Irak - klęska czy zwycięstwo Polski?
- Dariusz Materniak, Joanna Rutkowska, Monika Paulina Żukowska
Wraz z końcem października zakończyła się polska obecność w Iraku. Dziś, kiedy ostatni oddział polskich żołnierzy wylądował już na lotnisku w Szczecinie, warto zastanowić się nad bilansem tej, trwającej blisko sześć lat, misji.
Cenne doświadczenie czy zbędne obciążenie? - Wojsko Polskie w operacji irackiej
Stosunki polsko – irackie kształtowały się pomyślnie jeszcze w okresie Zimnej Wojny. Wobec ożywionych kontaktów gospodarczych Irak był obszarem penetracji polskich służb wywiadowczych. Po inwazji Iraku na Kuwejt (2 sierpnia 1990) większość kontaktów została zamrożona. Jeszcze przed wybuchem wojny w Zatoce Perskiej, jesienią 1990 roku polski wywiad przeprowadził operację ewakuacji grupy agentów CIA z Iraku. Operacją pod kryptonimem „Samum” dowodził generał Gromosław Czempiński. Amerykanie wyposażeni w spreparowane polskie paszporty zostali wywiezieni z Iraku do Turcji jako polscy robotnicy powracający z kontraktu do kraju. Jedną z niewątpliwych korzyści operacji było umorzenie przez Stany Zjednoczone połowy polskiego zadłużenia (ok. 20 mld dolarów) oraz pomoc w reorganizacji polskich sił zbrojnych. Polska wzięła udział w międzynarodowej koalicji państw, której zadaniem było zmuszenie Iraku do podporządkowania się rezolucjom Rady Bezpieczeństwa ONZ i wycofania się wojsk irackich z obszaru Kuwejtu. Natomiast po zakończeniu działań wojennych ambasada Polski w Bagdadzie reprezentowała interesy Stanów Zjednoczonych na obszarze Iraku.
Sytuacja taka miała miejsce aż do 2003 roku. Pomimo nacisków ze strony USA i innych państw międzynarodowej koalicji, Irak odmówił podporządkowania się rezolucji Rady Bezpieczeństwa nr 1441 która groziła mu „poważnymi konsekwencjami” w przypadku odmowy współpracy z ONZ i inspektorami MAEA, którzy mieli skontrolować czy Irak nie dąży do wyprodukowania broni masowego rażenia. W operacji pod kryptonim „Iraqi Freedom” („Iracka wolność”) wzięły udział także polskie jednostki wojskowe.
Polscy żołnierze przebywali w regionie Zatoki Perskiej na długo przed początkiem operacji „Iraqi Freedom”. Od marca 2002 roku uczestniczyli w międzynarodowej operacji mającej na celu nadzór nad przestrzeganiem przez Irak embarga na eksport ropy naftowej. W akcję tę zaangażowani byli żołnierze jednostki specjalnej GROM. Realizowane przez nich zadania obejmowały kontrolowanie statków na wodach Zatoki Perskiej. Zadania tego typu były wykonywane przez komandosów GROMu aż do rozpoczęcia operacji w Iraku tj. do 20 marca 2003.
Decyzja o udziale wojsk polskich w operacji irackiej została podjęta 17 marca 2003 roku. Zgodę na udział Polskiego Kontyngentu Wojskowego liczącego do dwustu ludzi (co stanowiło niecały promil wojsk koalicyjnych) wydał prezydent Aleksander Kwaśniewski na wniosek Rady Ministrów. Do znajdujących się już w rejonie operacji 24 komandosów GROMu dołączyło dalszych 32. W skład PKW weszli także żołnierze plutonu likwidacji skażeń (z 10 Brygady Logistycznej w Opolu i 4 pułku chemicznego z Brodnicy). Stacjonowali oni w Jordanii, obawiano się bowiem użycia broni masowego rażenia przez Irak. Na wodach Zatoki Perskiej operował także polski okręt wsparcia logistycznego ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki” uczestniczący od połowy 2002 roku w operacji „Enduring Freedom”.
Bezpośrednie działania bojowe stały się udziałem komandosów jednostki GROM. Polscy komandosi opanowali i zabezpieczyli terminal służący do przeładunku ropy naftowej w porcie w Um Qasr. Było to niezwykle trudne i odpowiedzialne zadanie, gdyż zniszczenie czy też uszkodzenie terminalu znacznie utrudniłoby dalsze prowadzenie operacji przeciwko reżimowi Saddama Husajna oraz spowodowałoby trudne do przewidzenia skutki ekologiczne (podobnie jak podpalenie szybów naftowych w Kuwejcie w 1991 roku). Kolejne zadania polskich żołnierzy obejmowały patrole w mieście i porcie Um Quasr, oraz opanowanie tamy w Mukarain. Podobnie jak terminal naftowy był to obiekt o strategicznym znaczeniu dla dalszego przebiegu operacji w Iraku – zniszczenie tamy spowodowałoby zalanie znacznych obszarów środkowego Iraku i uniemożliwiłoby prowadzenie ofensywy przez wojska koalicji. Również i ta operacja zakończyła się sukcesem i bez żadnych strat własnych. Polacy uczestniczyli także w kolejnych fazach operacji. Wg słów Szefa Sztabu Generalnego gen. Czesława Piątasa przeprowadzili ponad 200 akcji, zatrzymując kilkuset podejrzanych, w tym kilku z tzw. „talii kart” – najbardziej poszukiwanych współpracowników Saddama Husajna.
1 maja 2003 roku prezydent Stanów Zjednoczonych George Bush ogłosił zakończenie głównych operacji wojskowych w Iraku oraz rozpoczęcie operacji stabilizacyjnej. Doszło do rozwiązania Irackiej Armii i aparatu bezpieczeństwa oraz delegalizacji partii Baas.
Jedną z czterech stref stabilizacyjnych miała zarządzać Dywizja Wielonarodowa pod polskim dowództwem. Obszar strefy o powierzchni mniej więcej jednej czwartej powierzchni Polski znajdował się w środkowym Iraku. Jest zamieszkany przez ponad 5 mln ludzi, głównie wyznania szyickiego. Sytuację bezpieczeństwa dodatkowo komplikuje fakt bliskości granicy z Iranem oraz położenia świętych miast szyickich (Karbala i An-Najaf) na obszarze strefy (wiąże się to z koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa pielgrzymom odwiedzającym święte miasta. Konieczne było także rozminowanie i usunięcie pozostałości po armii z czasów Saddama Husajna by nie stały się one narzędziami w rękach potencjalnych terrorystów.
3 września 2003 roku doszło do przejęcia obowiązków przez Dywizję Wielonarodową Centrum – Południe (ang. „Multinational Division Central – South”). Liczyła ok. 8500 żołnierzy z 24 krajów, w tym 2300 żołnierzy z Polski. Dowództwo dywizji stacjonowało w bazie Camp Babilon (podobnie jak żołnierze z 10 Brygady Kawalerii Pancernej ze Świętoszowa i 1 Pułku Specjalnego z Lublińca). Polscy żołnierze z 12 Dywizji Zmechanizowanej ze Szczecina stacjonowali też w Karbali odpowiadając za dwie prowincje: Karbala i Al-Hilla. Za bezpieczeństwo w prowincji Wasit odpowiadali żołnierze Ukraińscy, dodatkowo w Al-Kut stacjonowała polska Grupa Bojowa (tworzyli ją głównie żołnierze 25 Brygady Kawalerii Powietrznej z Tomaszowa Mazowieckiego). W prowincjach An-Najaf i Al-Kadisija stacjonowali żołnierze z Hiszpanii i krajów Ameryki Łacińskiej. Dywizja otrzymała wsparcie w zakresie rozpoznania i łączności ze strony Sojuszu Północnoatlantyckiego. Dowódcą dywizji został generał Andrzej Tyszkiewicz.
Podstawę prawną dla funkcjonowania Dywizji stanowiły rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ (nr 1483 z 2003 – zniesienie sankcji międzynarodowych i 1546 z 2004 roku – odzyskanie suwerenności przez Irak, określenie zasad współpracy nowych władz irackich z wojskami międzynarodowymi) a także m.in. Konwencje Genewskie z 1949 roku. Mandat sił międzynarodowych był sukcesywnie przedłużany przez kolejne rezolucje Rady Bezpieczeństwa.
I, II i III zmiana Polskiego Kontyngentu Wojskowego miały charakter misji o charakterze stabilizacyjnym. Do głównych zadań żołnierzy służących w Iraku w ciągu pierwszych 18 miesięcy trwania misji należały patrole, konwoje, organizowanie posterunków kontrolnych, rozbrojenie ludności i konfiskata broni a także pomoc humanitarna oraz wspieranie procesu odbudowy Iraku w ramach CIMIC (ang. Civil – Military Cooperation – Współpraca Cywilno – Wojskowa). Żołnierze zajmowali się także rozminowaniem powierzonych im terenów oraz likwidacją składów broni i amunicji pozostałych po armii Saddama Husseina. W tym okresie rozpoczęła się także organizacja i szkolenie irackich sił bezpieczeństwa. Dodatkowo, podczas II zmiany PKW doszło do zmniejszenia obszaru odpowiedzialności polskiej dywizji, jako że prowincje An-Najaf i Al-Kadisija zostały przejęte przez żołnierzy amerykańskich (nastąpiło to po wycofaniu się żołnierzy hiszpańskich wiosną 2004 roku).
Wraz z rozpoczęciem działań przez żołnierzy IV zmiany PKW nastąpiła także zmiana charakteru misji. Nastąpiło ograniczenie ilości zadań operacyjnych na rzecz działań szkoleniowych w ramach tworzonych zespołów doradczo-szkoleniowych (MiTT – Military Transitions Team). Szczególny nacisk położono na wyszkolenie żołnierzy 8 Dywizji Armii Irackiej oraz funkcjonariuszy Policji i Straży Granicznej. Działania o charakterze stabilizacyjnym były podejmowane wraz z jednostkami armii irackiej. Zapoczątkowany został także proces przekazywania siłom irackim odpowiedzialności na bezpieczeństwo na powierzonych obszarze. Podobne zadania miała V zmiana PKW, dodatkowo większa uwagę zwrócono na dostarczanie pomocy humanitarnej i współpracę w ramach CIMIC.
VI zmiana Polskiego Kontyngentu Wojskowego, która rozpoczęła swoje działania w styczniu 2006 realizowała zadania o charakterze szkoleniowym i doradczym (po raz kolejny nastąpiła zmiana charaktery misji). Obejmowały one kontynuację szkolenia wojsk irackich, nadzór nad samodzielnymi operacjami armii irackiej, wsparcie wojsk irackich w sytuacjach szczególnych, a także kontynuację udzielania pomocy humanitarnej oraz wspieranie procesu odbudowy Iraku. Podobne zadania wykonywali także żołnierze kolejnych zmian od VII aż do ostatniej, X zmiany PKW, która miała zakończyć swoje działania do 31 październik a 2008 roku. Do zadań ostatniego kontyngentu należało stworzenie warunków przekazania odpowiedzialności władzom lokalnym, a także kontynuacja udzielania pomocy humanitarnej.
4 października 2008 w Diwaniji odbyła się uroczystość zakończenia działalności Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Iraku. Pełnię odpowiedzialności za utrzymanie bezpieczeństwa przekazano Irakijczykom, którzy będą odtąd działać pod nadzorem wojsk amerykańskich. Dowódca wojsk koalicyjnych w Iraku, generał Odierno powiedział podczas ceremonii zakończenia działań PKW: „W ciągu tych pięciu lat, kiedy zdarzały się też bardzo trudne momenty, byliście więcej niż tylko bliskimi sojusznikami. Byliście bliskimi i godnymi zaufania przyjaciółmi”. Z kolei polski minister obrony narodowej Bogdan Klich powiedział: „Polska, drodzy żołnierze, nie zapomni wam tego wysiłku, który włożyliście w misję w ciągu ostatnich pięciu lat”. Przypomniał też o 22 żołnierzach, którzy zginęli w Iraku: „Przelali swoją krew za to, co dla naszego kraju zawsze było najważniejsze – za bezpieczeństwo Polski”
W odróżnieniu od wcześniejszych misji na Bałkanach czy na Bliskim Wschodzie, operację w Iraku należy uznać za misję de facto wojenną, głównie ze względu na wysoki stopień zagrożenia podczas wykonywania działań przez polskich żołnierzy na obszarze Iraku. Upadek reżimu Saddama Husseina spowodował pogłębienie różnic etnicznych i religijnych (wiele z irackich ugrupowań politycznych ucieka się do metod siłowych i terrorystycznych w celu zdobycia władzy i poparcia społecznego). Poważne zagrożenie stanowią także bojownicy z innych państw islamskich przenikający do Iraku, głównie z terytorium Iranu.
Udział w misji w Iraku można uznać za wydarzenie przełomowe w historii Wojska Polskiego. Fakt ten można rozpatrywać od strony politycznej jak i wojskowej. W wymiarze politycznym nasze zaangażowanie pozwoliło na zwiększenie autorytetu Polski na arenie międzynarodowej jako wiarygodnego i odpowiedzialnego sojusznika. W wymiarze wojskowym udział w misji irackiej pozwolił na przyspieszenie procesu transformacji polskiej armii. Była to pierwsza od wielu lat operacja na taką skalę – Polska po raz pierwszy dowodziła tak dużym wielonarodowym związkiem taktycznym w tego typu operacji poza granicami kraju. Wymagało to rozwiązania wielu problemów o charakterze logistycznym, wynikających nie tylko ze znacznego oddalenia Iraku od Polski, ale także ze specyfiki i warunków naturalnych Iraku. Znaczną część kosztów transportu i zabezpieczenia logistycznego poniosły Stany Zjednoczone. Misja ta potwierdziła jednak kompatybilność polskiego systemu dowodzenia z innymi systemami pozostałych państw koalicyjnych.
Zaangażowanie w misję w Iraku pozwoliło na sprawdzenie w praktyce zarówno sprzętu jak i metod oraz procedur dowodzenia w Wojsku Polskim, a także na wprowadzenie niezbędnych usprawnień i modyfikacji. Wprowadzono niezbędne zmiany w wyposażeniu indywidualnym żołnierzy, (środki ochrony osobistej, wyposażenie do prowadzenia operacji w nocy i w warunkach ograniczonej widoczności). Zmiany nastąpił także w sprzęcie używanym podczas tego typu misji – zwrócono uwagę na konieczność wyposażanie wojska w nowe pojazdy, bardziej odporne na ostrzał czy pułapki minowe, a także na modernizację juz posiadanego sprzętu. Niezwykle istotny był także udział komponentu lotniczego (śmigłowce transportowe i szturmowe). Pozwoliło to na zwiększenie mobilności polskiego kontyngentu podczas prowadzonych działań, a także na wypracowanie metod i procedur współpracy pomiędzy siłami naziemnymi a załogami śmigłowców. Udział w operacji w Iraku zwrócił uwagę na konieczność posiadania przez Wojsko Polskie nowoczesnych systemów łączności satelitarnej, środków rozpoznania a także transportu strategicznego.
Rezultaty polskiej obecności wojskowej w Iraku można ocenić pozytywnie. Operacja ta została dobrze przygotowana od strony logistycznej, a żołnierze zachowali profesjonalną postawę w obliczu wyzwań i niebezpieczeństw z jakimi zetknęli się w Iraku. Od samego początku trwania misji, obok zapewnienia bezpieczeństwa, jednym z głównych zadań polskiego kontyngentu była pomoc w odbudowie Iraku, ochrona dóbr kultury oraz zabezpieczanie i wspieranie działalności organizacji pozarządowych zajmujących sie udzielaniem pomocy humanitarnej. Łączna liczba projektów zrealizowanych w ramach CIMIC wyniosła ponad trzy tysiące, na sumę ponad 170 milinów dolarów.
Misja w Iraku przyczyniła sie także do zmiany percepcji roli sił zbrojnych jako instrumentu działania współczesnego państwa. Zdaniem generała Stanisława Kozieja, wojsko nie jest już tylko i wyłącznie narzędziem utrzymywanym na wypadek wojny. Obecnie stało sie instrumentem służącym osiąganiu celów strategicznych przez państwo. Jednakże decyzje o wysyłaniu żołnierzy za granicę nie mogą być przypadkowe. Powinny wynikać z opracowanej wcześniej strategii, a także nie może przekraczać określonej liczby wojsk utrzymywanych jednorazowo za granicą – tak by państwo nie pozostało bez rezerw w sytuacjach kryzysowych (uczy tego chociażby przykład Gruzji, która podczas sierpniowego konfliktu z Rosją, była zmuszona do przerzucenia kontyngentu z Iraku do kraju). Koordynacja działań służb dyplomatycznych, wojska, a także wywiadu i kontrwywiadu jest niezbędna dla zapewnienia bezpieczeństwa narodowego.
{mospagebreak}
Czy zyskaliśmy? – o ekonomii słów kilka
Ekonomiści na świecie prześcigają się w wyliczaniu kosztów wojny w Iraku. Według niektórych szacunków łącznie interwencja ta może kosztować Amerykanów nawet 3 biliony USD.
Koszty utrzymania Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Iraku w latach 2003-2008 przekroczyły miliard złotych. W 2003r. Ministerstwo Obrony Narodowej przeznaczyło na ten cel 170 916 000 zł, w kolejnym roku prawie dwukrotnie więcej – 306 274 000 zł. W roku 2005 wydano 162 246 000 zł , w 2006r. 119 881 000 zł, w 2007 – 118 117 100 zł. Do połowy 2008r. wydatki wyniosły ok. 77 mln zł, w sumie na ten rok zaplanowano 187 557 000 zł. Pięć lat obecność polskiego wojska w Iraku kosztowało nas 1 064 991 100 zł., co stanowi mniej niż 1% budżetu MON za ten okres.
Należy jednak zaznaczyć, że Polska ponosi jedynie koszty osobowe oraz te związane ze sprzętem i wyposażeniem. Pozostałe wydatki, czyli ok. 60%, m.in. na transport i logistykę, pokrywają Stany Zjednoczone. Minister Obrony Narodowej Bogdan Klich oświadczył, że rząd USA zobowiązał się do pokrycia kosztów transportu podczas wycofywania polskiego kontyngentu z Iraku. Trudne do oszacowania są tej chwili koszty, które implikuje konieczność zapewnienia wsparcia Irakijczykom współpracującym z naszymi żołnierzami. MON przewiduje maksymalnie 360 osób, którym przyzna pomoc według trzech strategii.
W „Ramowym planie działań pomocowych MSZ” z maja 2004r. Irak znalazł się wśród sześciu priorytetowych krajów. Na pomoc rozwojową do 2007r. wydaliśmy łącznie ponad 6 mln zł, nie wliczając udzielonych przez MSWiA i MNiSW stypendiów naukowych oraz przekazanych przez MON nadwyżek sprzętowych. Polskie kontyngenty brały także czynny udział w realizowaniu projektów Grupy Współpracy Cywilno-Wojskowej, finansowanych głównie z funduszy amerykańskich.
Wśród korzyści można wymienić 57 mln USD na zakup sprzętu dla Sił Zbrojnych RP otrzymanych z funduszu solidarnościowego.
Podsumowując naszą pięcioletnią obecność wojskową w Iraku Minister Obrony Narodowej Bogdan Klich stwierdził, że: „(...) jest to sukces polityczny, sukces wojskowy, ale fiasko ekonomiczne(...)”. Trudno nie zgodzić się z tymi słowami. W latach 70. i 80. Irak był niezwykle ważnym partnerem handlowym Polski na Bliskim Wschodzie, o czym świadczy chociażby fakt, że polski eksport towarów i usług w tym okresie wynosił ok. 200 mld USD rocznie. Polacy realizowali głównie kontrakty budowlane, drogowe, zbrojeniowe. Po wprowadzeniu przez Radę Bezpieczeństwa ONZ embarga ekonomicznego wobec Iraku nastąpiło załamanie naszych kontaktów handlowych. Wojna w Zatoce spowodowała wiele strat, dlatego Polska wystąpiła do Komisji Kompensacyjnej Narodów Zjednoczonych z roszczeniami na kwotę 187 mln USD, z czego większość stanowiły roszczenia firm, których majątek został zniszczony lub przejęty przez Irak. Zrekompensowano jedynie część strat (26 mln USD).
W 2007r. zadłużenie Iraku względem Polski wynosiło ok. 820 mln USD przede wszystkim z tytułu niespłaconych kredytów rządowych.
W wymianie handlowej nie udało się na razie powrócić do czasów świetności naszych gospodarczych kontaktów. W latach 2003 – 2007 obroty w handlu zagranicznym wyniosły ok. 267 mln USD. Istnieje ogromna nadwyżka polskiego eksportu, co przedstawia tabela.
W 2007r. polski eksport do Iraku stanowił niespełna 3 % eksportu do krajów Bliskiego i Środkowego Wschodu. Według danych Ministerstwa Gospodarki w eksporcie dominują: wagony towarowe i kolejowe , rewolwery, pistolety i broń wojskowa, pojazdy samochodowe przeznaczone do transportu, maszyny żniwne a także pojemniki i kontenery. Wymianę handlową utrudnia wysoki stopień zagrożenia. W 2005r. jedynie 67 polskich firm zajmowało się działalnością eksportową, importową – dwie.
Kiedy polskie wojska wkraczały do Iraku Amerykanie rozpościerali przed naszymi przedsiębiorcami wizję intratnych kontraktów na sumę nawet 4 mld USD, zarezerwowanych dla państw sojuszniczych. Po 5 latach efekty są rozczarowujące – polskie firmy zarobiły 410 mln USD. Mimo początkowej euforii, kiedy do Krajowej Izby Gospodarczej ok. 1600 przedsiębiorstw zgłosiło chęć wzięcia udziału w odbudowie Iraku, zaledwie 20 skorzystało na kontraktach. Dzięki 35 umowom wynegocjowanym przez Bumar na dostawę sprzętu wojskowego zarobiły także m.in.: Fabryka Broni w Radomiu, AMZ w Kutnie czy Zakłady Mechaniczne Tarnów. Kontrakt na 7 mln USD zdobyła także firma z branży telekomunikacyjnej – Opto, oraz Impel na dostawę używanej odzieży. Osiedla mieszkaniowe o wartości kilkunastu mln dolarów miała budować Wrocławska Jedynka, jednak ze względu na liczne problemy musiała wycofać się z inwestycji.
O kontrakty walczyła także należąca do A. Gudzowatego spółka Bartimpex, jako pierwsza zdecydowała się utworzyć swoją placówkę w Bagdadzie, która została zlikwidowana po kilku miesiącach. Tu dochodzimy do jednej z przyczyn niewielkich zysków polskich firm. Jak podkreślają eksperci, nie da się zarabiać, nie będąc fizycznie, poprzez swoje przedstawicielstwo obecnym w tym kraju, a liczne zamachy i niski poziom bezpieczeństwa nie zachęcają do inwestowania.
Przedsiębiorstwa budowlane, niegdyś bardzo aktywne w Iraku, nie chcą podejmować ryzyka ani płacić dużych sum za ochronę inwestycji. Dodatkowo, korzystna sytuacja na rynku budowlanym w Polsce skutecznie zatrzymała ich ekspansję na Bliski Wschód. Przedsiębiorcy skarżą się na niewielką pomoc Ambasady RP w Bagdadzie, która nie posiada Radcy Handlowego. Niedawno zawiesiły działalność instytucje które miały wspierać firmy – Polsko-Iracka Izba Gospodarcza oraz Polsko-Iracka Izba Handlowa. Problemem jest także brak skutecznej dyplomacji, promocji przedsiębiorstw oraz dostępności kredytów inwestycyjnych. Na kontraktach irackich korzystają przede wszystkim firmy amerykańskie, ale także Rosjanie, Turcy i Chińczycy.
Szczególnie zachęcający jest iracki przemysł naftowy. Energetyka była szeroko omawiana podczas Posiedzenia Polsko-Irackiej Komisji Mieszanej do Spraw Współpracy Gospodarczej. Mimo deklaracji nie zostały podjęte istotne działania. Mógł być to poważny krok w kierunku dywersyfikacji źródeł surowców. Jednak koncesje na eksploatację irackich złóż ropy zostały rozdane 30 czerwca 2008r. Skorzystają Amerykanie, Brytyjczycy, Rosjanie i Francuzi. PKN Orlen nie wyklucza wzięcia udziału w drugiej rundzie koncesyjnej.
Okupant czy stabilizator? – społeczny odbiór polskiej obecności w Iraku
W cieniu dywagacji o korzyściach natury ekonomicznej czy wojskowej pozostaje płaszczyzna społeczna. Kwestia ta jest praktycznie całkowicie pomijana z perspektywy irackiej – nie sposób znaleźć badania nastrojów samych Irakijczyków w rozumieniu zachodniej opinii publicznej, posiłkować się trzeba notatkami prasowymi i monitoringiem zajść, w jakich uczestniczyły nasze jednostki. Na tej podstawie, mimo licznych deklaracji o sympatii, jaką cieszyli się wśród narodu irakijskiego polscy żołnierze, nie sposób nie zauważyć znacznych zmian, jakie zaszły w stosunku do Polaków podczas ostatnich 5 lat. W początkowym okresie misji polskie jednostki korzystały z kapitału sympatii, jaki nasi rodacy zdołali sobie zapewnić począwszy od czasów zimnej wojny. Pozytywnie wpływało doświadczenie współpracy polsko-irackiej z czasów wojen przełomu lat 80-tych i 90-tych. Sytuacja zaczęła odwracać się wraz z objęciem dowództwa w jednej ze stref. Z partnera polscy żołnierze, uczestniczący w nasilających się starciach, stali się okupantami na równi z Amerykanami czy Brytyjczykami.
Ważnym problemem, jaki wymagał rozwiązania przed końcem misji, była pomoc Irakijczykom współpracującym z polskimi żołnierzami jako tłumacze czy informatorzy służb specjalnych. Na polskie wsparcie mogą liczyć osoby, które współpracowały przez minimum 6 miesięcy z kontyngentami RP w okresie trwania misji. W szczególnych przypadkach program może objąć też tych, którzy podjęli współpracę w krótszym okresie lub nawet jednorazowo, jeśli miała ona istotne znaczenie dla powodzenia prowadzonych operacji polskich kontyngentów, a wynikające z niej bezpośrednie zagrożenie dla ich życia wymaga udzielenia takim osobom natychmiastowej pomocy. Większa część ubiegających się o przyjazd do Polski skorzystała też z innych form pomocy, m.in. z bezzwrotnych zapomóg w wysokości ok. 40 tysięcy dolarów na osobę. Fundusze te mają pozwolić im na zorganizowanie sobie życia w ojczyźnie.
W tym miejscu należy zwrócić też uwagę na kwestię polskiej polityki pomocowej. Wydaje się bowiem, że „wyjście z Iraku” traktowane jest zbyt dosłownie – po kilku latach kraj ten nie został umieszczony w czołówce listy priorytetowych partnerów Polski w zakresie pomocy rozwojowej. W 2007 r. łączna pomoc dla Iraku wyniosła 1 mln złotych, z czego połowę przekazały organizacje pozarządowe. Odcinanie się od problemu kryzysu humanitarnego, z jaki de facto boryka się ten kraj z pewnością nie wpływa pozytywnie na sposób, w jaki na Polaków patrzą sami Irakijczycy.
Zaangażowanie polskich jednostek w misję iracką nie zmieniło też w znaczny sposób świadomości samych Polaków. Irak w obiegowej opinii funkcjonuje raczej jako zbędny problem i źródło ewentualnych zagrożeń, niż jako kraj, któremu Polska wraz z sojusznikami pomaga podnieść się po wieloletnim kryzysie. Powszechnie znana jest niechęć polskiego społeczeństwa względem uczestnictwa żołnierzy RP w tej wyprawie – co warto odnotować, tendencja ta utrzymuje się, z różnym nasileniem, już od pierwszych miesięcy polskiej działalności na Bliskim Wschodzie. Również tutaj punktem zwrotnym okazało się przejęcie odpowiedzialności za jedną ze stref okupowanego kraju. Poparcie większości Polaków, zauważalne tuż po rozpoczęciu operacji (kiedy to 53% ankietowanych miało o niej pozytywne zdanie), we wrześniu 2003 r. stopniało do 34% (przy 60% zdecydowanych przeciwników naszego udziału w tej interwencji). W październiku 2007 r., na 12 miesięcy przed wycofaniem wojsk, na pytanie, czy polska obecność w Iraku jest celowa, odmownej odpowiedzi udzieliło aż 81% respondentów.
Negatywna jest też ocena całościowego wpływu „Irackiej Wolności” na rzeczywistą sytuację w regionie. Badania przeprowadzone przez Centrum Badania Opinii Społecznej ukazują, że aż ¾ Polaków nie wierzy w jakościową poprawę życia w Iraku i zbudowanie tam trwałego pokoju. Wiąże się to z gwałtownym spadkiem optymizmu co do wpływu, jaki ma uczestnictwo polskich żołnierzy w misjach bliskowschodnich na pozycję międzynarodową kraju (jesienią 2003 r. przekonanych o korzyściach politycznych wynikających z misji irackiej było aż 60% ankietowanych).
Znaczny zwrot dokonał się w polskiej mentalności w kontekście zagadnienia terroryzmu. Problem ten, przez całą dekadę lat 90-tych nie istniejący w dyskursie publicznym (zgodnie z danymi CBOS, w 1992 r. terroryzmu obawiało się zaledwie 1 % naszego społeczeństwa), na stałe wszedł do świadomości Polaków. Już w rok po rozpoczęciu operacji „Iracka Wolność”, kraj ten jawił się jako zagrożenie 18% Polaków, zajmując trzecie miejsce na liście potencjalnych źródeł niebezpieczeństw, za Rosją i Niemcami. Charakterystyczne jest umieszczanie Iraku w kategorii państw arabskich, muzułmańskich, „w których szerzy się terroryzm”. W tym przypadku już samo sformułowanie pytania zdradza klęskę „koalicji chętnych” na poziomie świadomości – mimo wielkiego wysiłku wojskowego i politycznego, kraj ten nadal postrzegany jest jako główny destabilizator w regionie. Badania przeprowadzone w listopadzie 2007 r. pokazały, że blisko ¾ (72%) Polaków dostrzega zagrożenie ze strony światowego terroryzmu, uwarunkowane właśnie obecnością polskich wojsk w Iraku. Co charakterystyczne, czynnik ten nie ma decydującego wpływu na ogólną niechęć do zaangażowania polskich jednostek w rejonie Zatoki Perskiej (podobnie jest zresztą w przypadku Afganistanu; pozwala to domniemywać, że Polacy sceptycznie odnoszą się do takich interwencji w ogóle, nie zaś w tych konkretnych przypadkach).
Społeczna recepcja polskiego zaangażowania w iracką misję jest w dużej mierze odzwierciedleniem kryzysu zaufania wobec wydolności władz krajowych na płaszczyźnie realizacji interesów gospodarczych. W momencie zapadania decyzji o udziale polskich kontyngentów, blisko 70% Polaków uważało, że pomoc w administrowaniu Irakiem w znaczący sposób ułatwi polskim firmom zawieranie kontraktów na odbudowę kraju po wojennych zniszczeniach. Późniejsze doświadczenia z przetargami zweryfikowały jednak te oczekiwania.
Klęska czy sukces?
Odpowiedź na tytułowe pytanie nie jest prosta. Biorąc pod uwagę opinie Polaków w początkach misji, rzeczywistość okazała się krańcowo odmienna. Z ekonomicznego punktu widzenia, uzyskane korzyści nie dorównują poniesionym kosztom. Eksperci zgodnie podkreślają, że korzyści gospodarcze uzyskane w wyniku interwencji w Iraku są nieadekwatne do poziomu naszego zaangażowania. Polskim firmom nie udało przebić się w przetargach, zabrakło zaangażowania ze strony kolejnych rządów, aby nasze przedsiębiorstwa rzeczywiście były traktowane preferencyjnie. Nie dostrzeżono także możliwości inwestowania w polskiej strefie stabilizacyjnej. Kontrakty na odbudowę i eksploatację złóż przestały kusić Polaków. Teraz gdy polski kontyngent wycofuje się z Iraku, jest już za późno, aby szukać antidotum na zbyt niskie korzyści wypływające z naszego zaangażowania u boku Amerykanów. Podobnie ma się sprawa statusu na arenie międzynarodowej – polityczne korzyści, jakie zapowiadano decydując się na wejście do Iraku, nie zostały zrealizowane.
Czy zatem myli się minister obrony narodowej, Bogdan Klich, stwierdzając, że warto było być w Iraku? Największą korzyścią zdaje się być nauka, jaką z tej misji wyniosła polska armia. Doświadczenia wyniesione z misji irackiej przyczynią się do przyspieszenia modernizacji polskich sił zbrojnych, dostosowując ich funkcjonowanie do nowych wyzwań bezpieczeństwa we współczesnym świecie. Oznacza to także przyspieszenie profesjonalizacji armii – jasnym stało się iż żołnierze odbywający zasadniczą, 9 – miesięczną służbę wojskową, nie byliby w stanie sprostać trudom tego typu misji. Niewątpliwie, udział w misji w Iraku pozwolił na lepsze przygotowanie polskich kontyngentów do misji w Afganistanie, Czadzie czy w ramach komponentów wydzielanych do Sił Odpowiedzi NATO czy Grup Bojowych UE. Z kolei udział w międzynarodowych przedsięwzięciach tego typu znacząco przyczynia się do podniesienia rangi kraju jako partnera w stosunkach międzynarodowych. A co za tym idzie – w dłuższej perspektywie polityczny wymiar tej operacji może jednak wpłynąć na korzyść Polski. Paradoksalnie – element, który wzbudzał największe wątpliwości wśród rodaków w momencie rozpoczęcia działań (we wrześniu 2003 r. aż 56% badanych uważała, że Polakom brakuje sprzętu do wykonywania takiej misji, zaś 1/3 zwracała uwagę na brak umiejętności i zaplecza logistycznego), okazał się zatem największym – bo i jedynym – sukcesem.