Adam Lelonek: Finansowy koniec świata 2012?
Dorota Gawryluk w swoim felietonie dla Uważam Rze pt. „Gdzie było państwo” pisze, że klientom Amber Gold trzeba raczej współczuć, niż szydzić z ich naiwności czy głupoty. Podkreśla ona, że w całym procesie najbardziej zawiodło państwo i jego rozliczne instytucje kontrolne. Zasadniczo można ostatecznie się z tą tezą zgodzić, jednak pojawia się w jej tekście popularny dzisiaj błąd logiczny, dla którego jednak odrobina szyderstwa względem ignorancji domorosłych inwestorów może być całkiem uzasadniona. Mianowicie, jak stwierdza pani Dorota, „lokata w złoto wydaje się dziś najpewniejsza. Tu też nie ma niczego naiwnego. Mamy przecież kryzys, a w kryzysie nic tak nie nabiera blasku jak złoto właśnie”. Każdy ekonomista podpisze się pod twierdzeniem o rosnącym znaczeniu złota, a zatem i jego rosnącej wartości rękami i nogami, jednak wiara w „pośredników” przy sprzedaży/zakupie zakrawa na co najmniej ignorancję – złoto jako fizyczny kruszec – tak, jednak złoto, jako papier – to fikcja. Przez papier należy tu rozumieć zarówno certyfikaty, jak i wszelkie lokaty, które robione są przez inwestorów innych od nas samych, a miejscem przechowania jest coś innego niż nasz własny sejf.
Nie da się za bardzo w dwóch zdaniach opisać skomplikowanych mechanizmów rynkowych, jednak w bardzo prosty sposób można powiedzieć wprost: złoto i srebro są największymi „wrogami” amerykańskiej rozrzutności, przez laików ocenianej jako nieodpowiedzialność, a przez osoby bardziej poinformowane – jako realizację własnych interesów, kosztem oczywiście innych mocarstw. Dlaczego kruszce są wrogiem amerykańskiego modelu gospodarczego? Ponieważ mają realną wartość, a ich zasoby są ściśle określone i ograniczone. Nie można ich, w przeciwieństwie do papierowych banknotów, wypuszczać na rynek w dowolnej ilości, ratując wskaźniki, a przez to i cały system finansowy.
I tu jest klucz do zrozumienia całego zagadnienia. Skoro można drukować papier – można na nim napisać co się chce. Na przykład, że ten papier to np. kilogram złota. Małym druczkiem można dodać, że ów kilogram faktycznie istnieje i jest przechowywany w takim czy innym miejscu… Ale czym się różni polityka wydawania papierków przez instytucje finansowe, oczywiście w zamian za realną gotówkę, w sensie mechanizmu, od udzielania kredytów czy generalnych zasad funkcjonowania banków? Przecież bank ma mieć zabezpieczenie tylko na procent kwoty kredytów, nie całość. Nie wspominając już o procesie „zastawiania” długów czy zabezpieczeń, czyli „hypothecation” czy artyzmu kompilacji semantyki i oszustwa, tj. „zastawiania zastawienia” czyli „rehypothecation”.
Jeśli ktoś śledzi kursy kruszców, to szybko zauważy, że złoto jednego dnia może zmieniać notowania do tego stopnia, że na jednym kilogramie (w roku 2012 oscylującym wokół 170-190 tys. zł) można zarobić lub stracić 20 tysięcy złotych. Jak można uwierzyć, że jakikolwiek bank w peryferyjnym, z punktu widzenia „wielkich finansów”, kraju może cokolwiek zagwarantować przy wahaniach kursowych, kiedy „na szczycie” toczy się wojna walutowa pomiędzy dolarem, euro, jenem i juanem, żeby wymienić tylko ten najważniejsze waluty? Kiedy od kursu złota i srebra zależy wiarygodność gospodarki USA i funkcjonowanie całego kulawego systemu pod amerykańskim, coraz bardziej już „dziurawym” parasolem? I wreszcie kiedy to bardziej ropa „trzyma” wartość dolara niż jego siła nabywcza..?
Szczyt amerykańskiej bezczelności, to wypuszczenie w ciągu jednej sekundy na rynek „papierów na srebro” stanowiących równowartość rocznego wydobycia tego kruszcu, kiedy ponad 70% z tej ilości idzie do produkcji przemysłowej (!!!). Tak zaniża się cenę i okrada się ludzi – to wersja dla pesymistów, którzy widzą szklankę w połowie pustą. Optymiści z Waszyngtonu i Wall Street widzą to inaczej – bo tylko dzięki temu jeszcze trzymają się „stołków” i zarabiają miliony dolarów. Ich wartość jest fikcyjna, ale w fikcyjnym systemie to wystarcza.
Pominąć można fakt, że z racji ceny, złoto jest inwestycją dla ludzi bardzo majętnych. Dla większości społeczeństwa – czyli średnio lub mało zarabiających, najlepszą inwestycją jest bezdyskusyjnie srebro (kupione w realnej, fizycznej postaci!). Bogaty inwestor nie odczuje przecież tak chwilowych wahań, a podstawowa zasada inwestowania mówi o dywersyfikacji portfela. Wiara w mit o szybkich zyskach jest straszna, w znaczeniu szkodliwości społecznej. W świecie algorytmów odpowiadających za transakcje na giełdach, dostępu do tajnych informacji przez nielicznych i tzw. High Frequency Trading (HFT) jest też ona bezpodstawna, bo system już dawno nie działa. I tak, jak w USA czy innych państwach, w naszej polskiej piramidce finansowej czy jak kto woli – „firmie słup”, najwięcej stracili niezamożni.
Ponieważ temat jest aktualny bardziej niż kiedy indziej, dobrym pomysłem jest popularyzacja pracy Michaela Snydera, zwłaszcza tekstu „Zdumiewający dowód na to, że Banki Centralne i «wtajemniczeni» z Wall Street gwałtownie przygotowują się na coś dużego” (Startling Evidence That Central Banks And Wall Street Insiders Are Rapidly Preparing For Something BIG” – http://truththeory.com/2012/08/18/startling-evidence-that-central-banks-and-wall-street-insiders-are-rapidly-preparing-for-something-big/).
Zauważa on, że jeśli chce się być w stanie prognozować odnośnie wydarzeń na rynkach finansowych, trzeba przyglądać się, co robią „wtajemniczeni”, czyli ci, którzy mają dostęp do planów i przedsięwzięć u źródeł władzy i wielkich korporacji. Autor od dłuższego czasu prognozuje przygotowywanie się Wall Street oraz Banków Centralnych do poważnych trudności: „ponad 600 osób z kierownictwa banków w ciągu ostatnich 12 miesięcy zrezygnowało ze swojego stanowiska”, natomiast „znacząca liczba bankierów z Wall Street całe wakacje skupuje «bezpieczne dobra»”.
Snyder podkreśla, że chociaż pojawia się coraz więcej dowodów, pozwalają one jedynie na spekulowanie w kwestii zapaści finansowej – nie ma gwarancji, że coś się wydarzy lub nie, tylko, że jego zdaniem, trzeba postępować, jak każdy dobry detektyw: „zbierać poszlaki i starać się odgadnąć, co mówią nam dowody”.
Jako przykład pojawia się tutaj George Soros, który jest jednym z najlepiej zorientowanych i „powiązanych” inwestorów na świecie. Abstrahując od stosunku emocjonalnego do jego przedsięwzięć, można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że jeśli ma się wydarzyć coś „większego”, Soros najpewniej będzie wiedział o tym przed czasem. Tak więc niepokojące jest pozbycie się przez niego swoich akcji banków i agresywny skup złota – sprzedał udziały w Citigroup (420,000 akcji), JP Morgan (701,400 akcji) oraz Goldman Sachsa (120,000 akcji) – wszystko to szacowane jest na 50 mln USD. W tym samym czasie nabył 884,000 udziałów (wartych ok. 130 mln USD) złota poprzez SPDR Gold Trust.
Snyder zadaje pytanie „dlaczego ktoś pozbywa się ponad milion akcji głównych banków i nabywa złota za ponad 100 milionów dolarów? To miałoby sens, gdyby ten ktoś spodziewał się upadku systemu finansowego”. Wtrącić można też kilka słów o tzw. „balansowaniu na granicy prawa” wspomnianych banków, wiele spraw jest obecnie w sądzie, jednak niemożliwy jest raczej ich upadek z powodu wątpliwej działalności, a na pewno nie trzech tych instytucji na raz.
W styczniu tego roku Soros powiedział dla Newsweeka (oczywiście amerykańskiego): „nie jestem tutaj, aby was pocieszać. Sytuacja jest najpoważniejsza i najtrudniejsza w całej mojej karierze (…). Stoimy przed niesamowicie trudnym czasem, podobnym pod wieloma względami do roku 1930 i Wielkiego Kryzysu. Musimy zmierzyć się z ogólnym ograniczeniem w rozwiniętym świecie, które może skutkować dekadą lub ponad stagnacji, albo gorzej. Najlepszym scenariuszem jest deflacyjne środowisko. Najgorszym – upadek systemu finansowego. (…) Kiedy gniew będzie narastał, zamieszki na ulicach USA będą nieuniknione. Tak, tak, tak (…) odpowiedź na niepokoje może być bardziej szkodliwa od samej przemocy. Będzie wymówką dla represji i używania rozwiązań siłowych dla utrzymania prawa i porządku, co doprowadzone do ekstremum, może skutkować represyjnym systemem politycznym, społeczeństwem, w którym indywidualne wolności są ograniczone, co byłoby wyłomem w tradycji Stanów Zjednoczonych”.
Poza Sorosem Snyder wspomina także przykład innego miliardera, Johna Paulsona, który 44% swojego dwudziesto cztero miliardowego majątku ulokował w kruszcu. Czy więc Soros powiedział wszystkim, co się stanie i teraz on, Paulson, inni miliarderzy i Banki Centralne przygotowują się na najczarniejszy scenariusz? Wzrost transakcji zakupu złota przez te ostatnie wzrósł w tym roku o 137,9% względem roku 2011 (a przed 2009 r., całe dwie dekady BC sprzedawały kruszec). Przecież w tym samym czasie liczni ekonomiści i osoby z większości rządów na świecie są „umiarkowanymi optymistami” jeśli chodzi o prognozy i perspektywy. Z kolei „wtajemniczeni” zwiększyli zakupy złota do poziomu największego od 10 lat. Wielu z nich zdaje się uciekać z rynku, póki jest dobrze.
Snyder porusza także temat Facebooka i jego wartości, tzn. straty ponad połowy wartości od debiutu. W tym kontekście zauważa, że nie sprzyja to zaufaniu do rynku, a przez ostatnie tygodnie coraz więcej ludzi wyciąga pieniądze ze swoich akcji – jak podaje, tylko w ciągu ostatnich dwóch tygodni z funduszy akcyjnych wyciągniętych zostało ponad 10 mld USD.
Na koniec Snyder stawia dodatkowe pytanie: „dlaczego rząd USA potrzebuje tak dużo amunicji?”. Sprawa nie jest nowa, ale w minionym tygodniu ujawniono, że odpowiednik naszego ZUSu, czyli Social Security Administration (SSA) planuje zakupić 174 tys. Sztuk amunicji typu „hollow point”, czyli pocisków półpłaszczowych z otworem otwartym, powodujących liczne obrażenia wewnętrzne. Amunicja ma być dostarczona do 41 różnych lokalizacji na terenie Stanów, a jest to tylko jedno z wielu podobnych przedsięwzięć. Szczegóły Snyder zaczerpnął z tekstu Paula Josepha Watsona (http://www.infowars.com/social-security-administration-to-purchase-174-thousand-rounds-of-hollow-point-bullets/): „w marcu Departament Bezpieczeństwa Krajowego USA (Department of Homeland Security, DHS) nabył 450 mln sztuk amunicji kaliber .40 «hollow point» (…) co nasuwa pytanie odnośnie tego, po co DHS potrzebuje tak wielkiej ilości amunicji jedynie dla celów treningowych. Po tym nastąpiły kolejne zabiegi DHS o pozyskanie 750 mln sztuk wyselekcjonowanych nabojów, w tym .357 Magnum, które są w stanie przebijać ściany”.
Za Snyderem można w pełni zrozumieć zakup w ciągu jednego roku ponad 1 mld sztuk amunicji dla wojska, ale po co robią to instytucje rządowe? „Nie ma to najmniejszego sensu – chyba, że wierzą, że nadchodzą poważne problemy. Osobiście nie winiłbym ich za przygotowywanie się. Nasza ekonomia się sypie i pojawiają się oznaki społecznego zepsucia dookoła nas. Naród amerykański jest bardziej sfrustrowany i wściekły niż kiedykolwiek w historii współczesnej. Nadchodzące wybory spowodują tylko, że będą oni bardziej źli i podzieleni. Wystarczy tylko właściwa «iskra», żeby kraj eksplodował. Mogą nią być wybory. Może nią być upadek systemu finansowego. Może być coś innego. Jednak warunki zdecydowanie są. Niestety, społeczeństwo amerykańskie nigdy nie jest uprzedzane, aby się przygotować, ponieważ władze nigdy nie chcą „wywołać paniki” w narodzie. Zawsze jesteśmy ostatnimi, którzy się dowiedzą (…) więc nie czekaj na kogoś, kto wystąpi w telewizji i ogłosi, że zaczął się kryzys. Jeśli będziesz czekał tak długo, będzie za późno. Zamiast tego otwórz swoje oczy i myśl za siebie. Wszyscy musimy ciężko pracować, aby być przygotowanymi na nadchodzący kryzys, dopóki jeszcze możemy. Jak widać, «wtajemniczeni» z Wall Street, rząd USA i banki centralne są zajęte przygotowaniami. Znaki ostrzegawcze są, a czas ucieka”.