Dominika Woźniak: Irańska łamigłówka
W ubiegły wtorek prezydent Ahmadineżad oficjalnie wyraził swoje niezadowolenie z faktu nie wywiązywania się Rosji z umowy o dostarczeniu Teheranowi systemu obrony przeciwrakietowej S-300. Iran może podjąć legalne działania, jeśli Rosja odmówi wykonania swoich zobowiązań - mówią irańscy wojskowi.
Irańczycy dążą do zakupu S-300 od chwili kiedy Rosja wznowiła sprzedaż broni do Iranu na początku 2001 roku. Pod koniec 2007 roku agencje prasowe po raz pierwszy potwierdziły, że Rosja zobowiązała się sprzedać Teheranowi elementy systemu antyrakietowego. „Obrona powietrzna S-300 będzie dostarczona do Iranu na podstawie kontraktu podpisanego z Rosją parę lat temu” powiedział ówczesny irański minister obrony Mostafa Mohammad Najjar w grudniu 2007 r. Rosjanie nie chcieli wówczas oficjalnie potwierdzić tych informacji, jednak wkrótce, na podstawie doniesień anonimowego źródła, agencja Interfax podała, że taka umowa została podpisana przed paroma laty i zakłada przesłanie kilku tuzinów pocisków1.
Podobna sytuacja do tej z 2007 roku miała miejsce w grudniu 2008. Irańskie media ponownie podały informacje o zobowiązaniu Rosji do sprzedaży S-300. Ponadto, Rosja ponownie nie chciała potwierdzić takich doniesień, a ówczesny wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Riabkow uznał sprawę za plotkę uknutą przez zachodnie media.
Mimo to, znamienny wydaje się fakt, że przy okazji każdego z doniesień Rosja dementując je, broniła zarazem swojego prawa do sprzedaży broni Iranowi. W 2007 roku Michaił Dmitrijew, dyrektor Rosyjskiej Służby Współpracy Militarno-Technicznej, stwierdził, że jego kraj ma prawo dostarczyć Teheranowi każdą broń, której nie zakazuje prawo międzynarodowe lub inne porozumienia. Natomiast w 2008 roku środowiska zajmujące się eksportem broni w Rosji zaznaczały, że sprzedaż broni do Iranu nie stoi w sprzeczności z jej prawnomiędzynarodowymi zobowiązaniami. Ponadto zastrzegły, że broń transferowana do Iranu nie stanowi zagrożenie, a wręcz przeciwnie podnosi poziom bezpieczeństwa w regionie.
17 lutego 2009 r. podczas wizyty ministra Najjara w Moskwie, rosyjski dziennik Kommersant potwierdził ponownie, że został podpisany kontrakt na dostawę pięciu baterii S-300 między Iranem a Rosją, a tej pozostaje tylko ratyfikować umowę. Gazeta uznała także, że głównym motywem odwlekania ratyfikacji jest konieczność przeczekania spotkania prezydentów Miedwiediwa i Obamy, by możliwe było „zresetowanie” stosunków rosyjsko-amerykańskich bez żadnych zakłóceń.
Mimo tych zabiegów ostatnie doniesienia o współpracy nadeszły do Amerykanów, niedługo po ich pojednawczych gestach wobec Rosjan. Według The New York Times Barack Obama wysłał na początku marca do prezydenta Miedwiediewa tajną wiadomość, w której sugerował, że jeśli Rosja będzie współpracowała z USA na rzecz uniemożliwienia Iranowi uzyskania broni atomowej dalekiego zasięgu, to Amerykanie przestaną potrzebować elementów swojej tarczy antyrakietowej w Europie. To skomplikowało sytuację Kremla.
Koń Trojański
Zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie pojawił się ostatnio pogląd, że Rosja mogłaby pełnić funkcję pomostu między Zachodem a Teheranem. Administracja Obamy wierzy, że Kreml jest zdolny wywrzeć presję na Iran i odciągnąć go od koncepcji budowy potencjału nuklearnego. Należy się jednak zastanowić, czy tego typu myślenie nie jest jedynie zbiorem pobożnych życzeń i nie stanowi złego klucza do odczytania rosyjskich intencji.
Od czasu wojny w Iraku Stany Zjednoczone pozwoliły by ich wpływy pozostawały pod kontrolą Rosji, Chin czy Indii. Obecnie Kreml wydaje się używać Iranu jako geopolitycznego tarana przeciw USA i ich sojusznikom stacjonującym w Zatoce. Nie da się też ukryć, że Putin i Miedwiediew domagają się nowego ładu - politycznego i ekonomicznego, który oparty byłby na strefach wpływów. Moskwa uważa bowiem antyamerykański reżim w Teheranie za klucz do wskrzeszenia swoich wpływów w regionie. Jej interesy to cofnięcie się do epoki zimnej wojny. Rosja wspiera program nuklearny Iranu, bo wie, że sankcje, które zostaną na niego nałożone utrzymają ten kraj w jej strefie ekonomicznych wpływów. Oczekuje również, że USA wycofają się z bushowskiej koncepcji obrony przeciwrakietowej (co już się stało) i zrezygnują z idei poszerzenia NATO o Gruzję i Ukrainę. Działania te zaczynają być jednak powoli rozumiane. „Chcą nam powiedzieć: jeśli nie przestaniecie mieszać się w sprawy naszej strefy, to będzie to nasza odpowiedź (wysłanie S-300 do Iranu- przyp. D.W)” tłumaczy George Friedman, dyrektor Stratford, prywatnej, amerykańskiej agencji wywiadowczej.
Wielu komentatorów uważa, że w tej sytuacji administracja Obamy powinna rozmawiać z Rosją w sposób bardzo ostrożny i tak by zachować jasność oglądu moskiewskiej strategii działania. Jeśli tak się nie stanie, zły obrót spraw może zachwiać wpływami USA na Bliskim Wschodzie, a nawet w Europie.
Tymczasem sytuacja zaczyna z powrotem kształtować się na korzyść Stanów Zjednoczonych. Po ich rezygnacji z umieszczenia elementów tarczy w Polsce i Czechach, propozycjach współtworzenia obrony przeciwrakietowej, czy wspólnym planie wzbogacania irańskiego uranu poza granicami tego kraju, to Moskwa wydaje się znajdować w potrzasku.
Ustępstwa na jej korzyść ze strony USA spowodowały, że współpraca tych dwóch krajów zacieśniła się. Władze Rosji w obecnej sytuacji odmawiają wykonania swoich zobowiązań wobec Iranu. Ten natomiast sugeruje, że w stosunku do partnera, który znalazł się pod amerykańską presją, będzie mógł podjąć legalne działania mające na celu sfinalizowanie umowy.
Jednak w sprawie pojawił się w ostatnim czasie jeszcze jeden ciekawy wątek. 9 listopada Benjamin Netanjahu, premier Izraela, odbył niezapowiedzianą wizytę w Moskwie. Jej celem była rozmowa o prawdopodobnym wysłaniu pocisków S-300 do Iranu na frachtowcu Arctic Star. Okręt, który przewoził drewno, został uprowadzony przez piratów pod koniec lipca 2009 roku i zaginął na dwa tygodnie. Wtedy, jak podejrzewa Netanjahu, dostarczone zostały Teheranowi elementy obrony przeciwrakietowej. Obecnie frachtowiec został przejęty przez rosyjską marynarkę, jednak wciąż, z nieznanych przyczyn, stacjonuje w pobliżu Wysp Kanaryjskich. Moskwa zaprzecza wszystkim pogłoskom jakoby statek mógł szmuglować pociski, ale ponownie dodaje, że nie ma prawa, które zabraniałoby jej sprzedawać broń Iranowi. Wątpliwości pozostają, ale wielu rosyjskich komentatorów wciąż utrzymuje, że S-300 nigdy nie zostaną dostarczone do Iranu, bo obecny bliski związek Moskwy z Izraelem i USA ma wyższą wartość niż współpraca z Teheranem.
Skutki
Proponowana umowa między Moskwą a Teheranem wzbudziła wiele głosów sprzeciwu, szczególnie w Izraelu i w USA. Jej wykonanie oznacza bowiem znaczne wzmocnienie możliwości obrony Iranu, co gorsza w okresie nasilającego się napięcia związanego z jego programem nuklearnym. „Jeśli Teheran uzyska S-300, zmieni to diametralnie reguły gry. Może się to stać przyczyną zdecydowanej, militarnej odpowiedzi Izraela zanim system stanie się operacyjny” powiedział Dan Goure, wieloletni doradca Pentagonu. Osiągnięcie pełnej gotowości operacyjnej oznacza bowiem wyeliminowanie obrony w Izraelu i poważne komplikacje w razie amerykańskich bombardowań.
Uaktywnienie systemu zajmie Iranowi najprawdopodobniej rok. W tym czasie władze Izraela będą pozostawały pod wielką presją, co może skłonić je do wykonania pierwszego uderzenia na irańskie elektrownie jądrowe w celu zapobieżenia rozwojowi programu zbrojeń nuklearnych.
To jednak nie wszystkie negatywne konsekwencje. Uważa się, że fakt instalacji S-300 rozpocząłby wyścig zbrojeń w regionie, gdyż silne państwa, takie jak Izrael, Egipt, czy Arabia Saudyjska nie pozwoliłyby na rozciągnięcie irańskiej hegemonii nad Zatoką Perską.
Ponadto wyrzutnie S-300 zainstalowane przy granicy z Irakiem i Afganistanem mogłyby zagrażać oddziałom Amerykanów i ich sojuszników stacjonującym w tychże krajach. Iran mógłby użyć ich też do obrony elementów składowych swojego kompleksu nuklearnego. To natomiast mogłoby zachwiać amerykańską koncepcją obrony przeciwrakietowej, która skierowana jest głównie przeciw niemu, a w przyszłości także obniżyć racjonalny próg użycia broni nuklearnej przez Iran nie tylko wobec sąsiadów, ale i Stanów Zjednoczonych.
Mimo prawdopodobnej klęski umowy między Teheranem a Kremlem, Iran nie zarzuca planów uzyskania programu antyrakietowego. Obok głosów irytacji, 24 listopada padły słowa zapewnienia irańskich władz, że kraj będzie w stanie stworzyć własny system, zbliżony do S-300.
W niedzielę 22 listopada odbyły się w Iranie ćwiczenia obrony przeciwrakietowej Modafean-e Aseman-e-Velayat. Teherańskie źródła podają jednak, że dopóki Iran nie otrzyma S-300, to ich obrona (pomijając rosyjskie rakiety przechwytujące krótkiego zasięgu Tor-M1) pozostaje bezużyteczna w starciu z amerykańskimi i izraelskimi siłami.
Jednak o tym czy bezpieczeństwo USA i krajów regionu jest wciąż wartością stałą, świat dowie się najpewniej dopiero w czasie konfliktu zbrojnego (hipotetycznie). Zamieszanie wokół umowy między Moskwą a Teheranem czyni bowiem z Iranu aktora jeszcze mniej racjonalnego niż był do tej pory. Niepewność jaką wzbudza obecnie nieznany stan irańskiej obrony z pewnością doprowadzi w najbliższym czasie do zaostrzenia sytuacji w regionie i na linii między Teheranem i Waszyngtonem. Straci na tym też najpewniej Rosja, której niejasne stanowisko wobec sprawy obniży zaufanie partnerów takich jak USA i ich sojusznicy.
Dopóki jednak prawda nie wyjdzie na jaw, ocena tych wydarzeń, działań i intencji państw pozostaje niemożliwa.
[1] Jeszcze kilka miesięcy wcześniej, na podstawie rosyjsko- irańskiej umowy z 2005 roku, Teheran otrzymał 29 elementów systemu przeciwrakietowego Tor-M1, jednak S-300 jest bronią bardziej zaawansowaną technologicznie. System ten jest uważany obecnie za jeden z najlepszych systemów ziemia-powietrze na świecie. Jest przystosowany do zestrzeliwania samolotów, pocisków samosterujących dalekiego zasięgu (typu cruise) a także pocisków balistycznych. Radar systemu może natomiast w jednym czasie śledzić do 100 i dosięgnąć do 12 celów w zasięgu ok. 200 km i na wysokości do 27 km.
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.