Magdalena Górnicka: Amerykanie chcą zmian
Wyniki prawyborów w Iowa mogą zaskoczyć opinię międzynarodową, przekonaną o pewnej wygranej Hillary Clinton. Jednak to nie międzynarodowi komentatorzy wybierają. Sami Amerykanie natomiast chcą, by nowy prezydent nie był betonowym technokratą, ale prawdziwym gospodarzem. Barack Obama i Mike Huckabee to bezapelacyjni zwycięzcy prawyborów w Iowa. I choć prawdziwa walka dopiero się zaczęła, a ostatnim politykiem, którego zwycięstwo w tych prawyborach okazało się prorocze, był Ronald Reagan, to z głosowania 3 stycznia można wyciągnąć kilka pouczających wniosków.
Najbardziej oczywisty jest ten, że Amerykanie chcą zmian. Barack Obama, w swoich przemówieniach odmieniający słowo „zmiana” przez wszystkie przypadki, młody i nieuwikłany w waszyngtońską sitwę wydaje się być jej gwarantem.
Dobry wynik Mike’a Huckabee’go prognozuje przesunięcie elektoratu bardziej na lewo. Przynajmniej w kwestiach gospodarczych: jego program socjalny, zahaczający o populizm, bardziej pasowałby do Demokraty, niż Republikanina broniącego wielkich koncernów.
Do takiego, a nie innego wyboru, przyczyniła się zapewne dyskusja o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym – większość Amerykanów popiera ten pomysł.
Niemałe znaczenie ma też rekordowo niski kurs dolara, co nie budzi zaufania do wielkiego biznesu.
Prawybory w Iowa to jednak przede wszystkim klęska Mitta Romneya – republikańskiego kandydata, multimilionera, który znaczną część majątku przeznaczył na kampanię właśnie w tym stanie. Czyżby sztab specjalistów od kreowania wizerunku, agitatorzy rozdający ulotki Romneya w każdej najmniejszej dziurze stanu Iowa, a przede wszystkim opinia rzutkiego menedżera i organizatora, okraszone iście hollywoodzkim uśmiechem, to ciągle za mało?
Nauczony doświadczeniami z biznesu, Romney zainwestował sporo, by zyskać jeszcze więcej. Polityka tym jednak od biznesu się różni, że jest mniej przewidywalna, a częściej niż kariera od pucybuta do milionera, zdarza się „kariera” w przeciwną stronę.
Właśnie na to musi uważać Hillary Clinton, dla której zwycięstwo Obamy to spełnienie najczarniejszych snów. Clinton, mająca największy elektorat negatywny spośród wszystkich kandydatów, miała w prawyborach udowodnić, że jest „wybieralna”. Innymi słowy: miała przekonać własną partię, że jest w stanie przyciągnąć wyborców i wygrać Biały Dom dla Demokratów. Partia ta nie zaryzykuje wystawienia kandydatki, przeciwko której głosować chce prawie co drugi wyborca. Szczególnie, jeśli rywalem będzie Mike Huckabee, „Demokrata” w sprawach gospodarczych, lub Rudy Giuliani – „Demokrata” obyczajowy.
Kto więc zostanie 44. prezydentem USA? Prawybory w Iowa nie przyniosły odpowiedzi. Ale – parafrazując Mickiewicza – Amerykanie w tym (tej) o „imieniu czterdzieści i cztery” też szukają tego, kto będzie za miliony kochał. I cierpiał katusze.