Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Joanna Bunikowska: Zostawmy Afrykę!


21 maj 2009
A A A

Świat ciągle łamie sobie głowę nad Afryką. Może jednak zamiast zwiększać finansowe wysiłki, lepiej zacząć się wycofywać z zaangażowania w naprawianie kontynentu? Być może dzięki temu sami Afrykańczycy przejmą wreszcie inicjatywę. W ciągu ostatnich 60 lat na pomoc dla afrykańskiego państwa kontynentu donorzy przekazały około tryliona dolarów. Pomoc miała za zadanie zakończyć ubóstwo oraz napędzić wzrost gospodarczy. Tymczasem w gospodarkach afrykańskich widać zaledwie 1% wzrost gospodarczy, a często recesję.

ImageDlaczego pieniądze, tony jedzenia i medykamentów wysyłane na kontynent od wielu lat nie zmniejszają poziomu nędzy ludności afrykańskiej? Dlaczego „pomoc” rodzi korupcję, nadmierną biurokrację, zabija przedsiębiorczość, a wielu ludzi pozbawia prawa głosu?

Świat przez tyle lat nie zdołał wypracować recepty na problemy afrykańskie. Ekonomiści, politycy, pracownicy humanitarni wskazują na błędy w polityce pomocy rozwojowej kierowanej dla Afryki. Czy z tych spostrzeżeń uda się komuś wyciągnąć konstruktywne wnioski? A może lepiej byłoby zostawić Afrykę i Afrykanów samych sobie? Może lepiej pomożemy Afryce oddając ją w jej własne ręce?

Ostatnio zajmujący się na Cambridge fizyką matematyczną Neil Turok zasugerował, że najlepiej Afryce zrobią inwestycje w wyższe szkolnictwo, nowe technologie i know- how. To postęp technologiczny oraz profesjonalna wiedza mają zapewnić krajom afrykańskim prosperity oraz ostateczny rozwód z ubóstwem. Trudno jednak wskazać tych, którzy z wyższej edukacji mieliby skorzystać, skoro szkolnictwo mocno kuleje już na poziomie podstawowym. Z drugiej strony, jeśli chodzi o nowe technologie- kto miałby być odbiorcą ich zaawansowanych rozwiązań. Afrykańczycy świetnie radzą sobie w obsługą telefonów komórkowych, czy jednak podobnie dobrze szłoby im przed ekranami komputerów? Znajomy informatyk - nauczyciel, pracujący w Południowym Sudanie, codziennie wtacza przysłowiowy syzyfowy kamień, każdego dnia zaczyna od nowa twierdząc, że jego uczniowie mają 24-godzinną pamięć- dziś nie pamiętają tego, czego nauczyli się wczoraj. Poza tym, pomysł Turoka budzi jeszcze jedną moją wątpliwość- w jaki sposób projekty przeznaczone dla osób o pewnym poziomie wykształcenia mają przysłużyć się najbiedniejszym, żyjącym w ubóstwie, czyli w braku wszystkiego, w tym przede wszystkim edukacji? Pomoc powinna być dostosowana nie tylko do potrzeb otrzymujących, ale do ich możliwości jej absorpcji.

Nie bez powodu wielu znawców problematyki afrykańskiej skupia się przede wszystkim na nauce uprawy roli. Pierwszym krokiem jest pokazanie czarnym rolnikom, w jaki sposób uzyskiwać plony z ziemi, jak kultywować glebę, jak dbać o to, żeby rodziła. Najpierw produkcja odbywa się na małą skalę- na potrzeby rodziny, potem może zostać rozszerzona, tak, aby rolnik mógł sprzedawać nadwyżki, a z zysku zaspokajać inne potrzeby, z reguły wielodzietnej, rodziny. W ten sposób, według Jeffreya Sachsa, dana rodzina ucieka od „pułapki ubóstwa”. Sam Sachs ma oczywiście swoją receptę na walkę z ubóstwem. On rozprawiłby się z ubóstwem kompleksowo, poprzez inwestycje w 6 typów kapitału w sektorze publicznym. Kluczowymi byłyby inwestycje w:
- kapitał ludzki, czyli oświatę, pożywienie oraz zdrowie,
- infrastrukturę (drogi, energia elektryczna, kanalizacja itp.),
- kapitał naturalny (ekosystem, bioróżnorodność),
- instytucje służące społeczeństwu (administracja państwowa, system prawny, policja itp.),
- wiedza (szkolnictwo wyższe, technologie, know- how).

Ponadto Sachs wskazuje jednocześnie na potrzebę inwestycji w sektorze prywatnym. Tu przede wszystkim w rolnictwo, przemysł oraz usługi.

Strategia pomocy dla danego kraju czy regionu powinna być zdaniem Sachsa oparta na dogłębnej analizie potrzeb danego kraju. Do tych potrzeb dostosowany byłby poziom inwestycji w każdy z wyżej wymienionych „kapitałów”, tak, aby pomoc była najefektywniejsza. Brzmi bardzo przekonująco. Jednak jaki byłby koszt takiej kompleksowej pomocy dla poszczególnych krajów? Czy donorzy chcieliby, czy w ogóle byliby w stanie sfinansować taką pomoc dla krajów afrykańskich? Byłby to przecież gigantyczny wydatek, a jak do tej pory tylko 4 państwa udzielają rocznie pomocy w wysokości 0,7% swojego PKB. Paul Collier twierdzi, że żadna pomoc finansowa nie wydobędzie najbiedniejszych krajów z ubóstwa.

Tymczasem pomoc przekazywana jest Afryce na kilka sposobów. Mówimy o pomocy bilateralnej - od państwa dla państwa, multilateralnej - przekazywanej w ramach składek państw członkowskich w organizacjach międzynarodowych takich jak ONZ czy Bank Światowy oraz pomoc tzw. poza projektową - przekazywane danemu państwu środki, które kraj ten wykorzysta na zaspokojenie jego zdaniem najważniejszych potrzeb. Wielu ekspertów wskazuje, że bardzo często pomoc ta nie trafia do najbardziej potrzebujących, do najuboższych. Dzieje się tak z kilku przyczyn. Jak podaje John Madeley najbiedniejsi nie mogą skorzystać z międzynarodowej pomocy, gdyż nie kwalifikują się do wzięcia udziału w danych projektach rozwojowych. Często takie przedsięwzięcia zakładają, że ich beneficjenci posiadają już pewien kapitał- czy to w postaci wiedzy (ukończona szkoła podstawowa), czy też w postaci ziemi uprawnej. Trzeba przy tym pamiętać, że ci najbiedniejsi, którzy według definicji żyją za mniej niż dolara dziennie, nie posiadają nic, więc nie spełniają kryteriów projektowych. Pomoc dla nich polegać będzie na daniu im szansy na wejście na „drabinę rozwoju”. Jest to jednak trudne zadanie.

Łatwiej pomaga się tym, którzy już coś mają, coś wiedzą - im wskazuje się nowe rozwiązania, ułatwienia, łatwiej jest ich nauczyć nowych technik np. uprawiania ziemi. Praca z najbiedniejszymi, to praca wręcz organiczna polegająca na nauczaniu wszystkiego od podstaw i dodatkowo nosząca brzemię niepowodzenia. Przekazanie worka pszenicy na obsianie pola może skończyć się tym, że całe ziarno zostanie zjedzone przez rodzinę, a ani jedno nie padnie na glebę. Podobnie może być z przekazaną rodzinie kozą czy kurami- zostaną zabite i zjedzone, zamiast utrzymywane w celu otrzymywania mleka, sera czy jaj.

Pomoc nie tylko nie działa, istnieją poglądy mówiące o tym, że międzynarodowa pomoc może szkodzić krajom i społeczeństwom, które ją otrzymują. Zambijska ekonomistka Dambisa Moyo twierdzi np., że jej kraj ze średniozamożnego w latach 70tych stał się jednym spośród 20 najbiedniejszych krajów na świecie w latach 90-tych (według Human Development Index), właśnie na skutek otrzymywania pomocy międzynarodowej. Kraj w okresie od 1990 do 2005 roku otrzymał pomoc w wysokości 1 dolarów biliona, co stanowiło 23% PKB Zambii. Dlaczego pomoc działa wprost przeciwnie do swoich założeń? Napływ wielkich sum pieniędzy do struktur rządowych rodzi korupcję urzędników. Rozwijająca się i niedoświadczona administracja będzie piętrzyła procedury biurokratyczne, co spowolni realizację projektów lub ją w ogóle wykluczy. Napływ środków z zagranicy demobilizuje rząd od podejmowania działań w celu polepszenia życia obywateli kraju, nie zmusza go do uruchomienia środków ani mechanizmów stymulujących rozwój gospodarczy. Podobnie nastawieni są indywidualni beneficjenci. Lata otrzymywania pomocy zagranicznej wykształciły w nich postawy roszczeniowe, dlatego wielu ludzi woli dzień spędzić na wyciąganiu ręki z prośbą o jałmużnę, niż na zajęciu się czymś pożytecznym- pracą. Ponadto można też mówić o tzw. wyuczonej bezradności [1]  w przypadku beneficjentów pomocy. Ludzie ci z ogromną łatwością będą akceptować swoje złe i bardzo złe położenie bez podejmowania prób zmiany stanu rzeczy. Warto przy tym przytoczyć pewną anegdotę. Jedna wioska została zalana na skutek podniesienia się poziomu pobliskiej rzeki. Mieszkańcy wioski stracili domy oraz dobytek, otrzymali natychmiast pomoc. Fala zbliża się do sąsiadującej wioski. Jej ludność jednak może zabezpieczyć się przed zgubnymi skutkami powodzi budując wały przeciwpowodziowe. Nikt jednak w wiosce nie podejmuje się tego działania, gdyż każdy wie, że jeśli jego dom zostanie zalany, otrzyma on pomoc.

Świat ciągle łamie sobie głowę nad Afryką. Politycy, ekonomiści spotykają się na międzynarodowych szczytach, debatują nad ulepszeniem skuteczności pomocy kierowanej dla kontynentu afrykańskiego, tworzą nowe strategie. W jakim kierunku zmierzają te działania? Jak dotąd najwyraźniejszym przesłaniem jest postulat zwiększenia pomocy finansowej do 0,7 % PKB kraju donora. Czy jednak nie znajdzie się lepszy pomysł niż pompowanie pieniędzy w Afrykę? Może zamiast zwiększać finansowe wysiłki, lepiej zacząć się wycofywać z zaangażowania w naprawianie Afryki? Być może to spowoduje, że Afrykańczycy przejmą inicjatywę a rządy będą reformować państwa i gospodarki? Jedno jest pewne, jeśli z Afryki ma zniknąć ubóstwo, muszą dokonać tego jej mieszkańcy, nikt nie zrobi tego za nich. Obecność zagranicznej pomocy tylko odwleka to w czasie.

Na podstawie:
Irinnews.org, bbcnews.com
Sachs J,. „Koniec z nędzą. Zadanie dla naszego pokolenia”, PWN Warszawa 2006
Jak powstaje nędza współczesnych narodów”- wywiad z Paulem Collierem autorem książki „The Bottom Bilion”; Dziennik Europa, z 14-15. 02.2009 r.

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.