Grzegorz Mazurczak: Irak. Nowy kryzys na stare zamówienie
Kilka dni temu, do kurdyjskiego Ministerstwa Spraw wewnętrznych przesłano oficjalny wniosek o natychmiastowe przekazanie, do niedawna prominentnego polityka irackiego oraz 12 towarzyszących mu osób, organom sądowym w Bagdadzie.
Kurdowie potwierdzili otrzymanie nakazu aresztowania Hashemiego, jednak dyplomatycznie ogłosili, że ze względu na delikatność sprawy nie będą, przynajmniej na razie, oficjalnie wypowiadali się na ten temat.
Bagdad nie po raz pierwszy prosi władze kurdyjskie o przekazanie mu osób podejrzanych, niewygodnych lub uciekinierów. Pomimo iż oficjalnie irackie sądy w pełni współpracują z władzami regionalnymi, to w praktyce Kurdystan z dużym ociąganiem odpowiada na tego rodzaju żądania władz centralnych. Nie dziwi to, biorąc pod uwagę historyczne doświadczenia i ciągle obecną tu nieufność.
Na szczęście Erbil może sobie pozwolić na aż tak daleko posuniętą niezależność ze względu na specjalny status, zagwarantowany nawet w irackiej Konstytucji, umożliwiający mu posiadanie własnych sił bezpieczeństwa, ocenianych zresztą dużo lepiej niż rządowe.
Właśnie to daje mu pewność siebie i możliwość prowadzenia autentycznie własnej, niezależnej od centrum polityki. Bagdad, chociaż bardzo by chciał, nie ma prawa wysyłać do Kurdystanu własnych sił bezpieczeństwa by dokonywać aresztowań według własnego uznania.
Polityczne zagranie przeciwko Hashemiemu wzmocnione prośbą premiera Al-Malikiego skierowaną do Parlamentu, aby usunąć ze stanowiska sunnickiego wicepremiera Saleha Al-Mutlaqa, wywołało spodziewaną reakcję, czyli serię zamachów bombowych w Bagdadzie, w większości w dzielnicach szyickich. W ich wyniku zginęły co najmniej 72 osoby.
Tym samym decyzje polityczne, trudno sądzić że podjęte przypadkowo, przyczyniły się nie tylko do podniesienia ciśnienia i temperatury w irackich sferach władzy, ale i co dużo gorsze, do ponownego nasilenia niezwykle niszczących i znanych z niedawnej przeszłości sporów religijnych.
Trudno nie mieć też wrażenia, że kolejny kryzys polityczny stanowiący duże zagrożenie dla kruchego rządu irackiego wspieranego do tej pory przez tolerujące się jakoś frakcje - szyicką, sunnicką i kurdyjską, jest komuś na rękę. Nawet jeśli miałaby to być ręka samego premiera.