Dariusz Materniak: Ryzykowna gra na Krymie
- Daiusz Materniak
Władze Autonomicznej Republiki Krymu wchodzącej w skład Ukrainy faktycznie odmówiły uznania nowych władz w Kijowie i zdecydowały się na podjęcie kroków o charakterze separatystycznym. Parlament republiki wyznaczył na dzień 25 maja referendum w sprawie niezależności AR Krymu (tego samego dnia mają odbyć się przedterminowe wybory prezydenckie). Co więcej, w nocy z 27 na 28 lutego uzbrojeni i umundurowani ludzie bez oznak przynależności państwowej przejęli częściową kontrolę nad lotniskami w Sewastopolu, gdzie znajduje się główna baza rosyjskiej Floty Czarnomorskiej oraz w Symferopolu, będącym stolicą Autonomicznej Republiki Krym. Najprawdopodobniej są to żołnierze sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej, choć próbuje się ich przedstawiać jako członków „lokalnej samoobrony Krymu”. Media donoszą również o zablokowaniu przez rosyjskich żołnierzy oddziałów podległych ukraińskiemu MSW
Minister spraw wewnętrznych Ukrainy Arsen Awakow określił te działania jako akt agresji i naruszenie integralności terytorialnej Ukrainy. Władze w Kijowie zaapelowały o zwołanie Rady Bezpieczeństwa ONZ w tej sprawie. Co więcej, rząd Ukrainy zwrócił się do krajów będących sygnatariuszami porozumienia w Budapeszcie z 1994 roku (w sprawie gwarancji nienaruszalności granic i integralności terytorialnej oraz suwerenności Ukrainy) o potwierdzenie swoich zobowiązań. Porozumienie podpisały USA, Wielka Brytania i Rosja.
Te działania wydają się być grą realizowaną z inicjatywy i pod kontrolą władz w Moskwie. Istnieje pewne ryzyko, że sytuacja wymknie się spod kontroli i dojdzie do incydentów, jednak na chwilę obecną nie wydaje się jednak prawdopodobne, aby Federacja Rosyjska chciała bezpośrednio ingerować zbrojnie i poprzeć w sposób zdecydowany separatystyczne dążenia Autonomicznej Republiki Krymu. Co prawda ok. 60% ludności Półwyspu stanowią Rosjanie, a działalność organizacji prorosyjskich jest mocno widoczna, jednak jakakolwiek ingerencja zbrojna miałaby trudne do przewidzenia konsekwencje międzynarodowe, nie tylko dla relacji Rosji i Ukrainy, ale także dla stosunków z krajami UE i Stanami Zjednoczonymi.
W tym kontekście nie można pomijać także roli Turcji, która wielokrotnie wskazywała na swoje zaangażowanie w ochronę praw zamieszkujących na Półwyspie Krymskim Tatarów (stanowiących obecnie ok. 10-15% ludności). Wiadomo, że mniejszość tatarska w żaden sposób nie zaakceptowałaby rosyjskiej okupacji Krymu, najprawdopodobniej będzie także ostro występować za pozostaniem republiki w składzie Ukrainy. Jakakolwiek próba siłowego rozwiązania konfliktu mogłaby spowodować dramatyczne radykalizację nastrojów mniejszości tatarskiej, a także ludności ukraińskiej zamieszkującej na Krymie (ok. 20-25%). Prawdopodobnie w interesie Moskwy nie leży działania na rzecz potencjalnego wybuchu konfliktu o charakterze religijno-etnicznym, dlatego jeśli będzie dążyć do oderwania Krymu od Ukrainy – to tylko metodami nie zakładającymi użycia sił zbrojnych.
Dariusz Materniak