Wałęsa nadzieją białoruskiej opozycji?
Białoruscy opozycjoniści chcą przed jesiennymi wyborami spotkać się przy "okrągłym stole" z prezydentem Aleksandrem Łukaszenką. Mediatorem miałby zostać Lech Wałęsa.
Liderzy białoruskiej opozycji, Aleksander Milinkiewicz, Wincuk Wiaczorka, Anatol Lebiedźka i Stanisław Szuszkiewicz, na łamach "Dziennika" opublikowali w poniedziałek (4.08) apel do prezydenta Aleksandra Łukaszenki. "Mamy ofertę dla Łukaszenki, która wyprowadzi Białoruś z izolacji" - piszą przekonując, że jedynym rozwiązaniem jest formuła "okrągłego stołu" z byłym przywódcą "Solidarności" i uczestnikiem polskich rozmów tego typu w 1989 r., Lechem Wałęsą w roli mediatora.
Dotychczasowy projekt kolejnej "kolorowej rewolucji", jaki wysuwali przeciwnicy Łukaszenki, zastąpiono ideą "grubej kreski". Oznacza to, że ludzie związani z aparatem władzy obecnego prezydenta nie ponieśliby odpowiedzialności za czyny polityczne, jeśli podczas swojej działalności nie popełniali przestępstw. Białorusini przekonują też o potrzebie stworzenia parlamentu kontraktowego, na wzór polskiego sejmu po wyborach w czerwcu 1989 r.
"Zasiądźmy do rozmów, bo za 2 - 3 lata może być za późno" - mówi Aleksander Milinkiewicz, główny kontrkandydat Łukaszenki w minionych wyborach prezydenckich i lider (niezarejestrowanej) partii "Za wolność". Zdaniem "Dziennika", białoruski przywódca może być skłonny do kompromisu w obliczu komplikacji na arenie międzynarodowej. Dotychczasowy główny sojusznik, jakim jest Rosja, dąży do ekonomicznego wchłonięcia Białorusi, osłabiając państwo i coraz bardziej je od siebie uzależniając. Kreml naciska też na Łukaszenkę sugerując, że niedługo może przestać finansować jego reżim. "System się chwieje. Białoruś nieuchronnie czeka jakaś forma demokratyzacji" - komentuje Aleksander Wajtowicz, bliski prezydentowi były szef Rady Republiki.
Tymczasem jeden z liderów opozycji zaprzecza, jakoby występował do Łukaszenki z jakimkolwiek apelem. Wincuk Wiaczorka, szef Białoruskiego Frontu Narodowego, na łamach opozycyjnego portalu internetowego "Biełorusskij Partizan" zamieszcza zdecydowane dementi, przypominając, że demokratyczne siły Białorusi już przed rokiem wymieniły warunki, na jakich mogłyby rozmawiać z władzami (m. in. uwolnienie mediów, amnestia dla więźniów politycznych czy ukrócenie represji).
Sam Wałęsa potwierdza wersję "Dziennika". "Białorusini sondowali mnie, czy byłbym gotów na mediację. Prosili, by tego nie ujawniać" - przyznaje były przywódca "Solidarności", odmawiając jednak podania konkretnych nazwisk.
Na podstawie: dziennik.pl, gazeta.pl, rp.pl, tvn24.pl