USA/ Superwtorek jednak dla Obamy
Wbrew wcześniejszym prognozom i wyliczeniom zwycięzcą "superwtorku" prawdopodobnie jest jednak Barack Obama. Z najnowszych wyliczeń i projekcji wynika, że zdobył on 838 głosów elektorskich, przy 834 dla Clinton.
Nie jest to duża różnica, ale dość zaskakująca wsytuacji gdy "na gorąco" na zakończenie superwtorku, po ogłoszeniu wstępnych wyników głosowania w Kalifornii, powszechnie zwycięzcą pgłoszono Hillary Clinton. Warto jednak podkreślić, że wyniki wciąż nie są oficjalne.
Taki obrót spraw gwarantuje emocje w kolejnych demokratycznych prawyborach. Zwłaszcza w sytuacji, gdy grupy poparcia dla obu kandydatów coraz bardziej się polaryzują.
Obama wygrał we wtorkowych prawyborach prezydenckich w aż 14 stanach, Clinton wygrała w ośmiu, przy czym głosowała na nich równa liczba wyborców. Ale różnice społeczne obu obozów są ogromne. Obama zdobył głosy ponad 80 proc. Murzynów, Clinton - prawie 70 proc. Latynosów. Clinton popiera 60 proc. kobiet, Obamę - 60 proc. mężczyzn.
Jeśli nie liczyć Murzynów, Obamę wybierają wyborcy młodsi, lepiej wykształceni i bogaci - lewicowe elity. Clinton cieszy się wielkim poparciem wśród bazy Demokratów - robotników, ludzi biedniejszych. Dodatkowo może ona liczyć na poparcie partyjnego establishmentu.
Dla wyborców, dla których najważniejsza jest zmagająca się z kryzysem gospodarka USA, zdecydowanie wygrywa Clinton. Ci, którzy główny problem Stanów widzą w wojnie w Iraku, popierają Obamę. On był interwencji w Iraku przeciwny od początku, ona ją w pierwszym momencie poparła.
Te dwa obozy Clinton i Obamy są niemal równe. Trudno przewidywać, by któryś z nich w najbliższym czasie zdobył zdecydowaną przewagę nad bezpośrednim konkurentem. Wszystko więc wyjaśni się najprawdopodobniej dopiero na krajowej konwencji Partii Demokratycznej, która odbędzie się w sierpniu. Przy ewentualnej niewielkiej róznicy między Obamą a Clinton dużą rolę podczas tej konwencji mogą odegrać elektorzy, których zdobył John Edwards. Po tym jak wycofał się on z wyścigu o nominację mają oni wolna rękę w wyborze kandydata, którego poprą.
Na podstawie: msnbc.msn.com, białydomek.blox.pl, politico.com, gazeta.pl