Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Niepodległość na dalszym planie. Kraj Basków przed wyborami


18 kwiecień 2024
A A A

W niedzielę mieszkańcy Kraju Basków wybiorą swoich przedstawicieli do regionalnego parlamentu. Z powodu rosnącej popularności lewicowych nacjonalistów z EH Bildu debata znowu toczy się wokół jej związków z dawnymi terrorystami, choć baskijskie społeczeństwo jest zainteresowane głównie rozwiązaniem jego codziennych problemów.

Walka o zwycięstwo w baskijskich wyborach będzie trwała do samego końca, bo według sondaży rezultat wyborów nie jest rozstrzygnięty. Wyścig między lewicowym EH Bildu i konserwatywną Nacjonalistyczną Partią Basków (PNV/EAJ) jest wyrównany, dlatego o wygranej jednej z tych partii mogą naprawdę zdecydować pojedyncze głosy.

Dziedzictwo ETA

Zwycięstwo EH Bildu oznaczałoby nie tylko przełamanie trwającego od prawie czterech dekad monopolu PNV/EAJ, ale byłoby źle odebrane w Hiszpanii z powodu korzeni ugrupowania. Postało ono bowiem jako koalicja niewielkich lewicowych partii, którye łączyły związki ze słynnym terrorystycznym ugrupowaniem Baskonia i Wolność (ETA). Z tego powodu część z nich została zdelegalizowana przez hiszpański Sąd Konstytucyjny, bo oskarżano je o kontynuowanie działalności politycznego ramienia ETA w postaci ugrupowania Batasuna .

W ubiegłym roku oburzenie hiszpańskiej opinii publicznej wywołali kandydaci zgłoszeni przez EH Bidu w wyborach samorządowych w Kraju Basków oraz Nawarze. Na listach wyborczych lewicowych nacjonalistów znalazło się miejsce dla ponad czterdziestu osób skazanych za przestępstwa związane z terroryzmem. Spośród nich siedem odbywało wyroki więzienia za morderstwa, dokonane głównie na policjantach i urzędnikach.

Tegoroczna baskijska kampania wyborcza również nie jest wolna od tematyki ETA. Na kilka dni przed wyborami lider listy wyborczej EH Bildu, Pello Otxandiano, w wywiadzie radiowym odmówił określenia ETA jako formacji terrorystycznej. Jego zdaniem istnieją na ten temat różne punkty widzenia, dlatego wpierw należałoby przeprowadzić odpowiednią debatę. Ostatecznie Otxandiano w kolejnej rozmowie stwierdził, że „rozumie ból” rodzin ofiar ETA, ale jak zauważyli jego krytycy nie wycofał się ze słów o „ETA jako grupie zbrojnej”. Swoimi wystąpieniami z pewnością nie pomógł swojej partii w odcięciu się od przeszłości.

Zdaniem przeciwników EH Bildu, ugrupowanie w rzeczywistości nie zamierzało nigdy zrywać ze swoimi korzeniami tkwiącymi w Herri Batasuna i ETA. Hiszpańscy politycy i publicyści twierdzą, że pod nowoczesnym – czyli lewicowym, postępowym i ekologicznym – wizerunkiem kryje się tak naprawdę stary radykalizm. Od którego odciął się szef rządu (lehendakari) Kraju Basków, Iñigo Urkullu z PNV/EAJ, przypominając podczas wiecu swojej partii o licznych w ostatnich latach inicjatywach upamiętniających baskijskie i hiszpańskie ofiary konfliktu w Baskonii.

Droga do suwerenności

Niepodległość Baskonii była głównym postulatem ETA i partii związanych z tą organizacją. Obecnie postulaty odłączenia od Hiszpanii rzadko pojawiają się w oficjalnym przekazie baskijskich polityków, co nie oznacza rezygnacji z aspiracji niepodległościowych. Dla EH Bildu powinien być to jednak proces stopniowy, najpierw obejmujący jak najszerszą suwerenność polityczną wspólnoty politycznej.

Lewicowi nacjonaliści uważają, że pierwszym krokiem do realizacji tego planu powinno być ograniczenie ingerencji ze strony rządu centralnego. Obecnie ma on w wielu kwestiach przeciwstawiać się demokratycznym decyzjom podejmowanym przez Basków, dlatego ich terytorium nie powinno podlegać wyrokom Trybunału Konstytucyjnego, decyzjom Kongresu Deputowanych i hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości.

O niepodległości właściwie nie wspominają prawicowi nacjonaliści. PNV/EAJ nie używa także pojęcia suwerenności, skupiając się na wzmacnianiu roli samorządu w Kraju Basków. Nowe relacje z rządem Hiszpanii miałyby opierać się na ustanowieniu wspólnych gremiów, w których przedstawiciele Vitorii i Madrytu rozwiązywaliby spory między sobą.

Tak naprawdę debatę na temat baskijskiej suwerenności i tożsamości ożywiły dopiero wspomniane kontrowersje związane ze stosunkiem EH Bildu do ETA. Według hiszpańskich mediów w obliczu problemów z opieką zdrowotną czy polityką mieszkaniową postulaty niepodległościowe zeszły na dalszy plan. Sondaże wskazują zresztą na niewielkie poparcie dla oderwania się Baskonii od Hiszpanii. Takie rozwiązanie popiera tylko 13 proc. Basków.

Zdrowie w rozsypce

Początkowo kampania wyborcza do baskijskiego parlamentu była dosyć niemrawa, co w tym przypadku raczej trudno uznać za zarzut. Skupiała się bowiem na kwestiach dużo bardziej merytorycznych i „przyziemnych”, takich jak stan tamtejszej opieki zdrowotnej (Osakidetza). W opinii związków zawodowych znajdującej się w stanie agonalnym i cierpiącej na problemy strukturalne.

Wśród nich kluczowe są niskie nakłady na opiekę zdrowotną i powszechność tymczasowego zatrudnienia. Władze w Vitorii przeznaczają na zdrowie 5,6 proc. całego PKB wspólnoty, gdy średnia dla Hiszpanii wynosi 6 proc., a dla Unii Europejskiej blisko 8 proc. Jednocześnie połowa pracowników baskijskiej służby zdrowia jest zatrudniona na umowach tymczasowych. Nie jest to jedynie problem tego regionu, bo ogółem w hiszpańskiej administracji publicznej dotyczy on 44 proc. zatrudnionych, co jest najwyższym odsetkiem w całej Europie.

Koalicji PNV/EAJ i baskijskiego oddziału Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) zarzuca się celową bierność w kwestiach związanych ze służbą zdrowia. Związki zawodowe jej pracowników twierdzą, że rząd wspólnoty chce doprowadzić do rozwiązania problemu poprzez jej prywatyzację. W ubiegłym roku miał też przeznaczyć jeszcze więcej środków finansowych na przekierowanie wizyt pacjentów właśnie do prywatnych placówek. Media w ostatnich latach wielokrotnie opisywały absurdy mające miejsce w publicznych ośrodkach, zwłaszcza w okresie wakacyjnym: poradnię urologiczną bez urologów, ambulanse bez lekarzy czy przychodnie jedynie z personelem pielęgniarskim. Sześć lat temu doszło z kolei do wycieku danych części pacjentów.

Konkurencja ze strony EH Bildu spowodowała, że PNV/EAJ musiało obiecać zmianę swojej polityki, głównie poprzez cofnięcie decyzji podjętych przez obecną minister zdrowia Gotzone Sagardui. Krytycy obecnego rządu uważają, że poza zapowiedziami inwestycji w infrastrukturę skupia się na promowaniu „zmiany kulturowej” w postaci nowych relacji służby zdrowia z obywatelami. Pod tym hasłem mają kryć się zachęcanie pacjentów do podróżowania w celu uzyskania pomocy, a także zwiększenie roli teleporad i konsultacji bez udziału lekarza. Lewica proponuje natomiast, aby rozwiązać problemy służby zdrowia nie poprzez prywatyzację, ale zwiększenie kontroli nad nią ze strony personelu medycznego.

Czekając na mieszkanie

Kraju Basków nie ominął kryzys mieszkaniowy, będący obecnie problemem niemal całej Unii Europejskiej. Wysokość czynszów powoduje, że na własne „cztery kąty” nie stać zwłaszcza młodzieży i ludzi zarabiających przeciętną pensję. Wynosi ona obecnie około 1600 euro, a w największych miastach wspólnoty trzeba zapłacić tysiąc euro za jednopokojowe mieszkanie. Według statystyk, przeciętny mieszkaniec Baskonii wydaje na opłaty mieszkaniowe blisko 60 proc. swojego wynagrodzenia. Z kolei średnia cena za lokal wynosi już blisko ćwierć miliona euro.

Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. Najczęściej podnoszoną przez lewicę kwestią jest wynajmowanie mieszkań turystom, bardzo licznie przybywającym do Kraju Basków, i przekształcanie nieruchomości w hotele. Poza tym lokale są chętnie skupowane przez fundusze inwestycyjne, które często naruszając przepisy znacznie podwyższają czynsze, a także odmawiają przedłużania umów z wynajmującymi. Zarazem samorządy nie remontują pustostanów, co w opinii krytyków takiej polityki ma zmuszać ludzi do kupowania nowych mieszkań budowanych przez deweloperów.   

W tym aspekcie prawicowi nacjonaliści zdecydowanie rozmijają się z oczekiwaniami mieszkańców Kraju Basków, domagających się rozwiązań mających poprawić ich sytuację. PNV/EAJ na przestrzeni ostatniej dekady wielokrotnie próbowało torpedować wszelkie prospołeczne rozwiązania, uznając je zazwyczaj za zbyt kosztowne. Mieszkalnictwo było zresztą punktem spornym między PNV/EAJ a ich socjalistycznym koalicjantem. PSOE uważa, że PNV/EAJ sprzeciwia się wszelkim zmianom nie z powodów ekonomicznych, lecz ideologicznych.

EH Bildu stara się więc przyciągać wyborców postulatami aktywnej polityki mieszkaniowej samorządu. Miałaby się ona opierać o zapewnienie publicznych zasobów mieszkaniowych i tym samym taniego wynajmu. Państwo miałoby także być aktywniejsze w zakresie ochrony praw najemców. Krytycznie zwłaszcza na pomysły ograniczenia ulg na zakup własnego mieszkania (lewica chciałaby promować właśnie publiczny wynajem i  spółdzielczość) zareagowało PNV/EAJ, zarzucając EH Bildu chęć sięgnięcia po pieniądze z kieszeni klasy średniej.

Novum imigracji

Poza socjalistami ugrupowania ogólnonarodowe nie odgrywają znaczącej roli w baskijskiej polityce, zwyczajnie nie mając potencjału koalicyjnego z tamtejszymi nacjonalistami. Szczególnie izolowany jest narodowo-konserwatywny VOX, mający swojego jednego przedstawiciela w liczącym 75 miejsc krajowym parlamencie. To nie znaczy, że ugrupowanie nie próbuje walczyć o głosy wyborców, bo właśnie z tego regionu wywodzi się jego przewodniczący, Santiago Abascal.

VOX wprowadził do baskijskiej kampanii przede wszystkim tematykę imigracji. Hiszpańscy nacjonaliści przekonują, że Kraj Basków zmaga się z problemem nielegalnego napływu obcokrajowców, pochodzących głównie z państw muzułmańskich. Powołują się przy tym na niedawny raport hiszpańskiego Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DSN), postrzegającego imigrację jako jedno z trzech głównych zagrożeń dla Hiszpanii, głównie z powodu możliwości jej wykorzystania do własnych celów przez inne kraje.

Co prawda wśród Basków nie widać większych antyimigracyjnych nastrojów, a oficjalnie wśród nich mieszka ćwierć miliona cudzoziemców, ale pewien niepokój wzbudzają dane dotyczące przestępczości. Wynika z nich, że 33 proc. osadzonych w więzieniach to imigranci, a zarazem w ciągu ostatnich lat wzrosła liczba odnotowywanych przestępstw. VOX stara się powiązać otwarcie Baskonii na imigrację właśnie z przestępczością, choć akurat ta zależność nie ma potwierdzenia w policyjnych statystykach.

Maurycy Mietelski

fot. Marie Cuvelier / Wikimedia Commons