Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Europa Opinie Polityka Koronawirus kontra sport

Koronawirus kontra sport


03 październik 2020
A A A

Gwałtowny wzrost liczby hospitalizowanych osób powoduje przywracanie obostrzeń za naszą południową granicą. Czesi i Słowacy będą musieli ponownie przyzwyczaić się więc do nowej, koronawirusowej rzeczywistości. Nie wszyscy zgadzają się jednak z decyzjami swoich rządów, bo restrykcje uderzają przede wszystkim w sport.

W środę w Czechach odnotowano rekordową liczbę osób, które z powodu zachorowania na COVID-19 znajdują się w stanie ciężkim. Podłączonych do respiratora miało być więc ponad dwieście osób. Ponadto w ciągu zaledwie doby zwiększyła się liczba osób wymagających hospitalizacji. Przybyło ich blisko 151, co również jest rekordem od początku pandemii. Z tego powodu od 1 października w Czechach ponownie wprowadzony zostanie stan wyjątkowy. Potrwa on najbliższe 30 dni, choć szczegółowe ograniczenia przywrócono na razie tylko na dwa tygodnie.
Sytuacja na Słowacji również nie wygląda najlepiej, dlatego tamtejsze władze zdecydowały się także na powrót do stanu wyjątkowego. Podobnie jak w przypadku Czech będzie on obowiązywał od 1 października, a za złamanie niektórych z nakazów grozić będzie grzywna nawet w wysokości 20 tysięcy euro. Słowacy będą musieli przestrzegać zasad dystansu społecznego, natomiast przedsiębiorcy są zobowiązani zadbać o higienę na terenie swoich obiektów.

Obaj nasi południowi sąsiedzi nie zdecydowali się jednak na kolejny lockdown. Trudno się oczywiście temu dziwić. Prognozy ekonomiczne dla państw całego świata nie są optymistyczne, zaś czescy i słowaccy eksperci ostrzegali przed katastrofalnym skutkiem powrotu do obostrzeń wprowadzonych w okresie wiosennym.

Zdjęcie: Wikimedia Commons / Pavel Sevela

Ostrzejsze podejście do tematu spowodować mogłoby zresztą poważny opór społeczny. Chociażby niektórzy słowaccy komentatorzy są krytycznie nastawieni do decyzji tamtejszego premiera Igora Matovicia. Skoro sytuacja na Słowacji jest w tej chwili opanowana, a przede wszystkim stosunkowo niezła na tle całej Europy, po co w takim razie od razu wracać do stanu wyjątkowego -  pyta retorycznie Igor Daniš, publicysta dziennika „Pravda”.

Dodatkowo szef słowackiego rządu od wielu tygodni jedynie potwierdza opinie swoich krytyków, wyrażane jeszcze przed tegorocznym zwycięstwem jego partii w wyborach parlamentarnych. Mianowicie Matovič wydaje się być zupełnie nieprzygotowany do rządzenia. Wpierw zapowiada więc wprowadzenie określonych restrykcji, aby następnie się z nich wycofywać, bo nie konsultował ich ze swoimi koalicjantami. Tymczasem obecnie podejście społeczeństwa do szefa rządu jest zupełnie inne. Wiosną wybaczano mu błędy, ponieważ zaczął on urzędowanie na samym początku pandemii, a o samym koronawirusie było wiadomo niewiele. Teraz Słowacy pytają coraz częściej jaki jest w ogóle sens wprowadzania określonych rozwiązań, które dodatkowo zmieniają się jak w kalejdoskopie?

Z pewnością niezrozumiałe są działania podejmowane przez rządy naszych południowych sąsiadów w zakresie wydarzeń sportowych. W środę pod urzędem rady ministrów Bratysławie odbył się więc protest hokeistów, zaniepokojonych obostrzeniami wprowadzanymi przez nowy stan wyjątkowy. Ponadto demonstracja mogła liczyć na wsparcie Słowackiego Związku Piłki Nożnej. Nowe restrykcje zakładają bowiem rozgrywanie wszelkich wydarzeń sportowych bez udziału publiczności.  

Słowackie środowisko hokejowe obawia się dramatycznych konsekwencji takiego rozwiązania, czyli całkowitego pogrzebania ich dyscypliny. Na Słowacji jest to tymczasem sprawa elektryzująca społeczeństwo, uważające hokej za swój sport narodowy. Blisko czterystu hokeistów domagało się możliwości rozgrywania spotkań z udziałem publiczności, a także wypłaty przez rząd rekompensat za niedokończenie poprzednich rozgrywek. Warto podkreślić, że wpływy z biletów stanowią nawet po 30-40 proc. budżetów klubów występujących na najwyższych poziomach rozgrywkowych.

W Czechach co prawda hokeiści na ulice nie wyszli, ale tamtejsze środowisko sportowe również jest niezadowolone z decyzji rządu. Podobnie jak w sąsiedniej Słowacji hokej jest tam najpopularniejszą dyscypliną, a kluby żyją w dużej mierze z dochodów generowanych przez tak zwany dzień meczowy. Nic więc dziwnego, że działacze, kibice i dziennikarze nie chcą pogodzić się z zakazem udziału widzów w wydarzeniach sportowych. Ondřej Kuchař z dziennika „Sport” zauważa przy tym brak logiki w działaniach rządu. Bo jak wytłumaczyć tak naprawdę fakt, że można pójść do kina i aquaparku, ale już nie na mecz hokejowy?

Sport jest obecnie jedną z gałęzi gospodarki, a przede wszystkim szeroko pojętej branży rozrywkowej. Nic więc dziwnego, że kluby hokejowe czy piłkarskie myślą kategoriami biznesowymi, stąd buntują się przeciwko obostrzeniom związanym z koronawirusem. Powstaje jednocześnie pytanie, czy nasi południowi sąsiedzi stosują w ogóle przemyślaną strategię walki z pandemią? Rządzący powinni pamiętać, że nieprzemyślane i sprzeczne ze sobą decyzje są wodą na młyn zwłaszcza dla twórców teorii spiskowych. A te cieszą się w Czechach i na Słowacji rosnącą popularnością.

Maurycy Mietelski