Białoruś/ Opozycja wyjdzie na ulice
Aleksander Milinkiewicz, najsilniejszy opozycyjny kandydat na prezydenta Białorusi nie wyklucza zorganizowania w kraju demonstracji. Zaapelował on, aby w dzień wyborów 19 marca wszyscy wyborcy, którzy nie oddadzą swego głosu na obecnego prezydenta Aleksandra Łukaszenkę zgromadzili się na ulicach i zorganizowali pokojową manifestację.
Milinkiewicz podczas spotkania z grupą wyborców 5 marca w mieście Baranowicze ogłosił, że obecne władze zamierzają sfałszować wybory. Według niego, Aleksander Łukaszenka będzie cieszył się w wyborach około 80%-owym poparciem, przy czym głosy prawdopodobnie nie zostaną nawet przeliczone. Oficjalne sondaże podają 70%-owe poparcie, ale według innych źródeł realnie obecny prezydent może liczyć na maksimum 30%. Niezależnie od rezultatów głosowania Białorusini powstaną przeciwko dyktaturze - ogłosił w tym czasie na konferencji prasowej w ukraińskiej stolicy drugi z kandydatów opozycji Aleksander Kazulin. Jego zdaniem poparcie Łukaszenki drastycznie spadło na skutek przerwania przez opozycję bariery informacyjnej stworzonej przez jego gabinet.
Obecne władze ostrzegły opozycję przed zamiarem zorganizowania ulicznych manifestacji. Łukaszenka w obawie przed wybuchem podobnej rewolucji, jaka miała miejsce w sąsiedniej Ukrainie, nie chce dopuścić do pojawienia się nawet cienia myśli o możliwości otwartego buntu.
Kazulin podkreśla, iż nieważne jest kto zostanie prezydentem, "ważne by nie został nim Łukaszenka". Opozycja komentując swoją inicjatywę przeprowadzenia demonstracji położyła nacisk na pokojowy ich charakter i ostrzegła przed możliwymi prowokacjami. Zaapelowała, iż pod żadnym pozorem "nie należy wchodzić wtedy w konflikt siłowy z przedstawicielami organów porządkowych". Kazulin swoje poparcie dla demonstracji uargumentował w sposób następujący: "powinniśmy przeciwstawić się tej ordynarnej samowoli", zrozumieć, że "gospodarzem swojego państwa jest naród, a nie pierwszy lepszy wynajęty urzędnik, zwłaszcza z kołchozu".
[na podst. rferl.org, onet.pl]