Grzegorz Mazurczak: Demokracja z widokiem na szafot
Liczba egzekucji wykonywanych w Iraku bez przerwy rośnie. Pomimo iż w ciągu całego 2011 roku powieszono tu „tylko” 68 osób, to już na początku 2012 roku, i to w jego pierwszych 40 dniach, stracono co najmniej 65 skazanych. Jest to więc jeden z nielicznych, ale za to wyraźnych wskaźników wzrostu, charakteryzujący obecny, zdemokratyzowany przez Amerykanów Irak.
Egzekucje zostały wprawdzie zawieszone zaraz po obaleniu Saddama Husajna, jednak władze irackie powróciły do nich już w 2004 roku, twierdząc, że kara śmierci jest potrzebna do efektywniejszego zwalczania wszelkiego rodzaju działań kryminalnych, powodujących niepotrzebny rozlew krwi. Jednak jest i druga strona tej prawdy. Częste orzekanie kary śmierci stało się z czasem wygodnym instrumentem działań politycznych i efektywną, bo fizyczną metodą eliminacji przeciwników.
Wśród ostatnio straconych znalazł się między innymi Abu Talha, wysoki rangą dowódca Al-Kaidy w Iraku, uważany za ewentualnego następcę Zarkawiego. Talha został schwytany w wyniku akcji amerykańskich sił specjalnych już w czerwcu 2005 r. W uniknięciu aresztowania nie pomogło mu zachowywanie szczególnych środków bezpieczeństwa, unikanie przebywania w jednym miejscu dłużej niż jedną noc czy ciągłe noszenie na sobie kamizelki z materiałami wybuchowymi. Ujęto go, zanim zdążył odpalić ładunek.
Na iracką, wzmożoną ostatnio ekscytację egzekucjami od dawna reaguje Navi Pillay, Wysoka Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka, która już w styczniu krytykowała Irak w związku z dużą liczbą wykonywanych wyroków śmierci, kwestionując przy tym uczciwość postępowań sądowych. Pillay regularnie wzywa Bagdad do nałożenia moratorium na wykonywanie kary śmierci. Na razie bez skutku.
Polityka destrukcji
Zdominowany przez szyitów i kierowany przez Nouriego al-Malikiego rząd iracki zapracował sobie na opinię prześladowcy sunnickich rywali politycznych, szczególnie tych z bloku Iraqiya, wykorzystując do tego siły bezpieczeństwa kontrolowane przez szyitów. Obecnie cała energia rządu wydaje się skupiać na dążeniu do ustanowienia nowej dyktatury w Iraku, korzystając z zamieszania spowodowanego grudniowym wycofaniem się armii USA.
Pogłębiające się podziały polityczne, które do tej pory były trzymane w ryzach, najpierw przez Saddama Husajna a później przez Amerykanów, teraz znowu zaczynają być widoczne, odzwierciedlając istniejące od wieków podziały wieloetnicznego społeczeństwa irackiego. Obecne rozwarstwienie jeszcze bardziej potęguje i stymuluje geopolityczna rywalizacja regionalnych mocarstw, przede wszystkim szyickiego Iranu i sunnickiej Arabii Saudyjskiej, które na nieszczęście dla wszystkich zainteresowanych stron, starają się konkurować ze sobą również na irackiej ziemi.
Sunnici, będący niegdyś kręgosłupem reżimu Saddama Husajna, walczą o unikniecie marginalizacji dokonywanej przez szyitów. Ekstremiści sunniccy, w tym członkowie Al-Kaidy i dosyć dobrze zorganizowane resztki partii Baas Saddama Husajna, zapewne długo nie powstrzymają się od atakowania szyitów. Jest więc tylko kwestią czasu by bojownicy szyiccy, z których wielu służy w siłach bezpieczeństwa Malikiego zapragneli odwetu, co znowu pogrąży kraj w chaosie i krwi podobnie jak miało to miejsce w latach 2003-2007.
Liderzy irackiej mniejszości kurdyjskiej, mającej swoją bezpieczną enklawę na północy również twierdzą, że niepokoi ich kierunek, w jakim zmierza rząd Malikiego. Mając w pamięci własne, przykre doświadczenia obawiają się, że działania obecnego rządu mogą po raz kolejny rozpalić emocje i pogłębić nikomu niepotrzebny kryzys. Jednak na razie nie występują otarcie przeciw coraz bardziej dyktatorskiej władzy premiera, chociaż nie zawsze udaje się im zachowywać dyplomatyczną neutralność.
Wrogiem może być każdy
Jednym z ostatnich celów Malikiego jest wiceprezydent Tarik al-Hashemi, najwyższy rangą urzędnik sunnicki w Iraku i wieloletni krytyk premiera. W trakcie anty-sunnickiej czystki, która rozpoczęła się w grudniu, Maliki oskarżył go o zorganizowanie zamachu na szyickich dygnitarzy i nazwał go terrorystą. Taki zarzut, bez względu na to czy jest prawdziwy czy nie, mógłby skutkować tylko karą śmierci.
Hashemiemu udało się jednak uciec do Kurdystanu, gdzie obecnie przebywa. Jest skutecznie chroniony przez kurdyjskie siły bezpieczeństwa, jednak dziesiątki jego ochroniarzy, współpracowników i zwolenników nie miało tyle szczęścia i możliwości ucieczki. Zostali zabici lub aresztowani. Kurdowie, choć przez wiele lat sami byli prześladowani i zabijani przez zdominowany przez sunnitów reżim Saddama Husajna, odmówili wydania Hashemiego Malikiemu.
Oskarżony wiceprezydent odrzuca wszelkie zarzuty i chce udowodnić swoją niewinność w sądzie, jednak zarówno Kurdowie jak i każdy inny obserwator irackich realiów zdaje sobie sprawę, że uczciwy proces w Bagdadzie nie jest i jeszcze długo nie będzie możliwy. Maliki nie bez przyczyny kontroluje słabe i uzależnione od władzy politycznej sądownictwo, by móc wydawać wyroki samodzielnie.
Wydaje się, że tak widoczny ostatnio brak wyobraźni politycznej rządu irackiego, jego dziwaczne metody działania i represji, uleganie niszczącym wpływom zewnętrznym i lekceważenie budzących się na nowo antagonizmów, może wpędzić zarówno Irak jak i cały region w zabójczy dla Bliskiego Wschodu chaos. Istnieje też duże prawdopodobieństwo, że każdy nowy konflikt religijny w Iraku, wspierany i podsycany z jednej strony przez Iran a z drugiej strony przez Arabię Saudyjską, tym razem będzie już niezwykle trudno powstrzymać w granicach tego kraju.