Internet w kampanii? Kampania w internecie?
Niemieckie partie nie odrobiły lekcji z amerykańskich wyborów prezydenckich. Barack Obama wykorzystał dostępne instrumenty w Internecie by przekonać do siebie wyborców. U naszych sąsiadów daleko jednak do amerykańskich wzorców.
Wydawałoby się, iż internet stanie się idealną płaszczyzną dla polityków do przekazywania swoich programów wyborczych w sposób przyjazny dla indywidualnego odbiorcy. Wirtualny świat umożliwia przecież dostosowanie treści oraz sposobu jej przekazywania do konkretnych osób. Niemieccy spin doktorzy nie wykorzystują jednak tych wszystkich możliwości w obecnej, kończącej się już kampanii.
Najlepiej ze swojego zadania wywiązują się informatycy socjaldemokratów. Ich kandydat na kanclerza Frank-Walter Steinmeier prezentuje się na swojej stronie jako waleczny i zdecydowany sięgnąć po najważniejszy urząd w państwie. Prowadzi swój blog , co odróżnia go od kanclerz Merkel, która w natłoku urzędniczych obowiązków niekoniecznie znajduje czas na nocne ślęczenie przy komputerze i opisywanie swoich wrażeń z kolejnego dnia kampanii.
Doradcy Merkel nie zadbali również o przejrzystość portalu chrześcijańskich demokratów. Jest na nim co prawda wiele informacji, ale całość przypomina raczej stronę podrzędnego polityka, niż głównego faworyta w kampanii wyborczej. Internetowa odsłona socjaldemokratów jest dynamiczniejsza i bardziej zachęca do wchodzenia w kolejne jej części.
Podobnie jest ze spotami umieszczonymi w sieci. Dwie największe partie zadbały o to, by odwiedzając portale nie przeoczyć tego punktu programu, jednak ich wykonanie również wypada na korzyść SPD. Reklamówka socjaldemokratów jest niesztampowa i odwołuje się do wielu grup społecznych. Podczas gdy na stronie CDU można znaleźć tylko pierwszą część z planowanej kampanii spotów, skierowaną do osób starszych.
Znacznie gorzej, być może z wyjątkiem Zielonych, wypadają internetowe wersje mniejszych partii. Zarówno liberałowie jak i postkomuniści nie wysilili się by trafić do osób korzystających z najnowszych mediów. Na stronach panuje układ graficzny sprzed kilku sezonów, co w zasadzie od razu zniechęca do przeglądania portali. Jak mawiali starożytni non progredi est regredi - kto nie idzie do przodu cofa się. Warto o tym pamiętać przy budowaniu strategii kampanii wyborczych, szczególnie w perspektywie młodego elektoratu.
W nowoczesny portal , z ciekawymi interaktywnymi elementami, zainwestowali natomiast Zieloni. Słabiej poradzili sobie jednak ze spotem , który należy ocenić raczej przeciętnie.
Niemiecka kampania wyborcza jest raczej nudna i pozbawiona walecznych elementów oraz merytorycznych dysput. Podobnie wygląda jej odbicie w internecie. Również tu nie obserwujemy wirtualnej walki sztabów wyborczych. Zamiast tego jesteśmy skazani na marazm i wszędobylską nudę.