Filip Topolewski: Zmierzch i upadek Detroit
Poważne kłopoty General Motors są początkiem końca złotej ery Detroit, stolicy amerykańskiego przemysłu samochodowego.
General Motors to symbol amerykańskiej motoryzacji. Największa chluba Detroit. Światowy lider w produkcji i sprzedaży samochodów nieprzerwanie przez ostatnie 76 lat. Gigant zatrudniający prawie 300 tys. pracowników. Potęga, która właśnie się rozpada.
Jednak kryzys dotyka nie tylko GM. Cierpi cała amerykańska branża samochodowa. W czerwcu Amerykanie kupili o 13 proc. mniej nowych aut niż przed rokiem. Już dziś można powiedzieć, że tegoroczna sprzedaż samochodów w USA będzie najmniejsza od 15 lat. Dekoniunktura dotknęła wszystkie trzy wielkie koncerny z Detroit. W czerwcu GM sprzedał o 18,3 proc. aut mniej niż przed rokiem, Ford - o 27,5 proc. mniej, a Chrysler - aż o 36 proc. mniej!
W konsekwencji kurs akcji GM w ciągu ostatnich 12 miesięcy spadł aż o 71 proc. do poziomu najniższego od 1955 r.
Bezpośrednią przyczyną tarapatów koncernów z Detroit jest splot kilku niekorzystnych czynników; spadającego dolara, drożejącej ropy, droższych kredytów konsumenckich oraz sprawcy wszystkich tych rzeczy - kryzysu hipotecznego.
Oczywiście, branża ma pecha. Nie dość, że drożeje ropa to jeszcze musiało się to przytrafić dokładnie w czasie turbulencji na rynkach finansowych. Ale niekorzystny zbieg okoliczności to tylko kropla przepełniająca kielich.
Prawda jest taka, że amerykański przemysł samochodowy utracił swoją konkurencyjność. Zbyt duża koncentracja na amerykańskim rynku, zbyt wysokie koszty produkcji w porównaniu z dalekowschodnimi rywalami oraz archaiczny model biznesowy to problemy strukturalne, które przesądzają o pochmurnej przyszłości amerykańskich koncernów samochodowych.
Czy General Motors mógł postąpić inaczej? Oczywiście. Wystarczy spojrzeć na General Electric. Niegdyś gigant przemysłowy koncentrujący się na produkcji sprzętu AGD oraz infrastruktury do przesyłu prądu dziś święci sukcesy w bankowości, rozrywce, telewizji, lotnictwie i medycynie. General Electric udało się to czego nawet nie spróbował General Motors; wejść w branże bardziej zyskowne i szybciej się rozwijające. General Electric udanie przekształcił się z firmy przemysłowej w firmę usługową. Taka sama restrukturyzacja powiodła się w IBM, czy HP i w wielu innych koncernach. Ale ten proces zajął im całe lata. General Motors bardzo trudno będzie nadgonić ten czas.
Co czeka amerykański przemysł samochodowy? Najprawdopodobniej znaczna redukcja mocy wytwórczych i w konsekwencji zatrudnienia. Produkcja samochodów w Ameryce po prostu przestaje się opłacać. Wschodni Europejczycy, Hindusi, Chińczycy, Koreańczy i Japończycy mogą produkować auta taniej i lepiej. Nowe centra samochodowe powstają w Seulu, Sant Petersburgu, Toyocie, czy Bombaju. Z każdym dniem Detroit bezpowrotnie karleje na motoryzacyjnej mapie świata. Czy to oznacza, że General Motors, Ford i Chrysler znikną z powierzchni ziemi? Niekoniecznie.
Firmy te mogą przetrwać produkując coraz więcej w państwach o niższych kosztach. Może dojść do konsolidacji rynku – połączenia części lub całości przedsiębiorstw z rywalami z rynku amerykańskiego bądź światowego. Może wreszcie dojść do wyprzedaży mniejszych części przedsiębiorstwa by ratować główną działalność
Wszystkie warianty są jeszcze możliwe. I wszystkie są realizowane. Chrysler dopiero co zakończył, niestety nieudany, mariaż z niemieckim Daimlerem. Ford sprzedał Jaguara i Land Rovera indyjskiemu koncernowi Tata Motors. Rozważa sprzedaż Volvo. Wszystkie firmy na potęgę przenoszą produkcję ze Stanów Zjednoczonych do Europy i Azji i zamykają kolejne fabryki na macierzystym rynku. Choć sytuacja koncernów z Detroit jest trudna nie jest beznadziejna. O ile koncerny mogą się uratować, a nawet po pewnym czasie przystąpić do odzyskiwania pozycji to miasto, jako stolica światowej motoryzacji pada na naszych oczach jak domek z kart. Za kilka lub kilkanaście lat w niegdyś dumnym Detroit po branży samochodowej pozostanie muzeum rozwoju motoryzacji. Oraz wiele pustych hal i magazynów czekających na nowych przedsiębiorców.