Bogdan Pliszka: Niezwyciężony?
Historia konfliktów arabsko – izraelskich to jedno, wielkie pasmo klęsk armii państw arabskich, które przerwała dopiero wojna Izraela z Hezbollahem w 2006 r. Nie będzie chyba przesadą porównanie jej z wojną rosyjsko – japońską sprzed stu lat.
Izrael – wojna jako sens istnienia?
Historia konfliktów arabsko – izraelskich to jedno, wielkie pasmo klęsk armii państw arabskich. Właściwie od samego początku Izrael był stroną przeważającą. Już w wojnie z lat 1948-49, Izrael bez problemu poradził sobie z silniejszymi, jak się zdawało siłami arabskimi, czego efektem było okrzepnięcie państwa izraelskiego i...brak państwa palestyńskiego. W 1956 roku wykorzystując nacjonalizację Kanału Sueskiego i radykalnie antyzachodnią politykę Nasera, Wielka Brytania, Francja i Izrael atakują Egipt. Kryzys sueski kończy się dość szybko pod naciskiem Stanów Zjednoczonych, z jednej i Związku Sowieckiego, z drugiej strony. Wyznaczona zostaje linia demarkacyjna, na której rozlokowane zostają wojska Narodów Zjednoczonych.
Kryzys sueski jest pewną cezurą, bowiem na nowo definiuje politykę zagraniczną kilku państw. Właściwie dopiero od tego momentu Stany Zjednoczone stają się strategicznym partnerem Izraela. Jest to również ostatni przypadek współdziałania Wielkiej Brytanii i Francji, wbrew Ameryce. Już 11 lat później na Bliskim Wschodzie wybucha kolejny konflikt. 5 czerwca 1967 roku Izrael uderza na Egipt w odwecie za zakaz żeglugi statków izraelskich po zatoce Akaba. Lotnictwo izraelskie atakuje siły powietrzne Egiptu i niszczy pasy startowe lotnisk. W ciągu sześciu dni ( 5-10. VI ) wojna się kończy, a Izrael wychodzi z niej nie tylko zwycięski, ale i bogatszy o nowe terytoria zdobyte na arabskich sąsiadach: Synaj - zdobyty na Egipcie, Wzgórza Golan – zdobyte na Syrii, oraz Zachodnią Jerozolimę, Samarię i Judeę – zdobyte na Jordanii. Po raz kolejny wojna ma daleko idące reperkusje; w Polsce duża część obywateli żydowskiego pochodzenia ( acz nie tylko ) jawnie manifestuje swe proizraelskie sympatie, a czasami zadowolenie z faktu, że „polscy Żydzi pobili >>ruskich<< Arabów”. Efektem tego jest wydalenie z PRL sporej liczby obywateli – Żydów i nagonka komunistów przeciwko „syjonistom” i „rewizjonistom” – najczęściej zresztą komunistycznego chowu.
Czas Arafata
Na Bliskim Wschodzie rezultatem przegranej wojny jest opanowanie istniejącej od 1964 roku Organizacji Wyzwolenia Palestyny przez grupę Jasera Arafata: al. – Fatah (arab فتح; akronim od nazwy Harakat al-Tahrir al-Watani al-Filastini ). Arafat wykorzystując fakt poparcia Ameryki dla Izraela postawił na kartę „socjalistyczną”, co zapewniło, mu poparcie zarówno całego Bloku Wschodniego, jak i grupującej zachodnie partie socjalistyczne i socjaldemokratyczne – Międzynarodówki Socjalistycznej. OWP, a w jej ramach Fatah, na wiele lat miały zdominować ruch palestyński zyskując w nim pozycję, niemal, monopolistyczną. Dla Izraela sytuacja taka miała zarówno pozytywne, jak i negatywne efekty. Efektem pozytywnym, było umiejscowienie państwa żydowskiego w – szeroko pojmowanym – świecie zachodnim i idące za tym, rosnące poparcie Ameryki. Negatywne, bo Fatah umiejętnie dozując panarabski nacjonalizm i „socjalizm” zyskiwała poparcie w całym świecie arabskim – bez względu na oficjalną ideologię danego państwa arabskiego – w Bloku Wschodnim, oraz wśród oscylujących coraz bardziej „na lewo” społeczeństwach Europy Zachodniej.
„Złoty wiek” Fatah i innych frakcji skupionych w – i wokół - OWP to, bez wątpienia, lata ’70 XX wieku. Nazwy takie jak Czarny Wrzesień, Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny, Demokratyczny Front Wyzwolenia Palestyny, Front Palestyńskiej Walki Ludowej niemal nie schodziły z pierwszych stron gazet. Oficjalnie skłócone, nie stroniące nawet od przemocy nawet wobec siebie, dość szybko znajdowały wspólny język gdy przychodziło do współpracy przeciwko Izraelowi. A dobrze rozbudowane i wyszkolone izraelskie służby specjalne okazywały się bezsilne w tropieniu Palestyńczyków w Europie Środkowej czy w państwach arabskich. Co więcej od współpracy z organizacjami palestyńskimi – racji ich „socjalistycznego” charakteru – nie stroniły lewackie organizacje terrorystyczne z Europy Zachodniej, a przede wszystkim z Republiki Federalnej Niemiec. Organizacja 2 Czerwca, Komórki Rewolucyjne, czy wreszcie najbardziej znana Frakcja Armii Czerwonej (RAF – Rote Armee Fraktion) niemal na co dzień współpracowały z organizacjami palestyńskimi, przy okazji szkoląc się zarówno w obozach palestyńskich w Libanie, jak i w wielu państwach arabskich, jak chociażby Syria, Algieria czy Libia. W razie kłopotów zaś, tak Palestyńczycy jak i Niemcy mogli liczyć na schronienie i leczenie w Jemenie, Polsce, Czechosłowacji czy na Węgrzech. Na wschodnioeuropejskich uczelniach studiował też „narybek” ruchu palestyńskiego przygotowywany zapewne do przejęcia kierownictwa w organizacjach po śmierci starych liderów.
Nie może więc dziwić fakt, że w Izraelu dość szybko zrozumiano, iż alternatywą dla świeckich, lewicowych organizacji skupionych w, i wokół, OWP może być organizacja religijna, nawiązująca do islamu. Islamu rozumianego nie tylko jako religia, ale również jako model społeczny. Nie da się przy tym ukryć, że w latach ’70 organizacje islamskie wypadały nader mizernie przy radykałach z OWP i innych „socjalistycznych”, a de facto narodowo – socjalistycznych (bo łączących arabski nacjonalizm z dość luźno pojmowanym socjalizmem) organizacjach palestyńskich. Co więcej, w Syrii fundamentalistyczne Bractwo Muzułmańskie toczyło krwawą kampanię terrorystyczną przeciwko rządom – w jego mniemaniu – odstępcy, Hafeza al. Assada. Odstępcy, bowiem Assad był alawitą, wyznawcą mistycznego, apolitycznego islamu, uznawanego przez Bractwo za herezję.
Tymczasem na Bliskim Wschodzie w 1973 roku wybucha kolejna wojna. 6 października Syria i Egipt zdecydowane odzyskać terytoria utracone w wojnie sześciodniowej uderzają na Izrael w dniu żydowskiego święta, Jom Kippur (święto to nada zresztą nazwę całej wojnie). Syria dość szybko odzyskuje Wzgórza Golan, jednak po ciężkich walkach armia syryjska ponownie zostaje wyparta. Na Synaju doskonale uzbrojone pancerne dywizje armii egipskiej wdzierają się daleko w głąb umocnień izraelskich. Są jednak bezbronne wobec ataków izraelskiego lotnictwa i zostają odcięte od zaplecza i okrążone. Po raz kolejny wojnę przerywa interwencja Rady Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych i postawa Ameryki i Związku Sowieckiego, wywierających nacisk na swych bliskowschodnich sojuszników.
Miłe złego początki – geneza Hamasu
W tej sytuacji uważając za swego głównego wroga świeckie, nacjonalistyczne i „socjalistyczne” organizacje palestyńskie, Izrael decyduje się dać „zielone światło” ruchowi islamskiemu. W 1978 roku izraelski sąd rejestruje stowarzyszenie al. – Mudżammat ul- Islami, które w statucie deklaruje propagandę religijną i pracę społeczną.
Nie wnikając w meandry izraelskiej machiny prawnej, z pewną dozą ryzyka, można postawić pytanie o inspiratorów powstania stowarzyszenia. Faktem jest bowiem, że część przywódców OWP chciała widzieć w tym wydarzeniu rękę izraelskich służb specjalnych, a konkretnie Szin Bet – wywiadu wojskowego. Przewodniczącym stowarzyszenia zostaje...szejk Ahmed Yassin, ten sam, który po kilkunastu latach stanie się „numerem jeden” na liście najbardziej poszukiwanych, przez Mossad, terrorystów! W tym samym czasie na Terytoriach Okupowanych rozpoczyna się „walka o dusze” pomiędzy wciąż potężną i popularną OWP, a organizacjami islamskimi. OWP staje się zresztą coraz mniej mile widzianym gościem w kolejnych państwach arabskich. Z Jordanii zostaje wypędzona za spiskowanie przeciwko królowi Hussajnowi.
Po przeniesieniu do Libanu szybko zamienia to państwo w matecznik międzynarodowego terroryzmu. Liban, formalnie mający prezydenta i rząd, zostaje zamieniony w wielki obóz wojskowo – terrorystyczny gdzie wojna toczy się między wszystkimi, zawierane są najbardziej fantastyczne sojusze, wielkie i „małe” mocarstwa toczą ze sobą nieustającą „wojnę zastępczą”. Kres temu kładzie interwencja armii izraelskiej, która zmusza Palestyńczyków do opuszczenia Libanu. „Dzielni” bojownicy opuszczają Bejrut, zaś pod nosem Izraelitów chrześcijańskie bojówki – a ponoć także izraelscy żołnierze przebrani w mundury, libańskich milicji - dokonują masakry obozów Sabra i Szatila, w których pozostali już tylko starcy, kobiety i dzieci.
Sytuacja w regionie zmienia się dramatycznie w 1979 roku, gdy w Iranie rewolucja islamska obala rządy szacha Rezy Pahlawiego, tradycyjnego sojusznika Ameryki i Izraela, i ustanawia rządy ajatollahów, deklarujących budowę – pierwszej w świecie – republiki islamskiej. Z dnia na dzień, Iran z najbliższego sojusznika, staje się najbardziej zajadłym wrogiem Stanów Zjednoczonych i Izraela. Co więcej, słaby do tej pory, ruch islamski zyskuje potężnego sojusznika, protektora i...mecenasa! Dla wszystkich walczących z Izraelem jest to o tyle istotne, że wpierw Egipt, a później także Jordania podpisują układy pokojowe z państwem żydowskim i powoli, acz konsekwentnie, normalizują z nim stosunki polityczne. Lata ’80 upływają na Bliskim Wschodzie pod znakiem powolnego wyciszania konfliktów między, niektórymi państwami arabskimi, a Izraelem. Wciąż toczy się „wojna permanentna” w Libanie, za to w Europie czy to z powodu sukcesów zachodnich służb specjalnych i Mossadu, czy może z przyczyn czysto naturalnych – starość terrorystów(!) – opada fala lewackiego terroryzmu. Opada też aktywność terrorystów palestyńskich....Cóż, podstarzały przewodniczący Arafat coraz bardziej zaczyna być politykiem, coraz mniej bojownikem!
Intifada
W takiej atmosferze 6 grudnia 1987 roku wybucha intifada – palestyńskie „powstanie kamieni”. Trzeba tu dodać, że sytuacja na terytoriach palestyńskich zawsze daleka była od normalnej. Jednak w 1987 roku atmosfera powoli gęstniała, a muzułmańscy duchowni nawoływali w meczetach do aktów nieposłuszeństwa obywatelskiego, strajków czy bojkotów. Bezpośrednią przyczyną wybuchu intifady był wypadek, w którym kierowca wojskowej ciężarówki stracił panowanie nad pojazdem i zabił czterech Palestyńczyków. W tym właśnie czasie powstaje zbrojne ramię stowarzyszenia al. Mudżammat ul Islami – Hamas. Trudno powiedzieć czy było to świadome zapożyczenie, ale sytuacja dość wiernie odwzorowuje Ulster, gdzie partia Sinn Fein miała swoje militarne ramię w postaci Irlandzkiej Armii Republikańskiej. Co ciekawe, stowarzyszenie wciąż działa legalnie! Zostaje zdelegalizowane dopiero dwa lata później, w 1989 roku.
Hamas pierwotnie działa jako organizacja, która eliminuje, czyli po prostu zabija, tych Palestyńczyków, którzy zostaną uznani za przeszkodę w przyszłym dżihadzie – świętej wojnie. To też w czasie pierwszej intifady zamachowcy Hamasu zabijają kilkudziesięciu Palestyńczyków. Może tu właśnie należy szukać odpowiedzi na „liberalizm” władz izraelskich wobec organizacji? Już w 1989 roku Hamas decyduje się jednak na konfrontację z Izraelem. Statut, czyli Karta Hamasu bez niedomówień stwierdza, że celem organizacji jest likwidacja Państwa Izrael. W całości odrzuca on następnie porozumienia pokojowe z Oslo, podpisane przez Arafata, jak również przywództwo samego Arafata w ruchu palestyńskim. W przeciwieństwie do OWP, Hamas nie zamierza budować państwa świeckiego na wzór Syrii czy – ówczesnego – Iraku, ale państwo islamskie oparte na szariacie. Znajduje też sponsora – Syrię. Co ciekawe, sama Syria jest państwem świeckim deklarującym budowę arabskiego socjalizmu. Jednak zarówno – oficjalny – stan wojny z Izraelem, jak i konflikt Assada z Hussajnem, wspierającym Fatah, decydują o tym, że Syria zostaje „mecenasem” Hamasu. Na swoje nieszczęście Arafat popełnia kardynalny błąd popierając inwazję iracką na Kuwejt, dalece niepopularną w świecie arabskim. To i zdecydowanie większy radykalizm, powoduje szybki wzrost popularności Hamasu wśród Palestyńczyków. Co więcej, słabnąca pozycja, a i wiek, przewodniczącego Arafata czynią go coraz bardziej człowiekiem dialogu niż walki. To zaś pcha, przede wszystkim młodych radykałów, w stronę Hamasu. 18 sierpnia 1988 roku uchwalona zostaje konwencja islamskiego ruchu oporu, która głosi, między innymi:
- Zniszczenie Izraela:
„Izrael będzie istniał dopóty, dopóki islam nie zlikwiduje go, tak jak uczynił to z innymi przedtem"(wstęp )
- Wyłącznie muzułmańska naturę tego rejonu:
„Ziemia palestyńska jest świętą posesją islamską poświęconą przyszłym pokoleniom, aż do dnia sądu ostatecznego. Nikt nie może wyrzec się nawet kawałka tej ziemi, czy też opuścić choćby jej skrawka". (art. 11)
„Palestyna jest krajem islamskim... Od czasu, gdy stanowi to problem, wyzwolenie Palestyny jest indywidualnym obowiązkiem każdego muzułmanina, kiedykolwiek miałoby to nastąpić". (art. 13)
- Antysyjonizm:
„Dzień sądu ostatecznego nie nadejdzie, dopóki muzułmanie nie staną do walki z Żydami i nie zabiją ich. Żydzi będą chować się za skały i drzewa, a skały i drzewa będą wykrzykiwać: >>Muzułmaninie, jest tutaj Żyd ukrywający się za mną, chodź i zabij go<<." (art. 7)
„Wróg od dłuższego czasu knuje intrygi... i jednocześnie gromadzi ogromny i wpływowy dobytek materialny. Mając pieniądze, objął swą kontrolą światowe media... Przy użyciu swych pieniędzy rozpętał rewolucje w różnych częściach globu ziemskiego... Opowiedział się za rewolucją francuską, rewolucją komunistyczną i większością innych rewolucji, o których słyszymy... Mając pieniądze, powołano do życia takie organizacje, jak masoneria, kluby rotariańskie i „lions”, które rozproszone są po całym świecie i mają na celu zniszczenie społeczeństw i prowadzonych interesów syjonistycznych... Opowiedziano się za I wojną światową i sformowano Ligę Narodów, poprzez którą wróg może rządzić światem. Opowiadając się za II wojną światową, osiągnięto ogromne korzyści finansowe. Nie ma na świecie wojny, w której (Żydzi) nie maczaliby rąk" (art. 22)
„Intrygi syjonistyczne nie mają końca, po Palestynie obejmą one swym zasięgiem tereny od Nilu aż po Eufrat. Kiedy zakończy się proces przyswajania terenu, nad którym zawisła ich ręka, będą oni kontynuować swe ekspansywne działania. Knowania żydowskie wyłożone zostały w >>Protokołach Mędrców Syjonu<<." (art. 32)
"Hamas sam uważa się za czołówkę i przednią straż na polu walki przeciwko światowemu syjonizmowi. Z chwilą, gdy ugrupowania islamskie z całego świata będą dobrze wyposażone, w imię ich przyszłej roli w walce z podżegającymi do wojny Żydami, powinny również prowadzić taką działalność". (art. 32)
Zaś działania Hamasu pokazują, że nie są to tylko słowa! Mimo, iż Hamas walczy zbrojnie z Izraelem już od 1989 roku, przełomem jest rok 1994, kiedy to po raz pierwszy ginie zamachowiec – samobójca podczas zamachu w Haderze. To powoduje niebywały wzrost popularności organizacji w, młodym przecież, społeczeństwie palestyńskim. Niewątpliwie popularności Hamasowi przysparzają również same władze Autonomii Palestyńskiej. Luksusowy styl życia Arafata i innych liderów Fatah, trwonienie ogromnych środków pomocowych, wszechobecna korupcja, arogancja policji politycznej, jaskrawo kontrastują z „czystością” tak liderów jak i szeregowych bojowników Hamasu. Szczególnie w dobie „rzeczywistości telewizyjnej” staruszek na wózku inwalidzkim – szejk Ahmad Yassin – zdecydowanie lepiej kojarzy się do podróżującego pancernymi limuzynami i otoczonego przez osiłków z ochrony przewodniczącego Arafata.
Kolejnym ciosem dla OWP jest śmierć Jasera Arafata w listopadzie 2004 roku. Trudno powiedzieć czy przez zbieg okoliczności, czy przez świadomą politykę Arafat nie wykreował godnego siebie następcy w „świeckim” ruchu palestyńskim, co po jego śmierci spowodowało wyraźną „impotencję” OWP. Tymczasem Hamas zdecydowanie sięga po rząd dusz, Palestyńczyków. Co więcej organizacja postrzegana w Ameryce, Europie, a przede wszystkim w Izraelu jako terrorystyczna, w samej Autonomii wcale nie jest tak odbierana. Szkoły, szpitale, ośrodki pomocy społecznej, centra religijno – kulturalne, to drugie, mniej znane oblicze Hamasu. Nie zmienia to faktu, że najbardziej „spektakularną” częścią jego działalności pozostają zamachy – głownie zresztą samobójcze – terrorystyczne. Jeśli wziąć przy tym pod uwagę, że biednej, zacofanej gospodarczo Palestynie, rodzina zamachowca może liczyć na sporą nagrodę i opiekę Hamasu, czyn ten przestaje być tak absurdalny, jakby mogło się wydawać na pierwszy rzut oka.
Oczywiście Izrael nie pozostaje dłużny. Burzenie domów rodzin zamachowców to „rutynowa procedura” armii izraelskiej. Izraelskie służby specjalne bezwzględnie tropią i „eliminują” kolejnych prominentnych działaczy Hamasu. 22 marca 2004 roku ginie, w ataku izraelskich śmigłowców, szejk Ahmad Yassin. O precyzji ataku może świadczyć fakt, że rakieta trafia szejka prosto w głowę! Wraz z nim ginie dwóch ochroniarzy i kilkunastu, przypadkowych, cywilów. Jednak sam Hamas niepowstrzymanie kroczy do władzy i 24 stycznia 2006 roku wygrywa wybory w Autonomii Palestyńskiej. Trudno powiedzieć czy jest to wyłącznie efekt działań samych hamasowców, czy może jednoznaczne poparcie dla Fatah ze strony Unii Europejskiej, USA, a przede wszystkim Izraela okazało się „pocałunkiem śmierci”? Palestyński wyborca – wbrew sugestiom „autorytetów moralnych” z całego świata – wybrał Hamas. To oczywiście jak najgorzej wróży „procesowi pokojowemu” tak jak go pojmuje Bruksela, Waszyngton czy Tel Awiw, ale czy Palestyńczyk ma obowiązek czytać NYT, Liberation albo Gazetę Wyborczą?
Terroryzm „cywilizowany”?
Inną organizacją aktywnie walczącą z Izraelem jest libański Hezbollah. Hezbollah (arab. حزب الله - Hizb-ullah – Partia Boga) jest jedną z libański partii politycznych, grupującą tamtejszych szyitów. Powstał w 1982 roku w zamęcie libańskiej wojny domowej. W tym czasie Iran wysłał do Libanu 1200 „doradców” wybranych spośród Strażników Rewolucji – żołnierzy o wyjątkowo wysokim morale i doskonałym wyszkoleniu. Mieli oni za zadanie stworzyć w Libanie ruch oporu walczący zarówno z Izraelskimi Siłami Obrony, okupującymi południowy Liban, jak i z ich sprzymierzeńcami z Armii Południowego Libanu. Wkrótce Hezbollah zaczął skupiać coraz większe rzesze szyickich ochotników, przyłączały się pomniejsze partie szyickie, na stronę Hezbollahu przeszła też część islamskich milicji tworzących Amal – inne zbrojne ugrupowanie muzułmańskie. Duchowym ojcem Hezbollahu zostaje Muhammad Hussein Fadlallah, zaś faktycznym przywódcą szejk Abbas al Musawi, który twierdzi, że „Izrael jest naroślą rakową na ciele Bliskiego Wschodu”. Ten ostatni ginie zabity przez izraelską armię w 1992 roku, a schedę po nim obejmuje charyzmatyczny teolog muzułmański – szejk Hassan Nasrallah. Hezbollah, jak wszystkie organizacje walczące z Izraelem, jest traktowany zarówno przez ten ostatni jak i Stany Zjednoczone jako organizacja terrorystyczna. Wypada jednak wspomnieć w tym miejscu, że podobnie jak wcześniej opisywany Hamas, Hezbollah daleki jest od obrazu „klasycznej” grupy terrorystycznej. Organizacja prowadzi bowiem na terenie Libanu przynajmniej cztery szpitale, 12 klinik, 12 szkół i dwa centra rolnicze. Na południu Libanu stworzyła zresztą swoiste państwo – w – państwie. Władze libańskie nie mają na tych terenach zbyt wiele do powiedzenia. Poza szpitalami czy szkołami, Hezbollah prowadzi też wiele „centrów socjalnych” gdzie udziela pomocy najbardziej potrzebującym. Wypada jednak nadmienić w tym miejscu, że dzieje się tak ze względu na hojność mecenasów organizacji: Syrii i – przede wszystkim – Iranu. Oczywiście ideologia Hezbollahu jest przede wszystkim antyizraelska i, w mniejszym stopniu, antyzachodnia. Tu wyjątkiem jest „wielki szatan” – Ameryka, bez wsparcia, którego „mały szatan” – Izrael, dawno już nie kalałby „świętej ziemi islamu”. W manifeście Hezbollahu z 1985 roku możemy między innymi przeczytać, że stawia on sobie następujące cele:
Ustanowienie w Libanie republiki islamskiej na wzór Iranu.
· Doprowadzenie do wycofania się z terytorium Libanu sił ONZ.
· Zwalczanie wszelkich wpływów świata zachodniego
· Doprowadzenie do wycofania się wojsk izraelskich, następnie zniszczenie państwa Izrael (którego Hezbollah postrzega jako tzw. "małego szatana") i ustanowienie rządów islamskich nad Palestyną, a zwłaszcza nad Jerozolimą.
Paradoksalnie jeśli popatrzeć na doktrynę militarną Hezbollahu to zawiera ona w sobie sporo zapożyczeń z propagandy lewackich ideologów terroryzmu: Marighelli, Curzio czy Fanona. Jak bowiem inaczej rozumieć deklarację, że „terroryzm jest metodą walki słabych i uciśnionych przeciwko silniejszym agresorom”. Nie są to zresztą li tylko deklaracje. Już w 1983 roku w zamachu na ambasadę USA w Bejrucie ginie 49 osób. Hezbollah bywa również wiązany z zamachami na koszary marines – 240 ofiar, na spadochroniarzy francuskich – 60 ofiar, czy na dowództwo armii izraelskiej w Tyrze – 50 ofiar. Organizacja nie stroni również od porwań, których zaczęła dokonywać w 1984 roku. Wypada jednak przypomnieć w tym miejscu, że kierownictwo Hezbollahu zdecydowanie potępiło ataki z 11 września 2001 i odcięło się od Osamy bin Ladena i al. Kaidy w ogóle. W przeciwieństwie do wielu innych zbrojnych ugrupowań islamskich Bliskiego Wschodu, Hezbollah dysponuje nie tyle bojownikami, ile dobrze uzbrojonymi i wyszkolonymi żołnierzami, których oddziały noszą oficjalną nazwę Islamski Opór (arab. Al-Muqawama al-Islamiyya).
Oddziały te wyszkolone przez irańskie siły specjalne, działają według najlepszych wzorów wypracowanych przez siły specjalne. Są mobilne, działają głównie nocą, stosują taktykę „uderz i zniknij”. Doskonale uzbrojone, wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt ( m.in. noktowizory ) są trudnym przeciwnikiem nawet dla zahartowanej w bojach armii izraelskiej. Co więcej, Hezbollah jest jedyną na świecie organizacją uważaną za terrorystyczną, posiadającą oddziały komandosów morskich! Głównym celem Hezbollahu, było wyrzucenie sił izraelskich z południowego Libanu. I w 2000 roku cel ten został osiągnięty. Armia izraelska wycofała się z Libanu. Nie znaczy to jednak, że Hezbollah uznał swoje istnienie za zbędne. Oddziały zbrojne partii pozostały na południu Libanu celem „ochrony kraju, uwolnienie libańskich więźniów w Izraelu i odzyskanie terytorium farmy Shebaa”.
„Nowy” Bliski Wschód?
W 2005 roku zostaje zmordowany były premier Libanu – Rafik Hariri, co kończy się zamieszkami nazwanymi później „cedrową rewolucją”. Efektem jest wycofanie z Libanu wojsk syryjskich, które z jednej strony stanowiły siły okupacyjne, z drugiej zaś – jako, tako – utrzymywały w ryzach zbrojne organizacje libańskie, w tym Hezbollah. W czerwcu 2006 roku Hamas porywa kaprala armii izraelskiej Gilada Szalita, a armia izraelska wkracza do Strefy Gazy, którą opuściła w sierpniu 2005 roku. W geście solidarności z Palestyńczykami, Hezbollah rozpoczyna ogłasza działania zbrojne przeciwko Izrealowi. Bezpośrednim powodem wojny jest akcja armii izraelskiej w wyniku, której giną libańscy cywile; w tym kobiety i dzieci. 12 lipca pod osłona ataku rakietowego Hezbollah bierze do niewoli trzech żołnierzy izraelskich, rozpoczyna się regularna wojna, która zmieni oblicze Bliskiego Wschodu.
Skazany, jak się wydaje, na klęskę Hezbollah stawia armii izraelskiej twardy opór. Po raz pierwszy arabskie – a de facto, irańskie – rakiety spadają na Hajfę, Nazaret i Afulę. W wyniku ataku Hezbollahu uszkodzony zostaje izraelski okręt wojenny klasy sza’ar 5! 17 lipca armia izraelska wkracza do Libanu i po krótkich walkach wycofuje się! Wśród żołnierzy izraelskich zaczyna szerzyć się chaos. By zabić szejka Nasrallaha, Izrael rzuca do boju lotnictwo. W największym nalocie tej wojny na, dopiero co odbudowany z gruzów, Bejrut spada 23 tony bomb. Ani Nasrallahowi, ani nikomu z kierownictw Hezbollahu nie dzieje się krzywda. Co więcej, już po nalocie okazuje się, że źle wskazano cel! Coraz więcej ofiar jest wśród ludności cywilnej. W mediację włączają się państwa Ligi Arabskiej i Iran. Pod koniec lipca Izrael mobilizuje rezerwistów, a wojna rakietowa trwa w najlepsze. Co więcej, rakiety spadają na cela coraz bardziej oddalone od strefy działań wojennych. 30 lipca o świcie izraelska bomba trafia w blok mieszkalny i zabija 60 osób w tym 37 dzieci. Wojna trwa jeszcze dwa tygodnie i kończy się zawieszeniem broni, 14 sierpnia 2006 roku.
Zadając pytanie o bilans wojny libańskiej 2006 roku, należałoby rozpatrzeć go w trzech płaszczyznach; militarnej, politycznej i psychologicznej. Trudno wskazać bezapelacyjnego zwycięzcę militarnego tej wojny. Wszak naprzeciw jednej z najlepiej uzbrojonych – zresztą głownie na koszt amerykańskiego podatnika – armii świata, stanęła grupa bojowników określanych mianem terrorystów i na pewno tego starcia nie przegrała. Izrael nie zdobył, ani hektara libańskiego terytorium, nie zlikwidował baz Hezbollahu, nie doprowadził do likwidacji jego kierownictwa. Jeśli można mówić o wyniku, to jest to remis, i to remis ze wskazaniem na Hezbollah. Politycznie Izrael tę wojnę przegrał! Poza Stanami Zjednoczonymi nie uzyskał poparcia praktycznie żadnego państwa, po raz kolejny zaczął być postrzegany jako siła najbardziej agresywna i destrukcyjna w regionie, a widok dziecięcych ofiar izraelskich nalotów musiał zachwiać poglądami nawet największych filosemitów. Psychologicznie jest to już nie porażka, ale całkowita klęska Izraela! Najlepszy wywiad świata nie potrafił podać wiarygodnych danych na temat przeciwnika, swojej armii. Armia, która jeszcze w latach ’70 bez problemu radziła sobie z dwoma – trzema regularnymi armiami państw arabskich, nie może sobie poradzić z nieregularnymi oddziałami lekkozbrojnych partyzantów. Nie będzie chyba przesadą porównanie wojny libańskiej 2006 roku do wojny rosyjsko – japońskiej sprzed stu lat. Wtedy po raz pierwszy armia „żółtych małp” jak wysublimowanie określał Japończyków car Rosji, pokonała europejskie mocarstwo, teraz – również po raz pierwszy – Arabowie w regularnej wojnie pokonali Izrael. I co ciekawsze nie zrobiła tego regularna armia, w tradycyjnym rozumieniu.
Oczywiście (?) Izrael wyciągnie wnioski z porażki i zapewne więcej nie powtórzy błędów. Szejk Nasrallah zastąpił przywódców Hamasu na liście najbardziej poszukiwanych, przez Mossad, terrorystów. Ale wiadomo już na pewno, że Izrael nie jest tak niezwyciężony jakby się mogło wydawać. Wystarczy zresztą w miejsce zamachowców – samobójców wyobrazić sobie terrorystę odpalającego na sobie „brudną bombę” z odpadkami radioaktywnym, by „grzyb atomowy” stał się li tylko „gadżetem”.... „zbędnym fajerwerkiem”! Wystarczy te same radioaktywne śmieci wyobrazić sobie w rakietach Hezbollahu spadających na Hajfę czy Nazaret, by „izraelski Czarnobyl” stał się faktem. Na naszych oczach pada kolejny mit. A patrząc na Hamas czy Hezbollah dość śmiało poczynające sobie z jedną z najlepiej uzbrojonych i wyszkolonych armii świata i wsłuchując się w coraz brutalniejszy język polityków z Berlina czy Moskwy, można sobie tylko zadać pytanie: czy i w Polsce możemy z tej lekcji czegoś się nauczyć?
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża jedynie prywatne poglądy autora