Łukasz Bardziński: Chiński chleb, chińskie igrzyska
Igrzyska w Pekinie mają pokazać światu potęgę azjatyckiego mocarstwa, natomiast nijak będzie się to miało do poprawy przestrzegania praw człowieka w tym kraju. Aby przeciwstawić się polityce Chin należy to zrobić przede wszystkim gospodarczo. Igrzyska w Pekinie mają pokazać światu potęgę azjatyckiego mocarstwa, natomiast ni jak będzie się to miało do poprawy przestrzegania praw człowieka w tym kraju. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej wszyscy zastanawiali się nad tym jak zwrócić uwagę na problemy jakie trapią między innymi Tybetańczyków, tylko czy ktoś jeszcze pamięta o zamieszkach w Tybecie, o solidarności z Tybetem? Owszem, jeszcze niedawno widziałem biura poselskie w których wisiała flaga Tybetu, więc może nie jest tak źle. Ale obawiam się, że niestety szary „Kowalski” teraz już tylko ekscytuje się zmaganiami sportowymi. Słyszymy również o wspaniałej ceremonii otwarcia, i czasem przez chwilę o jakimś proteście przeciwko łamaniu praw człowieka,
Nawet wystąpienie przewodniczącego Europarlamentu który nawoływał sportowców do manifestacji politycznych nie zrobiło na mnie wrażenia. Bo co tak naprawdę zrobiła Unia przeciwko polityce chińskiej? Jak na razie socjalistycznymi reformami gospodarki raczej zbliża się do tego, że wkrótce będziemy uzależnieni od chińskich produktów, bo na nasze europejskie nie będzie nas stać (choćby przez „zielone” pomysły ochrony środowiska, które niewiele pomogą w jego poprawie, ale za to podniosą koszty produkcji). A co da protest pojedynczego sportowca i czy w ogóle się to im opłaci? Zawsze można zrobić zamieszanie z dopingiem, zawsze mogą pojawić się „nieznani sprawcy” na terenie wioski olimpijskiej, jakieś podrzucone narkotyki itp. itd. Poza tym bądźmy szczerzy, sportowcy może są i wzorami dla młodych ludzi i ich gest wywoła może kilkudniową refleksję, ale w dzisiejszym popkulturowym świecie, sportowiec ma przede wszystkim ładnie wyglądać, lansować modę, muzykę, styl życia, ale wątpię by był wstanie nagle obudzić miliony sumień, choćby z uwagi na to, ze zryw sumienia wymaga większego wysiłku niż wizyta i fryzjera i zrobienie się na Beckhama.
Tak więc pojedyncze manifestacje nie będą raczej dla Chin wielkim problemem, zresztą przypomina mi to trochę pisanie listów do przywódcy Korei, może i uspokoi to sumienia autora, ale raczej jest tylko zmarnowaniem papieru i nic nie pomoże ofiarom reżimu.
Aby przeciwstawić się polityce Chin należy to zrobić przede wszystkim gospodarczo. W dzisiejszych czasach jest to najrozsądniejsze wyjście. Żadne ładne gesty nic nie pomogą, a wojna z Chinami, to samobójstwo. Kraj o tak dużej liczbie ludności, nie jest przeciwnikiem na szybką wojnę, a tylko takie wojny warto prowadzić, jak naucza Sun Tsu w „Sztuce wojny”. Prawda jest taka, że w tej chwili trudno tak naprawdę Chinom się przeciwstawić, skoro największe mocarstwo jest już uzależnione gospodarczo od Chin.
Wszystko w tej chwili zależy od polityków, a przede wszystkim od tego czy idea wolnego runku zwycięży. Tylko wprowadzenie refom gospodarczych i wzmacnianie gospodarcze związane z przejmowaniem chińskiego kapitału przez zachodnich inwestorów, lub wręcz zmuszanie chińskiego kapitału do wycofania, pozwoli nam przeciwstawić się Chinom i wywrzeć zdecydowany wpływ na Państwo Środka. Póki co jednak jesteśmy zalewani przez chińskie produkty i to my napędzamy wzrost gospodarczy tego kraju, niestety politycy jakoś tego nie zauważają. A alternatywa jest prosta, albo doprowadzimy do sytuacji, że będzie nas stać na bojkot chińskich produktów, albo będziemy jeść chleb z naklejką „made in China”.
A co zrobić ma szary człowiek w obliczu wielkiej machiny propagandowej jaką dla Chin jest olimpiada? Bojkot i nie oglądanie transmisji, to jedynie odbierze nam przyjemność kibicowania naszym reprezentantom, a i tak nie zmieni polityki „wielkich” z komitetu olimpijskiego. Mój sposób jest inny, żadnych bojkotów, bo tak naprawdę więcej sobie odbiorę przyjemności niż zaszkodzę przywódcom państwa komunistycznego. Otóż będę kibicować Polakom, a gdy ich zabraknie to państwom, które „nie powinny triumfować” w Pekinie np. Tajwanowi. Chu Mu Yen, to jedyny sportowiec z Tajwanu jakiego znam, szczerze to nawet na 100% nie jestem pewien, czy bierze udział w tegorocznych igrzyskach, ale z racji, że jest aktualnym mistrzem olimpijskim w Taekwondo nie powinno go tam zabraknąć, mam wiec nadzieję, że on lub jego koledzy skopią „chiński tyłek” i to nie raz. Triumf w Pekinie sportowców z państw, które miały być częścią Chin, to najskuteczniejszy, na jaki nas obecnie cios stać. Pozornie mało znaczący, ale jednak będący niewygodnym kijem, wepchniętym z szprychy rozpędzonego koła chińskiej propagandy.