Egipt-Nurkowanie w Morzu Czerwonym
- Zanurzsie.pl
Pod nami błękit morza
Jako nurek jeziorowo - bałtycki od dłuższego czasu miałem marzenie, by zanurkować w ciepłych wodach Morza Czerwonego. Oczyma wyobraźni, rozpalanej opowieściami kolegów, filmami, zdjęciami , widziałem cudowny podwodny świat tętniący życiem, krystalicznie czystą i ciepłą wodę. Wyprawa do Egiptu i nurkowanie w Morzu Czerwonym z racji na różnego rodzaju obowiązki i zrządzenia losu oddalała się z miesiąca na miesiąc. W końcu jednak udało się ustalić termin z moim partnurem Pawłem (dyrektorem kreatywnym tej strony :) ) i oto na początku października znaleźliśmy się na lotnisku Okęcie. W hali odlotów widzimy znajome twarze innych nurków i upewniamy się, że obraliśmy właściwy kierunek naszej wyprawy: Hurghada!!!! Odprawa, szybkie zakupy w strefie bezcłowej :) i już siedzimy w naszych fotelach na pokładzie samolotu. Lot, przy pięknej pogodzie przebiega bez zakłóceń i po niespełna 4 godzinach zbliżamy się do lądowania. Wyglądam przez okno i już wiem, że zakocham się w tym miejscu. Pod nami błękit morza z jakże pięknym dla nurka zarysem raf.
Nasz samolot dotyka płyty lotniska. Rozlegają się brawa w podziękowaniu dla pilota i po krótkim kołowaniu otwierają się drzwi. Uderza w nas fala gorącego powietrza. Krótka odprawa paszportowa i udajemy się do wyjścia. I tu niespodzianka. Paweł zostaje zatrzymany przez żołnierza pilnującego wyjścia z lotniska. Przyczyna: jego nurkowa skrzynia Stanley, która kojarzy się zapewne z nieodzownym bagażem zamachowca :) Po dokładnym przejrzeniu szpeju przez ochroniarza, możemy w końcu wyjść na zewnątrz. Upał, w porównaniu z naszymi październikowymi temperaturami, niemiłosierny. Na szczęście po kilku minutach siedzimy już w klimatyzowanym autokarze, który dowozi nas do hotelu. Jeszcze tylko meldunek i wreszcie lądujemy w hotelowym pokoju. Ale czy prawdziwy nur może spokojnie odpocząć, kiedy w pobliżu kusząco szumi Morze Czerwone? Absolutnie nie! Przebieramy się szybko w letnie ubrania i ruszamy na przywitanie wielkiego błękitu. Egipt pierwszego dnia zyskuje naszą sympatię :) Poniżej zdjęcie naszego hotelu z widokiem na plażę i morze.
Pierwsze co rzuca się w oczy to niezwykła przejrzystość wody
Pierwsze zanurzenie
Dopływamy nad wrak i oto za chwilę moje pierwsze zanurzenie w Morzu Czerwonym. Początkowe wrażenie: o kurczę! przejrzystość wody godna basenu i wraczek widać jak na dłoni. Zaczynamy wycieczkę. Przepływamy nad pokładem oglądając wyposażenie łodzi. Gdzieniegdzie pojawiają się parki chetoników i papugoryby. Ich kolory niczym rybek akwariowych przyprawiają mnie o szeroki uśmiech. Całe szczęście, że mi automat z pyska nie wypadł :) Nadchodzi czas na "eksplorację". Wpływamy do kabiny z której sterowało się stateczkiem i naszym oczom ukazuje się ławica glassfish, które tutaj zamieszkały. Wyglądają naprawdę niesamowicie. Są prawie przezroczyste, więc są momenty, że wcale ich nie widać ale za chwilę zmieniają swoje położenie i oczom ukazuje się masa srebrzystych punkcików. Niestety czas na nas, powoli kończy się powietrze w butlach. Po wyjściu na pokład dobiega nas cudowny zapach przygotowywanego właśnie obiadu. Świeżo usmażone ryby wraz z duszonymi warzywami to po prostu niebo w gębie! Nabieramy sił przed kolejnym nurem, który zamierzamy wykonać - jest to Rafa Fannus. Nazwa ta po arabsku oznacza latarnię morską i rzeczywiście znajduje się tu pława świetlna. Wskakujemy do wody i pojawia się widok, który mnie zamurowuje: setki kolorowych rybek, wieże koralowców, duże gorgonie. Pływamy sobie w tym raju prawie godzinę i wracamy na powierzchnię. W drodze powrotnej żegnają nas widoczne z oddali płetwy delfinów. Kochamy Egipt...
Kolejne dni... uwaga rekin!
Kolejne dwa dni spędzamy w cudownym miejscu nazwanym Shab Abu Ramada lub też popularnie Aquarium. Nazwa nie jest przypadkowa, rzeczywiście czuję się jakbym zanużył się w wielim akwarium. Graniki, skrzydlice i całe mnóstwo innych nieznanych mi ryb. Kolory nie do opisania. Spotykamy też barakudy, niektóre całkiem słusznych rozmiarów. Jednak najbardziej niesamowite jest 3 nurkowanie na tej rafie. Płyniemy spokojnie w kierunku wieży koralowej kiedy zauważam, że nasz przewodnik, bardzo zdenerwowany pokazuje nam charakterystyczny gest, jakby uderzał się krawędzią dłoni w czoło a następnie szybko opada na dno. Za nim opadają na dno pozostali a ja, wisząc w toni dopiero dostrzegam przyczynę ich paniki: w moim kierunku płynie wolno i majestatycznie rekin leopardzi. Nawet nie zdążyłem się dobrze przestraszyć kiedy rekin zakręcając w odległości ok. 8 metrów ode mnie, zmienił kierunek i jakby nigdy nic popłynął sobie dalej. Po wynurzeniu nasz przewodnik zaczął wykrzykiwać do sowich kolegów na łodzi o naszym spotkaniu. Oczywiście nikt nie chciał mu początkowo uwierzyć. Później powiedział nam, że spotkał już rekina leopardziego kilka razy w swoim życiu i marzy o tym, żeby to był ostatni raz. A mnie ta bestia nawet się podobała :)
Egipt i Nirwana
W sumie podczas tygodniowego pobytu wykonaliśmy 10 nurkowań. Były to dla mnie niezapomniane chwile i od tego momentu pokochałem Egipt. Byłem tam już trzy razy i w tym roku (2007) organizujemy w październiku kolejną wyprawę, tym razem do mekki nurków technicznych Dahab. Jeśli wyjazd dojdzie do skutku (nie widzę innej możliwości) to na pewno przygotuję na łamach www.zanurzsie.pl kolejną relację.
Poza nurkowaniem, wieczory i noce w Hurghadzie tętnią życiem. Naszymi ulubionymi knajpami była Bonanza ze świetną muzyką Nirvany oraz bardzo spokojna Mama's Cafe (najlepsza i najtańsza shisha w całej Hurghadzie).
Egipt jest jak narkotyk: można albo oddać się jego działaniu, albo lepiej nigdy tam nie jechać.
Na podstawie Zanurzsie.pl