Karol Szulc: W Palestynie bez zmian
Już kilka dziesięcioleci jesteśmy świadkami waśni żydowsko – arabskiej na Bliskim Wschodzie. Jednak są elementy konfliktu, które w swej istocie nie zmieniły się od 1948 roku.
Konflikt bliskowschodni toczy się od wielu dekad. Toczył się już tak naprawdę na długo przed tym zanim stał się konfliktem izraelsko – arabskim, a był jeszcze konfliktem żydowsko – arabskim. Jego nowożytne początki możemy zauważyć już pod koniec XIX wieku, kiedy to nagły i relatywnie silny strumień imigrantów żydowskich, uciekających przed pogromami z carskiej Rosji, zaczął napływać na tereny Palestyny. Rzecz naturalna, mieszkającej tam od stuleci społeczności arabskiej nie spodobały się zmiany zachodzące w składzie etnicznym na ich terenie, zwłaszcza, że były to zmiany na jej niekorzyść, choć musiało upłynąć jeszcze wiele wody w Jordanie, by to Żydzi stali się grupą dominującą w Palestynie. Podobnie wiele czasu zajął proces interakcji pomiędzy obiema społecznościami, w toku którego to nastąpiło wzajemne zdefiniowanie swoich pozycji i tożsamości względem przeciwnika.
Konflikt bliskowschodni doczekał się niezliczonej liczby opracowań, monografii i teorii tłumaczących jego przyczyny. Dzieje się tak między innymi dlatego, że jest to bodajże najdłużej trwający konflikt współczesnego świata, który przy tym ma ogromne znaczenie dla globalnego sytemu bezpieczeństwa. Bogactwo materiałów na temat konfliktu pozwala nam prześledzić dość dokładnie ogólną dynamikę procesu, choć uważam, że większość opracowań tematu czyni to w sposób dość statyczny i tylko zebranie wielu źródeł pozwala na stworzenie pełnego obrazu zmian, które zachodzą na Bliskim Wschodzie. Jednocześnie istnieje jednak pewna sfera, która nie spotyka się moim zdaniem z odpowiednim zainteresowaniem ze strony badaczy, mianowicie społeczna percepcja konfliktu z obu stron.
Musimy pamiętać, że konflikt toczy się na wielu poziomach. O ile na poziomie makro mamy do czynienia z konfliktami izraelsko – arabskim, gdzie głównymi aktorami są państwa, czy organizacje w postaci Ligii Państw Arabskich, to jednak na poziomie mikro na Bliskim Wschodzie walczą ze sobą dwie społeczności: Arabowie i Żydzi. Społeczności, czyli ludzie, którzy wychowali się w konkretnej kulturze i tradycji, ludzie wyznający konkretne religie, ludzie, których historia wyposażała w bardzo różne doświadczenia.
Wszystkie te czynniki wpływają na postrzeganie sytuacji w jakiej się znajdują, tworząc dla każdej grupy specyficzne, subiektywne obrazy świata zewnętrznego. Pisząc o konflikcie na Bliskim Wschodzie po prostu nie możemy w swej analizie zaniedbywać takich faktów, jak religijne znaczenie Palestyny zarówno dla muzułmańskich Arabów, jak i dla Żydów. Pomijanie zaś silnie zakorzenionych stereotypów w rodzaju „imperialistycznych syjonistów” czy „arabskich terrorystów” jest kardynalnym błędem. Postuluję zatem, że aby zrozumieć konflikt bliskowschodni, należy przyjąć perspektywę społecznego konstruktywizmu. Konieczność prześledzenie procesu konstruowania przez zaangażowane społeczeństwa własnego obrazu świata jest kluczowa, zaś jego głównym elementem w omawianym kontekście będzie sposób konstruowania pojęcia „wróg” oraz własnej tożsamości w oparciu o opozycję my – oni.
W tym momencie pojawia się zdanie tytułowe: w Palestynie bez zmian. Ktoś mógłby zapytać: jak to bez zmian?! Przed chwilą przecież postulowałem, aby dążyć do uzyskania pełnego, dynamicznego obrazu ZMIAN [podkr. autora]. Jednak jedno z drugim nie wyklucza się zupełnie. Owszem, konflikt bliskowschodni, jak niemalże każde zjawisko społeczne mieni się feerią barw i wykazuje się znaczną fluktuacją. Jednak moim zdaniem element, o którym była mowa na końcu poprzedniego akapitu nie uległ zasadniczej przemianie. Mianowicie, autodefinicja zwaśnionych stron, percepcja wroga i co za tym idzie podstawy budowanie tożsamości oparte o zasadę „my - oni”, ukształtowały swoją istotę do roku 1948, do pierwszej wojny izraelsko – arabskiej. Od tamtego czasu, zarówno Izraelczycy, jak i Arabowie mają już ustalone schematy postrzegania sytuacji konfliktu, w jakiej się znaleźli. Ustalone zostały sposoby racjonalizowania i uzasadniania swoich interesów, celów i strategii, a sposób postrzegania przestrzeni i uczestników konfliktu został skonstruowany i przetrwał aż do dzisiaj.
Pierwszym elementem tożsamości i jedną z osi konfliktu jest „świętość Palestyny”. Czynnik ten jest wspólny dla obu stron konfliktu, od samego jego początku. Zarówno Żydzi, jak i arabscy muzułmanie (przy okazji także chrześcijanie) uznają Palestynę za ziemię świętą, choć i tu występuje pewna rozbieżność. Tak naprawdę spór skupia się bowiem na Jerozolimie. O ile dla Żydów cała Judea i Samaria są biblijną Ziemią Obiecaną, to dla muzułmanów kluczowe znaczenie ma Jerozolima. To tam prorok Mahomet miał odbyć magiczną podróż na swoim rumaku Al - Buraku wraz z aniołem Gabrielem i to z Jerozolimy miał udać się do Nieba, gdzie rozmawiał z wcześniejszymi prorokami. Od tej pory Jerozolima, a właściwie Al – Quds (arab.) stała się trzecim świętym miejscem islamu, razem z Mekką i Medyną. Jednak Jerozolima jest także Świętym Miastem Judaizmu, stolicą antycznego królestwa króla Dawida, miejscem, gdzie stała Świątynia nad Świątyniami, a gdzie obecnie znajduje się Ściana Płaczu. Takie traktowanie Palestyny/Jerozolimy przez strony konfliktu znajduje bezpośrednie odzwierciedlenie w ich polityce. W dokumentach Ligii Państwa Arabskiej (LPA), Organizacji Konferencji Islamskiej (OKI) czy w końcu palestyńskiej Deklaracji Niepodległości znajdujemy wielokrotnie powtarzane stwierdzenie, że Al – Quds jest świętym miastem i stolicą niepodległej Palestyny. Z drugiej strony, Izrael uczynił Jerozolimę de facto swoją stolicą przenosząc tam w 1980 siedzibę rządu, Knessetu i prezydenta, chociaż już żadne państwo na świecie nie uznaje miasta jako stolicy Izraela de iure. Należy podkreślić, że takie skoncentrowanie się na kwestii świętości miejsc w Palestynie, jest obecne w konflikcie od samego jego początku, już w okresie międzywojennym spora część syjonistów nazywała Palestynę historyczną, świętą ojczyzną Żydów. Zaś przywódca społeczności arabskiej, Al – Hadżdż al – Amin al –Husajni, w swoich antyżydowskich wystąpieniach bronił świętości Al – Quds przed „syjonistycznymi agresorami”.
Kolejnym składnikiem społecznego obrazu konfliktu, który ukształtował się w okresie do zakończenia pierwszej wojny arabsko – izraelskiej, stało się naturalnie wzajemne postrzeganie się zwaśnionych stron. Chodzi o wspomniany już wcześniej niejednokrotnie obraz wroga, który stał się kluczowy dla dalszych losów konfliktu. Od tego, jak walczące strony wyobrażają sobie swoich przeciwników zależy w ogromnej mierze charakter samych starć oraz ewentualny sposób ich zakończenie. Jeśli mamy do czynienia z oponentami, którzy walczą ze sobą, jak równy z równym i za takich wzajemnie się uważają, bardzo prawdopodobne, że po osiągnięciu celu konfliktu, bez większych przeszkód nastąpi pokój. Z pewnością jest to ogromne uproszczenie, ale oddaje moim zdaniem istotę rzeczy, którą można zobrazować chociażby przykładem wojny niemiecko – francuskiej z roku 1871. Jednakże po przeciwnej stronie kontinuum znajdują się konflikty na „śmierć i życia”. W konflikcie takim strony postrzegają się wzajemnie jako śmiertelni wrogowie, którzy zagrażają swojej egzystencji. Taki śmiertelny wróg przez swoją religię, etniczność, system polityczny, ideologię godzi w podstawy istnienia drugiej strony. Niemalże z zasady interesy takich wrogów są nie do pogodzenia.
Uważam, że w przypadku konfliktu na Bliskim Wschodzie mamy do czynienia z sytuacją bardzo zbliżoną do tego drugiego modelu. Do 1948 roku „imperialistyczni syjoniści” oraz „prymitywni i brutalni, Arabowie” zajęli już swoje naczelne miejsca w głowach mas. Naturalnie te konstrukty mentalne ulegały i w dalszym ciągu ulegają przeobrażeniom. Dziś mamy „Arabów - terrorystów” oraz „Żydów - złodziei i wyzyskiwaczy”, jednak ponownie, istota zostaje niemalże ta sama, co przed sześćdziesięcioma laty. Nadal króluje pogarda wobec przeciwnika i postrzeganie go, jako zagrożenia dla podstaw własnego istnienia, czyli dla religii, narodowej tożsamości, ekonomicznych interesów. Jeśli przełożymy na praktykę taki stan rzeczy, otrzymamy zamachy samobójcze na obiekty cywilne z jednej strony, a z drugiej wojnę z dwoma tysiącami ofiar, jako odwet za porwanie dwóch żołnierzy (II wojna w Libanie, 2006).
Trzecim i zarazem ostatnim czynnikiem, o którym chciałem wspomnieć na łamach tego krótkiego artykułu jest kwestia tożsamości. Element ten będzie na pewno ściśle powiązany z poprzednim, ponieważ chcę zwrócić uwagę na fakt budowania tożsamości stron konfliktu na zasadzie opozycyjności, gdzie w rolach głównych występują „my”, dobrzy, szanujący ludzkie życie, oraz źli „oni”, których oskarża się o najgorsze zamiary i zbrodnie. Należy podkreślić, że zasada opozycyjności nie jest jedynym czynnikiem kształtowania się tożsamości Izraelczyków i Palestyńczyków oraz Arabów ogólnie, ale z pewnością jednym z głównych, który biorąc pod uwagę ok. 100 letnią historię waśni żydowsko – arabskiej odcisnął swój niezatarty ślad. I tak ponownie sytuacja na tym polu wyklarowała się już do momentu powstania Państwa Izrael. W tym okresie Żydzi z Palestyny skutecznie połączyli tożsamość ofiar Shoah z nową tożsamością siły pionierskiej, cywilizujących Świętą Ziemię, tak przecież zaniedbaną przez Arabów. W następnych dekadach autorefleksją Izraelczyków na sobą samymi uzupełnił etos „jedynej demokracji na Bliskim Wschodzie” lub też „demokratycznej twierdzy” w regionie. W tym samym czasie Arabowie także wykształtowali swoją tożsamość w kontekście konfliktu z Żydami/Izraelczykami. Z jednej strony jest to z pewnością tożsamość ofiar „imperialistycznego syjonizmu” oraz gwałtu dokonanego przez antyarabską społeczność międzynarodową, która bezprawnie stworzyła żydowskie państwo w arabskiej Palestynie. Drugim elementem tworzącym krajobraz tożsamościowy Arabów/Palestyńczyków będzie etos forpoczty świata arabskiego, a szerzej muzułmańskiego, która przeciwstawia się agresji na ten świat. W toku konfliktu doszło określenie „bojowników – męczenników”, które dopełniło dzieła samookreślenia się Arabów, względem Izraelczyków.
Wymienione i krótko scharakteryzowane powyżej części składowe społecznej percepcji stron konfliktu z całą pewnością nie stanowią pełnego obrazu sytuacji. Ale też nie taki był cel tego eseju. Rzeczą którą chciałem osiągnąć, jest zwrócenie uwagi na zaniedbywany aspekt konfliktu bliskowschodniego, czyli społeczeństwo. Bardzo często badacze, teoretycy, komentatorzy zapominają o prostym fakcie, że cokolwiek dzieje się na świecie w zakresie polityki, ekonomii, konfliktów, globalizacji etc, w swej istocie jest zjawiskiem społecznym. A jeżeli tak, to aby dociec esencji badanych przez nas zjawisk konieczne staje się rozciągnięcie zainteresowań na obszar społecznego konstruowania świata. W tym sensie, powyżej opisany przypadek konfliktu izraelsko – arabskiego, jest tylko swego rodzaju modelem, który pokazuje, jak może wyglądać przyjęcie konstruktywistycznej perspektywy na zjawiska, ze swej natury przecież, społeczne.
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża jedynie prywatne poglądy autora.