Polacy mogą dłużej pozostać w Czadzie
Okazuje się, że wbrew wcześniejszym zapowiedziom Polska prawdopodobnie nie wycofa się zbyt szybko z udziału w unijnej misji pokojowej w Czadzie. Szybkie zakończenie misji może bowiem kosztować o wiele więcej niż jej kontynuowanie. Minister obrony narodowej Bogdan Klich ogłosił ponad tydzień temu, że w związku z oszczędnościami w budżecie resortu rozważane jest zakończenie udziału polskich żołnierzy w misjach w Czadzie, Syrii i Libanie.
Tymczasem okazuje się, że szybki odwrót z Czadu może okazać się paradoksalnie bardziej kosztowny i niż kontynuowanie misji. Udział w unijnych operacjach każdy kraj finansuje bowiem sam. Polska wycofując żołnierzy musiałby więc zapłacić za przewiezienie ich sprzętu z powrotem do Polski. Tymczasem w Czadzie znajduje się 16 transporterów opancerzonych, 18 land-roverów, trzy śmigłowce Mi-17, cysterny na wodę i paliwo, spore miasteczko kontenerowe, itd. Ich transport byłby drogi i trwał kilkanaście tygodni.
Unijna operacja w Czadzie potrwa do 15 marca, po czym odpowiedzialność za misję przejmie ONZ. Część stacjonujących tam oddziałów jednak zostanie i zamiast pod flagą UE będzie służyć w barwach ONZ. Oenzetowskie misje, w przeciwieństwie do unijnych, są jednak finansowane przez wszystkich członków organizacji, w proporcji do zamożności.
Unijni dyplomaci sugerują więc, że Polska mogłaby zostawić swoich żołnierzy jeszcze przez kilka miesięcy, poczekać na zastępstwo z innego kraju i dopiero później wrócić, a za transport zapłaciłby ONZ. I stąd wzięły się wyliczenia, że za pozostawienie żołnierzy o kilka miesięcy dłużej Polska zapłaci mniej, aniżeli wtedy, gdyby zdecydowała się na ich wycofanie już w marcu.
MON nie chce mówić o terminie wycofania wojsk z Czadu. „Trwa uzgadnianie szczegółów” powiedział „Rzeczpospolitej” rzecznik Robert Rochowicz.
Obecnie w Czadzie stacjonuje ok. 400 polskich żołnierzy i pracowników wojska. Większość polskich sił stacjonuje w bazie North Star niedaleko miejscowości Iriba. W skład PKW wchodzą m.in. dwie kompanie manewrowe (z 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej oraz Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej) oraz Grupa Lotnicza z 25 Brygady Kawalerii Powietrznej (wyposażona w 3 śmigłowce typu Mi-17).
Polscy żołnierze zajmują się udzielaniem pomocy pracownikom organizacji humanitarnych i ONZ, głównie w zakresie ochrony i transportu pomocy humanitarnej.
W całej operacji bierze udział 3200 żołnierzy z 20 państw. Polski kontyngent jest drugim co do wielkości po francuskim. Zastępcą dowódcy operacji jest polski generał Bogusław Pacek.
Na podstawie: rp.pl, onet.pl