Delphine Abadie, Alain Deneault, William Sacher: Grabież i bałkanizacja regionu
- Delphine Abadie, Alain Deneault, William Sacher
Tocząca się w kongijskim Kiwu wojna, podobnie jak dwie poprzednie, nie wyrosła na „podziałach etnicznych”. Chodzi w niej o rabunkowe wydobycie cennych surowców na wschodzie Konga przez sektor prywatny. Główna arena tych spekulacji to giełda w kanadyjskim Toronto.
"Zbuntowany” przywódca z północnego Kiwu, generał Laurent Nkunda zaczął się domagać pod koniec 2008 r. – wbrew swojej zwykłej retoryce opartej na podziałach etnicznych – renegocjacji wszystkich umów zawartych przez kongijski rząd z przedsiębiorstwami z Chin. Tyle że nikogo nie mogło to zwieść – tocząca się w Kiwu wojna, podobnie jak dwie poprzednie, nie wyrosła na „podziałach etnicznych”. Chodzi w niej o rabunkowe wydobycie cennych surowców na wschodzie Konga przez sektor prywatny. Pod ziemią aż kipi od rzadkich minerałów. W Kongo spoczywa 60% złóż tantalu zlokalizowanych na świecie, 10% miedzi, 30-40% kobaltu, 10% niobu, 30% złóż diamentowych (w samym tylko regionie Kasai). Nie wspominając nawet o najbardziej obiecujących na świecie żyłach złota.
Obszary napięć i konfliktów najwyraźniej przesuwają się zgodnie z kursami surowców na rynkach światowych. Istnieje ryzyko, że region znów pogrąży się w wyniszczającej wojnie o zasoby naturalne.
Od czasu wprowadzenia międzynarodowych regulacji środowiskowych, zalecających odchodzenie od stosowania ołowiu w stopach lutowniczych w elektronicznych obwodach na rzecz zawartej w kasyterycie cyny, wydobycie tego metalu w północnym i południowym Kiwu przewyższa wydobycie koltanu. Pożądane jest również złoto, a także metan, którego ogromne ilości znajdują się pod dnem jeziora Kiwu na granicy Demokratycznej Republiki Konga (RDC) i Ruandy.
Minerały w tym regionie wydobywane są własnym przemysłem przez małych operatorów, a następnie przechodzą przez cały łańcuch pośredników. Rozmaici lokalni biznesmeni, najemnicy, przewoźnicy i przygodni celnicy szybko bogacą się na tym nielegalnym procederze, ale i tak największe zyski ciągną z niego zachodni pośrednicy, do których ostatecznie trafia cały urobek. W takim kontekście przemyt broni może jedynie kwitnąć – wykorzystuje się te same kanały, co przy minerałach, tyle że w odwrotnym kierunku.
Bardzo trudno ustalić, które z obecnych w Kongo zagranicznych spółek ostatecznie korzystają na tej zmilitaryzowanej grabieży. Większość z nich działa pod przykrywką filii, a pieniądze przepuszcza przez raje podatkowe, gdzie pilnie strzeżona tajemnica bankowa przeciwstawia się dociekaniom. Południowoafrykański Metal Processing Congo (MPC) przez długi czas wiódł prym w zakresie kontrabandy [1], tyle że sytuacja ta wcale nie zniechęciła zachodnich spółek do konkurowania między sobą, co z kolei przyczyniło się do rozjątrzenia konfliktów między różnymi stronnictwami w tym obszarze.
Podczas drugiej wojny kongijskiej (1998-2003) MPC spierał się o żyły złota z kanadyjską kompanią Banro i o cynę z Sominki (Towarzystwo Górniczo-Przemysłowe w Kiwu) [2], jednocześnie prowadząc próbę sił z prezydentem Laurentem-Désiré Kabilą. „Co najmniej trzy strony występowały o te same stanowiska górnicze, a każda z nich liczyła na wsparcie innego skrzydła politycznego. Było to dziedzictwo decyzji rządu tymczasowego w Kinszasie podjętych latem 2003 r. Dwa lata później nic nie zapowiadało wyjaśnienia tego stanu rzeczy – przeciwnie, wojna w obszarach górniczych wciąż trwała” [3].
Z kolei bardziej na północ, w obszarze Prowincji Wschodniej, namnożyły się wzajemnie sprzeczne sojusze lokalne z Ugandą, która dobierała sobie przedstawicieli swoich interesów, a następnie rezygnowała z nich w zależności od doraźnych potrzeb politycznych. W ten sposób Kampala walnie przyczyniła się do politycznej destabilizacji północno-wschodnich części Konga w okresie poprzednich konfliktów, „jednocześnie ciągnąc zyski ze złóż naturalnych” [4] regionu. To tam znajduje się nadzwyczajne złoże złota Kilo-Moto. Podczas pierwszej wojny kongijskiej (1976-1997) główne koncesje górnicze udało się uzyskać kanadyjskiej spółce Barrick Gold, w której imieniu wystąpiła południowoafrykańska AngloGold Ashanti. W sąsiednim Ituri kanadyjski Heritage Oil otrzymał koncesję na wydobycie ropy, która zachodzi na terytorium Ugandy. Od zeszłego miesiąca prougandyjscy rebelianci zjednoczeni pod sztandarem Lord’s Resistance Army (LRA) prowadzą walki z kongijskimi siłami zbrojnymi, zmuszając do wyjazdu pracowników organizacji humanitarnych.
Chińskie przedsiębiorstwa China Railway Group, Sinohydro i Eximbank również weszły do gry – tym razem na południowym wschodzie, w Katandze. W kwietniu chińscy inwestorzy uzyskali za kwotę 9 mld dolarów (7 mld euro) udziały w serii wysoko ocenianych projektów górniczych Gecamines – kongijskiej państwowej spółki górniczej. Projekty te ocenia się na ok. 80 mld dolarów (63 mld euro). Umowa budzi kontrowersje. Mówi się, że jest niekonstytucyjna, niezwykle korzystna dla strony chińskiej, ryzykowna z punktu widzenia zadłużenia publicznego, a także że brakuje jej przejrzystości. Tym niemniej kanadyjski dyrektor Gecamines Paul Fortin broni jej własną piersią.
Takie pośrednie lub bezpośrednie przejmowanie złóż naturalnych przez zagraniczne interesy – czy to poprzez uzyskanie koncesji, czy to przez otwieranie innego typu rachunków – wyjaśnia nierzadko stanowiska walczących stron lub państw ościennych. Obecne na terenie Konga zagraniczne spółki otrzymują dostęp do złóż lub zabezpieczenie niektórych koncesji. Tymczasem spora część dziennikarzy nie przestaje pisać o „wojnach etnicznych”, nie racząc zwrócić uwagi na ekonomiczne aspekty konfliktów w regionie.
W czasie wojny, zamiast wykorzystywać uzyskane koncesje, spółki górnicze wykorzystują konflikty do stymulowania spekulacji akcjami na rynkach finansowych. Od początku okresu niepewności w Kongo, tj. od 1996 r., kursy akcji owych przedsiębiorstw, zwłaszcza najbardziej zaawansowanych pod względem wydobywczym, rosną przy każdej licytacji publicznej. W ten sposób, po podpisaniu owych „lwich kontraktów” w latach 90., znakomicie podbiły zyski giełdowe First Quantum Minerals, Katanga Minings (Balloch) i Lundin Group. „Wszystko dzieje się tak, jakby Kongo było jakimś świątkiem wyszperanym na pchlim targu po to tylko, by odsprzedać go w galerii sztuki za prawdziwą wartość – dzieła namalowanego przez mistrza pędzla.” – napisał kiedyś dziennikarz gospodarczy Nestor Kisenga [5].
Główna arena tych spekulacji to giełda w kanadyjskim Toronto. Notuje się na niej mniej więcej 60% światowych spółek górniczych, mimo że ich kapitał nie musi być wcale kanadyjski. Prawo kanadyjskie traktuje ten sektor pobłażliwie – korzyści podatkowe są znaczne, przedsięwzięte środki zachęcają inwestorów do zaangażowania w obszarze górniczym, a luźne regulacje w obszarze udostępniania informacji przekładają się na zyski ze spekulacji. W rezultacie nie ma poważnego narzędzia, które zmusiłoby owe spółki do wytłumaczenia podstaw nagłego wzbogacenia się.
Od 2001 r. do września 2004 r. wskaźnik TSX-Venture na giełdzie w Toronto – faworyzujący spółki górnicze zajmujące się eksploracją – wskazał, że łączny obrót akcji zwiększył się z 800 milionów dolarów (635 milionów euro) do 4,4 mld dolarów (3,4 mld euro) [6].
Ottawa wspiera swoje spółki górnicze za granicą bez względu na koszty, pod pretekstem ochrony dóbr publicznych. Oszczędności Kanadyjczyków (fundusze emerytalne i wkłady finansowe innego typu) rozliczane są względem kursów tej gałęzi przemysłu. Mimo rozlicznych i poważnych doniesień o przestępstwach i nadużyciach w regionie Afrykańskich Wielkich Jezior [7], w ciągu ostatnich dziesięcioleci żadna spółka górnicza nie została poddana śledztwu, ani na planie politycznym, ani sądowym. Wygląda na to, że pod względem prawnym Kanada stanowi raj dla kompanii wydobywczych.
Z inicjatywy Banku Światowego kraje-producenci wprowadziły w ostatnich latach korzystny dla spółek prywatnych kodeks górniczy. Dalekosiężny plan był taki, by w zadłużone gospodarki tchnąć ducha międzynarodowej konkurencji. Szaleńczy konsumeryzm Północy pcha polityków do legitymizowania szczurzego wyścigu po zasoby naturalne i wojen, które następują razem z nim. Jakże nieadekwatne wydają się w tym kontekście napuszone koncepcje „dobrego zarządzania” czy „społecznej odpowiedzialności przedsiębiorstw”, wykuwane najczęściej przez semantyków z instytucji międzynarodowych...
tłum. Agata Czarnacka
Przypisy:
[1] Global Witness, La Paix sous tension, Dangereux et illicite commerce de la cassitérite dans l’est de la RDC, Waszyngton 2005.
[2] Główni akcjonariusze – państwo kongijskie i Banro – mają w posiadaniu każde po 36% udziałów w Sominki.
[3] D. Johnson, A. Tegera, Les ressources minées. La faillite de la politique miniere de la RDC, Pole institut, Goma 2005.
[4] International Crisis Group, Congo Crisis, Military Intervention in Ituri, ICG Africa Report N° 64, Nairobi, Nowy Jork i Bruksela, 13 czerwca 2003, s. 3.
[5] „Mines: des milliards de boni pour le quatrieme pillage”, Le Congolité, 25 lipca 2006.
[6] F.-M. Keita, Les sociétés minieres canadiennes d’exploration et de développement du secteur de l’or: les impacts de leurs activités en Afrique de l’ouest, Mémoire de maîtrise, Uniwersytet w Québec, Montreal 2007, s. 147; na podstawie prac E. Ellingham, Equity Markets, Toronto Stock Exchange, listopad 2004, s. 9.
[7] Por. np.: Observations sur la situation en République démocratique du Congo (RDC), raport Komisji Praw Człowieka ONZ, 27 marca 2006 r.
Artykuł ukazał się pierwotnie w miesięczniku Le Monde diplomatique. Przedruk za zgodą redakcji.
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.