Daria Paprocka-Rzehak: Jeśli nie Karzaj to kto?
Międzynarodowy Instytut Republikański podał do wiadomości wyniki sondażu wyborczego, z których wynika, że wybory 20 sierpnia mogą nie wyłonić prezydenta Afganistanu, bowiem żaden z kandydatów nie uzyska ponad 50% głosów. Trzeba będzie zorganizować drugą turę.
Według sondażu Międzynarodowego Instytutu Republikańskiego, gdyby wybory odbyły się w drugiej połowie lipca, na Hamida Karzaja głosowałoby 44 procent wyborców, na jego najpoważniejszego rywala i byłego ministra spraw zagranicznych w jego rządzie – Abdullaha Abdullaha 26 procent, a na byłego pracownika Banku Światowego, który w swym programie wyborczym zaprezentował 20-letnią strategię dla Afganistanu – Ashrafa Ghaniego 6 procent wyborców. Badanie sondażowe obarczone jest 2 procentowym błędem statystycznym.
W roku 2004 Hamid Karzaj wygrał w pierwszej turze, zdobywając 55,4 procent głosów. W czasie jego pierwszej kadencji korupcja na szczytach władzy i handel narkotykami rozrosły się do niebotycznych rozmiarów. Tajemnicą poliszynela pozostaje fakt, że jego brat Ahmed Wali Karzaj jest jednym z głównych baronów narkotykowych a prezydenckie otoczenie pełne jest byłych warlordów, którzy powinni zostać osądzeni za zbrodnie wojenne a nie wynoszeni po raz kolejny na szczyty władzy. Ponadto politykę Karzaja w ostatnich latach (de facto przewodzi on Afganistanowi od czasu ustalenia Administracji Tymczasowej w roku 2001) charakteryzuje wyjątkowa niekonsekwencja: ogłasza, że jest gotów na negocjacje w Talibami w imię pokoju, ale robi niewiele by zaprosić do stołu negocjacyjnego choćby jedną grupę rebeliancką; twierdzi, że jest promotorem praw kobiet ale podpisuje konserwatywny szyicki kodeks rodzinny, który legalizuje przemoc domową i małżeński gwałt. Przykłady można by mnożyć. Fakt, że w ciągu pięciu lat takiej polityki stracił jedynie niewiele ponad 10 procent społecznego poparcia wydaje się cudem.
Wynika to z kilku powodów. W większości przypadków Afgańczycy nie są jeszcze wyborcami, którzy idąc do urny nie tylko wybierają, ale również oceniają dotychczasowe działania startujących kandydatów. Podejście w stylu „pokaż czerwoną kartkę” nieefektywnemu przywódcy kraju, jest nadal obce wielu Afgańczykom. Ponadto Karzaj i jego ekipa mają nieograniczony dostęp do państwowych mediów, w których panują niepodzielnie, przestawiając swoją wersję rzeczywistości. Powszechnym jest też przekonanie o tym, że władza korumpuje, więc dopuszczenie do władzy nowej osoby może nie oznaczać zmian na lepsze, a jedynie kolejną falę korupcji i nepotyzmu nowej ekipy.
Najpoważniejszym rywalem Hamida Karzaja jest 48-letni Tadżyk Abdullah Abdullah. Związany Sojuszem Północnym, bliski doradca jednego z największych bohaterów współczesnego Afganistanu, zabitego przez Al-Kaidę Ahmada Shaha Masooda, w latach 2001-2006 kierował w rządzie Karzaja Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Odszedł z rządu niezadowolony z promowanej przez Karzaja polityki i został jednym z najbardziej zajadłych krytyków obecnego prezydenta. Chaotyczne podejście Karzaja do negocjacji z Talibami nazywa „kpiną”. Twierdzi, że ludzie chcą zmiany, która wraz z wyborami 20 sierpnia jest możliwa. Doktor Abdullah może liczyć na głosy Tadżyków, innych mniejszości etnicznych oraz ludzi młodych. Przedstawia się on jako na poły Pasztun, przypominając, że jego ojciec pochodził z Kandaharu, i reprezentował południe kraju w senacie w latach siedemdziesiątych. Mało jest jednak prawdopodobnym, że Abdullahowi uda się uzyskać poparcie pasztuńskiego elektoratu, na głosy którego tradycyjnie liczy Hamid Karzaj.
Szanse Abdullaha na to, że wygra tegoroczne wybory prezydenckie są niewielkie, jednak wzrastająca popularność Tadżyka sprawia, że szanse Karzaja na wygranie wyborów w pierwszej turze również maleją. Brak decydującego wyniku po 20 sierpnia może sprawić, że czar Karzaja pryśnie a kampanie polityczne obojga polityków zainteresują większą część społeczeństwa. Hamid Karzaj będzie zmuszony do przedstawienia strategii na kolejne pięć lat, czego na razie zrobił prowadząc swoją kampanię w duchu „Jest lepiej niż było, i choć istnieją problemy, to będzie jeszcze lepiej”. Druga tura wyborów zaplanowana jest na 3 października, i jeśli do niej dojdzie, większość Afgańczyków zagłosuje ponownie na obecnego prezydenta. Jednak mogą to już być głosy bardziej przemyślane, pochodzące od bardziej wymagającego elektoratu.
Jest też druga strona medalu – druga tura wyborów może mieć fatalne skutki. Dokonujący coraz bardziej krwawych zamachów Talibowie, którzy chcą uniemożliwić przeprowadzenie prezydenckich wyborów, będą walczyli z niesłabnącą (jeśli nie z wzrastającą) siłą aż do początków października. Społeczeństwo natomiast może zupełnie stracić zainteresowanie wyborami, które nie przynoszą rezultatów, destabilizują kraj i ostatecznie i tak osadzają u steru tego samego polityka co zwykle.
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.