Ukraina: skandal korupcyjny w Radzie Najwyższej
Deputowany Rady Najwyższej Ukrainy Roman Zabzaljuk, który niedawno opuścił opozycyjną frakcję "BJuT-Batkiwszczyna" i przeszedł do prorządowej grupy "Reformy dla przyszłości" wystąpił we środę (8 lutego) z bulwersującym oświadczeniem. Parlamentarzysta oświadczył, że w zamian za poparcie dla rządu, otrzymał od lidera frakcji "Reformy dla przyszłości" Igora Rybakowa 450 tys. dolarów.
Opozycjonista przedstawił zapisy audio, na których, według niego, nagrane są jego rozmowy z I. Rybakowem.
Polityk stwierdził, że w rzeczywistości nie zdradził swoich kolegów z BJuT, ale specjalnie odegrał rolę sprzedajnego posła, aby uzyskać dowody na przekupywanie opozycyjnych deputowanych w parlamencie.
Gazeta "Komentari" opublikowała stenogramy wspomnianych rozmów. Wynika z nich, że przekupywanemu deputowanemu gwarantowane było sowite, comiesięczne wynagrodzenie, oraz wypłaty specjalne. Prócz tego, rozmówca prosił posła BJuT, by postarał się wystawić (na wyborach parlamentarnych jesienią 2012 r.) sprzyjających władzy kandydatów na Zachodniej Ukrainie.
Według Zabzaljuka, opozycjonistom gotowym przyłączyć się do frakcji "partii władzy" oferuje się po pół miliona dolarów "premii" oraz miesięczne "wynagrodzenie" w wysokości 20-25 tys. dolarów. Do tego nowy stronnik obozu władzy może liczyć na specjalne dodatki za swoje wystąpienia przeciw opozycji.
Deputowany po swoim wystąpieniu zażądał też utworzenia specjalnej śledczej komisji parlamentarnej dla wyjaśnienia złożonej mu propozycji korupcyjnej. Zauważył równocześnie, że nie oczekuje sprawiedliwego zajęcia się wspomnianą sprawą przez działające na Ukrainie "tak zwane organa ochrony prawa". Zabzaljuk oświadczył również, że otrzymane jako łapówkę pieniądze (450 tys. dolarów) nie zamierza zwracać, ale wydać na swoją kampanię wyborczą. Tymczasem w Partii Regionów poradzono deputowanemu by wspomniane 450 tys. dolarów „odniósł do prokuratury”.
We frakcji "Reformy dla przyszłości" przyznano, że faktycznie przekazano deputowanemu Zabzaljukowi znaczną sumę pieniędzy (jej przedstawiciel, Władimir Kaplienko mówił o ok. 100 tys. dolarów) jednakże pieniądze te miały być jakoby przeznaczone dla nowego członka frakcji "na leczenie", a nie w nagrodę za wyjście z BJuT.
Roman Zabzaljuk był zawodowym wojskowym, w czasach radzieckich uczestniczył w wojnie w Afganistanie. Z armii odszedł na początku lat 90. w stopniu majora. Po wejściu w świat polityki zaczął popierać Julię Tymoszenko, został członkiem "Batkiwszczyny". W czasie niedawnego procesu sądowego byłej premier J. Tymoszenko Zabzaljuk uczestniczył w kampanii mającej na celu jej obronę. Wraz z innymi deputowanymi opozycji przychodził do sądu i do miasteczka namiotowego rozbitego przez zwolenników Tymoszenko obok budynku sądu. W grudniu 2011 r. Zabzaljuk oficjalnie wyszedł z frakcji BJuT i dołączył do grupy "Reformy dla przyszłości", grupującej deputowanych popierających rząd Mykoły Azarowa.
Wyjście Zabzaljuka z BJuT było niespodzianką dla opozycji, gdyż deputowany uważany był za wiernego zwolennika Tymoszenko. Przedstawiciel parlamentarnej frakcji BJuT, Iwan Kirilenko, na wieść o "zdradzie" Zabzaljuka stwierdził tylko, że jest „zaszokowany” i nie może w żaden inny sposób skomentować tej sytuacji. Po wystąpieniu Zabzaljuka 8 lutego 2012 r., władze BJuT wyjaśniły, że o tej "operacji specjalnej" wiedziało tylko kilka osób w kierownictwie "Batkiwszczyny".
Zastępca szefa frakcji BJuT Siergiej Soboljow oświadczył 8 lutego, że frakcja nie wiedziała o zaplanowanym przejściu swojego deputowanego do obozu władzy. Polityk dodał też, że przewodniczący Rady Najwyższej, Wołodymyr Łytwyn nie chce oficjalnie ogłosić przywrócenia Zabzaljuka jako członka frakcji BJuT i żąda dodatkowych dokumentów. Jednakże frakcja ta uważa go już na powrót za swojego członka.
Komentując kolejny skandal w ukraińskim parlamencie, Wołodymy Łytwyn oświadczył 8 lutego 2012 r., że wystosował do prokuratora generalnego Ukrainy, Wiktora Pszonki, pismo z sugestią przeprowadzenia wszechstronnego dochodzenia oraz, w razie ustalenia potwierdzenia oskarżeń, przyjęcia „odpowiednich środków wobec zamieszanych w sprawę osób”. W swoim oświadczeniu W. Łytwyn poinformował też, że polecił parlamentarnemu komitetowi dyscyplinarnemu niezwłocznie przeprowadzić własne dochodzenie odnośnie wspomnianych informacji i przeprowadzić publiczne posiedzenie z udziałem wszystkich zamieszanych w skandal osób.
Przewodniczący Rady Najwyższej uważa, ze ujawniona informacja, że w ukraińskim parlamencie funkcjonuje praktyka korumpowania deputowanych uderza w międzynarodowy autorytet Ukrainy. Stwierdził on m.in., że "hańbiący charakter ujawnionej informacji o rzekomych transakcjach w Radzie Najwyższej, związanych z przekupywaniem deputowanych, kładzie się cieniem nie tylko na Radzie Najwyższej, ale i na Ukrainie, wystawiając ja na drwiny w świecie".
Od początku 2010 r., kiedy w wyborach prezydenckich wygrał W. Janukowycz, jego Partia Regionów sformowała większość parlamentarną wraz z komunistami i Blokiem Wołodymyra Łytwyna. Następnie rozpoczął się stopniowy proces przechodzenia deputowanych opozycji na stronę rządową (przy czym deputowani wychodzili z opozycyjnych frakcji "BJuT" i "NU-NS", nie wchodząc jednak oficjalnie do frakcji "Regionów"). Podczas głosowań popierali oni jednak rządzącą większość.
Ze strony opozycji niejednokrotnie padały pod ich adresem oskarżenia, że zdecydowali się na opuszczenie swojej partii z pobudek materialnych, skuszeni łapówkami od obozu władzy. Tego rodzaju korupcja służyć miała, zdaniem opozycji, uzyskaniu większości zdolnej do zmiany konstytucji. Rządząca Ukrainą "Partia Regionów" konsekwentnie zaprzeczała oskarżeniom opozycji.
Na podstawie: news.liga.net, lenta.ru, korrespondent.net