Joanna Dziuba: Wojna w Gruzji - wykorzystana szansa Francji
Kilka miesięcy po zakończeniu wojny w Gruzji niemożliwym jest wskazanie, która ze stron konfliktu okazała się zwycięską. Wiele przemawia jednak za stwierdzeniem, że Unia Europejska za prezydencji francuskiej wykorzystała szansę na zaistnienie na arenie międzynarodowej. Do sierpnia 2008 r. Bruksela była wprawdzie postrzegana jako jeden z partnerów Tbilisi, lecz strategicznym podmiotem współpracy pozostawały Stany Zjednoczone. Zaangażowanie dyplomacji francuskiej spowodowało częściową zmianę stanowiska władz Gruzji. Dodatkowym czynnikiem, który wpłynął na taką sytuację, stały się wybory prezydenckie w USA. Ograniczyły one amerykańską aktywność w regionie Południowego Kaukazu. W takim układzie sił UE udowodniła, że jest w stanie prowadzić efektywną politykę zagraniczną oraz stać się istotnym elementem społeczności międzynarodowej.
Kilkukrotne wizyty prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego oraz ministra spraw zagranicznych Bernarda Kouchnera w Moskwie i Tbilisi w czasie trwania wojny oraz prowadzenie negocjacji pomiędzy obydwoma krajami doprowadziły do podpisania dwóch dokumentów (sierpień i wrzesień 2008 r.), kończących konflikt. Na podstawie zawieszenia broni Gruzja i Rosja zobowiązały się m.in. do zaprzestania wszelkich działań militarnych, wycofania swoich wojsk na miejsce stacjonowania sprzed wojny oraz rozpoczęcia procesu negocjacyjnego w październiku br. Dodatkowo, wyrażono zgodę na umiędzynarodowienie problemu separatyzmu w Gruzji, w tym utworzenie misji obserwacyjnej UE. Z racji roli mediatora w czasie konfliktu, Unia Europejska, a dokładnie Paryż, stał się gwarantem wypełnienia wskazanych postanowień przez Moskwę i Tbilisi.
Bruksela zyskała podwójnie. Z jednej strony udowodniła, zarówno Stanom Zjednoczonym, jak i Rosji, że może w Europie powstać siła polityczno-gospodarcza, która ma wpływ na sytuację w tzw. byłym bloku wschodnim. Należy wspomnieć, że do sierpnia 2008 r. głównymi graczami we wspomnianym regionie były Waszyngton i Kreml, Bruksela zaś nie wykazywała inicjatywy, by zwiększyć swoje wpływy na tym obszarze (może o tym świadczyć m.in. mała efektywność jej programów i niskie zaangażowanie polityczne). W większym stopniu odnosi się to do stosunków z Rosją z racji tzw. pasa wspólnego sąsiedztwa, gdzie oba podmioty występowały jako równe sobie. W wyniku sierpniowych negocjacji Unia zyskała pozycję "ponadpaństwową" - można ją przyrównać bardziej do roli ONZ czy OBWE, co także jest istotną zmianą, jaka zaszła za czasów prezydencji francuskiej.
Z drugiej strony Paryż wykreował wizerunek Unii Europejskiej jako neutralnego podmiotu stosunków międzynarodowych, mogącego prowadzić mediacje oraz być gwarantem procesów pokojowych. Stwierdzenie to odnosi się przede wszystkim do obszaru bezpośredniego zaangażowania UE - tzw. pasa dobrosąsiedzkiego. Różnica pomiędzy Brukselą a wspomnianymi wyżej organizacjami międzynarodowymi polega na potencjalnie wyższej skuteczności tej pierwszej w tak zdefiniowanej roli. Unia dysponuje większą zdolnością decyzyjną oraz potencjałem finansowym do prowadzenia polityki poza jej granicami. W celu poparcia tezy o zmianie roli Unii warto przywołać fakt utworzenia EUMM (The European Union Monitoring Mission in Georgia) - misji obserwacyjnej, która od października 2008 r. zajmuje się monitoringiem sytuacji w byłych strefach buforowych. Zgodnie z podpisanym zawieszeniem broni podobne działania powinny mieć miejsce w Abchazji oraz Południowej Osetii, jednak obserwatorzy nie są za każdym razem wpuszczani na te tereny. Obecnie w Gruzji pracują także misje ONZ (UNOMIG) oraz OBWE (która ma zostać zakończona w 2009 r., ponieważ rozmowy nad jej przedłużeniem zostały zerwane przez Rosję).
Kolejną kwestią jest współpraca ze wskazanymi organizacjami w ramach prowadzenia negocjacji genewskich pomiędzy stronami konfliktu. Zdecydowanie osobnym zagadnieniem jest ocena krótko- i długoterminowej efektywności rozmów. Faktem pozostaje jednak, że Kreml, podobnie jak Tbilisi, uznaje taką rolę Brukseli. Z tym wiąże się również kontrola nad wypełnieniem przez obie strony postanowień zawieszenia broni, a szczególnie odnosi się to do zapisu o wycofaniu wojsk na tereny poprzedniego stacjonowania. Jednym z zarzutów wobec Paryża ze strony gruzińskiej był brak "dostatecznej" reakcji na powolne wycofywanie się Rosji z terenów nieseparatystycznych oraz aneksja części terytorium w okolicach Achalgori oraz Perewi (odpowiednio południowo-wschodnia i zachodnia granica Południowej Osetii).
Francja, zamiast jedynie krytykować brak całkowitego wypełnienia podpisanych w sierpniu i wrześniu 2008 r. dokumentów, podkreśla wagę dotychczasowych działań Moskwy w tym zakresie. Można jednak odnieść wrażenie, że taktyka przyjęta przez prezydenta Sarkozy'ego okazała się skuteczna. Udało mu się w kilka miesięcy po konflikcie zachować neutralność oraz doprowadzić do stopniowej realizacji zawieszenia broni.
Paryż podczas półrocznej prezydencji Unii Europejskiej stanął przed wyzwaniem, jakim była wojna w Gruzji. Udało mu się zbudować wiarygodną i, co istotne, akceptowalną dla wszystkich stron pozycję, wykorzystując przy tym pewną niszę w układzie sił w regionie. Wszystkie podmioty zaangażowane na Kaukazie, czy szerzej, byłym bloku wschodnim, i mające realny wpływ na sytuację polityczno-gospodarczą, nie mogą wstępować jako bezstronny mediator. Utrzymanie i umocnienie tej pozycji będzie zależało od zaangażowania dyplomacji kolejnych państw sprawujących prezydencję w proces pokojowy na Kaukazie oraz stanowiska przyjętego podczas innych, podobnych konfliktów.