Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Strefa wiedzy Unia Europejska Kryzys strefy euro. Chwilowe zachwianie, czy długofalowe trudności?

Kryzys strefy euro. Chwilowe zachwianie, czy długofalowe trudności?


17 październik 2011
A A A

Trwający od wiosny kryzys strefy euro jest pokłosiem mało odpowiedzialnej polityki państw europejskich, które za wszelką cenę chciały powiększyć grono członków wspólnej waluty. Doprowadziło to do problemów, możliwych do rozpatrywania na wielu płaszczyznach.

Obecny kryzys i jego skala tworzone były dużo wcześniej, niż na wiosnę 2010 r. W dużym stopniu przyczyniło się do tego rozwarstwienie wewnątrz strefy. Na równi funkcjonowały państwa o stabilnych gospodarkach, z nadwyżką w bilansie na rachunku bieżącym Francja, Niemcy, czy Holandia. Z drugiej zaś strony słabość w prowadzeniu polityki gospodarczej ujawniły tzw. kraje PIIGS, z ang. Portugal, Ireland, Italy, Grece i Spain. Wzrost konkurencyjności, przede wszystkim Niemiec, doprowadził do sytuacji, w której biedniejsze kraje UE zmuszone były do kupowania towarów niemieckich, wpływało to na deficyt w bilansie handlowym tychże państw. Poza tym nadwyżka kapitałowa Niemiec, Holandii i Francji pozwoliła na inwestycje w Grecji, Hiszpanii, czy Portugalii. Proces ten uzależniał gospodarki południa od finansowania zagranicznego.

Z drugiej strony wejście do strefy euro umożliwiło południowym gospodarkom europejskim wzrost zaufania i stabilności, czego dowodem było obniżenie oprocentowania papierów dłużnych do poziomu najbogatszych gospodarek. Jednak światowy kryzys z 2008 r. podkopał gospodarki krajów PIIGS, a spadek ich konkurencyjności doprowadził do odwrotu popytu zagranicznego i uniemożliwił dalszy wzrost gospodarczy. Poza tym warto zwrócić uwagę, że rozprzestrzeniający się kryzys ma dwie podstawowe części. Z jednej strony problem niewypłacalności Grecji i Portugalii, z drugiej brak płynności Hiszpanii i Irlandii.

Grecki dramat tłem dla współpracy Francji i Niemiec

Wpływ na złą sytuację kolebki demokracji miało nie tylko zbyt swobodne wewnętrzne zarządzanie finansami państwa, ale przede wszystkim tendencje panujące w Unii Gospodarczej i Walutowej, UGW. Chodzi tu o nieprzestrzeganie zasad, które stanowią meritum wspólnej waluty, czyli kryteria konwergencji. Znamienne jest, iż reguła 3% deficytu, które powinna być zachowana przez każdego członka Unii Walutowej została złamana najwięcej razy przez Grecję, ale Niemcy i Francję, które również miały swoje wykroczenia. To pokazuje jaką ułudą jest wspólna waluta i zarządzenie w strefie euro, jeśli państwa nie przestrzegają podstawowych zasad, które razem ustaliły. Sytuacja została wykorzystana w sposób negatywny, przez napompowanie baniek na rynkach nieruchomości, czy poprzez ogromne inwestycje w „rozwijające się” gospodarki strefy euro.

Sytuację pogorszył fakt, że przywódcy największych państwa strefy, czyli Francji i Niemiec, zbyt późno zareagowali na krach finansów w Grecji. Właśnie im zarzuca się odwlekanie pomocy z pobudek czysto wewnętrznych. Doszło nawet do tego, że oskarżano kanclerz Niemiec o brak pomysłu na rozwiązanie problemów oraz nieskuteczność we współpracy z innymi przywódcami wewnątrz strefy euro. Francja optowała za wykupieniem greckiego długu, natomiast Niemcy sprzeciwiały się takiemu rozwiązaniu, bo obawiały się niekorzystnych implikacji dla polityki wewnętrznej przed wyborami w Nadrenii-Westafalii. Czyli, krótko mówiąc utraty elektoratu.

Poważniejsze rozwiązanie przyszło dopiero na początku maja 2010 r. Grecja uzyskała pomoc finansową w wysokości 110 mld euro, na zapobieżenie utraty płynności. Zaś 9 maja, podczas „nocnego spotkania” Rady Europejskiej zdecydowano o powołaniu do życia Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej. W jego skład weszło 440 mld euro pochodzących ze składek państw członkowskich UGW, 220 mld z Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz 60 mld z funduszu odpowiedzialnego za stabilizację rachunków bieżących państw UE.

Majowe wykupienie długu przez kraje strefy euro złamało zakaz udzielania tego rodzaju pomocy zainteresowanym państwom. Choć była to pomoc dla konkretnego państwa, jednak najwięcej skorzystały na tym banki niemieckie i francuskie, które uniknęły utraty płynności. EFSF zwaśnił przywódców zachodnich i sprawił podział na dwa obozy. Z jednej strony niemiecki, opowiadający się za sankcjami dla krajów dłużników oraz współpracą w oparciu o instytucje UE. Z drugiej francuskiego dążącego do wspólnych działań państw euro grupy poprzez transfery fiskalne oraz emisję euro-obligacji.

Kolejne transze, czy solidny i jednolity mechanizm?

Przyznanie kolejnej pomocy finansowej w postaci 8 mld wydaje się nieuniknione i przedłuża grecką agonię, ale jest niezbędne do wypłaty emerytur dla Greków. Głównym celem stawianym przez unijnych decydentów jest przyśpieszenie reagowania na niekorzystne procesy zachodzące wewnątrz strefy. Chodzi o wzmocnienie koordynacji wspólnych działań, aby zmniejszyć implikację dla innych państw. Sytuacja europejskich filarów gospodarczych, czyli Francji i Niemiec pozwala utrzymywać sytuację strefy euro w ryzach. Gospodarcza rywalizacja i walka o wpływy sprawia, że problemy konkurentów na rynku globalnym są bardzo wnikliwie analizowane. Dlatego tak istotne jest zachowanie stabilizacji, aby udowodnić potencjał i siłę europejskiej gospodarki. Zaistniałe problemy nie miały precedensu nigdy wcześniej, co niekorzystnie wpływa na szybkość i skuteczność w działaniu.

Koordynacja polityki UE działa w oparciu o Pakt Stabilizacji i Wzrostu, którego głównym narzędziem są kryteria konwergencji. Jednak historia pokazała nadużywanie zapisów i wybiórcze stosowanie mechanizmów korygujących. Wizja konkretnych zmian zaczęła przybierać na znaczeniu w marcu 2011 r. kiedy to Rada Europejska podjęła decyzję o utworzeniu Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego, ESM. Miałby on powiększyć depozyt pieniężny do 500 mld euro oraz umożliwić zewnętrzne finansowanie w przypadku problemów danego państwa. Jednak ESM wejdzie w życie, tylko wówczas, gdy jednocześnie zostaną wprowadzone zmiany do Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej, TFUE. Wydaje się, że może to doprowadzić do zażartej debaty wewnątrz każdego państwa.

Traktat ESM podważa suwerenność państw m.in. przez to, iż jego zobowiązania nie będą wpływały na wysokość deficytów i długów państw członkowskich (członków Unii Walutowej). Ważne jest także, iż traktat zmienia Unię Walutową w Unię Transferową, czyniąc wspólnotę odpowiedzialną za dłużników. Z drugiej strony umożliwi emisję obligacji, która w bieżącej formie UE, nie jest możliwa, bo brakuje podmiotu, który byłby zdolny do emisji.

W sprawie innych mechanizmów, także nie ma przejrzystych ustaleń. Co prawda w połowie sierpnia br. powstała koncepcja Europejskiego Rządu Gospodarczego forsowanego przez Francję i Niemcy. Ma ona swoich przeciwników, którzy uważają bezproduktywne tworzenie kolejnego organu, o niezbyt jasno określonych kompetencjach.

Patrzmy w przyszłość

Cała Europa zastanawia się co będzie dalej ze strefą euro, której pozycja została zachwiana. Sprawę ułatwia ratyfikacja przez wszystkie państwa euro landu EFSF, co pokazało zagranicznym inwestorom, że pomimo problemów wewnętrznych niektórych państw, batalia o utrzymanie spójności strefy nie jest na straconej pozycji. Podkreśla się, iż zmiany nie powinny polegać tylko na decyzjach wspólnoty jako całości, ale także na wewnętrznych reformach poszczególnych państw. Niewątpliwie stanowi to ciężki orzech do zgryzienia, szczególnie dla decydentów krajów PIIGS, od których wymaga się aby państwo zmniejszyło swój deficyt. Nie da się tego uczynić bez podniesienia podatków, co z kolei obciąża i tak biedne społeczeństwo, które opiera się kolejnym reform rządów.

Podkreśla się m.in. w opracowaniu brukselskiego think tanku Bruegel’a „Why Germany  fell out of love with Europe” autorstwa Wolfgang Proissl’a, iż państwa strefy euro powinny zaadoptować do swoich wewnętrznych systemów zarządzania finansami państwa model niemiecki. Chodzi o stworzenie wewnętrznego systemu kontroli, w RFN odpowiada za to Federalny Trybunał Konstytucyjny, określający jak daleko w swojej polityce europejskiej może posunąć się rząd. Niemcy mogą skorzystać na kryzysie, aplikując swój system zarządzania finansami państwa do innych krajów. Tym samym mogą wykorzystać to do przeforsowania propozycji Europejskiego Rządu Gospodarczego, przekuwając swój sukces na powrót płynności wśród państw eurlandu.