Marta Pachocka: Je ne regrette rien, czyli rozprawka o roli Sarkozyego w UE
W sylwestrową noc 2008/2009 czas „Francuzów” u unijnych sterów władzy dobiega końca. Czy prezydent Francji Nicolas Sarkozy wywiązał się z roli przewodniczącego Unii? Czy stał się politycznym liderem zjednoczonej Europy, detronizując kanclerz Niemiec Angelę Merkel?
Niewątpliwie przewodniczenie 27 odmiennym krajom to nie lada wyzwanie, nawet dla prezydenta Francji. I niewątpliwie to świetna półroczna, bezpłatna szkoła negocjacji, równoważenia interesów narodowych i europejskich oraz wypracowywania niełatwych kompromisów.
Francja włożyła bardzo dużo wysiłku w przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej, zarówno w fazie przygotowań, jak i realizacji. Pieczołowicie i z ogromną uwagą przygotowywała się do tej odpowiedzialnej roli, a następnie sumiennie dążyła do wprowadzenia w życie uprzednio założonych ambitnych planów. Poprzez osobę prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego V Republika ustanowiła nowe standardy i praktyki w sprawowaniu unijnej prezydencji, szczególnie poprzez zwiększenie bezpośredniego zaangażowania przewodniczącego Rady w działania Unii. Spotkało się to i z uznaniem otoczenia, i z krytyką. Faktem jednak jest, że w ciągu sześciu miesięcy pozycja Europy na arenie międzynarodowej wzmocniła się, wizerunek poprawił, a rola przewodniczącego Rady stała się wyrazistsza i bardziej znacząca. Francja wykazała się szczególnym zaangażowaniem w sprawy europejskie, nie była zaś „wyrzutkiem”, stawiającym interesy narodowe ponad dobro ogółu (uwagę należy zwrócić na determinację Sarkozy’ego w dążeniu do ocalenia Traktatu z Lizbony oraz jego stwierdzenie, że Irlandczycy nie mają innego wyboru, jak ponownie głosować w sprawie odrzuconego dokumentu). Tym samym można powiedzieć, że „odkupiła winy” i zmyła z siebie piętno „tej, która odrzuciła Traktat Reformujący w 2005 roku. Prezydencja doprowadziła do zbliżenia na linii Francja – Europa. Barwy Unii były wszechobecne, szczególnie na obiektach publicznych. Wizualną metamorfozę przeszła nawet Wieża Eiffla, ikona Paryża i V Republiki.
Sześciomiesięczne rządy Francji to ponad 117 kolokwiów i konferencji, 4000 spotkań, pełna mobilizacja wszystkich służb. Francuska dyplomacja z sukcesem zaaranżowała i uczestniczyła w ośmiu szczytach na wysokim szczeblu z udziałem państw trzecich – chodzi tu o szczyt w sprawie Unii na rzecz Morza Śródziemnego, spotkania z Ukrainą, RPA, Indiami, Kanadą, ASEM (The Asia-Europe Meeting), Brazylią i Rosją. Ponadto zorganizowano trzy Rady Europejskie i 2 nieformalne spotkania szefów państw i rządów. Francuskie dyplomacja i polityka, jak nigdy dotąd, przybrały barwy UE.
Ambitny program prac francuskiej prezydencji opierał się na czterech kluczowych kwestiach:
• Wspólnej polityce rolnej,
• Obronie i bezpieczeństwie,
• Pakiecie klimatyczno-energetycznym,
• Imigracji.
Dla Sarkozy’ego równie ważna była koncepcja Unii na rzecz Morza Śródziemnego, będąca jego autorską inicjatywą jeszcze z okresu kampanii prezydenckiej we Francji w 2007 r.
Na drodze do pełnej, stopniowej realizacji agendy francuskiej prezydencji niespodziewanie stanęły jednak trzy sytuacje kryzysowe:
• Irlandzkie „nie” wobec Traktatu Lizbońskiego (12 czerwca br. Irlandczycy odrzucili Traktat)
• Sierpniowa wojna w Gruzji, która przekształciła się w konflikt kaukaski absorbujący uwagę niemalże globu (8 sierpnia br. wojska rosyjskie wkroczyły do Osetii Południowej)
• Światowy kryzys finansowy, który może przyjąć wymiar również gospodarczy (15 września br. amerykański bank Lehman Brothers ogłosił bankructwo).
W tej sytuacji, prezydencja musiała stawić czoła zupełnie nowym wyzwaniom. Nicolas Sarkozy osobiście wcielił się w rolę mediatora w kryzysie między Moskwą a Tbilisi. W efekcie 1 września Rada na nadzwyczajnym posiedzeniu ratyfikowała porozumienie wypracowane przez strony konfliktu. Jednocześnie podjęto na nowo negocjacje z Rosją w sprawie Porozumienia o partnerstwie i współpracy. W obliczu kryzysu finansowego, Sarkozy zorganizował 4 października w Paryżu spotkanie czterech państw europejskich będących członkami Grupy G8 (Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Włoch), a następnie wszystkich szefów państw i rządów strefy euro, Wielkiej Brytanii, Słowacji wraz z przewodniczącymi Europejskiego Banku Centralnego i Komisji Europejskiej. Podjęli oni decyzje w kwestii środków niezbędnych do zabezpieczenia europejskiego systemu finansowego i zawarli porozumienie dotyczące minimalnych gwarancji dla depozytów bankowych.
Sarkozy decydował szybko i skutecznie, osobiście angażował się w inicjatywy mające doprowadzić do osiągnięcia wspólnotowych rozwiązań w każdej dziedzinie. Zdaniem Sarkozy’ego Europę należy „upolitycznić”, czyli nadać jej działaniom charakter szerszy niż tylko dyplomatyczny. Podczas ostatnich sześciu miesięcy prezydencji miał on okazję, aby pokazać, co przez to rozumie. Francuski szef państwa nie bał się naruszyć obowiązujących kanonów unijnej polityki, czego przykładem było chociażby przyjmowanie zamkniętej, wręcz prowokacyjnej postawy w niektórych kwestiach (np. osobista ingerencja w wojnę w Gruzji – wizyta złożona w Moskwie nie została uzgodniona w Brukseli).
W międzyczasie Sarkozy dbał o dobre relacje z Komisją Europejską i prowadził „dialog” z Parlamentem Europejskim w Strasburgu. Jego prezydencja upłynęła nie tylko pod znakiem ważnych spotkań międzynarodowych, ale także konsultacji z przewodniczącymi grup parlamentarnych PE. Sarkozy trzykrotnie uczestniczył w dyskusjach z PE. Odpowiedział na wszystkie pytania, jakie zostały mu postawione a nawet polemizował z europosłami. Jest pierwszą europejską głową państwa, która poświęciła tyle czasu instytucji wybranej w głosowaniu bezpośrednim. Oczywiście polityka Sarkozy’ego mogła szokować. Prasa europejska bardzo krytycznie odniosła się do niektórych inicjatyw Francuzów, a styl podejmowania decyzji zadziwiał, drażnił i przeszkadzał. Prezydentowi zarzucano, że nie liczy się z partnerami z Unii i z NATO. Za przykład mogą tu posłużyć konflikt rosyjsko-gruziński, kiedy to Sarkozy udał się na rozmowy do Moskwy bez wcześniejszych konsultacji z Brukselą oraz nadzwyczajny europejski szczyt antykryzysowy, zorganizowany z inicjatywy francuskiej głowy państwa tuż przed waszyngtońskim szczytem G20.
Wiele mówiło się o duecie prezydenta Sarkozy’ego i kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Obwieszczono ochłodzenie ich wzajemnych stosunków, które do tej pory tak świetnie się układały, przy jednoczesnym ogłoszeniu cudownego zbliżenia Francji i Wielkiej Brytanii. W rzeczywistości, wszystkie kluczowe decyzje europejskie stanowiły przedmiot porozumień francusko-niemieckich, a jakiekolwiek różnice zdań zawsze odgrywały drugoplanową rolę w chwili podejmowania strategicznych decyzji. Duet Francja-Niemcy pozostaje wciąż motorem postępu Europy.
Dobre samopoczucie najwyraźniej nie opuszcza prezydenta. Pozytywnie ocenia on francuską prezydencję i swoją rolę w kształtowaniu wydarzeń na arenach europejskiej i międzynarodowej. Jego zdaniem Francji nie tylko udało się osiągnąć założone cele sprzed sześciu miesięcy, ale nawet pójść o krok dalej. Mimo to problemem Europy pozostają niewystarczające ambicje. W swoim przemówieniu przed Parlamentem Europejskim w dniu 16 grudnia br. Sarkozy stwierdził: „Świat potrzebuje Europy, ale Europy, która podnosi głowę. Trzeba podejmować ryzyko”. W tym celu Europa, a szczególnie Rada UE, potrzebuje przewodniczącego, który będzie prawdziwym liderem – charyzmatyczną jednostką zdolną do skutecznej ponadnarodowej koordynacji.
Czas prezydencji francuskiej udowodnił, że instytucjonalna reforma UE i silne polityczne przywództwo są koniecznością, szczególnie w sytuacjach kryzysowych. Sarkozy dał temu wyraz, umiejętnie zarządzając kryzysami. Zakładając, że przed Europą i światem nie mniej burzliwe miesiące, to powyższe wnioski tym bardziej powinny zostać rozważone.
Sarkozy to jednostka charyzmatyczna i aktywna, ma własne poglądy i pomysły, których nie boi się forsować. Sprawia wrażenie osoby o jasno wyznaczonych celach z nakreśloną optymalną drogą osiągnięcia ich. Dotyczy to zarówno jego roli głowy państwa francuskiego, ale i przewodniczącego Rady. Jego planów nie pokrzyżowały nawet niespodziewane sytuacja kryzysowe. Być może niejednokrotnie eksponował swoją osobę zbyt wyraźnie, wykazywał się nadmierną niezależnością i pewnością siebie. Ale tak właśnie postępuje lider.
Sarkozy jest nie tylko dobrym politykiem, ale i dyplomatą z poczuciem humoru. Zapytany o następującą po Francji prezydencję, życzył Czechom powodzenia, stwierdzając, że „Europa będzie w dobrych rękach”. Sarkozy schodzi z europejskiego piedestału z głową podniesioną wysoko do góry i spojrzeniem wybiegającym daleko do przodu. Zdaje się uśmiechać tajemniczo do siebie. Może to uśmiech zadowolenia, wynikający z poczucia dobrze wypełnionej misji dziejowej, a może to uśmieszek z lekką domieszką ironii w stronę Czechów, którzy przecież mogą nie poradzić sobie równie dobrze jak on. Zdaje się, że nasz przyjaciel Sarko ma w myślach znamienne słowa Edith Piaf, która w odpowiedzi na swoje burzliwe życie, zaśpiewała ponadczasowe słowa: „Je ne regrette rien”. Zupełnie jak Sarko po turbulencjach na unijnych szlakach.