Hezbollah wygrał i przegrał
Śledząc reakcje dotyczące zawieszenia broni między Izraelem i libańskim Hezbollahem można odnieść wrażenie, że w trwającym wiele tygodni konflikcie zwyciężyły obie strony. W przypadku pro-irańskich szyitów ich największym sukcesem wydaje się zademonstrowanie swojej siły, które zostało jednak okupione utratą najważniejszych liderów.
Porozumienie o zawieszeniu broni weszło w życie dzisiaj. Przewiduje ono wycofanie się w ciągu najbliższych 60 dni izraelskich żołnierzy, którzy prawie dwa miesiące temu rozpoczęli operację lądową w południowym Libanie. „Partia Boga” również musi wycofać się z izraelsko-libańskiej granicy, czyli swojego największego bastionu obok Bejrutu i Doliny Bekaa. Kontrolę nad tym terytorium mają teraz przejąć Libańskie Siły Zbrojne. Tylko ich wojskowi będą mogli nosić broń na terenach przygranicznych.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu uznał zawieszenie broni za sukces swojej operacji. Uważa on, że wymiana ciosów, trwająca tak na dobrą sprawę od ataku palestyńskiego Hamasu na Izrael w październiku ubiegłego roku, zakończyła się realizacją jego najważniejszych celów. Potencjał militarny Hezbollahu został bowiem mocno zredukowany, a przede wszystkim jego bojownicy muszą opuścić tereny przygraniczne. Ponadto Stany Zjednoczone zapewniły Izrael, że będzie on mógł wznowić ataki na Liban w wypadku nieprzestrzegania porozumienia przez libańskich szyitów.
Opór
Sama „Partia Boga” za pośrednictwem wspierających ją mediów uznała zawieszenie broni za swój sukces. Libańska część pro-irańskiej „osi oporu” twierdzi, ze przez blisko sześćdziesiąt sześć dni udawało się jej stawiać czoła Siłom Obronnym Izraela. Z tego powodu nie udało im się zająć chociażby Al-Chijam, strategicznej miejscowości na wzgórzach znajdujących się kilka kilometrów od granicy Libanu z Izraelem. Przejęcie nad nią kontroli ułatwiłoby Izraelczykom atak na inne kluczowe dla Hezbollahu tereny.
Liderzy libańskiego ugrupowania wraz ze związanymi z nim mediami uważają, że zdecydowany opór jego militarnego skrzydła pozwolił na zmianę pierwotnych zapisów umowy o zawieszeniu broni. Pozycja negocjacyjna dała „Partii Boga” między innymi możliwość zapewnienia jej prawa do samoobrony, dlatego Izrael nie będzie mógł podejmować swobodnych działań w południowym Libanie. Poza tym sprzeciwiła się udziałowi Wielkiej Brytanii i Niemiec w grupie nadzorującej realizację umowy z Izraelem, a także nie zgodziła się na utworzenie strefy buforowej na libańsko-izraelskiej granicy. Z tego ostatniego powodu izraelski minister bezpieczeństwa narodowego Itamar Ben-Gewir uznał, że izraelska inwazja na Liban nie doprowadziła do osiągnięcia celów wyznaczonych przez jego kraj.
Z pewnością Hezbollah może uznać za swój sukces przeprowadzenie głośnych ataków wymierzonych w Izrael. Dotąd „Partia Boga” wielokrotnie ostrzeliwała tereny przygranicze, jednak podczas tego konfliktu jej rakiety i drony dotarły między innymi do środkowej części tego kraju. W ten sposób pokazała ona, że rzeczywiście dysponuje bardzo dużym potencjałem rakietowym, a także wypunktowała słabości izraelskiego systemu obrony przeciwrakietowej, czyli osławionej Żelaznej Kopuły.
Według doniesień izraelskich mediów uderzenia Libańczyków na północny Izrael wiązały się z dużymi stratami. Zniszczonych albo uszkodzonych zostało około dziewięciu tysięcy budynków i siedmiu tysięcy pojazdów. Dotychczas w ramach odszkodowań za straty zadane przez Hezbollah wypłacono równowartość blisko 38 mln dolarów, natomiast na przykład odbudowa szkół zajmie nawet kilka miesięcy. Najprawdopodobniej to jedynie wierzchołek przysłowiowej góry lodowej, bo zdaniem izraelskich dziennikarzy nie wszystkie uszkodzenia zostały już zarejestrowane.
Dobijanie Libanu
Wsparcie udzielone Hamasowi po jego ubiegłorocznym ataku na Izrael wiązało się też z ogromnymi kosztami dla Hezbollahu, zaś przede wszystkim dla samego Libanu. Ogromne zniszczenia w stolicy tego kraju oraz w południowym Libanie będą oznaczały konieczność podjęcia się żmudnej odbudowy infrastruktury. Pojawia się w tym kontekście kluczowe pytanie: za co? Trzeba pamiętać, że Liban w kwietniu 2022 roku ogłosił swoje bankructwo. Sam Bejrut w sierpniu 2020 roku ucierpiał z powodu eksplozji w porcie, a straty z tego tytułu wyliczono na ponad 15 mld dolarów.
Koszty ponoszone przez całe libańskie społeczeństwo nie przysporzy pro-irańskiemu ugrupowaniu popularności. Wobec „Partii Boga” narasta niechęć, którą chcieliby wykorzystać jego starzy polityczni wrogowie. W czasie konfliktu z Izraelem niektóre partie naciskały na dokonanie wyboru prezydenta bez udziału szyickich parlamentarzystów. Pomysł reprezentujących część chrześcijan Sił Libańskich został jednak zablokowany, dlatego stanowisko głowy państwa pozostaje wciąż nieobsadzone od ponad dwóch lat.
Największym problemem z punktu widzenia codziennego funkcjonowania Hezbollahu są poniesione przez niego straty. Jeszcze przed rozpoczęciem swojej lądowej inwazji Izraelczycy zabili sekretarza generalnego Hassana Nasrallaha, kierującego całym ruchem od ponad trzech dekad. Oprócz niego zginęło wielu innych czołowych działaczy organizacji oraz jej sojuszników. Nie można zapominać również o wrześniowych wybuchach pagerów, które wiązały się zarówno ze stratami ludzkimi, jak i z obniżeniem morale wśród szyickich aktywistów.
Zdecyduje Iran
Z drugiej strony nie należy przywiązywać aż tak dużej wagi do znaczenia śmierci Nasrallaha dla funkcjonowania „Partii Boga”. Mimo tej straty było ono w stanie opierać się izraelskim atakom, a nowy lider Naim Kassem dosyć szybko jak na warunki wojenne odbudował jej kierownictwo. Eksperci zwracali zresztą uwagę na sprawne przywrócenie zgodności politycznych oświadczeń ugrupowania z działaniami podejmowanymi na froncie przez jego militarne skrzydło.
Izraelski opozycyjny portal +972 Magazine na początku października przekonywał, że zabicie wieloletniego szefa Hezbollahu w rzeczywistości niewiele zmienia[1]. Nasrallah sam był następcą zabitego przez Izraelczyków w 1992 roku Abbasa al-Musawiego, którego eliminacja była przedstawiana przez ówczesne władze w Tel Awiwie jako koniec libańskiego ugrupowania. Prawda okazała się zupełnie inna, ponieważ Nasrallah okazał się być dużo lepszym przywódcą i znacząco rozwinął potencjał kierowanego przez siebie ruchu.
Paradoksalnie szyicka organizacja jako struktura może wyjść z wojny jeszcze mocniejsza, tak jak miało to miejsce w 2000 i w 2006 roku. Największą niewiadomą wydają się być nastroje wśród samych Libańczyków oraz polityka Iranu w regionie Bliskiego Wschodu. Netanjahu jako jeden z powodów zawarcia umowy o zawieszeniu broni wymieniał możliwość „skoncentrowania się na Iranie”. Ewentualna eskalacja napięć między Izraelem i Iranem może spowodować, że ich sojusznicy szybko powrócą do walki.
Maurycy Mietelski
fot. Tasnim News Agency / Wikimedia Commons CC BY 4.0
[1] https://www.972mag.com/nasrallah-assassination-hezbollah-failed-strategy/