Daniel Uszycki: Rosja płaci za Gruzję?
- Daniel Uszycki
To, co się działo w ubiegłym tygodniu na rynkach rosyjskich przykuło uwagę wielu inwestorów i nie tylko. Pytanie brzmi tylko czy zawirowania w Moskwie wpisują się w światowe trendy czy też są efektem nie tak dawnego konfliktu na Kaukazie? Zacznijmy jednak od faktów. Kiedy w przedostatni weekend Lehman Brothers, czyli czwarty największy bank inwestycyjny USA, ogłosił upadłość, indeksy na całym świecie przybrały kolor czerwony. Mimo że amerykańskie indeksy Dow Jones i S&P straciły odpowiednio: 4,42 proc. i 4,71 proc i tak dużo większą stratę odnotowała giełda moskiewska, gdzie jej Indeks RTS (Rosyjskiego Systemu Handlowego) pikował w dół o 6 proc. Był to jednak dopiero przedsmak. We wtorek (16.09) zanurkował on o 11,47% podczas gdy drugi istotny indeks rosyjski, MICEX (Moskiewskiej Międzybankowej Giełdy Walutowej) zanotował spadek rzędu 17,45%. Z uwagi na skalę ruchu w czasie sesji wstrzymano na godzinę obrót papierami. Panika na rynku zaowocowała silnymi, porannymi spadkami w środę, przez co, Federalna Służba ds. Rynków Finansowych zdecydowała się na zawieszenie obrotu do odwołania. Mimo to indeksy zdążyły spaść odpowiednio o 6,3% i 3%.
Na pozostałych rynkach w tych dniach bilans był również niekorzystny, niemniej jednak z pewnością nie były one nawet porównywalne z wydarzeniami w Moskwie. Sytuacja diametralnie zmieniła się w czwartek kiedy to wszystkie indeksy zazieleniły się. Kolor ten pozostał na światowych parkietach również w piątek. Wtedy też wznowiono notowania na giełdzie w Moskwie, która i tym razem ukazała prawdziwe szaleństwo. RTS zyskał 22,39%, a indeks MICEX podskoczył o 28,69 proc. Były to największe wzrosty tych indeksów w historii rosyjskiego rynku, dlatego też w czasie sesji obroty zostały dwukrotnie wstrzymane na pewien czas. W nowym tygodniu zachowały się one spokojniej, wzrastając nieznacznie w poniedziałek i spadając bardziej zdecydowanie (ok.3%) we wtorek.
Generalnie rosyjskie parkiety podążały śladem najważniejszych światowych indeksów, zwłaszcza amerykańskich. Kiedy więc na świecie „lała się krew”, indeksy w Moskwie również przybierały kolor czerwony. W tym sensie Rosja wpisuje się w światowy, długotrwały trend, który jest związany z kryzysem w Stanach Zjednoczonych i spowolnieniem na innych rynkach, m.in. w Europie czy Japonii. Obecnie szczególnie ciążące na ogólnej sytuacji są rynki finansowe. Wspomniany upadek Lehman Brothers czy wcześniej Bear Stearns znacząco nadwerężyły zaufanie do instytucji finansowych. W tej chwili panuje sytuacja, w której większe banki nie chcą pożyczać mniejszym. Dlatego znana na całym świecie firma ubezpieczeniowa AIG o pomoc, musiała zwrócić się w ubiegłym tygodniu do rządu USA.
Na Rosję znaczący wpływ ma również chwianie się cen ropy naftowej, która jest jednym z filarów jej gospodarki a ogromne koncerny paliwowe, takie jak Gazprom, Łukoil czy Rosnieft, królujące na moskiewskich parkietach, znacząco wpływają na obraz całego rynku. O ile jeszcze niedawne jej rekordy sięgające 140 dolarów za baryłkę napawały tylko radością z rosnących zysków, o tyle jej spadek w czasie krwawego wtorku (16.09) wprowadzał kolejne obawy wśród inwestorów i groźbę podcięcia skrzydeł euroazjatyckiej gospodarce.
Z drugiej strony mamy wojnę na Kaukazie i jej konsekwencje. Abstrahując teraz od motywów obu stron, od tego, kto tak naprawdę pierwszy zaatakował i kto nadużył siły, stwierdzić trzeba, że światowa opinia publiczna była przeciwna temu konfliktowi. Wraz z rozwojem działań i nieuniknionym postępem oddziałów rosyjskich, Moskwa jawiła się coraz bardziej, jako państwo zaborcze, próbujące siłą przywrócić dawną świetność. Nieprzestrzeganie wynegocjowanych warunków pokoju, a w tym m.in. ciągłe utrzymywanie znaczących sił na terenie Abchazji i Osetii Południowej – około dwukrotnie liczniejszych niż przed wybuchem konfliktu, nie pomagało zmienić tego wizerunku. Nie pomogły też, a jeszcze wzmocniły go, oskarżycielskie wypowiedzi kierowane do przywódców państw i organizacji, czy odgrażanie się na możliwość wprowadzenia jakichkolwiek sankcji wobec Moskwy. Wymienić należy jeszcze powtarzające się groźby uprzedzającego ataku na elementy tarczy antyrakietowej kierowane pod adresem Polski i Czech, wielkie manewry wojskowe prowadzone z Białorusią pod nazwą „Stabilność 2008” oraz ćwiczenia z marynarką wojenną Wenezueli, które rozpoczną się dopiero wkrótce, a które mają być największym pokazem od czasów zimnej wojny. Błędy w prowadzonej polityce Kremla wytknęły nawet niektóre rosyjskie media, i tak dziennik "Wriemia Nowostiej", wypomniał Moskwie w zdecydowanym tonie m.in. wojnę przeciwko Gruzji i uznanie Osetii Południowej i Abchazji.
W efekcie tego wszystkiego, Rosja doznała znaczącego spadku zaufania, skutkującego odpływem kapitału i inwestorów. Bankowcy tego kraju szacują, że tylko w czasie kilkudniowego konfliktu z Gruzją uciekło z moskiewskich parkietów 7 mld dolarów, a w ciągu całego ubiegłego miesiąca ok. 25 mld. Tym samym stały się one bardziej podatne na zawirowania i otworzyły przed spekulantami większe pole manewru. Odpływ kapitału widać też na podstawie obserwacji zmian kursów walut w tym okresie. Jeszcze w połowie sierpnia za dolara płacono około 23,5 rubla, podczas gdy dziś (23.09), 25,3.
Podsumowując, ostatnie wydarzenia na moskiewskich parkietach są efektem nałożenia się fal. Jednej, wynikającej z globalnego powiązania wszystkich rynków i utrzymującej Rosje w światowym trendzie. Drugiej, wynikającej z wewnętrznego zachwiania na parkietach, będącego rezultatem konfliktu z Gruzją i odpływu kapitału z tego kraju. Tym samym można przypuszczać, że w pewnym stopniu dałoby się zapobiec tym oscylacjom w przypadku prowadzenia mniej zaborczej i bardziej stabilnej polityki. Medwiediew i Putin pokazują jednak, że ponownie najważniejszy jest wizerunek silnej władzy a nie jej gospodarcze podstawy, czego dowodem – oprócz kontynuacji prowadzonego kursu politycznego – może być badanie popularności przeprowadzone przez Centrum Lewady. Liderzy zyskali w nim rekordową popularność, wynoszącą odpowiednio 88% i 83%, odnotowując znaczny wzrost w stosunku do odsetka pozytywnych opinii sprzed wojny na Kaukazie.
Tym samym skutki będą odczuwalne jeszcze przez dłuższy czas, do momentu kiedy Moskwa ponownie odzyska statut nie tylko atrakcyjnego, bo takim bez wątpienia ciągle jest, ale przede wszystkim stabilnego rynku. Niestety kolejne wypowiedzi jej przywódców nie napawają nadzieją na szybkie zaistnienie takich okoliczności. Z niepokojem można również odczytywać zaaprobowany przez dumę w pierwszym etapie projekt budżetu na rok 2009, który zakłada zwiększenie wydatków na wojsko o jedną czwartą.
Pozytywnie należy jednak odbierać działania w polityce pieniężnej instytucji państwowych, pompujących w rynek znaczne sumy pieniędzy, jak i zapewnienia liderów o gotowości do podjęcia kolejnych akcji w celu ratowania rosyjskiego rynku finansowego. Niemniej jednak efekty widoczne będą dopiero po około 2-3 miesiącach, co oznacza, że na efekty w tym aspekcie jeszcze poczekamy. Przypuszczalnie więc, do tego czasu przykuje nasz wzrok do ekranu monitora jeszcze niejedna, szokująca informacja z rynku naszego wschodniego sąsiada.
Źródła: www.gazeta.pl, www.money.pl, www.wiadomości.wp.pl, www.ft.com/home/europe, www.tvn24.pl,