Michał Gradoń: Rewolucja w Egipcie a przyszłość Autonomii Palestyńskiej
Kulisy współpracy
Dokumenty ujawnione wcześniej przez WikiLeaks, jak i te upublicznione przez Al-Dżazirę odsłaniają kulisy współpracy reżimu w Egipcie z władzami Autonomii w ostatniej dekadzie izraelsko-palestyńskich rozmów pokojowych. Egipt był stroną w wielu dyskusjach i odgrywał centralną rolę w kwestiach bezpieczeństwa między Autonomią Palestyńską a Izraelem. W obszarze tym polityka zagraniczna Egiptu służyła praktycznie bezpośrednio interesom Stanów Zjednoczonych i Izraela, czyli zapewnieniu bezpieczeństwa temu ostatniemu kosztem aspiracji niepodległościowych Palestyńczyków. Tym samym reżim Mubaraka miał swój współudział w braku ustanowienia państwa palestyńskiego.
Dodatkowo obraz reżimu Mubaraka w oczach palestyńskiej ludności dopełniła mordercza blokada Strefy Gazy nałożona przez Izrael, w której to Egipt aktywnie współdziałał z państwem żydowskim. Lista spotkań i rozmów zainteresowanych stron jest długa. W celu pokazania skali współpracy warto przytoczyć kilka wydarzeń, o których wspominają dokumenty.
Zaledwie kilka miesięcy po palestyńskich wyborach w styczniu 2006 roku, które doprowadziły do zwycięstwa Hamasu, liderzy Autonomii poprosili o pomoc w odparciu ich politycznych przeciwników. W trakcie spotkania czołowego palestyńskiego negocjatora Saeba Erekata i generała Keitha Daytona ze Stanów Zjednoczonych ten ostatni zapewnił, że amerykańska administracja jest zobowiązana do wzmocnienia Gwardii Prezydenckiej w celu utrzymania Mahmuda Abbasa przy władzy w obliczu nowo wybranego rządu Hamasu.
W trakcie późniejszych negocjacji Hamasu z Fatahem w sprawie utworzenia rządu jedności narodowej Saeb Erekat wyznał europejskiemu dyplomacie, iż Suleiman zniechęcał do tych rozmów. Twierdził, że nic nie wyjdzie z rozmów w sprawie wspólnego rządu. Stwierdzenie to było zgodne z nastawieniem Stanów Zjednoczonych do rozmów dwóch zwaśnionych ze sobą palestyńskich frakcji.
Na początku 2007 roku, kiedy oblężenie Gazy zaczęło mieć wyniszczający wpływ na życie mieszkających tam Palestyńczyków, negocjatorzy skarżyli się na dwulicowość Egipcjan, którzy publicznie mówili o pozwoleniu na wwożenie towarów do Strefy Gazy, jednak w rzeczywistości było to niemożliwe ze względu na blokadę granicy z Egiptem. Wewnętrzny raport z kwietnia 2007 roku to potwierdza. Umowa w Sprawie Ruchu Granicznego i Dostępu stwierdza: "Chociaż było polityczne porozumienie sygnowane przez Omara Suleimana i prezydenta Mubaraka zezwalające na eksport przez granicę (do Strefy Gazy), to nigdy nie przełożyło się to na rzeczywiste działania". Z powodu blokady nałożonej przez Egipt i Izrael warunki życia w Gazie znacznie się pogorszyły. Kiedy Hamas przejął wyłączną kontrolę nad Strefą, uniemożliwiając próbę ponownego odbicia jej przez siły Autonomii - po cichu wspierane przez Stany - Egipt jeszcze bardziej uszczelnił granicę.
W lutym 2008 roku doszło do spotkania Ahmeda Korei, wysokiej rangi polityka Autonomii z ówczesną minister spraw zagranicznych Izraela, Cipi Liwni. Korei przedstawił na nim stanowisko przekazane mu przez egipskiego przywódcę. - Prezydent Mubarak powiedział, że zamkną granicę po niedzieli i ktokolwiek zostanie złapany na egipskim terytorium będzie tam nielegalnie - mówił Korei.
Sytuacja znalazła się w impasie w miesiącach poprzedzających atak Izraela na Strefę Gazy w grudniu 2008 roku, w którym zginęło ok. 1300 Palestyńczyków, w większości cywilów. Na spotkaniu głównego palestyńskiego negocjatora z izraelskim partnerem Erekat ubolewał, że Suleiman był zmuszony odwołać wizytę na Terytoriach Okupowanych. Amos Gilad, dyrektor izraelskiego wywiadu wojskowego, spekulował: Jeśli chodzi o Omara Suleimana, może opóźnia się, ponieważ obawia się, że zaatakujemy kiedy on będzie tutaj. To by go zabolało. Wyglądałby na kolaboranta.
Z rozmów urzędników amerykańskim z ich palestyńskimi odpowiednikami wyłania się także obraz Egiptu jako narzędzia wywierania presji na Palestyńczyków. Pod koniec 2009 roku George Mitchell, specjalny wysłannik Prezydenta Obamy na Bliski Wschód, powiedział Erekatowi, że rozmawiał z Suleimanem i we dwóch zgodzili się, że władze Autonomii mogą jednostronnie zwołać nowe wybory bez udziału Hamasu.
Ponadto Mitchell i Suleiman zgodzili się, że porozumienie będzie musiało na stałe wyeliminować wszelką obecność Hamasu na Zachodnim Brzegu, jednocześnie umożliwiając Autonomii wznowienie kontroli nad Gazą. Z drugiej strony kiedy Egipcjanie przygotowali dokument mówiący o tym, jak powinna postępować Autonomia, Erekat zapewniał Mitchella, że "Abu Mazen (Mahmud Abbas) nie powie 'nie', cokolwiek Egipcjanie mu przedstawią".
Praktycznie we wszystkich dokumentach wymieniany jest, były szef wywiadu, Omar Suleiman (Mubarak na krótko przed swoim odejściem mianował go wiceprezydentem), jako osoba na którą szczególnie mogli liczyć izraelscy i amerykańscy dyplomaci w realizacji swoich zamierzeń podziału palestyńskich frakcji lub w wywieraniu nacisku na Autonomię w celu większych ustępstw na rzecz Izraela.
Dokumenty Palestyńskie
Katarska stacja telewizyjna Al-Dżazira twierdzi, że uzyskała ponad półtora tysiąca tajnych dokumentów z procesu negocjacyjnego (wszystkie dostępne są na stronach internetowych stacji). Są to zarówno zapisy spotkań czy e-maile z lat 2000-2010. Według tych dokumentów, Palestyńczycy mieli w maju 2008 roku zgodzić się, by Izrael przejął większość osiedli po wschodniej stronie Jerozolimy. Tym samym palestyńscy negocjatorzy gotowi byli zrezygnować z praw do znacznej części Wschodniej Jerozolimy. Zresztą - zgodnie z upublicznionymi materiałami - Palestyńczycy poszli w negocjacjach na daleko większe ustępstwa również w innych kwestiach, niż dotąd uważano i niż sami gotowi byli przyznać.
Nie domagali się już chociażby powrotu pięciu mln palestyńskich uchodźców, ale jedynie stu tysięcy. Akceptowali też tymczasowy zarząd międzynarodowy nad Haram al-Sharif.
Przecieki dotyczące kulis negocjacji izraelsko-palestyńskich ujawnione przez Al-Dżazirę (a także brytyjskiego "Guardiana") wywołały burzę w Autonomii Palestyńskiej. Biuro telewizji w Ramallah zostało zaatakowane przez wściekły tłum Palestyńczyków, którzy zdemolowali pomieszczenia stacji. Władze Autonomii Palestyńskiej oskarżyły stację o torpedowanie rozmów z Izraelem i uznały, że są to częściowo fałszywki mające na celu skompromitowanie Abbasa i wzmocnienie Hamasu. Według ekspertów ujawnienie tych dokumentów może rzeczywiście wzmocnić ten ruch.
Z kolei Hamas, sprawujący władzę w Strefie Gazy, wyraził oburzenie ujawnionymi dokumentami. Ujawniły one - według rzecznika Hamasu - "rolę Autonomii Palestyńskiej w likwidacji sprawy palestyńskiej". Wydaje się, że znaczna część społeczeństwa palestyńskiego myśli podobnie.
Ujawnione materiały nie uderzają jednak tylko we władze Autonomii. Paradoksalnie ich upublicznienie, stawia w złym świetle także państwo żydowskie, gdyż pokazały, że niezależnie od tego, jak elastyczni są palestyńscy negocjatorzy, nie ma to znaczenia dla Izraela. Tel Awiw nie chce osiągnąć kompromisu. Zależy mu raczej na tym, żeby poprzez kolejne ruchy ścieśniać obszar Palestyny.
Przyszłość palestyńskich władz
Palestyńska ulica jest podekscytowana wydarzeniami w Egipcie. Wielu uważa, iż mamy do czynienia z przebudzeniem narodów arabskich. Na początku lutego w Ramallah odbył się wiec z udziałem około stu osób, które demonstrowały solidarność z narodem egipskim przeciwko dyktaturze prezydenta Hosniego Mubaraka. Jednak policja palestyńska brutalnie rozpędziła demonstrantów. Władze Autonomii zakazały demonstracji poparcia dla opozycjonistów z placu Tahrir w Kairze i zabroniły palestyńskiej telewizji transmitować wydarzenia w Egipcie. Rządzący Autonomią Palestyńską bali się, że demonstracje te mogą obrócić się przeciwko nim, a mieszkańcy zaczną się domagać obalenia palestyńskich władz. Poza tym, czuły lojalność wobec Mubaraka, ich długoletniego partnera. Dlatego zezwalano na niewielkie demonstracje zwolenników Mubaraka, ale wiece jego przeciwników były rozpędzane.
Palestyńskie Władze Narodowe Abbasa nigdy nie wydawały tak wiele pieniędzy, pochodzących od międzynarodowych darczyńców, na siły bezpieczeństwa jak obecnie. Tajemnicą poliszynela jest, że bez izraelskiej wojskowej okupacji Zachodniego Brzegu i oblężenia Gazy (z pomocą reżimu Mubaraka), Abbas (wraz ze swoją gwardią pretoriańską) dawno by już upadł. Jednak nawet poparcie represyjnego palestyńskiego państwa policyjnego w praktyce przez Stany Zjednoczone, Unię Europejską i Izrael może stracić polityczne uprawomocnienie.
Prezydent Abbas i jego otoczenie wydają się zdezorientowani i nie wiedzą co robić. W oczach części społeczeństwa zostali zdyskredytowani przez rozmiary współpracy i kapitulacji ujawnione w Dokumentach Palestyńskich. Saeb Erekat, główny negocjator strony palestyńskiej w trakcie rozmów z Izraelem, przed kilkoma dniami podał się do dymisji, gdyż wewnętrzne śledztwo wykazało, iż dokumenty z rozmów do których dotarła Al-Jazeera pochodzą z jego biura. Z kolei premier Salam Fayaad podał swój rząd do dymisji, by za chwilę zostać ponownie desygnowanym przez Abbasa do stworzenia nowego gabinetu. Zapowiedziano też nowe wybory parlamentarne i prezydenckie na wrzesień tego roku.
Niedawno prezydent Hosni Mubarak ustąpił z urzędu i przekazał władzę wojsku. Nie wiadomo jeszcze jaki to będzie to miało wpływ na relacje z Palestyńczykami. Ci mają problem zresztą nie tylko z Egiptem. Także Jordania zawiesiła kontakty z władzami Autonomii, bo zmaga się z własnymi demonstracjami. Bez wiarygodnego „procesu pokojowego”, który uzasadniałby utrzymywaną współpracę w kwestiach bezpieczeństwa z Izraelem, jak również samo istnienie politycznego tworu jakim jest „Autonomia”, załamanie tej ostatniej wydaje się kwestią czasu. Pomocne dla przedłużonego trwania jej obecnych władz mogą okazać się prowadzone (z pewnymi sukcesami) intensywne zabiegi na forum międzynarodowym (w tym w ONZ) o uznanie państwa palestyńskiego. Raczej nie pociągnie to jednak za sobą realnej zmiany w położeniu palestyńskiej ludności co jest z jej punktu widzenia najistotniejsze.
W bliższej perspektywie niemal pewnym jest, iż w obliczu zapowiedzianych wyborów, we władzach Autonomii dojdzie do wymiany kierownictwa (w tym kontekście wymienia się Mustafe Barghoutiego, a także dobrze ocenianego premiera Salam Fayyada). Prawdopodobnie przetrwa też jako twór polityczny w niezmienionym stanie z braku liczącej się alternatywy. Trudno wyobrazić sobie, by obecny nacjonalistyczny izraelski rząd doprowadził do pokoju z Palestyńczykami (co w praktyce oznaczało by rozwiązanie Autonomii i powstanie niepodległego państwa palestyńskiego). Na pewno nie dopuści też do tego, by władzę na Zachodnim Brzegu ponownie przejął Hamas. Obecnie obawy zarówno Abbasa jak i Izraela najbardziej budzi potencjalny wybuch masowych protestów w palestyńskich miastach. W świecie arabskim po raz pierwszy bowiem od lat widzimy szeroki masowy ruch, który obejmuje islamistów, ale nie jest przez nich kontrolowany.