Wolny strzelec
W świadomości milionów ludzi na całym świecie utrwaliło się pojęcie „Amerykańskiego snu”, który przyśnić się może każdemu, kto tylko postawi stopę na terenie Stanów Zjednoczonych i z pucybuta stanie się milionerem, zrobi karierę i zdobędzie sławę. Słowem, dzięki ciężkiej pracy oraz przedsiębiorczości spełni swe najskrytsze marzenia. Tak właśnie wyobrażamy sobie chyba wszyscy American Dream i tak jest on przedstawiany – w sposób wyidealizowany i często prawie baśniowy. Życie ma jednak niewiele z bajki i gdy na jawie ten sam sen śnią tysiące, proza życia bywa okrutna. Walka o sławę i pieniądze, o szacunek i poważanie, niesie ze sobą ból i cierpienie. Tak jak historię piszą zwycięzcy, tak i zapewnewyobrażenie „Amerykańskiego snu” tworzone jest przez tych, którym się udało. A co jeżeli American Dream to tak naprawdę koszmar, który śni się wszystkim, marzącym o sławie i bogactwie. Dan Gilroy w swoim filmie „Wolny Strzelec” pokazuje, jak może tak naprawdę wyglądać American Dream, unaoczniając nam, iż może przypominać bardziej American Nightmare.
Tytułowym „wolnym strzelcem” z obrazu Gilroya jest niejaki Louis Bloom, grany przez świetnego Jacka Gyllenhaala, który genialnie wręcz wcielił się w rolę zdesperowanego i gotowego na wszystko człowieka, idącego po trupach do celu. O przeszłości Louisa nie wiemy nic, a poznajemy go od razu od najgorszej strony. Louis dramatycznie potrzebuje pracy, wszędzie jednak spotyka się z niechęcią i lekceważeniem. Przypadek sprawia, że zaczyna kręcić sensacyjne materiały z życia miasta dla jednej ze stacji telewizyjnych i szybko zostaje tam zauważony i doceniony. Louis nie zamierza się jednak zadowolić byle czym. Posuwa się coraz dalej w swym pragnieniu urzeczywistnienia własnej wizji samego siebie i swojej przyszłości. Chwyciwszy przysłowiowego byka za rogi, poczuwszy wiatr w żaglach, staje się nie do zatrzymania. Za nic ma sobie prawo, czy moralność. Gotów jest nawet do zbrodni. Louis doskonale rozumie naturę człowieka i wykorzystuje jego słabe strony, przywary i błędy, które ten popełnia. Korzysta z każdej okazji, by coś ugrać i dopiąć swego, by osiągnąć upragniony sukces. Film to jednak nie tylko studium przypadku. To też obraz brutalnej rzeczywistości, praw rządzących wolnym rynkiem, gdzie liczy się ponad wszystko zysk, który w branży Louisa jest pochodną oglądalności. A dla tej ostatniej robi się wszystko. Depcze się, gdy żąda tego rozpasany widz, wszelkie normy i świętości, sprawiając, że sen musi być koszmarem.
Obraz Dana Gilroya to kino najwyższej klasy, które ogląda się znakomicie. To prawdziwa uczta dla oczu. „Wolny Strzelec” jest odważny, wręcz naturalistyczny. Jego akcja trzyma w napięciu od początku, aż po sam koniec, dostarczając pierwszorzędnej rozrywki i skłaniając do refleksji. Film, co też zwiększa jego atrakcyjność, dotyka amerykańskiego mitu, pokazując, jak chyba śni się American Dream w rzeczywistości. Warto więc polecić ten film wszystkim szukającym czegoś niebanalnego, czegoś, co skłoni do myślenia i zapadnie w pamięć, nie tracąc przy tym nic ze swojej atrakcyjności.