Marek Ostrowski: Chiński pazur atakuje światowe giełdy
Ostatni tydzień na rynkach światowych upłynął zdecydowanie pod znakiem wydarzeń w Państwie Środka. Paniczna wyprzedaż akcji, spowodowana przeceną akcji w Szanghaju wywołała wręcz irracjonalne spadki. Podobno, była to reakcja na deklarację rządu o wprowadzeniu nowego organu kontroli, mającego ograniczyć aktywność spekulacyjną na giełdzie. „Śnieżna kula” szybko się rozpędziła i indeksy światowych giełd zanurkowały w dół. Dodatkowy wpływ miała wypowiedź byłego szefa FED Alana Greenspana, który wyczekuje końca kilkuletniej hossy amerykańskiej gospodarki i początku recesji. W rezultacie, w ciągu czterech dni, nowojorskie giełdy spadły o blisko 5%., a wszystkie najważniejsze indeksy zakończyły tygodniową sesję daleko poniżej punktu rozpoczęcia. Dostało się również akcjom notowanym na Warszawskim Indeksie Giełdowym.
Jak widać zachowanie Chińczyków zaczyna sterować światową gospodarką. Warto się zastanowić czy taki obrót rzeczy nie doprowadzi do skrajnego uzależnienia od Państwa Środka, które samo nad sobą nie potrafi do końca zapanować. Chińczycy, tworzący drugą co do wielkości gospodarkę świata, w praktyce utrzymują Amerykanów. Przejawem tego mogą być ilości nabywanych przez nich amerykańskich papierów wartościowych, czy utrzymywanie stałego kursu juana wobec dolara, a skutkiem - takie niespodzianki jak wtorkowa.
W ostatnich kilku dniach napłynęło wiele istotnych danych makroekonomicznych, zarówno z obszaru Eurolandu, jak i USA, czy Japonii, które również nie przeszły bez echa. Obszar „wspólnej waluty” pokazał się z dobrej strony, notując niższe od oczekiwań wskaźniki CPI, a także wzrastające zaufanie konsumentów. Tymczasem dane z USA, jakby kraj ten miał mało problemów, na każdym kroku okazywały się gorsze od oczekiwań. Wtorkowe Durable Goods Order, czy środowa aktualizacja PKB były o wiele niższe od oczekiwań.
Z niewielką „odsieczą” nadszedł czwartkowy wskaźnik ISM dla przemysłu, który wzrósł w lutym do 52,3 pkt. z 49,3 pkt. w styczniu. Do tego mieszane informacje napłynęły z rynku nieruchomości – sprzedaż domów na rynku wtórnym wzrosła w styczniu o 3 proc., ale już na rynku pierwotnym spadła o 16,6 proc, czyli najwięcej od 13 lat.
W związku z tak zróżnicowanymi danymi przez kilka dni euro umacniało się do dolara i we wtorek osiągnęło poziom 1,3260, czyli swoje dwumiesięczne maksimum, ostatecznie jednak, amerykańska waluta odrobiła straty i w piątek wieczorem wymienialiśmy EUR/USD w takim stosunku jak tydzień temu. Zaskakująco dobrze radził sobie także jen, wzrastając na fali zamykania funduszy opartych o tzw. strategię taniego pieniądza. Jego wartość wzrosła w minionym tygodniu o ponad 3% względem dolara.
Trzeba pamiętać, że wymiany na tak zwanym rynku Forex (Foreign Exchange) rządzą się swoimi prawami i są mocno uodpornione na wahnięcia rynku akcji. Wbrew pozorom ogromne znaczenie ma nastrój inwestorów, którzy czasem z zupełnie nielogicznych powodów decydują się wykupywać walutę danego państwa, mimo pozornej słabości jego gospodarki. Podobnie dzieje się z cenami kruszców, choć ich ceny są dużo mocniej uzależnione od rynków papierów wartościowych – na przykład – w poniedziałek za uncję złota płaciliśmy na światowej giełdzie blisko 690 dolarów, zaś po rewelacjach ostatniego tygodnia możemy ją nabyć po 648 dolarów.
W perspektywie wskaźników krajów Zachodnich, Polska gospodarka pokazała się w tym tygodniu z nie najgorszej strony. Co prawda osoby inwestujące w naszą walutę zawiodła decyzja Rady Polityki Pieniężnej o nie podnoszeniu stóp procentowych, ale z perspektywy gospodarki wydaje się to być słuszna decyzja, zwłaszcza, że inflacja utrzymuje się na niskim poziomie. Zaskakuje także publikacja danych o PKB, którego wzrost według rządowych przewidywań ma wynieść w tym roku 8%! Jest to tempo co najmniej chińskie i utrzymując je z pewnością wkrótce staniemy się europejskim tygrysiątkiem, jeżeli nie tygrysem. Trzeba jednak pamiętać, że obok przewidywań boomu gospodarczego coraz częściej pojawiają się głosy o nadchodzącej bessie na warszawskich indeksach i gwałtownym hamulcu we wzroście PKB. Nie chodzi oczywiście o spadki podobne do wtorkowych, ale o sytuację, gdy WIG osiągnie któreś z rzędu absolutne maksimum, a ciśnienie wyprzedaży akcji raptownie stłumi indeksy o kilkanaście tysięcy punktów.
Na koniec, warto zauważyć wciąż wzrastające ogromne upłynnienie i unifikację wykresów giełd całego świata. Od kilkudziesięciu lat nie jest tajemnicą, że „czarne dni” dotykają tak samo Japończyków, Amerykanów, czy Niemców, ale chyba nigdy nie działo się to w tym tempie. Informacje o problemach giełdy w Szanghaju powodują obniżenie wartości akcji NASDAQ czy NIKKEI dosłownie w ciągu kilkudziesięciu sekund. Dzięki platformom internetowym wciąż wzrastają możliwości błyskawicznego obrotu kapitałem, a korporacje informacyjne prześcigają się w tempie dostarczania news’ów. Każda sekunda jest, dosłownie, na wagę złota.
Na podstawie:
http://www.marketwatch.com
http://www.fxstreet.com/
http://finance.yahoo.com/
http://www.money.pl/
http://www.waluty.com.pl/