Marek Ostrowski: Powolny tydzień podsumowań - analiza ekonomiczna
Ostatnich kilka dni upłynęło na światowych giełdach raczej leniwie. Z jednej strony ceny papierów wartościowych próbowały piąć się w górę, z drugiej, inwestorom do wiosny jeszcze daleko i nikt nie spieszył się z kupowaniem. W istocie, nie licząc pewnego ożywienia jakie spowodowały środowe i piątkowe dane makro, dla niezaangażowanego obserwatora cały tydzień był raczej mało atrakcyjny i nie dostarczał wielu emocji (zaznaczmy, iż jeżeli przestaniemy być niezaangażowani, to nawet najdrobniejsze ruchy wykresów będziemy odczuwać jako mieszankę mistycznej euforii i gwałtownej depresji).
Przyjrzyjmy się wartościom największych światowych giełd. Większość z nich rozpoczęła tydzień od spadków. Było to przede wszystkim konsekwencją problemów amerykańskich indeksów, które są ciągnięte w dół przez spółki branży finansowej i nieruchomości. Poza tym aż do piątku nie było wiadomo ile wyniesie amerykańska inflacja, która wzrosła zarówno w przypadku PPI (Producers Price Index), jak i CPI (Consumer Price Index). Co więcej, w komentarzu do tych danych szef FED, Ben Bernanke zapowiedział, że presja inflacyjna wciąż trwa i potrzeba czasu na jej wyhamowanie. Nie najlepsze informacje napływały także z krajów azjatyckich. Zarówno w Japonii, jak i Chinach zwiększyła się inflacja, która w Państwie Środka może przekroczyć nawet 3 %. W związku z tym przez większość tygodnia traciły wykresy Niikkei, oraz giełd w Szanghaju i Hong Kongu. Podobnie miała się sytuacja w Europie, gdzie od poniedziałku dało się wyczuwać nerwowy nastrój. Jego kumulacja nastąpiła w środę i większość akcji – głównie sektora finansowego – odnotowała bardzo wyraźne spadki - największy pod względem aktywów bank w Europie, UBS, zniżkował o blisko 4%. Pewne odreagowanie nadeszło w czwartek, głównie za sprawą brytyjskich spółek, które pnąc się w górę ciągnęły za sobą część akcji z kontynentu. W związku z tym, inwestując, trzeba mieć na uwadze, że rynki nie wybrały jeszcze kierunku, w którym będą podążać i nie wiadomo, czy rozpoczęte ponad dwa tygodnie temu spadki, w końcu się zakończą. Tygodniowe zmiany wartości światowych indeksów w tabelce:
Europa | USA | Azja |
BUX +0,4% | Dow Jones -1,2% | Hang Seng -0,9% |
CAC40 -2,8% | NASDAQ – 0,5% | Kospi +0,3% |
FTSE -1,8% | S&P 500 – 0,9% | Nikkei -2,4% |
[1]
Dla przypomnienia: BUX – Budapeszt (reprezentant rynków wschodzących), CAC40 –Paryż, FTSE – Londyn, Dow Jones, NASDAQ, S&P500 – Nowy Jork, Hang Seng – Hong Kong, Kospi – Seul, Nikkei – Tokio.
Na tym tle zadziwiająco dobrze wypadł warszawski WIG, który w skali tygodniowej zyskał 1,4%. Jest to głównie rezultatem piątkowych wzrostów wywołanych rozliczeniami kontraktów terminowych i opcji na indeksy i kursy akcji.
Jeżeli chodzi o waluty, to zgodnie z naszymi zeszłotygodniowymi przewidywaniami euro wzmocniło się do dolara i przekroczyło barierę 1,33. Choć w ciągu najbliższych dni można spodziewać się korekty, to w dłuższym okresie wydaje się, że wspólna waluta dalej będzie się umacniać. W wyniku podniesienia stóp procentowych (z 2,0% do 2,25%) znacznie wzmocnił się również szwajcarski frank, za którego w Polsce trzeba już płacić 2,424 złotego. Nasza waluta natomiast naśladowała ruchy pary zielono-niebieskiej. W konsekwencji na przestrzeni tygodnia umocniła się do dolara i straciła do euro. Z polskiego rynku nie napłynęły żadne dane, które mogły mieć wpływ na siłę złotówki i ostatecznie w piątek płacimy 3,89 zł za euro i 2,92 zł za dolara.
Rynek surowców zachowywał się bardzo spokojnie. Zarówno złoto, jak i ropa przez większą część tygodnia taniały, osiągając odpowiednio ceny 636 dol. za uncje i 55 dol. za baryłkę. Ostatecznie jednak złoto odbiło się od silnego wsparcia i poszybowało w górę, ropa natomiast pozostała poniżej miesięcznego minimum. Z surowców poważne wzrosty zanotowały jedynie ceny miedzi.
Na koniec warto wspomnieć o zapowiedziach chińskiego rządu o utworzeniu największego na świecie funduszu inwestycyjnego. Rząd ChRL ma w planach przeznaczyć ponad 500 miliardów dolarów nadwyżek budżetowych na inwestycje, które dawałyby zyski przynajmniej 10% rocznie. Oczywiście nie podano jeszcze żadnych strategii, ale łatwo sobie wyobrazić, że tego rzędu kwoty poruszą każdym rynkiem. Przypuszczalnie gdyby Chińczycy stwierdzili, że zainwestują w złotówkę (traktujmy to jako żart!) kupowalibyśmy zapewne dolary w stosunku 1:2.
Na podstawie:
http://www.money.pl/
http://finance.yahoo.com/
http://www.marketwatch.com/
http://www.forexfactory.com/
Przypisy:
[1] Opracowanie na podstawie www.openfinance.pl