Krzysztof Chaczko: Tzipi Liwni premierem w prostej linii (komentarz)
Gdy wybrano ją na nowego szefa Kadimy Szaul Mofaz przyznał, iż musi przemyśleć swoją polityczną przyszłość, Beniamin Netaniahu zażądał, by obywatele Izraela, a nie wyborcy Kadimy, decydowali o obsadzeniu stanowiska premiera, a Hamas stwierdził, iż nic go to nie obchodzi. Księżniczka vs. żołnierz
Nie ulega wątpliwości, iż w wyjątkowym tempie Tzipi Liwni dotarła na sam szczyt władzy w Izraelu. Paradoksalnie, pomogły jej w tym afery korupcyjne szefa Kadimy i premiera – Ehuda Olmerta, który po licznych naciskach postanowił w końcu ustąpić z przewodniczenia swojej partii, a w konsekwencji, ze stanowiska prezesa rady ministrów. Na schedę po Olmercie – która w tym przypadku, nie dość, że oznaczała stanowisko szefa najsilniejszej partii w Izraelu, ale także fotel premiera – ,,rzuciło” się czterech kandydatów. Obok Liwni, która jako minister spraw zagranicznych, miała bezwzględne prawo ubiegania się o przywództwo w partii i państwie, w szranki ruszyli minister transportu Szaul Mofaz, minister bezpieczeństwa wewnętrznego Avi Dichter oraz minister budownictwa Meir Sheetrit.
Od początku wewnątrzpartyjnej rywalizacji, wiadomo było, iż na dobrą sprawę, liczą się tylko dwie osoby: Liwni i Mofaz, których starcie określono jako walkę księżniczki z żołnierzem. Różniło ich prawie wszystko. Z jednej strony Mofaz – generał, który z wielkim wysiłkiem dochodził do najwyższych stanowisk, wiecznie niedoceniany, acz ciepły i otwarty na media polityk. A z drugiej Liwni – mistrzyni dyplomacji i ulubienica publiczności, która w mgnieniu oka wdarła się na sam szczyt polityki, zachowując jednocześnie swoje symptomatyczne cechy: medialną niedostępność, powściągliwość oraz nieskalany brudnymi sprawkami charakter.
Kolejną różnicę pomiędzy wspomnianymi kandydatami na szefa Kadimy, obrazował izraelski dowcip. Jeśli byśmy spytali się Liwni, która jest godzina, pani minister odrzekłaby następująco: ,,Na to pytanie należy odpowiedzieć uwzględniając globalne przesunięcia czasu. Oczywiście, mam klarowne stanowisko w tej kwestii, którego jednak nie ujawnię w mediach”. Z kolei, gdybyśmy to samo pytanie zadali Mofazowi, usłyszelibyśmy automatyczną odpowiedź: ,,Jest piętnaście po trzeciej”. Gdybyśmy w tym czasie spojrzeli na swój zegarek i dostrzegli, iż faktycznie jest za piętnaście czwarta, i poinformowalibyśmy o tym Mofaza, ten poprawiając się, od razu by odrzekł: ,,Owszem, za moment będzie za piętnaście czwarta”.
Wymijająca złożoność wypowiedzi Liwni konkurowała więc ze zmienną stanowczością Mofaza. Wyborcy Kadimy, niewielką różnicą głosu, ale jednak, wybrali tę pierwszą opcję. Tym sposobem Tzipi Liwni znalazła się na prostej drodze do fotela premiera i najwyżej postawioną kobietą w Izraelu. Pamiętać bowiem należy, iż odpowiednikiem polskiego marszałka w Sejmie jest w Knesecie Dalia Itzik, zaś Sądowi Najwyższemu przewodniczy Dorit Beinisch. Niesamowite i budujące, szczególnie gdy się przypomni, iż Izrael leży na Bliskim Wschodzie a nie w Skandynawii.
Od wyborów do wyborów
,,Nie ma czasu na polityczne gry” – stwierdziła Liwni po partyjnej wygranej, i niemal od razu przystąpiła do konstruowania większości parlamentarnej, w oparciu o dotychczasowy układ gabinetowy. Może to jednak nie być takie łatwe. Najprawdopodobniej uda się utrzymać w koalicji Partię Pracy oraz ugrupowanie emerytów Gil. Łącznie z Kadimą, wspominane partie posiadają w Knesecie 55 mandatów (na 120), czyli za mało na bezpieczne funkcjonowanie. Dotychczasowy, koalicyjny partner Olmerta, ugrupowanie Szas, które nie ukrywało, iż woli Mofaza na stanowisku Kadimy niż średnio religijną Liwni, może tym razem nie zasilić nowego gabinetu. W grę wchodziłaby więc zamiana Szas (12 mandatów) na Merec (5 mandatów), i liczenie na pozagabinetowe poparcie posłów arabskich. Czy jednak, wywodząca się z prawicy Tzipi Liwni, zechce postawić na słabą, lewicującą i świecką koalicję parlamentarną?
Jeśli nie uda się sformować nowego gabinetu, bez wątpienia rozpisane zostaną nowe wybory do Knesetu. Z takiego rozwiązania, najbardziej ucieszyłby się prawicowy, opozycyjny Likud, który liderował ostatnio w sondażach publicznych. Jednak wciąż świecąca gwiazda izraelskiej polityki i szef tej partii Benjamin Netaniahu, powinien wziąć pod uwagę, iż Kadima o wiecznie optymistycznej twarzy (wheelera-dealera) Olmerta, to nie to samo, co Kadima najpopularniejszego polityka w państwie – Tzipi Liwni. Zastąpienie najmniej lubianego ,,ucznia w klasie” przez ulubienicę ,,całej szkoły”, może istotnie odmienić poziom i wizerunek ,,klasowy”. Bibi powinien się o tym niebawem przekonać.
Zatem, zadanie nowego lidera Kadimy, nie sprowadza się li tylko, do szybkiego sformowania rządu. Przed Tzipi Liwni stoi misja wygrania wyborów parlamentarny, niezależnie czy odbędą się na początku 2009 roku, czy – zgodnie z kalendarzem wyborczym – rok później. Ugruntowanie dominującej pozycji Kadimy na izraelskiej scenie politycznej, to nie lada wyzwanie. Nikt z tej, stosunkowo młodej partii, nie nadaje się bardziej do tej roli niż stosunkowo młoda Tzipi Liwni.
Główne źródła:
Haaretz;
Jerusalem Post;
Yedioth Ahronoth.