Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Jakub Gajda: Więcej wojska w Afganistanie to słuszna decyzja

Jakub Gajda: Więcej wojska w Afganistanie to słuszna decyzja


06 grudzień 2009
A A A

Decyzja Baracka Obamy o zwiększeniu liczebności wojsk amerykańskich w Afganistanie odbiła się echem na świecie, pociągnęła za sobą deklaracje o zwiększeniu zaangażowania w konflikt afgański ze strony innych państw NATO. Polska powiększy dwutysięczny kontyngent o dodatkowych sześciuset żołnierzy. 
Jak wynika z oświadczeń polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej, to i tak wciąż będzie zbyt małe wsparcie, jeśli chodzi o możliwość uzyskania pełnej kontroli nad prowincją Ghazni. „Polska prowincja” o powierzchni niemal 23 tys. kilometrów kwadratowych, zbliżona jest wielkością do województwa zachodniopomorskiego. Biorąc pod uwagę uwarunkowania topograficzne i słabą sieć dróg, bardzo ciężko jest prowadzić działania stabilizacyjne na tym terenie. Również na wsparcie afgańskich sił wojskowych i policyjnych (ANA i ANP) liczyć można w bardzo ograniczonym zakresie. Bolączkami afgańskich sił pozostają: wyszkolenie, uzbrojenie i kiepska motywacja.

W efekcie mamy w Ghazni dystrykty, do których polscy żołnierze nie ośmielają się na razie nawet zaglądać. No i słusznie, bo mogłoby to być dla nich bardzo niebezpieczne. Aby działać skutecznie w Ghazni przydałby się co najmniej pięciotysięczny kontyngent. Kontyngent ten oczywiście powinien być również wyposażony w odpowiedni sprzęt.
 
 
Czy wojnę w Afganistanie można prowadzić "na pół gwizdka"?

Celowo na początek przywołałem kwestię związaną z realiami polskiego kontyngentu. Sytuacja podobna do tej w Ghazni dotyczy bowiem wielu afgańskich prowincji, szczególnie tych południowych, które są najbardziej dotknięte walkami. Zachodnie wojska nie są na tyle liczebne, aby skutecznie walczyć z talibami i innymi rebelianckimi grupami. Jeśli Zachód chce oddać odpowiedzialność za sprawy państwa w ręce afgańskiego rządu, nie może być w Afganistanie dystryktów, które znajdują się poza kontrolą sił rządowych i wojsk koalicyjnych.  

Z pewnością można było dyskutować poziom zagrożenia dla świata ze strony reżimu talibów dziewięć lat temu. Niebawem jednak znalazł się dobry pretekst (11 września 2001) i odkąd Amerykanie i wojska NATO weszły do Afganistanu, dyskusja nie ma już żadnego celu. Może i zagrożenie zostało niegdyś w dużej mierze wykreowane przez zachodnie rządy i media, ale dziś nie ulega wątpliwości, że w wyniku „ucieczki” z Afganistanu może stać się ono naprawdę realne. Niestety, tak za błędy, jak i za poświęcenie dla słusznej sprawy trzeba swoje zapłacić. Żeby zakończyć się powodzeniem, niestety misja afgańska musi być długa i… kosztowna. 

W wypadku rychłego wycofania się wojsk ISAF z Afganistanu, antyzachodnie ugrupowania ekstremistyczne i rebelianckie tak w Afganistanie, jak i w innych zakątkach świata, dostaną ogromny zastrzyk motywacji i energii, a wtedy niebezpieczeństwo dla cywilizacji Zachodu wzrośnie. Naturalnie przyczyni się do tego zjawisko postępującej globalizacji. To nie czasy wojny w Wietnamie czy radzieckiej interwencji w Afganistanie. Rozwój cywilizacyjny postępuje, a świat wciąż kurczy się w zastraszającym tempie i chcąc nie chcąc, nawet państwa małe, takie jak Polska powinny w polityce zagranicznej kierować się już myślą globalną. 

Misja w Afganistanie, z perspektywy krajów takich jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania czy nawet Polska, musi więc trwać. Trzeba skończyć to, co się przed ośmioma laty zaczęło. Każdy, kto choć odrobinę znał realia afgańskie i wówczas podkreślał przecież, że to nie jest łatwa wojna, że to misja na długie lata. W Afganistanie popełniono szereg błędów, a co niepokojące w misję wkrada się coraz częściej niecierpliwość. Co z tego wyniknie za kilka następnych lat? Tego nie da się jasno określić, jednak można z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć co by się wydarzyło, jeśli Zachód wycofałby swe wojska już teraz.

Ostatnie wydarzenia wyborcze ujawniły jakim krajem jest Afganistan. Transformacja w tym państwie nie idzie z pewnością w stronę właściwą. Po raz kolejny trzeba powtórzyć słowa o korupcji w rządzie, kontrowersjach dotyczących Hamida Karzaja i nieufności dla niego ze strony społeczeństwa. Afgańskimi zmorami, mimo ogromnego zaangażowania społeczności międzynarodowej, nadal pozostają: bieda, analfabetyzm, narkotyki i brak infrastruktury. Pod wszystkimi tymi względami jest jednak odrobinę lepiej niż miało to miejsce w 2001 roku. Niestety i talibowie czują się o wiele mocniejsi. Tak więc pozostawienie Afgańczyków samym sobie na pewno doprowadziłoby do głębszej destabilizacji, a nawet w przeciągu kilku miesięcy mogłoby prowadzić do sytuacji sprzed 2001 roku. Na czele państwa znów stałby wrogi Zachodowi reżim.  

Co jest niezwykle istotne, w północnym Pakistanie również trwają wymierzone w talibów działania zbrojne. W zeszłym roku wreszcie pojawił się w dziedzinie stosunków międzynarodowych termin „AfPak”, który opisuje oba kraje, jako jeden problematyczny region – bardzo słusznie. Wobec działań rządu pakistańskiego, afgańscy talibowie nie mają już pewnych perspektyw na bezpieczny azyl w Północno-Zachodniej Prowincji Pogranicznej (NWFP). Aby zaś pakistańscy talibowie nie szukali azylu w Afganistanie, potrzeba w tym kraju wzmocnienia sił. Żadna prowincja, ani dystrykt nie powinny być wyłączone spod kontroli rządu. W samym Afganistanie są tylko dwie ścieżki dla pokoju i stabilizacji. Pierwszą jest całkowite zniszczenie ideologii talibów, drugą doprowadzenie do pojednania narodowego, do którego od lat bezskutecznie wzywa Karzaj. Oba scenariusze są dziś bardzo dalekie od możliwości zrealizowania. Talibowie są obecnie zbyt silni, a presja na nich wciąż zbyt słaba. Jest wiele miejsc, gdzie mogą swobodnie się szkolić i poruszać. Dlatego właśnie w Afganistanie mogą przydać się dodatkowe siły NATO.

 
Żołnierze to nie wszystko

Wzmocnienie liczebności sił zbrojnych, zarówno ze względów bezpieczeństwa, jak i priorytetowego szkolenia afgańskiej policji i wojska, wydaje się być posunięciem słusznym. Sama policja i wojsko nie wystarczy jednak, aby Afganistan poszedł, bądź co bądź, wybraną dla niego przez Zachód ścieżką. Jest szereg innych spraw, które dotychczas były przez Zachód źle realizowane lub zaniedbywane.

Od kilku lat w Afganistanie rozkwitają korupcja i przestępczość. Afgańczycy pamiętają, że talibowie świetnie radzili sobie ze złodziejami i bandytyzmem, gdyż potrafili wobec nich działać bezwzględnie. Wielu obywateli chciałoby ich powrotu aby rozliczyć skorumpowanych urzędników, którzy czują się bezkarni. Rząd powinien być uwolniony od korupcji. Kraj powinien być też oczyszczony z rządzących całymi okręgami watażków, którym w zamian za współpracę oferuje się dziś pieniądze i stanowiska. Zachód musi obrać nową strategię by wesprzeć walkę z korupcją i przestępczością zorganizowaną, w szczególności z narkobiznesem. Cały świat wie, że we wszystkie te sprawy głęboko zamieszany jest rząd. Większa presja na Karzaja w kwestii rozliczeń i ścigania przestępców wiąże się jednak z podkreślaniem jego marionetkowej roli wobec Zachodu. Jest to więc sytuacja bardzo delikatna i skomplikowana. Wraca przy tej okazji casus niedawnych wyborów prezydenckich. Czy to, że Karzaj został ponownie prezydentem jest sprawiedliwe i korzystne dla rozwoju sytuacji w Afganistanie?

Afgańczycy, jeśli mają sobie sami poradzić, potrzebują przede wszystkim nowoczesnej edukacji. W Afganistanie organizacje pozarządowe z całego świata zbudowały dotychczas wiele szkół. Spora ilość z nich została później zburzona przez talibów i przedstawicieli tradycjonalistycznego społeczeństwa. Tutaj, jak mniemam, pojawia się ważna kwestia, którą Zachód realizuje niewłaściwie. Edukacja dla Afganistanu powinna mieć, przynajmniej na razie, wymiar specyficzny.
 
Zachodnie pieniądze inwestuje się na przykład w edukację kobiet mieszkających w rejonach o bardzo tradycjonalistycznym podejściu do ich roli w społeczeństwie. Dlaczego więc miałoby się to powieść? Może nie należy zaczynać budowy nowoczesnego społeczeństwa od walki o prawa kobiet, a warto najpierw zmienić podejście kulturowo otwartych na edukację mężczyzn? Właśnie zmiana światopoglądowa wśród afgańskich mężczyzn, może w perspektywie zażegnać wielu kłopotów i wpłynąć na rzeczywiste otwarcie się społeczeństwa afgańskiego na równouprawnienie i wiele innych problemów.
 
W kwestiach edukacji nie należy się spieszyć i wyciągać pochopnych wniosków, a priorytety muszą być dostosowane do specyficznego charakteru afgańskiego społeczeństwa. Trzeba cierpliwie poczekać co najmniej kilka lat na to, aż do głosu dojdą nowe pokolenia, bo ludzie starsi niestety są na tyle przesiąknięci wojną, że nie jest im łatwo przystosować się do nowej rzeczywistości. Z przykrością, śmiem nazwać obecne pokolenie dorosłych Afgańczyków mianem pokolenia straconego. 

Zachodowi potrzeba w Afganistanie przede wszystkim dużo cierpliwości. 


Subiektywnie

Jako orientalista i ktoś, kto ostatnich kilka lat życia poświęcił Afganistanowi, chciałbym przypomnieć, że nigdy nie zgadzałem się z interwencją wojskową w tym kraju, jednocześnie widziałem w niej jedyną szansę dla rozwoju tego państwa. Ostatnich osiem lat napawa mnie niestety sporym zwątpieniem.
 
Przerażającymi są obrazy z afgańskiej prowincji, gdzie odbudowa zrujnowanego państwa w stylu amerykańskim wzbudza w kimś, kto ceni sobie różnorodność i kontrasty świata, obrzydzenie. Szerokie asfaltowe drogi, szkoły i budynki administracji budowane na modłę zachodnią, no i póki co, pastuszkowie z kijami ganiający kozy między rusztowaniami ładnych nowych budynków. Afganistan staje się w niezwykle szybkim tempie ofiarą globalizacji. 

Na koniec moje wspomnienie, na które ktoś kogo zdanie bardzo cenię, w sposób szczególny zwrócił kiedyś uwagę. Podobno mówi o nowej rzeczywistości afgańskiej wiele ciekawego:

Podczas mojej wizyty w Szaran (stolica prowincji Paktika) w 2007 roku, zwróciłem uwagę na bilbordy propagandowe promujące patriotyzm i braterstwo wszystkich Afgańczyków. Hasła na nich wzywały do zaprzestania działalności rebelianckiej i włączenia się w rządowy program odbudowy państwa. Wszystko prezentowało się pięknie. Były tylko dwa drobne szczegóły; ponad osiemdziesiąt procent tamtejszej ludności stanowią analfabeci. Podejrzewam, że mało kto był w stanie poskładać litery, które srebrzyły się na zielono-czerwono-czarnym tle afgańskiej flagi. Drugi paradoks to fakt, że większość haseł zapisana była w języku dari, którego miejscowa ludność miasteczka Szaran nie zna wcale. Tam mieszkają niemal wyłącznie mówiący w paszto, Pasztuni - takie są realia budowy nowej afgańskiej rzeczywistości.

Krótko wracając do meritum, dodatkowe oddziały bardzo się siłom ISAF przydadzą, ale to niestety nie wszystko, żeby „załatwić” sprawę Afganistanu. Szybkie wyjście z tego kraju i oddanie władzy w ręce Afgańczyków oznaczałoby najprawdopodobniej sromotną klęskę, powrót talibów, stracone osiem lat i miliardy dolarów. Sam fundamentalizm talibów mógłby stać się też o wiele bardziej niebezpieczny dla świata.

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.