Białoruś/ "Trzy razy Sasza, raz Sierioża"
Tylko czwórce kandydatów na prezydenta Białorusi udało się ostatecznie złożyć wymaganą przez prawo wyborcze liczbę ponad stu tysięcy podpisów. Opozycja może czuć się nieco rozczarowana: według wstępnych szacunków, łącznie jej kandydatów poparło tylko około pół miliona Białorusinów (liczono na więcej). Znacznie większe sukcesy demokraci odnoszą za to za granicą: poparcie dla przemian na Białorusi wyraziły w zeszły czwartek Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy oraz Komisja Europejska.
Najwięcej podpisów pod swoją kandydaturą uzyskał – co nie było wielkim zaskoczeniem – urzędujący prezydent Aleksander Łukaszenko (1.905.631). Kandydat zjednoczonej opozycji Aleksander Milinkiewicz zebrał ponad dwieście tysięcy (do komisji przesłano tylko „najbardziej wiarygodne” autografy: 198.539), trzeci z Aleksandrów – Kozulin, były rektor uniwersytetu w Mińsku – 156.618 podpisów, a Siergiej Gajdukiewicz 150.319.
Europa aktywniej w sprawie Białorusi
Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy wezwało do międzynarodowej izolacji autokratycznego reżimu prezydenta Aleksandra Łukaszenki w przyjętej w czwartek (26 stycznia) w Strasburgu rezolucji. Deputowani zgodzili się ze słowami występującego przed Zgromadzeniem Aleksandra Milinkiewicza, który stwierdził, że obowiązujące na Białorusi od stycznia prawo uniemożliwia prowadzenie normalnej rywalizacji politycznej (w określonych okolicznościach krytyka władzy została uznawana za akt kryminalny). Zgromadzenie wezwało reżim w Mińsku do uwolnienia więźniów politycznych oraz zapewnienia równych szans wszystkim kandydatom w kampanii wyborczej przez marcowymi wyborami prezydenckimi, a także zwróciło się do RE, OBWE oraz UE o wypracowanie wspólnej strategii wobec Białorusi.
Reprezentanci białoruskiego obozu władzy ostro skrytykowali rezolucję RE. Uładzimir Kanaplau, reprezentujący w Strasburgu stronę białoruską, skomentował: „Nie możemy zrozumieć – a raczej, możemy – dlaczego atakujecie Republikę Białoruską. Sytuacja w naszym kraju jest nie gorsza niż w innych państwach regionu, a może nawet lepsza. Może to wiec dlatego, że nie klękamy przed USA?” Anatolij Krasuckij, zastępca szefa parlamentarnej komisji spraw zagranicznych, określił RE jako „organizację zaangażowaną”.
Ale RE to niejedyna organizacja, z którą „oficjalny” Mińsk ma kłopoty. Poparcie dla demokratycznych zmian na Białorusi wyraziła bowiem także Unia Europejska. 26 stycznia Komisja Europejska poinformowała o przeznaczeniu dwóch milionów euro na międzynarodowy projekt stacji radiowej, mającej przyczynić się do przełamania monopolu łukaszenkowskich mediów. Radio ma ruszyć z nadawaniem jeszcze przed wyborami, w lutym, a jego celem jest według słów komisarza ds. stosunków zewnętrznych Benity Ferrero-Waldner „bardzo jasna i dokładna informacja dla społeczeństwa o tym, co się dzieje”. Audycje mają być nadawane w językach białoruskim i rosyjskim. W skład konsorcjum tworzącego zarządzającą radiem spółkę wchodzą podmioty reprezentujące Niemcy, Rosję, Białoruś, Polskę, Litwę oraz UE. Kluczowe dla nowego radia wydaje się zapewnienie strony „marketingowej” przedsięwzięcia, czyli zdobycie dużej liczby słuchaczy na Białorusi.
Odrębnym projektem jest wspierana przez rząd polski stacja radiowa, budowana prawdopodobnie na bazie nadającego do 2002 roku „Radia Racja”.
***
30 stycznia w Brukseli gościć ma Aleksander Milinkiewicz. Prawdopodobnie spotka się on z Benitą Ferrero-Waldner, Javierem Solaną oraz z ministrami spraw zagranicznych krajów UE.
[na podst. rferl.org, naviny.by i in.]