Kenia/ Prezydent odrzucił mediację Kofiego Annana
Prezydent Mwai Kibaki odrzucił w poniedziałek mediację Kofiego Annana w kenijskim kryzysie politycznym. Były Sekretarz Generalny ONZ miał na czele panelu ekspertów przybyć do Nairobi we wtorek, lecz jeden z prezydenckich urzędników określił jego przyjazd jako niepotrzebny.
„Jeżeli Kofi Annan przyjedzie – to nie na nasze zaproszenie” oświadczył w poniedziałek minister ds. dróg i robót publicznych, John Michuki. „Wygraliśmy wybory i nie widzimy sensu aby ktokolwiek przyjeżdżał aby negocjować podział władzy [w Kenii]” dodał.
Były Sekretarz Generalny ONZ miał na czele panelu ekspertów przybyć we wtorek do Nairobi na czele ustanowionego przez Unię Afrykańską panelu „wybitnych Afrykanów”, w skład, którego wejść mieli również były prezydent Tanzanii Benjamin Mkapa oraz żona Nelsona Mandeli, Graca Machel.
Prezydent Ghany, John Kufuor, który w zeszłym tygodniu bezskutecznie mediował w kenijskim kryzysie twierdził wcześniej, że na pośrednictwo Annana zgodzili się wszyscy uczestnicy sporu. Obecnie widać jednak wyraźnie, że Kibaki nie ma zamiaru dopuścić do międzynarodowej ingerencji w swój konflikt z opozycją. Proponuje co prawda cały czas jej przywódcy, Raili Odindze, osobiste spotkanie i wejście w skład rządu, lecz ten ostatni odmawia jakichkolwiek kontaktów z prezydentem bez zagranicznej mediacji.
Pomóc rozwiązać kenijski kryzys próbowało już kilku zagranicznych polityków i dyplomatów (obok wspomnianego Kufuora m.in. Asystentka Sekretarza Stanu USA ds. Afrykańskich - Jendayi Frazer), lecz bezskutecznie. Nie udało im się nawet doprowadzić do bezpośredniego spotkania Kibakiego z Odingą.
Polityczny kryzys, który zaprowadził Kenię na skraj chaosu, wybuchł ostatnich dniach grudnia po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich dających minimalne zwycięstwo dotychczasowemu prezydentowi - czyli Kibakiemu. Odinga, któremu pierwsze sondaże dawały przewagę, odmówił uznania wyników wyborów, twierdząc, iż „skradziono mu zwycięstwo” za pomocą oszustw wyborczych. Potwierdzili to częściowo obserwatorzy z ramienia UE i USA, wskazując, że wybory nie spełniły demokratycznych standardów. Ich przebieg zakwestionowały również kenijskie środowiska prawnicze.
Zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów przez kraj przetoczyła się fala zamieszek. Licznym demonstracjom i starciom ulicznym towarzyszyła grabież i akty przemocy na tle etnicznym (Kibaki wywodzi się z plemienia Kikuju, najliczniejszej grupy etnicznej w Kenii, podczas gdy Odinga pochodzi z ludu Luo). Największym echem odbiła się zwłaszcza masakra w kościele w okolicach Eldoret, w którym spalono żywcem ponad 30 osób. Łącznie w starciach z policją i pogromach zginęło ok. 700 osób, a ze strachu przed falą przemocy blisko 260 tys. ludzi uciekło ze swych domów. Zdaniem opozycji liczba ofiar śmiertelnych mogła nawet przekroczyć tysiąc.
Napięcie może wzrosnąć jeszcze bardziej we wtorek, w dniu w którym prezydent Kibaki otworzy obrady nowego wybranego parlamentu. Opozycja, która posiada przewagę w parlamencie, grozi rozpoczęciem okupacji gmachu.
Na podstawie: news.bbc.co.uk, mg.co.za