Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Magdalena Górnicka: Obama - cena i obietnica


18 styczeń 2009
A A A

Barack Obama nie ogłosił "nowego początku", odrzucając to, co było wcześniej, z ośmioletnią prezydenturą George'a W. Busha na czele. Przeciwnie: postulował powrót do korzeni i ideałów założycieli Stanów Zjednoczonych - jednak w nowym, multikulturowym, składzie.

Nowy prezydent USA rozpoczął swoje przemówienie...od podziękowania poprzednikowi za oddaną służbę narodowi. Nie była to - wbrew pozorom - kpina. Barack Obama podkreślił w ten sposób, że jego "zmiana" nie będzie rewolucją. Stanął w rzędzie poprzednich prezydentów, ramię w ramię z Bushem - bez względu na poglądy polityczne i zapatrywania na rozmaite kwestie.

Kontynuacja - oto, co Obama chce powiedzieć zarówno Ameryce, jak i światu. Kontynuacja nie oznacza petryfikacji status quo. Kontynuacja to proces.

Kontynuacja - w wydaniu Baracka Obamy - to także otwartość na zmiany. Nie chce stawić czoła wyzwaniom XXI wieku przy pomocy narzędzi z wieku XVIII - Obama nie jest fantastą.
W przemówieniu inauguracyjnym wyraźnie odciął się od "tego, co dziecięce" - nierealnych obietnic, fałszywych doktryn. Pokazał się jako głęboko pragmatyczny polityk, kapitan statku płynącego do Nowego Świata pośród burzy na oceanie.

Prezydent Obama zaczerpnął głęboko z filozofii ojców założycieli i purytańskich zasad Pielgrzymów.
On - potomek Kenijczyka, odwołał się do samego serca Ameryki, do samego rdzenia, mitu założycielskiego Stanów Zjednoczonych."Powrót do korzeni" - oto - zdaniem Obamy - recepta na kryzys, przede wszystkim kryzys finansowy. Zdaniem prezydenta, chciwość i niefrasobiliwość - odejście od zasad purytańskiej etyki zakładającej skromność i umiarkowanie - w znacznym stopniu przyczyniło się do obecnego złego stanu gospodarki.

Powrót do protestanckiej moralności to także silny nacisk na pochwałę pracy - "kto nie pracuje, ten nie je". Odnosi się to też do kraju jako całości - Amerykanie - "naród wybrany" nie został wybrany raz na zawsze. Na wyjątkowość trzeba sobie zapracować.

Silne piętno historyzmu w przemówieniu Obamy to nie nowość - jednak tym razem przeniósł on ową historyczną perspektywę w przyszłość i spojrzał na dzisiejszą Amerykę z punktu widzenia przyszłych pokoleń. W ten sposób chciał ukazać Amerykanom, że mają oni realny wpływ - żyjąc tu i teraz - na tworzenie ich własnej legendy.

Podobnie postępował John F. Kennedy - jego decyzjom towarzyszyła silna reflekcja historyczna.
Obama - "czarnoskóry Kennedy" jednak uwzględnia zmianę, która ciągle zachodzi.

Przyszłe pokolenia Amerykanów będą już inne niż dzisiejsi obywatele USA. Jednak - aby zachować ciągłość swoistej wyjątkowości Stanów - muszą oni być świadomi czystej idei założycielskiej Ameryki. Dlatego Barack Obama nawołuje, żeby wszyscy Amerykanie - czerpiąc z przeszłości - dawali przykład przyszłym pokoleniom.

Zmienia się struktura Ameryki - jednak ciągle jest to ta sama Ameryka. Różnorodna, ale zjednoczona.

Po długim wstępie odnoszącym się do dziedzictwa ideologicznego, padło bardzo ważne zdanie: Obama powiedział, że Amerykanie są narodem chrześcijan, muzułmanów, żydów, hinduistów i niewierzących. Tym samym przypieczętował zmianę, której wyrazem stało się jego wyniesienie na urząd prezydencki. Amerykańskość została rozszerzona - włączono do starego rdzenia definicyjnego nowe podpunkty. Zdanie to było także ważnym przekazem nowego prezydenta, że nie będzie prowadził polityki "wykluczającej", lecz integrującą.

Wydźwięk mowy inauguracyjnej - choć przede wszystkim skierowany do wewnątrz, niósł także silny przekaz skierowany do świata: Ameryka ciągle może mu przewodzić. Co więcej - Ameryka będzie to robić. Będzie to robić jednak rozważnie i z poszanowaniem - nie chce być władcą absolutnym, lecz bardziej "stróżem nocnym" - pomagającym, a nie rozstawiającym po kątach.

Barack Obama - 44. prezydent Stanów Zjednoczonych - zapowiedział politykę pragmatyczną, aczkolwiek wypływającą z głębokich ideałów. Ideałów nie sprzedawanych w formie skomplikowanych instrumentów finansowych, które nie zawalą się jak piramida Madoffa.

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.