Krzysztof Słabous: Pocztówka z Afganistanu: 9 kompania
Pocztówka z Afganistanu: 9 kompania
„Na wojnie wielkie wydarzenia bywają wynikiem błahych przyczyn”, powiedział kiedyś Juliusz Cezar. To właśnie współtwórcą wielkich wydarzeń była grupa radzieckich żołnierzy z 9. kompanii 345. oddziału spadochronowo-desantowego pułku podczas wojny w Afganistanie. Wojny, której lokalne triumfy i tragedie są ważnym powodem, by pamiętać o jej błahych przyczynach.
Nieudolna próba budowania socjalizmu w afgańskich warunkach była przyczyną zbrojnej interwencji wojsk ZSRR w grudniu 1979 roku. Jak się później okazało zdobycie kraju, którego 4/5 obszaru zajmują góry, a dla jego żołnierza śmierć na polu bitwy jest zaszczytem, jest równie trudne jak wytłumaczenie jego mieszkańcom zasad gospodarki planowej. Wojna w Afganistanie była bolesną lekcją dla ZSRR, szczególnie bolesną dla jego budżetu i żołnierzy. Na ten konflikt Związek Radziecki wydał ponad 1 miliard dolarów i stracił według różnych źródeł 20-30 tysięcy żołnierzy, co pośrednio przyczyniło się również do jego upadku. Wielu żołnierzy zostało kalekami do końca życia, część nie wytrzymała psychicznie trudów wojny, popadła w alkoholizm i narkomanię. Straty ludności Afganistanu to przeszło 1 milion 400 tysięcy ofiar.
Oceniając tę wojnę z perspektywy czasu nie potrzeba głębokich analiz aby udowodnić beznadziejną sytuację radzieckich żołnierzy. Wkroczyli na trudny teren wroga, do jego „domu”, więc musieli przyjąć jego „zasady gry”. Nie mieli wystarczającej wiedzy i doświadczenia w podobnych konfliktach. Kraj był i jest wielokulturowy, a jego mieszkańcy - wyznawcy islamu, w specyficzny sposób odnoszą się do życia i śmierci. Kraj, który otrzymał wymierne poparcie od Stanów Zjednoczonych, Chin, Wielkiej Brytanii, Pakistanu i Arabii Saudyjskiej. Kraj, którego żołnierze nie boją się w pojedynkę, uzbrojeni w wysłużonego „kałacha” zaatakować pluton. Motywacją dla nich była obrona siebie, rodziny, własnego kraju, podczas gdy motywacją dla żołnierza radzieckiego, którego kraj równie dobrze mógłby się wycofać z konfliktu, którego rodzinie nic nie zagraża, motywacją było jedynie... no właśnie co? Dla części, na pewno wiara w słuszność konfliktu, w kraj, w system. Jakie były motywy dla bohaterów „9 kompanii”? Tego dowiadujemy się już na początku filmu.
Akcja „9 kompanii” („9 рота” - tytuł oryginalny) rozpoczyna się w 1988 roku, dziewięć lat po rozpoczęciu konfliktu i kilkanaście miesięcy przed jego końcem. W Krasnojarsku, na Syberii odbywa się właśnie werbunek ochotników, którzy mają wyruszyć na wojnę. Tutaj poznaje się przypadkowa grupka młodych chłopaków z różnych środowisk, od chuliganów po artystów. Nie bez powodu 9. kompania była nazywana „kompanią wyrzutków”, ale to właśnie ona stała się dumą wojsk ZSRR w Afganistanie. „Luty”, „Worobiej”, „Czugun”, „Dżokonda”, „Riaba”, „Stas”, „Pinoczet” i „Szary” wraz z kolegami przechodzą cykl drakońskich szkoleń, mają stać się doborową jednostką, elitarną grupą do zadań specjalnych, zadań, których nie podjąłby się nikt inny. Pod okiem starszego podchorążego Dygały od podstaw uczą się żołnierskiego fachu i dyscypliny. Jak łatwo się domyślić, chłopakom, którzy mają za sobą konflikty z prawem i dla których bieda i alkohol były chlebem powszednim nie przychodzi to łatwo. Oczywiście znajdują się tam także ludzie z „dobrych domów”, ale dla wszystkich szkolenie stanowiło nadludzki wysiłek.
Ćwiczenia dobiegają końca i najwyższy czas wyruszyć na front. Znana nam już grupa przyjaciół ląduje na lotnisku w Bagram. Tam zostaje rozdzielona. Część jest przydzielona do 4 kompanii, pozostali do tytułowej dziewiątej. Ta ostatnia otrzymuje zadanie będące częścią większej operacji wojskowej pod nazwą „Magistrala”. Wojska radzieckie rozpoczęły tę operację pod koniec 1987 roku. 9 kompania znalazła się w jej punkcie kulminacyjnym. Zadaniem żołnierzy była ochrona konwoju w prowincji Host. Dowódca rozkazał 9 kompanii okopanie się na wysokości 3234 m n.p.m. i w razie potrzeby osłonę ogniową konwoju. Trudność tego zadania polegała na niedostępności terenu i przede wszystkim na ograniczonym dostępie do wsparcia. Było to miejsce bardzo daleko wysunięte od głównej bazy. Żołnierze mogli liczyć jedynie na wsparcie artylerii i lotnictwa, poza tym – tylko na siebie. Długie oczekiwanie na przejazd konwoju, braki w amunicji i żywności dawały się we znaki. Główna bitwa rozegrała się 7 stycznia 1988 roku. Trwała dwie i pół doby, w czasie których 9 kompania odparła 12 ataków „duchów” jak nazywali tamtejszych mudżachedinów. Spośród 39 ludzi 6 zginęło, a 12 odniosło rany. Pozycję utrzymano.
Była to jedna z ostatnich operacji wojskowych ZSRR w Afganistanie na tak dużą skalę. Konflikt powoli wygasał, a wojska radzieckie wracały do kraju. Formalnie koniec wojny ogłoszono 15 lutego 1989 roku.
***
Wstrząsająco realistyczna, wzruszająca i tragiczna historia losów garstki ludzi, których połączyła wspólna walka za kraj, znajdujący się u progu upadku. Film jest oparty na faktach, zrobiony z rozmachem, jakiego dawno rosyjskie kino nie widziało. Wysokobudżetowa produkcja kierowana do mas zachowała jednak elementy surowego, rosyjskiego kina, co z pewnością należy zaliczyć do jej plusów. Nie zgadzam się z opiniami jakoby „9 kompania” była filmem propagandowym, proputinowskim. Niektórzy twierdzą, że jest to obraz gloryfikujący krwawy i bezsensowny konflikt oraz zwycięstwo ZSRR. Według mnie jest to historia o przyjaźni, miłości i dramacie żołnierzy radzieckich walczących w Afganistanie. Historia z prostym, apolitycznym przekazem, która pokazuje, że w gruncie rzeczy w tej wojnie nie było zwycięzców i zwyciężonych. Pokazuje wojnę „z okopu”, od kuchni. Wojnę, w której na pierwszy plan wychodzą osobiste dramaty i sukcesy, a nie zwycięstwa czy porażki państw.
„Wyjeżdżaliśmy z Afganistanu. My, 9. kompania, zwyciężyliśmy na swojej wojnie. Wtedy o wielu sprawach nie wiedzieliśmy. Nie wiedzieliśmy, że za dwa lata zniknie kraj, o który walczyliśmy.”
„Luty”