Maciej Jarecki: Za co/po co ten Nobel?
Barack Obama otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Dobrze, że w tym roku nie przypadła ona kolejnej osobie sadzącej drzewka. Nobel dla Wangari Maathai miał jednak ważną przewagę nad Noblem dla Obamy - drzewka były czymś namacalnym i realnym, w przeciwieństwie do dokonań prezydenta USA w dziedzinie pokoju.
Wydaje się, że nagroda dla Obamy nie jest za dokonania, ale „na zachętę”. Komitet Noblowski postanowił zmobilizować prezydenta Stanów Zjednoczonych do intensywnych działań na rzecz pokoju. Starał się zrobić jeszcze jedną rzecz – związać Obamie ręce.Jak bowiem będzie wyglądał Obama- pokojowy noblista prowadzący interwencję, czy „misję stabilizacyjną”? Nie sądzę jednak, aby Obama zmuszony do podjęcia akcji zbrojnej w jakimś zakątku świata przejmował się tym, że jako nobliście „nie wypada" mu tego robić. Jeśli więc dojdzie do sytuacji, w której Obama zdecyduje się na akcję zbrojną, narazi to na śmieszność Pokojową Nagrodę Nobla.
Pokojowy Nobel stracił na znaczeniu. Byłem oburzony gdy w jednym rzędzie z Nelsonem Mandelą, Dalajlamą czy Lekarzami Bez Granic postawiono Wangari Maathai, czy Ala Gore’a. Nagroda dla młodego prezydenta Stanów Zjednoczonych, który w polityce światowej nie zdążył jeszcze niczego ważnego dokonać prowadzi do smutnego wniosku – Pokojowy Nobel w takiej formie nie ma sensu.
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.