Niemcy/ Schröder wygrywa - i nie zdobywa wotum zaufania
Tak jak się spodziewano, w piątek (1 lipca) niemiecki Bundestag, nie udzielił kanclerzowi Gerhardowi Schröderowi wotum zaufania. 296 posłów głosowało przeciw, 151 opowiedziało się "za", zaś 148 wstrzymało się od głosu.
Przed głosowaniem, w quasi pożegnalnej mowie przed niższą izbą niemieckiego parlamentu Schröder wyjaśnił powody swojej decyzji: po serii porażek wyborczych, jakie miały miejsce wiosną tego roku, socjaldemokraci i "zieloni" nie będą mieli możliwości skutecznego rządzenia w kraju. W wyższej izbie parlamentu Niemiec, Bundesracie, większość tworzy opozycyjna chadecja i liberałowie, co dodatkowo ogranicza pole manewru i tworzy nowy potencjał do blokowania ustaw.
Jak powiedział kanclerz, "gorzki wynik wyborów" do Landtagu (parlamentu krajowego) Nadrenii Północnej-Westfalii, jak również "ciąg innych bolesnych porażek politycznych" nie pozwala na kontynuacje obranego kursu reform.
Od czasu ogłoszenia Agendy 2010 poparcie dla rządu Gerharda Schrödera systematycznie spadało - SPD przegrywała kolejne wybory w krajach związkowych, a także wybory do Parlamentu Europejskiego. Polityczne porażki doprowadziły do zaciekłych debat w szeregach rządzącej SPD. W ich efekcie duża część członków partii Gerharda Schrödera zagroziła odejściem z SPD i stworzeniem własnego ugrupowania, "które nie zawaha się użyć ksenofobicznych haseł, jeśli będzie to konieczne". "Takie sygnały należy traktować poważnie" - powiedział w piątkowym przemówieniu Schröder (tym samym większość parlamentarna w myśl art. 68 niemieckiej Ustawy Zasadniczej nie byłaby zagwarantowana).
"Jedynym i jednoznacznym celem" piątkowego wotum zaufania była według kanclerza chęć utorowania drogi dla nowych wyborów parlamentarnych. "Jeśli polityka reform i modernizacji kraju ma być kontynuowana, to naród niemiecki musi o tym zadecydować sam" - powiedział Schröder.
W piątkowej mowie kanclerza nie zabrakło też ostrych słów skierowanych pod adresem opozycji, która jego zdaniem jest "opętana żądzą władzy" i "ze strachu przed odpowiedzialnością nie podjęła się dla dobra kraju współpracy z obecnym rządem". Kończąc przemówienie Schröder wskazał na sukcesy swojego rządu i oświadczył, że "ze wszystkich sił i z całą energią" będzie starał się uzyskać mandat na nową kadencję.
Następny krok należy do prezydenta Niemiec, który według niemieckiej Konstytucji (Ustawy Zasadniczej) może w ciągu 21 dni, a więc najpóźniej do 22 lipca, zdecydować o rozwiązaniu Bundestagu i rozpisaniu nowych wyborów parlamentarnych.
/www.faz.de, www.suedddeutsche.de/