Filip Topolewski: Płynna administracja
- Filip Topolewski
Możliwe, że ewolucja administracji rządowej będzie zmierzać równocześnie w dwóch kierunkach: specjalizacji i standaryzacji. Kto rządzi światem? – pytał w Davos George Soros. Nie tylko Sorosowi coraz trudniej jest odpowiedzieć na to pytanie. Szefowie rządów, korporacji, banków centralnych, organizacji międzynarodowych, czy mediów i ruchów społecznych z pewnością kształtują światowy ład, ale nie ponoszą bezpośredniej odpowiedzialności za jego kształt. Kto odpowiada za zanieczyszczenie środowiska? Kto odpowiada za SPAM w mojej skrzynce?
Coraz więcej pytań wymaga odpowiedzi formułowanej w drodze wielostronnych porozumień. Coraz częściej nie wiadomo z kim rozmawiać by rozwiązać, ba!, nawet zdefiniować problem. Rozdrobnienie władzy nierzadko doprowadza do próżni decyzyjnej. Administracja rządowa coraz częściej jest bezradna wobec nowych wyzwań. Rządy państw tracą wpływ i kontrolę. To nowa sytuacja dla świata.
Próbę opisania tej nowej sytuacji podjął Zygmunt Bauman w swoim cyklu o płynnej nowoczesności i płynnym życiu. Według Baumana by sprostać wyzwaniom współczesnego świata organizacje i osoby muszą być mobilne i elastyczne. Im większa mobilność i "płynność" tym większa skuteczność. Dzisiejsi włodarze świata nie siedzą za murami w niezdobytych warowniach, a podróżują po świecie w odrzutowcach z komórką i laptopem pod ręką. Bauman skłania się, co prawda, ku naświetleniu niekorzystnych stron tego zjawiska oraz grożących niebezpieczeństw. Coraz większe poczucie niepewności, brak stabilizacji, brak gwarancji miejsca pracy i kwalifikacji, trudności w zawieraniu długoterminowych zobowiązań, czy niebezpieczeństwo alienacji towarzyszą ewolucji otoczenia naszej pracy i życia społecznego.
Jednak postępujące zmiany oprócz kosztów niosą również zyski. Na pozytywne strony globalizacji, elastyczności, mobilności i wyrównywania pola gry dla biznesu zwrócił uwagę Thomas Friedman w pełnej amerykańskiego optymizmu książce „Świat jest płaski”. Człowieku, gdziekolwiek jesteś, masz szansę z pomocą komputera, telefonu i własnej pomysłowości zmienić świat!
Bez względu na to, jak obaj autorzy oceniają mobilność, płynność i globalizację oraz ich efekty, obaj dowodzą, że płynność i lekkość jest dzisiaj bardzo ważna. Podkreślmy, że płynność i elastyczność dopiero w ostatnich latach nabrały znaczenia i stały się źródłem efektywności i bogactwa. Jeszcze do niedawna nośnikiem bogactwa i władzy było całkowite przeciwieństwo mobilności – nieruchomości.
Państwa rywalizowały o sprawowanie kontroli nad jak największym terytorium. Większe terytorium oznaczało więcej ziemi pod uprawy rolne, więcej surowców, więcej bogactw naturalnych i więcej siły roboczej. System ekonomiczny imperium rzymskiego opierał się na własności ziemi i latyfundiach. System feudalny doby średniowiecza opierał się na, a jakże, własności ziemi. Przez wieki nic się nie zmieniało. Nie mieli nawet SPAMU w skrzynkach.
Gospodarka oparta na rolnictwie i rzemiośle podtrzymywała system władzy oparty na kontroli terytorium. U początków budowy gospodarki amerykańskiej stoją niezmierzone obszary ziemi czekające na pionierów z Europy. Rewolucja przemysłowa nie zachwiała systemem opartym na terytorium, a skoncentrowała wartość ziemi w coraz większych ośrodkach miejskich. Coraz więcej ziemi potrzebne było pod fabryki, magazyny, sklepy, mieszkania. System ceł, wysokie koszty transportu uniemożliwiały zmasowany ponadgraniczny ruch kapitału i powstanie prawdziwie globalnych i wyspecjalizowanych przedsiębiorstw. Do połowy XX wieku polityki merkantylizmu i autarkii gospodarczej prowadziły do powstawania różnych producentów tego samego dobra w różnych krajach.
Cała konstrukcja zaczęła ulegać gwałtownym przeobrażeniom wraz z pojawieniem się technologii informatycznej. Thomas Friedman określił zachodzące procesy jako spłaszczanie świata. Wyróżnił aż dziesięć czynników natury gospodarczej, politycznej i społecznej prowadzących do spłaszczenia, ale skoncentrujmy się tylko na kilku dotyczących zmian w funkcjonowaniu biznesu. Najważniejsze to powstanie oprogramowania umożliwiającego podział i przepływ pracy. Ponadto powstanie baz danych i wyszukiwarek internetowych. Nie zapomnijmy o zjawiskach outsourcingu i offshoringu (możliwe dzięki oprogramowaniu do digitalizacji, przepływu i podziału pracy) oraz międzynarodowych łańcuchach dostaw. Na koniec, jakże dziś naturalna, wszechobecność przenośnych urządzeń komunikacyjnych (komórki, PDA, laptopy). Współdziałanie tych wszystkich wynalazków sprawiło, iż świat uległ symbolicznemu spłaszczeniu. Z dnia na dzień okazało się, że praca, informacja i towary mogą krążyć po całym globie i być przetwarzane tam gdzie jest to najbardziej efektywne. Każde miejsce na ziemi może przyciągnąć i rozwinąć biznes.
Kapitał i informacja są w pełni mobilne. Mogą przemieszczać się z prędkością światła po wszystkich kontynentach. No, przynajmniej SPAM się tak przemieszcza. Praca staje się coraz bardziej mobilna. Coraz więcej ludzi może pracować w coraz większej liczbie państw. Nieruchomości (sic!) nie są i nigdy nie będą mobilne. Organizacje opierające się na eksploatacji nieruchomości czy zarządzaniu terytorium tracą na znaczeniu. Rosną natomiast organizacje, których efektywność w żaden sposób nie opiera się na nieruchomościach. Firmy usługowe, a zwłaszcza produkcja oprogramowania, media, usługi finansowe, telekomunikacyjne, prawne i doradcze stały się w ostatnich latach największymi koncernami świata i do świadczenia swoich usług poza ograniczoną powierzchnią biurową nie potrzebują w zasadzie ani centymetra kwadratowego. Jakaż to fundamentalna zmiana w porównaniu z mocarzami biznesu ery przedinformacyjnej! Gdzie się podziały koncerny samochodowe z tamtych lat? Wyjątkiem są spółki energetyczne bo choć świat w coraz mniejszym stopniu potrzebuje nieruchomości to w coraz większym potrzebuje energii.
Symptomatyczny jest wzrost znaczenia przedsiębiorstw międzynarodowych oraz spadek znaczenia administracji rządowej. Korporacje – światowe firmy posiadające zasoby rozlokowane po wszystkich kontynentach i potrafiące bardzo szybko lokować je w miejsca o najwyższej efektywności są uniezależnione od ziemi. Zupełnym przeciwieństwem są instytucje rządowe. Państwa i rządy są z definicji niemobilne i uwięzione na obszarze jednego terytorium o wyznaczonych granicach. Władza nawet najpotężniejszego prezydenta kończy się na granicy jego państwa. Władza prezesa korporacji rozpościera się na cały glob. Decyzje korporacji wpływają na pracowników i ich rodziny, akcjonariuszy, klientów, kooperantów i konkurentów na całym świecie, jak również na państwa w których płacą podatki i zatrudniają pracowników. Powstanie i rozwój korporacji międzynarodowych zminimalizowało znacznie rządów państw.
Obecnie administracja rządowa posiada coraz mniej instrumentów oddziaływania na rzeczywistość a coraz częściej stawiana jest wobec konieczności adaptacji do niezależnych od niej warunków. Od rządów oczekuje się tworzenia dobrego prawa i instytucji, najczęściej spójnych z rozwiązaniami stosowanymi w innych przyjaznych dla biznesu państwach. Oczekuje się tworzenia i rozwijania podstawowej infrastruktury oraz dbania o rozwój zasobów ludzkich. W zasadzie rolą rządów w coraz mniejszym stopniu jest rządzenie w rozumieniu wpływania na bieg rzeczy, a w coraz większym adaptacja. Rząd, w pewien sposób, przypomina dzisiaj dyrekcję hotelu. Jeżeli jest nieudolny albo bardzo nieudolny może sprawić gościom wiele szkód, ale generalnie oczekuje się, żeby po prostu robił co do niego należy i nie przeszkadzał. Jeżeli nie potrafi spełnić tych prostych wymagań goście przeniosą się do innego hotelu.
Co na to rządy? Rządy dużych państw, jak USA, czy Chiny, są jeszcze w stanie narzucić własne stanowisko biznesowi i konsumentom (choćby casus wymuszenia cenzury internetu w Chinach) Albo przyjmujesz zasady obowiązujące w naszym hotelu albo idź gdzie indziej. Na brak gości nie narzekamy. A co z rządami mniejszych państw? Jak na przykład Polski?
Ratunkiem dla tych rządów jest budowanie coraz większych aparatów administracyjnych, sprawujących kontrolę nad coraz większym terytorium. W tym kontekście integracja europejska, postrzegana jako grupowanie w większe (terytorialnie i ludnościowo) aparaty administracyjne, jest nie tyle wizjonerskim procesem ile działaniem adaptacyjnym. Sednem integracji europejskiej są budowa acquis communaire, czyli niwelacja różnic w systemach prawnych, oraz tworzenie wielkiego wspólnego rynku. Reprezentując coraz większe terytorium i coraz więcej obywateli (klientów i pracowników) administracja wzmacnia swoją pozycję wobec biznesu mogąc wpływać na jego decyzje.
Otwartym pytaniem pozostaje jak daleko administracja może rozszerzać terytorium oraz liczbę ludności. Korporacje nie mają ograniczeń dla swoich usług i produktów. Windows i Google zaspokajają potrzeby miliardów ludzi bez względu na miejsce zamieszkania. Usługi i rządy administracji w którymś momencie trafią na trudne do pokonania różnice cywilizacyjne lub inną administrację. Teoretycznie można sobie wyobrazić powstanie administracji globalnej lecz jej zakres usług (standardowy dla wszystkich państw, kultur i religii) oraz władzy byłby tak niewielki, że najprawdopodobniej niewiele różniłaby się ona od globalnych konsultingów lub kancelarii prawnych.
Cóż zatem stanie się z organizacjami przywiązanymi do ziemi? Jaka przyszłość czeka polski rząd? Czy będzie tylko marionetką bez wpływu na bieg wydarzeń? Jak zmieni się polityka, gdy demokratycznie wybierane instytucje tracą na znaczeniu? Czy nasze wybory będą tylko zmieniać obsadę głównych ról w telewizyjnych wiadomościach? Być może.
Prędzej, czy później każda administracja, również Unia Europejska, dojdzie do punktu, gdzie nie będzie w stanie, na skutek zbyt dużych różnic cywilizacyjnych, wprowadzić swojego ładu, zasad i praw. Nawet wówczas gdy pozostanie tylko kilka dużych administracji instytucje ponadnarodowe działające globalnie będą mogły wykorzystywać różnice pomiędzy poszczególnymi porządkami prawno-administracyjnymi i w efekcie posiadać lepszą pozycję negocjacyjną. Dlatego, pozostając w sferze gdybania, możemy pogdybać, że ewolucja administracji będzie zmierzać równocześnie w dwóch kierunkach: Specjalizacji i standaryzacji.
Jednostki administracyjne mogą specjalizować się w tworzeniu najlepszych warunków dla poszczególnych grup społecznych lub typów przedsiębiorstw, w których będą lepsze niż inne jednostki administracyjne. Zaryzykuję tezę, że państwa tolerancyjne, przykładające wagę do wolności jednostki, słowa, wyznania, itd. mogą stać się lepszym miejscem do rozwoju sztuki, mediów, show biznesu i przemysłu informacyjnego. Z kolei państwa o niskim poziomie zabezpieczeń socjalnych mogą stać się Mekką dla przemysłu pracochłonnego. Państwa o wysokim poziomie ochrony własności intelektualnej i prawa autorskiego mogą sprzyjać rozwojowi branży informatycznej. Państwa dopuszczające szerokie stosowanie eksperymentów genetycznych i medycznych mogą stać się domem dla sektora biotechnologii i farmacji. A państwa zapewniające prawo chroniące skrzynki przed SPAMEM mogą liczyć, że na serwery tam umieszczone przeniosę maila. Słowem, nietrudno wyobrazić sobie sytuację, gdy każdy z porządków administracyjno-prawnych znajdzie sobie niszę lub kilka nisz w których będzie się specjalizował.
Natomiast wszystko inne, co nie będzie stanowiło przewagi konkurencyjnej danego porządku prawnego, może ulec "zglobalizowaniu", czyli ujednoliceniu i standaryzacji. Ostatecznie wszystkie pięciogwiazdkowe hotele są podobne.