Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Anna Kędzierska: Kurdowie - temat tabu czy czekanie na jego koniec?


12 sierpień 2005
A A A

„Nie narodzeni w nazwanej ojczyźnie
Młodsi wy bracia moi – Kurdowie!
Spóźniliście się na mapę świata
I nie starczyło już miejsca dla Waszych gór…

O jakże płakać trzeba nad Wami
Nad wszystkim,
Którym grunt kurczy się pod stopami,
A siatka południków parzy,
Bo jest geopolityczna”.(1)

Kurdowie – ludzie specyficzni pod względem osobowości: odważni, zacięci, wytrwale dążący do wyznaczonych celów, zahartowani w walce o swoje. Rodzi się pytanie – dlaczego tacy są?
Już same cechy charakteru są łatwe do wytłumaczenia. Wystarczy odnieść się do historii narodu kurdyjskiego, by małe epizody złożyły się na ich obraz. Należy połączyć elementy przede wszystkim historii, geografii, by uzyskać wynik tego, co jest dobitnie dostrzegalne już przy pierwszych kontaktach z Kurdami.
Cóż ma bowiem począć naród podzielony między dwa mocarstwa i trzy państwa o mniejszym wpływie na światową politykę, ale jakże determinujący sytuację w Kurdystanie. Z dialektami tak różnymi, że uchodzić mogą za odrębne języki.
Naród, którego jednoczącym doświadczeniem jest to, że niezależnie, jaką konfigurację polityczną poprze, z kim i przeciwko komu się sprzymierzy, skutek jest zawsze jeden.
Z Iranem przeciwko Irakowi, z Irakiem przeciwko Iranowi, za lub przeciw Turcji, z poparciem sowieckim, izraelskim, Stanów Zjednoczonych, Kurdowie zawsze w końcu zostawali sami.
Czego więc uczy taka historia? Odpowiedź jest jasna – w sposób bardzo jednoznaczny kształtuje, wręcz hartuje osobowość człowieka, człowieka – Kurda.

„Kurdowie mają tylko jednego przyjaciela – góry” – głosi ich ludowe przysłowie. Wysokie szczyty, trudnodostępne dla wroga, są miejscem ucieczki, wytchnienia. To w znakomitej większości w górach, także i dolinach, rozciąga się Kurdystan, podzielony dziś między Irak, Iran, Turcję, Syrię.

Krótkie spojrzenie na historię europejskiego nacjonalizmu w XIX i XX wieku. Rozważając kwestię walki narodowowyzwoleńczej Greków w latach dwudziestych XIX wieku, pierwsze skojarzenia wielu z nas to romantyczne, męskie zwycięstwa. Ale jak było naprawdę? Z całym szacunkiem do odrodzonych antycznych bohaterów, do ich walk w pocie czoła i kałużach krwi. Jednakże nie zapominajmy o realiach politycznych. Bez brytyjskiego i rosyjskiego poparcia dla greckiej niepodległości od Ottomanów, możliwe że dziś nie byłoby mowy o niepodległości tego kraju. To samo odnosi się do wyłonienia się niepodległej Serbii w późniejszych dekadach. A może to dobry moment, by uświadomić sobie, iż byli to, w obu przypadkach, chrześcijanie walczący przeciwko muzułmanom, co sugeruje bardzo dobitnie kwestię uprzedzenia religijnego czy instrumentalnego jej traktowania.
Takiżsam schemat pasuje idealnie do metody osiągnięcia niepodległości przez Rumunię i Bułgarię w latach 70-tych i 80-tych XIX wieku. Niezwykła koalicja ukształtowała się podczas Kongresu Berlińskiego w 1878r. Disraeli i Bismarck poparli te dwa narody, nomen omen chrześcijan, w ich pędzie do uniezależnienia się od tureckich rządów. Podobnych przykładów można byłoby mnożyć niemalże w nieskończoność.(2)

W całym tym rozgardiaszu politycznym, ale jakże zarazem poukładaniu i oczywistej logice dla wytrawnego znawcy tematu, odnajdujemy Kurdów. Wielcy przegrani, chciałoby się rzec… Tylekroć zdradzani przez swych quasi przyjaciół, otrzymujący obietnice nie mające pokrycia, dostający bilet na pociąg, który jedzie donikąd. Tak wiele razy osamotnieni, zostający sami w naszym wspólnym kosmosie. Nie będący w niczyim interesie. No tak, drogi czytelniku, ich miasta położone są na wielkich polach naftowych; ale cóż z tego, gdy pozbawiani byli przez dziesiątki lat wpływów z ich eksploatacji i sprzedaży. Komu byliby potrzebni? Wyznanie, w przeważającej większości, także nie to. Owszem, historia zapisała wiele wątków sprzymierzania się z nimi, ale dla doraźnych, tymczasowych celów wynikających z potrzeby chwili. Czyim interesem jest istnienie Kurdów? To nie tak trudne pytanie, jak to, w czyim interesie jest istnienie niezależnego państwa, które pojawi się na każdej mapie politycznej; państwa, o którym będą się uczyły nasze dzieci na lekcjach geografii; państwa, którego stolicę będą musiały znać zaraz obok znajomości takich stolic jak Londyn, Waszyngton, Pekin, Buenos Aires? Państwa, które zwie się Kurdystan.

Jest 8 sierpnia 2005 roku, XXI wiek. Nie jest tak źle. Nadciągała od 1991 roku, w momencie, gdy UN ustanowiły „no fly zone” nad Kurdystanem Irackim jako odwet za zbrodnie saddamowskie, pora na zmiany. A teraz my, drodzy czytelnicy, jesteśmy obserwatorami tych zmian. Od roku 1992 istnieje nieuznawany przez Saddama Husajna Rząd Regionalny Kurdystanu, który do samego momentu obalenia dyktatora był zagrożony, chociażby przez stacjonujące na granicy reżimowe wojska. Po obaleniu Husajna, powstał nowy rząd w Iraku, a 8 marca 2004 r. podpisany został przez Radę Zarządzającą, akt prawny dotyczący statusu Iraku (Law of Administration for The State of Iraq for the Transitional Period). Akt uznał, iż Irak będzie państwem federacyjnym, a Kurdystan Iracki otrzyma autonomię. Rząd Regionalny Kurdystanu został wówczas uznany za organ rządzący w irackiej części Kurdystanu, a jego stolicą jest Erbil, miasto na północy Iraku, a tak de facto w północno-zachodniej części krainy geograficznej Kurdystan. Od grudnia 2004r. ma swoje przedstawicielstwo w Polsce, w Krakowie. Stanowisko Pełnomocnika Rządu Regionalnego Kurdystanu (KRG-Kurdistan Regional Government) istnieje także w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, przy Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii, ONZ-ecie i organizacjach międzynarodowych, Francji, Niemczech, krajach nordyckich, Federacji Rosyjskiej, Australii, Austrii.(3) Jednym z owoców wizyty polskiego premiera, Marka Belki, w Kurdystanie Irackim i wizycie u prezydenta Kurdystanu Irackiego, Masuda Barzaniego, jest współpraca Kurdów Irackich z naszym państwem na płaszczyźnie gospodarczej, kulturalnej i innych. Miejmy nadzieję, że jest to świetny początek dalszej współpracy Rządu Regionalnego Kurdystanu z innymi państwami globu w wielu zróżnicowanych dziedzinach.

Odnosząc się do kwestii Kurdystanu Tureckiego, to jedną z przeszkód akcesji Turcji do Unii Europejskiej była dopuszczalność w tureckim prawie ferowania i wykonywania kary śmierci. Co prawda Turcja podpisała 13 Protokół Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, a w kwietniu Drugi Protokół Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych, które postulują zniesienie kary śmierci. Rada Europy jest pierwszym międzynarodowym gremium, które zainicjowało zakaz stosowania kary śmierci w czasach pokoju w Protokole Nr 13 tejże konwencji. Walter Schwimmer, ówczesny Sekretarz Generalny RE, określił protokół mianem „kamienia milowego w dziejach obrony praw człowieka”. Turcja jest państwem, który widnieje w wykazie Amnesty International jako kraj, który od 1984r. nie wykonał żadnego wyroku, jako kraj, który utrzymuje w swym prawodawstwie tę karę za zbrodnie takie jak np. morderstwo, ale może być uważany w praktyce jako abolicjonista, który prowadzi politykę niewykonywania kary śmierci.(4) Ale czy to coś zmienia? W wydaniu Turcji nie. Wciąż w więzieniach, chociażby Ankary, przetrzymywani są więźniowie polityczni, skazani częstokroć na dożywocie, odsiadujący swe wyroki w koszmarnych warunkach nieludzkiego traktowania. Swego rodzaju punktem kulminacyjnym było wypuszczenie na wolność Leyli Zany i trzech deputowanych kurdyjskich. Zana, 43-letnia Kurdyjka, to najbardziej znana działaczka kurdyjska z Turcji, kobieta o niesamowitej sile woli i wierności swym ideałom. To dzięki takim kobietom wciąż nie tracę wiary w polepszenie doli kobiet z tego regionu. Została deputowaną do tureckiego parlamentu, była pierwszą zasiadającą tam kobietą kurdyjskiego pochodzenia. Stała się symbolem walki bez przemocy o prawa Kurdów w Turcji oraz o prawa kobiet w konserwatywnym muzułmańskim społeczeństwie. W więzieniu spędziła 10 lat, od roku 1994 za to, że w parlamencie w Ankarze wygłosiła jedno zdanie w swoim ojczystym języku, kurdyjskim, jeszcze do niedawna zakazanym w kraju Starej Porty. Jak na ironię losu, w ojczystej mowie wyraziła potrzebę współpracy między Kurdami i Turkami, a do standardowego tekstu przysięgi dodała po kurdyjsku, że będzie walczyć, aby Kurdowie i Turcy żyli razem w demokratycznym społeczeństwie. Abstrakt, jak dla mnie! Po trzech miesiącach od wyjścia na wolność, przemawiała w Brukseli, w Parlamencie Europejskim. W tym samym miesiącu, w październiku 2004r., odbierała prestiżową Nagrodę im. Andrieja Sacharowa, przyznaną jej de facto w 1995r. Nagroda ta przyznawana jest od 1988r. przez Parlament Europejski osobom lub organizacjom, które wyróżniły się w walce o prawa człowieka oraz za promowanie demokracji i państwa prawa. Zana wielokrotnie odwoływała się od wyroku, wykazując jego nierzetelność i stronniczość. Na marne. Przesiedziała 10 lat swego życia, które mogłyby być 10 najwspanialszymi latami w jej życiu. W końcu przyszła wolność, po tym jak Europejski Trybunał Praw Człowieka, według którego pierwszy proces nie był bezstronny, wznowił postępowanie. Leyla Zana na wolności. Efekt charyzmy kobiety a może czas na jakże niechciane, ale konieczne zmiany w polityce Ankary? Nie bądźmy niesfornymi idealistami! A może to jakże niechciane, ale konieczne dla Turcji, dla osiągnięcia własnych celów, ugięcie się pod postulatami UE? No i marzenie państwa tureckiego stojącego u bram Europy…

Świetny moment na zmiany w polityce, pozycji, roli Kurdystanu. Idealny czas materialny. Wymarzony czas polityczny - reżim Saddama Husajna upadł ponad dwa lata temu. Czego więcej można oczekiwać? Na co dalej czekać? Przyszło, chciałoby się rzec, samo. Ale samo nic nie przychodzi. Przyszło dzięki walce, wytrwałości, uporowi bohaterów mojego artykułu-Kurdów. Przyszło dzięki ich nadziei i wierze. Dzięki umiłowaniu do swojego narodu, do posiadania własnego państwa, którego przez wieki im odmawiano. Dzięki pragnieniu nazywania siebie obywatelami państwa Kurdystan. Na to ostatnie trzeba im jeszcze poczekać, ale chyba nikt nie ma już wątpliwości, że dzięki nie wrodzonym, ale nabytym z konieczności historycznej przymiotom, i to osiągną. Ja, niżej podpisana, takiej wątpliwości nie mam.

Anna Kędzierska
8 sierpnia 2005

Przypisy:
1. Alicja Balińska, Wieczór Wybrzeża, 5.IV.1991r.
2. Na podstawie artykułu Shlomo Avineri, DISSENT/Summer 2005, str.29-33
3. Strona internetowa Kurdistan Regional Government: http://web.krg.org/
4. Strona internetowa Amnesty International: http://web.amnesty.org/library/index/ENGACT500052000