Sikorski po wizycie w USA: "Rozmawiamy o bezpieczeństwie a nie o pieniądzach"
Szef MSZ Radosław Sikorski zakończył swoją wizytę w USA, gdzie spotkał się z Condoleezzą Rice, Barackiem Obamą oraz Johnem McCainem. Minister wydaje sie być usatysfakcjonowany wynikami rozmów, które koncentrowały się głównie wokół kwestii tarczy antyrakietowej.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powrócił ze Stanów Zjednoczonych. Spotkał się tam z Sekretarz Stanu Condoleezzą Rice oraz republikańskim kandydatem na prezydenta Johnem McCainem. Odbył też telefoniczną rozmowę z kandydatem Demokratów na prezydenta, Barackiem Obamą. Główną kwestią podnoszoną podczas wizyty w USA były negocjacje w sprawie ulokowania w Polsce elementów tarczy antyrakietowej.
Sikorski odpierając zarzut, że spotkania w USA były "czystą kurtuazją" powiedział, iż nastąpiło "ważne doprecyzowanie stanowisk". Dodał również, że Polska na piśmie, ściśle określiła warunki na których miałaby stacjonować bateria rakiet Patriot w Polsce. Zaproponowany został garnizon polskiego wojska do ochrony i obsługi tej instalacji. Jednak musiałaby ona stacjonować w Polsce na stałe. W tym względzie nie zmieniło się stanowisko rządu, który nie chce zgodzic się na czasowe stacjonowanie tych rakiet na terytorium Polski. Według Sikorskiego oferta została pozytywnie odebrana przez stronę amerykańską i przybliżyła możliwość porozumienia w negocjacjach.
Odnosząc się do rozmów z kandydatami na prezydenta USA, szef polskiej dyplomacji powiedział, że zaskoczyła go przyjazna rozmowa z McCainem, podczas której senator wyraził opinię, że porozumienie w sprawie tarczy powinno gwarantować wzajemne wzmocnienie bezpieczeństwa. "To dla nas ważny argument w rozmowach z obecną administracją, bo pokazuje, że możliwy przyszły prezydent i jeden z głównych strategów tego kraju uważa, że polskie postulaty są racjonalne" ocenił Sikorski. Mówiąc o stanowisku Baracka Obamy szef MSZ stwierdził jedynie, że jego "sceptyczne stanowisko" jest powszechnie znane.
Ponadto Sikorski powiedział, że w negocjacjach chodzi bardziej o bezpieczeństwo kraju niż o pieniądze. Tym samym uciął spekulacje dotyczącego tego, ile miałaby wynieść amerykańska pomoc dla polskiej armii.
Tymczasem z raportu organizacji badawczej RAND, przygotowanego na zlecenie rządu USA, wynika, że polski rząd chciał przekazania od 12 do 15 baterii Patriot o łącznej wartości 22 miliardów dolarów. Dokument ten trafił do Pentagonu i Departamentu Stanu. Mówi się, że strona polska ograniczyła obecnie swoje warunki i teraz domaga się jednej baterii rakiet Patriot. Jest to koszt około 300 milionów dolarów. Dotychczas Amerykanie proponowali ją na zasadzie rotacyjnego stacjonowania. Bateria Patriotów miałaby przyjeżdżać do Polski z Niemiec raz na kwartał i przebywać w Polsce przez miesiąc.
Raport organizacji ocenia, że alternatywnym rozwiązaniem dla polskiej obrony powietrznej jest rozmieszczenie mniejszego systemu, opartego na baterii rakiet Patriot i batalionie wojsk. Byłby on później stopniowo rozbudowywany. Specjaliści RAND oceniają, że istotne jest, by system był "włączony w architekturę obrony rakietowej NATO".
Na podstawie: www.dziennik.pl www.tvn24.pl