Paweł Michał Bartolik: Izraelski naród panów
- Paweł Michał Bartolik
Bezwarunkowi obrońcy państwa Izrael nawet po ostatniej, niszczycielskiej ofensywie armii kolonialnej na Strefę Gazy gotowi są iść w zaparte i twierdzić, że „armia izraelska nie popełnia żadnych zbrodni”. Co innego przyznali jednak sami żołnierze tej armii.
„Czuliśmy, że życie Palestyńczyków jest dużo, dużo mniej ważne od naszego” – te słowa mają oddawać nastroje panujące w Izraelskich Siłach Obronnych. Jeden z uczestników ostatniej ofensywy w Gazie, znanej pod kryptonimem „Operacja Płynny Ołów”, wypowiedział je podczas spotkania ze studentami akademii Oranim w Tiwon, relację z którego zdał 19 marca czołowy izraelski dziennik Haaretz. Żołnierz ów stwierdził wprost, że armia doświadcza upadku!
Bez wyrzutów sumienia
Izraelscy „nasi chłopcy” opowiadali o zabiciu przez snajpera palestyńskiej matki z dwojgiem dzieci („nie sądzę, by miał z tego powodu jakieś wyrzuty sumienia – w końcu wykonywał tylko dane mu rozkazy”), wydanym przez jednego z oficerów rozkazie zastrzelenia staruszki, wypisywanych – z aprobatą kadry dowódczej – sprayem na murach Gazy napisach „Maalet le-Arawim” (Śmierć Arabom), czy pluciu na rodzinne zdjęcia Palestyńczyków. Tego samego dnia Haaretz cytował izraelskiego ministra obrony Ehuda Baraka, zgodnie z którym armia izraelska pozostaje najbardziej moralną na świecie, zaś niechlubne wyjątki spotkają się z właściwą reakcją władz izraelskich. Trzeba w to wierzyć, bo się musi – a że się nie musi, należy to włożyć między bajki.
Jak pisze 20 marca Mateusz Smoter na Portalu Spraw Zagranicznych: „Słowa żołnierzy wydają się potwierdzać wynik obserwacji przedstawiciela ONZ ds. Praw Człowieka, Richarda Falka, który przyglądał się sytuacji w Strefie Gazy. W tegorocznym raporcie Falk obwinił Izraelczyków o dopuszczenie się szeregu przewinień oraz stwierdził, że »dowody pozwalają dojść do konkluzji, że doszło do poważnych zbrodni wojennych«. Ponadto, według jego oceny, odcięcie 1,5 miliona ludności palestyńskiej od pomocy humanitarnej naruszyło Konwencje Genewskie i działanie to mogłoby zostać zakwalifikowane nawet jako zbrodnia przeciwko ludzkości. Falk zaproponował również Radzie Bezpieczeństwa ONZ powołanie międzynarodowego trybunału, który miałby dokładnie zbadać przebieg styczniowej operacji w Strefie Gazy.” Już w 2007 r. Falk porównał politykę Izraela wobec Palestyńczyków do polityki Niemiec hitlerowskich. Nic dziwnego, że tuż przed rozpoczęciem ostatniej inwazji na Strefę Gazy został zatrzymany na lotnisku Ben Guriona w Tel Awiwie, po czym wydalony z Izraela.
Niedługo po zdaniu przez Haaretz relacji z akademii Oranim w tym samym dzienniku ukazuje się informacja o rosnącej w Izraelu modzie na skandaliczne koszulki. Oficerowie izraelscy zatwierdzają takie oto napisy: „Jeden strzał – dwóch zabitych” (na koszulce z rysunkiem znajdującej się na celowniku palestyńskiej kobiety w ciąży), „Założę się, że zostaniesz zgwałcona”, „Niech każda arabska matka wie, że los jej syna leży w moich rękach”. Jak za Haaretz podaje na swej stronie TVN – zwykle odtwarzająca paplaninę o „broniącym się przed terrorystami” Izraelu – „Wśród koszulek »z misją«, największym powodzeniem cieszą się te przedstawiające martwe dzieci, matki płaczące na grobach swych synów oraz meczety zrujnowane przez bomby.”
22 marca korespondentka Haaretz, Amira Hass donosi z kolei o znalezionej po zakończeniu „Operacji Płynny Ołów” instrukcji – spisanej na kartce prawdopodobnie przez dowódcę oddziału liczącego około 30 żołnierzy – w której znajduje się polecenie strzelania do ekip ratowniczych. „Jednym z głównych wątków przewijających się w doniesieniach na temat operacji w Gazie, pojawiającym się w wielu bezpośrednich świadectwach, jest to, że żołnierze Izraelskich Sił Obronnych strzelali do ratowników palestyńskich i ratowników Czerwonego Krzyża, uniemożliwiając w ten sposób ewakuację rannych i zabitych. W rezultacie, nieokreślona liczba Palestyńczyków wykrwawiła się na śmierć, inni zaś całymi dniami kryli się po domach, pozbawieni opieki medycznej, oczekując ratunku”, pisze Hass.
W pozostawionej instrukcji mowa też o celowym zanieczyszczaniu palestyńskich domów fekaliami.
Nieznośnie wspaniały akademik
Tymczasem armia izraelska posiada w odwodzie zastęp uczonych sługusów, mających uzasadnić kolonialne mordowanie. Amos Harel pisze 6 lutego br. w Haaretz o jej nadwornym filozofie, laureacie prestiżowej izraelskiej nagrody, profesorze Asie Kaszerze, który z pewnością nie chciałby – tym bardziej zatem należy to uczynić – by w powyższym kontekście przypomniano jego gładkie stwierdzenie: „Dowódca musi posiąść umiejętność określenia, z jakim natężeniem należy użyć siły.” Twierdzi on również: „Ogólnie rzecz biorąc, normy, jakie przyjęli dowódcy w Gazie, były właściwe.” Stwierdza wprost, że należy poświęcać palestyńskich cywilów, by uniknąć narażenia życia izraelskich żołnierzy. Izraelski szef sztabu Gabi Aszkenazi przyznaje, że odpowiada to normom, przyjętym oficjalnie przez armię w 2003 r.
Kaszer pozostaje na usługach armii od lat 90., i już wówczas pomagał redagować jej oficjalne dokumenty o „moralnej walce z terroryzmem”.
Zdaniem Kaszera, duża część światowej opinii publicznej traktuje prawo międzynarodowe jak kodeks drogowy, podczas gdy w większej części pozostaje ono prawem zwyczajowym. Wobec tego należy uznać, że Konwencje Genewskie nie stosują się do wojny asymetrycznej – istotnie, wojna Izraela przeciwko Palestyńczykom pozostaje asymetryczna, jednakże koncept „wojny z terroryzmem” pozwala przedstawić ciemięzcę jako ciemiężonego, a ciemiężonego jako ciemięzcę. Ponieważ zwyczajowy charakter prawa międzynarodowego ma sprzyjać redukcji skrajnej asymetrii w konfliktach zbrojnych, to logika samego Kaszera nakazywałaby uznać, że usprawiedliwia to specyficzne środki walki użyte w ostatnich latach nie przez Izrael, lecz przez palestyński ruch oporu.
Kaszer jednak nie wyciąga takich wniosków – jeśli pewniki geometryczne godzą w ludzkie interesy, po profesorsku się je podważa! Akademik stwierdza: „Nielogicznym jest porównywanie liczby zabitych cywilów i uzbrojonych bojowników po stronie palestyńskiej, jak też nielogicznym jest porównywanie liczby Izraelczyków zabitych przez Kassamy z liczbą Palestyńczyków zabitych w Gazie”. Krótko mówiąc, wolno zabić dowolną liczbę Arabów, aby nieść wątpliwy ratunek jednemu Żydowi.
„Życie żołnierzy zagrożone jest przez samą ich obecność w Gazie, przez sam fakt, że wysyłamy ich w obszar, w którym wróg rozmieścił snajperów i ładunki wybuchowe [...]. Usprawiedliwione jest wysłanie żołnierza do walki z terrorystami, lecz czemuż to mam wymagać od niego, by bardziej się narażał, aby zachować życie sąsiada terrorysty?” Co innego czynić „trzeba” pewnie w celu zmuszenia jego dowódców (oraz stanowiących część ich zaplecza jajogłowych), by bardziej się liczyli z wnoszonymi przeciw nim pozwami do sądów w różnych krajach – dlatego też należy zadbać o podobne pozwy również w Polsce. Spójrzmy jednak, co dalej bełkoce Kaszer: „Z punktu widzenia państwa Izrael, sąsiad jest o wiele mniej ważny.” Potwierdziło to nie tylko użycie bomb fosforowych i bomb ze zubożonym uranem – także wypowiedzi żołnierzy w akademii Oranim.
W poszukiwaniu „partnera do rozmów”
Paplanina Kaszera nie jest przy tym najbardziej groteskowym przejawem izraelskiego totalitaryzmu kolonialnego. W sierpniu 2006 r. współpracowniczka The Washington Post, Laura Blumenfeld, opublikowała przedrukowany następnie w wielu miejscach w Internecie artykuł „In Israel, a Divisive Struggle Over Targeted Killing”, mówiący o „dylematach moralnych” izraelskiego sztabu generalnego, związanych z zarządzaniem życiem i śmiercią w olbrzymim getcie. Koszmar totalitaryzmu zawsze oznacza przerost racjonalności instrumentalnej i co za tym idzie pojawienie się pseudonauki – spójrzmy zatem, jak przejawia się totalitaryzm izraelskiego panowania nad Palestyńczykami.
„To najważniejsza metoda zwalczania terroru” – mówi z emfazą generał Dan Haluc. Dyskutuje z innymi generałami: zbombardowanie domu, w którym zebrało się i obraduje kierownictwo Hamasu (w tym Ahmad Jassin i Ismail Hanije), „planujące ataki terrorystyczne”, niemal z całą pewnością oznaczać będzie znaczną liczbę ofiar wśród cywilów. Haluc ma niewątpliwe doświadczenie, chwali się „nadzorowaniem od 80 do 100 precyzyjnych zabójstw” oraz „90-procentową skutecznością”. Szerokim echem odbiło się na świecie zlecone i nadzorowane przez niego „precyzyjne zabójstwo” jednego z liderów Hamasu, Saleha Szehady. 22 lipca 2002 r. na cywilny blok w al-Daradż, jednym z osiedli w Gazie, tuż przed północą spada tonowa bomba. Ginie 15 osób, w tym ośmioro dzieci, kolejnych 170 zostaje rannych. Kompletnie zniszczonych zostaje 8 budynków, 9 zniszczonych częściowo, a 21 uszkodzonych. Osobnik ten zapewnia potem, że śpi dobrze, oraz szokuje stwierdzeniem: „Czuję lekki wstrząs w samolocie podczas spuszczania bomby. Sekundę później to mija, i tyle. To wszystko, co czuję.” Notabene, to zapalony gracz giełdowy – gdyby był Polakiem, z pewnością wyzywałby od terrorystów działaczy związkowych i strajkujących robotników.
W czasie inwazji na Liban w 2006 r. – był wówczas szefem sztabu – proponował zrównywanie z ziemią 10 wielopiętrowych budynków w miastach libańskich w odwecie za każdy pocisk wystrzelony przez Hezbollah na Izrael; także w przypadku opisywanym przez Blumenfeld nie miał rozterek: „To jak spotkanie Ben Ladena, Zarkawiego i Zawahiriego, oraz możliwość uderzenia w nich”. Tego rodzaju operacje sprowadzają się dlań do „zaangażowania 200 osób, tysięcy roboczogodzin i kosztu 1 miliona dolarów.”
Podobnie jak Haluc, skórę nosorożca posiada Awi Dichter, po każdym z „precyzyjnych zabójstw” mający jeden dylemat: „OK, kto następny?”, gdyż „beczka terroryzmu ma swe dno”. Rzecz sprowadza się dlań do arytmetyki zabitych działaczy ruchu oporu – wprowadza więc w życie podstawową zasadę: „Jeśli [karabin] M-16 niesie przesłanie, [myśliwiec] F-16 niesie je lepiej.” Jeszcze lepiej, tak jak w Iraku, niosą je bomby fosforowe i bomby ze zubożonym uranem. Oto wyższe stadium panowania mafijnego – stosunki społeczne oparte na wysoce stechnologizowanym piractwie. „Wobec terrorystów nie ma fair play. Nigdy nie było. Nigdy nie będzie” – apodyktycznie stwierdza Dichter; mówi nadto: „Dostaniesz ataku serca, jeśli go nie masz mocnego.” Jednakże jeszcze „ciekawsze” niż praktyczny brak rozterek Haluca i Dichtera są rozterki części innych.
Dzień po ataku w al-Daradż jeden ze sztabowców, generał Amos Jadlin, jak donosi Blumenfeld, „obudził się przerażony” i skontaktował się ze znanym już nam Asą Kaszerem. Zasięgnął też konsultacji matematyka, mającego dostarczyć „formułę określającą dopuszczalne ofiary cywilne przypadające na jednego terrorystę.” Mimo to, „algebra zabójstw” ciągle budzi kontrowersje i ożywione spory – przypatrzmy się tej koszmarnej grotesce.
Matematyk zawiódł i nie dostarczył formuły. Powołano więc siedmioosobowy komitet, „który również nie zdołał uzgodnić możliwego do wykorzystania standardu.” Być może kwadratura koła stanowiła czynnik, który sprawił, że sugerowano maksymalny dopuszczalny parytet „przeciętnie 3,14 zabitego cywila na zabitego terrorystę”; w przypadku dzieci został on dodatkowo obniżony.
Ostatecznie w opisywanym przez Blumenfeld ataku – zamieniono tonową bombę na ćwierćtonową – nikt nie zginął. Haluc z perspektywy czasu za jedyny błąd uznaje… zbyt mały tonaż bomby, co nie pozwoliło „uratować życia Palestyńczyków (sic!) i Izraelczyków”.
W swoim czasie Heinrich Himmler zwierzał się z rozdzierających go rozterek egzystencjalnych – ów „bohater tragiczny” mówił, jak to ciężko wypełniać obowiązki wobec „Tysiącletniej Rzeszy” i pozostać „porządnym człowiekiem”. Znajduje swych godnych następców. „Jaalon mówi, że po podjęciu tego rodzaju decyzji, musi przejść »test zwierciadła«: czy będzie w stanie spojrzeć sobie w twarz pod koniec dnia?” – ciągnie Blumenfeld. Mosze Jaalon to poprzednik Haluca na stanowisku szefa sztabu. Matka Jaalona była jedyną w całej rodzinie osobą ocalałą z rzezi drugiej wojny światowej – tym bardziej znamienny jest dialog, jaki miał miejsce, gdy po opisanej przez Blumenfeld akcji wrócił do domu. „»Gdzie tata?« – usłyszał pytanie córki. »Ratuje państwo Izrael« – odpowiedział syn.”
Po mitycznym dojściu do dna beczki łatwiej byłoby znaleźć upragnionego „partnera do rozmów” – rozmów na temat „pokoju” policyjnego. Za całą narastającą przemoc w historycznej Palestynie wyłączną odpowiedzialność ponoszą ci, którzy przeciwstawiają się rezygnacji z żydowskiej supremacji narodowej – elementu globalnej białej supremacji, której skutkiem kilkadziesiąt lat temu była planowa zagłada milionów Żydów i Romów.
Ale pamiętajmy, że sprawa syjonizmu jako ideologii narodu panującego z coraz większym trudem znajduje na świecie swych nowych adeptów.
W artykule wykorzystano fragment książki autora „Palestyna a Realpolitik”, dostępnej na stronach viva-palestyna.pl i internacjonalista.pl
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.
Artykuł ukazał się pierwotnie w "Trybunie Robotniczej" Przedruk za zgodą redakcji.