Oskar Pietrewicz: Nowy stary Kim
Decyzje podjęte na konferencji Partii Pracy Korei potwierdziły głosy, mówiące o ruchach na szczytach władzy w Korei Północnej. Przy całej złożoności zmian, jedno jest pewne - Korea Północna pozostanie taka sama.
Zainteresowanie problemem sukcesji w Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej sprawiło, że opinia publiczna ze zniecierpliwieniem oczekiwała rozpoczęcia specjalnego zjazdu delegatów Partii Pracy Korei. Atrakcyjności całemu wydarzeniu dodawał również fakt, że w historii Korei Północnej podobne konferencje przeprowadzono zaledwie dwa razy (w 1958 i 1966 roku). Spekulowano więc, że zwołanie zjazdu po 44 latach musi wskazywać na dążenia północnokoreańskich elit do wprowadzenia zmian na szczytach władzy. Przewidywano także, że nadszedł najwyższy czas, aby północnokoreański przywódca Kim Dzong Il oficjalnie namaścił swego syna Kim Dzong Una na następcę.
Zanim jednak konferencja rozpoczęła się, północnokoreańska agencja informacja KCNA poinformowała o awansie na wysokie stanowiska rządowe trzech dyplomatów odpowiedzialnych za relacje z USA oraz kwestię nuklearną. Tym samym władze w Pjongjangu dały do zrozumienia, że zamierzają kontynuować dotychczasowy kierunek polityki zagranicznej w oparciu o rozwój potencjału nuklearnego. Jak się okazało kilka dni później, awans Kang Sok-ju, Kim Kye-gwana i Ri Yong-ho związany był także z decyzjami podjętymi na konferencji Partii Pracy.
Dzień przed rozpoczęciem zjazdu, KCNA podała do wiadomości, że w oparciu o dyrektywę nr 0051 Kim Dzong Il mianował 41 osób na wyższe stanowiska oficerskie. Wśród sześciu awansowanych do stopnia czterogwiazdkowego generała znalazło się imię i nazwisko Kim Dzong Una. Chociaż agencja informacyjna nie podała, że jest on w jakikolwiek sposób związany z obecnym przywódcą Korei Północnej, to stało się jasne, że po wielu miesiącach domysłów mediów, Kim Dzong Un został oficjalnie przedstawiony zarówno elitom i społeczeństwu północnokoreańskiemu, jak i całemu światu.
Awans do stopnia czterogwiazdkowego generała okazał się przedsmakiem tego, co miało spotkać Kim Dzong Una podczas konferencji Partii Pracy. Syn obecnego przywódcy KRLD został wiceprzewodniczącym Centralnej Komisji Wojskowej oraz członkiem Komitetu Centralnego Partii Pracy Korei. Tym samym młody Kim został wkomponowany w środowisko elit polityczno-wojskowych Korei Północnej. Pomimo wielu znaków, wskazujących na rosnącą rolę młodego Kima, nie pojawiła się jakakolwiek informacja o wyznaczeniu Una na przyszłego przywódcę Korei Północnej. Ponadto, Kim Dzong Il został ponownie wybrany na sekretarza generalnego partii, co pokazuje, że w dalszym ciągu naczelna władza będzie należała do niego. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego, gdyż podobnie było w przypadku przejęcia schedy po Kim Ir Senie. Kim Dzong Il najpierw wspinał się na kolejne szczeble w strukturach władzy, aż w 1980 roku został namaszczony na następcę. Różnice polegają jednak na tym, że w przypadku obecnego przywódcy KRLD proces dochodzenia na sam szczyt trwał wiele lat, a ostatecznie przejęcie władzy nastąpiło dopiero po śmierci ojca w 1994 r. Natomiast sytuacja wnuka Kim Ir Sena jest zdecydowanie bardziej nagląca z uwagi na szybkie tempo zmian, spowodowane stale pogarszającym się stanem zdrowia Kim Dzong Ila, który zdaniem wielu ekspertów może nie dożyć 2013 r.
Niezależnie od przekonań następnego przywódcy dalsza władza Kimów oznacza brak nadziei na jakiekolwiek zmiany w Korei Północnej. Konsekwencja, z jaką od kilkudziesięciu lat jest prowadzona agresywna polityka nastawiona na rozwój broni masowego rażenia, nie daje szans na rezygnację z dotychczasowych działań. Posiadanie broni nuklearnej jest jedynym atutem Pjongjangu w rozmowach z USA. Poza tym ukształtowana od dziesięcioleci pozycja elit wojskowych oraz tradycja prymatu potęgi militarnej nie pozwalają na gwałtowne zmiany. Nie należy również spodziewać się jakiejkolwiek poprawy sytuacji północnokoreańskiego społeczeństwa, które w dalszym ciągu będzie ofiarą totalitarnej polityki. Optymiści uważają, że jedynym obszarem, które może się zreformować, jest gospodarka. Powszechnie uważa się, że państwem, z którego może iść impuls w kierunku otwarcia północnokoreańskiej gospodarki, są Chiny. Jednak dotychczasowe apele Pekinu spotykają się z niechętną reakcją Pjongjangu. Zgodnie z ostatnimi raportami południowokoreańskich analityków, rezerwy żywnościowe Korei Północnej wyczerpałyby się po 110 dniach (ok. 1,1 mln ton ryżu). Pytanie czy w takiej sytuacji nowe elity północnokoreańskie postanowią kontynuować politykę uzależnienia sytuacji gospodarczej Korei Północnej od dostaw z Chin i Korei Południowej.
Złożoność zmian na północnokoreańskiej scenie politycznej pokazuje, że próby uzależniania przyszłości Korei Północnej wyłącznie od zmiany na stanowisku przywódcy kraju są zupełnie oderwane od rzeczywistości. Co prawda istniejący kult rodziny Kimów nadaje im boski status, to jednak równie istotna jest rola rywalizujących ze sobą elit związanych z armią i różnego rodzaju służbami. Elity zdają sobie sprawę, że sprawowanie władzy zależy od lojalności wobec Kimów, dlatego starają się być jak najbliżej dynastii. Z drugiej strony, Kim Dzong Il, rozumiejąc charakter stworzonego przez ojca systemu, stara się skutecznie zadbać o to, aby jego następca cieszył się poparciem najważniejszych środowisk w państwie.
Chociaż trzecia w historii konferencja Partii Pracy Korei nie przyniosła oficjalnej informacji o tym, że Kim Dzong Un obejmie najwyższą władzę po ojcu, to jednak decyzje w odniesieniu zarówno do armii, jak i władzy politycznej potwierdzają wcześniejsze prognozy, zgodnie z którymi 28-letni Kim będzie kolejnym z dynastii. Jeśli ostatecznie dojdzie do wprowadzenia na tron trzeciej generacji rodziny panującej, doprowadzi to do powstania sytuacji nie znajdującej precedensu w XX i XXI wieku. W żadnym innym państwie na świecie po 1945 roku przedstawiciele dynastycznej dyktatury nie utrzymali się przy władzy tak długo, jak Kimowie, którzy rządzą Koreą Północną już 62 lata. Przy całej tragedii społeczno-gospodarczej, Pjongjang sprawia wrażenie betonowej ostoi totalitaryzmu, którego nie jest w stanie obalić żadna siła. Tym samym po raz kolejny nietrafione okazują się prognozy tych, którzy wieszczyli upadek lub przewidywali demokratyczny zwrot w Korei Północnej.