Grecja/ Protybetańscy aktywiści zakłócili ceremonię zapalenia znicza olimpijskiego
Przeciwnicy polityki Chin wobec Tybetu dwukrotnie próbowali w poniedziałek przerwać ceremonię zapalenia znicza olimpijskiego w greckiej Olimpii.
Incydenty rozpoczęły się od przemówienia przewodniczącego pekińskiego komitetu organizacyjnego, Liu Qi. Gdy Chińczyk wygłaszał swą mowę do tysięcy zgromadzonych w Olimpii polityków i działaczy sportowych, trzech aktywisytów wtargnęło na teren imprezy próbując rozwiesić czarną flagą z wizerunkiem kajdanek ułożonych w we wzór olimpijskich kółek. Mimo, iż uroczystości strzegło blisko 1000 policjantów i komandosów, jeden z protestujących zdołał dobiec niemal do samego podium nim go zatrzymano.
Mimo zajścia Liu z kamienną twarzą kontynuował swe przemówienie. Scenę tę pokazało wiele mediów z całego świata, lecz chińska telewizja przygotowana na taką okazję zdołała wyciąć wszystkie niepożądane politycznie sceny.
Do zorganizowania protestów przyznali się "Reporterzy bez granic" (Reporters Sans Frontieres - RSF). "Nie możemy pozwolić, aby chiński rząd zagarnął płomień olimpijski - symbol pokoju, bez ukazania dramatycznej sytuacji, jaka w kwestii praw człowieka panuje w tym kraju" głosi oficjalne oświadczenie organizacji.
Do drugiego incydentu doszło już na trasie sztafety ze zniczem olimpijskim. Tybetańska kobieta położyła się na ulicy machając tybetańską flagą oraz wykrzykując protybetańskie hasła. Policja szybko usunęła ją z drogi.
Wcześniej aresztowano dwóch tybetańskich aktywistów planujących zorganizowanie pokojowej manifestacji w odległości półtora kilometra od miejsca ceremonii.
Chiny z wielkim rozmachem przygotowujące się do organizacji letnich igrzysk olimpijskich w Pekinie stanęły w obliczu prawdziwej medialnej katastrofy wraz z wybuchem zamieszek w Tybecie. Gdy w połowie marca z okazji kolejnej rocznicy stłumienia niepodległościowego powstania w Tybecie w 1959 r. w prowincji wybuchły protesty, chińskie władze brutalnie je spacyfikowały. Tybetański rząd na uchodźstwie mówi o 130 zabitych.
Organizacje broniące praw człowieka zaczęły odtąd wzywać do bojkotu olimpiady. Szczególne kontrowersje budzi zwłaszcza fakt, że trasa sztafety z olimpijskim ogniem dwukrotnie będzie przebiegać przez Tybet. Chińczycy zapowiedzieli w dodatku wniesienie pochodni z olimpijskim ogniem na szczyt Mount Everestu - świętej góry dla Tybetańczyków.
Przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, Jacques Rogge, wykluczył jednak odwołanie olimpiady, tłumacząc to brakiem politycznej woli.
Na podstawie: news.bbc.co.uk, iht.com