Zagraniczny bilans Obamy
Polityka zagraniczna jako temat kampanii wyborczej nie spędza snu z powiek prezydenta. W ostatnim wywiadzie dla magazynu TIME Obama oświadczył: „czuję się pewnie mając możliwość przedstawić Amerykanom moje osiągnięcia i powiedzieć, że Ameryka jest bezpieczniejsza, silniejsza oraz w lepszej pozycji by wygrać przyszłość, niż kiedy objąłem ten urząd”.
Polityka zagraniczna jako temat kampanii wyborczej nie spędza snu z powiek prezydenta. W ostatnim wywiadzie dla magazynu TIME Obama oświadczył: „czuję się pewnie mając możliwość przedstawić Amerykanom moje osiągnięcia i powiedzieć, że Ameryka jest bezpieczniejsza, silniejsza oraz w lepszej pozycji by wygrać przyszłość, niż kiedy objąłem ten urząd”. Wielu komentatorów pisało jeszcze kilka miesięcy temu, że jednym z głównych narzędzi Obamy w walce o reelekcję poza argumentami gospodarczymi, które z pewnością zdominują kampanię, będzie polityka zagraniczna. To tutaj, co przyznają, ma on niepodważalne sukcesy.
Barack Obama obejmując urząd poszukiwał równowagi po 8-letnim okresie rządów Georga W. Busha charakteryzującym się nadmiernym zaangażowaniem potęgi militarnej Stanów Zjednoczonych. Jedną z nadrzędnych zasad miało być budowanie obupartyjego konsensusu. Odzwierciedlał to chociażby skłąd administracji, gdzie sekretarzem obrony pozostał Bob Gates, a szefem CIA ceniony przez republikanów za kontrofensywę w Iraku, gen. David Petraeus.
Pytany w wywiadzie przez Fareeda Zakarię o opisanie doktryny Obamy, prezydent odpowiedział, iż jest to przywództwo USA w świecie, które uwzględnia rosnącą rolę wschodzących potęg jak Brazylia, Chiny i Indie, a także bierze pod uwagę ograniczenia zdolności Stanów Zjednoczonych w nowym porządku międzynarodowym. Świadczy to o nacisku na multilateralizm w polityce zagranicznej, co w przypadku prezydenta z takim życiorysem nie powinno dziwić. Niemniej, prezydentura Obamy nie była pozbawiona „zębów”. W ciągu ostatnich 4 lat administracja Obamy skupiła się na walce z ugrupowaniami terrorystycznymi w Afganistanie, Pakistanie i Jemenie. Wzrosła ilość uderzeń precyzyjnych z wykorzystaniem oddziałów specjalnych i samolotów bezzałogowych. Zwieńczeniem tych działań była operacja w Abbottabadzie, gdzie zlikwidowano poszukiwanego od 10 lat Osamę Bin Ladena, oraz atak na konwój, w którym zginął Anwar Al-Awlaki jeden z liderów Al-Kaidy na Półwyspie Arabskim.
W kwestii Iranu Obama pomimo zapowiedzi negocjacji w sprawie programu nuklearnego, w gruncie rzeczy kontynuował politykę Georga W. Busha nakładając kolejne sankcje. Przy czym, odbywało się to także w porozumieniu z państwami Zatoki oraz Izraelem.
Arabska Wiosna również pokazała nacisk administracji Obamy na rozwiązania multilateralne. Operacja w Libii była szeroko konsultowana z Ligą Państw Arabskich oraz otrzymała mandat Rady Bezpieczeństwa ONZ. W Egipcie, wybrano odpowiedni moment na reakcję i poparcie buntującej się ludności. Libia to także przykład preferencji prezydenta w stosunku do użycia siły – tam, gdzie interesy USA nie są kluczowe odpowiedzialność powinny przejąć inne państwa, co z resztą się stało za sprawą NATO. W Syrii zaś Stany Zjednoczone ze względu na skomplikowaną mozaikę społeczną tego kraju i poważne implikacje regionalne ewentualnej interwencji działają w ramach Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Bezsprzecznie jednym z większych procesów rozpoczętych za prezydentury Obamy jest zwrot ku Azji. W przemówieniu do parlamentu Australii Obama zadeklarował, że USA są potęgą Pacyfiku i pozostaną w regionie. Pod względem geopolitycznym był to dobry ruch, ponieważ Stany Zjednoczone skorzystały z obaw państw regionu związanych z rosnącą asertywnością Chin. Pozostaje pytanie, czy okazywanie przesunięcia w stronę Azji poprzez zakładanie nowych baz wojskowych wysyła Chińczykom odpowiedni sygnał. Poza tymi sukcesami, Obama jeśli wygra wybory powinien wypracować lepsze mechanizmy współpracy z Chinami, kontynuować lepsze stosunki z Rosją oraz balansować zwrot w stronę Azji efektywnym dialogiem z europejskimi partnerami.
To, co w kampanii będzie z pewnością ciekawe, to w jaki sposób prezydent będzie starał się przekazać swoją wizję świata i Ameryki na tle swoich sukcesów. Ostatnie 4 lata Obamy w Białym Domu pokazały, że nie należy on do doktrynerów, starając się modyfikować postawy USA w zależności od sytuacji. Dlatego nie można mówić jeszcze o doktrynie Obamy, którą to w ten sposób mógłby podać na talerzu wyborcom jako dowód sukcesów. To, że nie ma takiej wątpliwości nie jest bynajmniej wadą.
 



 Najważniejsze wydarzenia 2012 roku na świecie
 Najważniejsze wydarzenia 2012 roku na świecie 
 

