Marihuana – palący problem
Kiedy pod koniec 2013 roku urugwajski parlament z ówcześnie urzędującym prezydentem José Mujicą na czele opowiedział się za legalizacją hodowli, posiadania, spożycia i sprzedaży marihuany, wydarzyło się coś bez precedensu w historii świata. Urugwaj jako pierwsze państwo wprowadził tak liberalne przepisy, że de facto całkowicie dopuścił używanie konopi.
Choć nie jednogłośnie, bo stosunkiem głosów 50:46 i, jak pokazują sondaże, przy sprzeciwie ponad połowy Urugwajczyków, nowe prawo zostało wdrożone. Od kwietnia 2014 roku możliwy jest zakup narkotyku w specjalnych sklepach. W najbliższym czasie będziemy świadkami niebywałego eksperymentuw dziejach walki z narkobiznesem. Warto więc uważniej przyjrzeć się Urugwajowi i obserwować jego przemianę.
Rosnące liczby
W Centrum Studiów Latynoamerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego (CESLA UW) w styczniu br. odbyła się konferencja naukowa na temat używek i polityki antynarkotykowej w obu Amerykach. Dyskutowano nad stanowiskiem ONZ i USA, mówiono o „przegranej wojnie z narkotykami” i jej niesamowicie ogromnych kosztach – rząd USA tylko w 2010 roku wydał ponad 15 mld USD na walkę z narkotykami, co daje sumę 500 USD na sekundę! Dziś mówi się o już o znacznie większych kwotach, rzędu 50 mld USD rocznie! Wskazywano na raporty publikowane przez Global Commission On Drug Policy, z których wynika, że pomimo ciągle zwiększających się wydatków na wojnę z narkotykami, ich spożycie wcale nie maleje, a wręcz rośnie. Jak czytamy w jednym z raportów z września 2014 r. pt.: „Taking Control: Pathways to drug policies that work”, w skali świata liczba osób zażywających narkotyki wzrosła z 203 mln w roku 2008 do ponad 243 mln w roku 2012. Na konferencji dało się też słyszeć słuszne głosy krytyki wobec pomysłów depenalizujących czy regulujących użycie miękkich narkotyków. Przeprowadzona debata była dobrym przyczynkiem do rozpoczęcia dyskusji na temat polityki antynarkotykowej w Polsce.
Marihuanaw Polsce
Polska posiada jedno z najbardziej restrykcyjnych praw narkotykowych w Europie – za posiadanie nawet niewielkiej ilości zakazanych substancji grozi kara pozbawienia wolności do lat trzech. Zatrzymywane osoby najczęściej posiadają marihuanę lub haszysz (około 50 proc. sprawców); na drugim miejscu jest amfetamina (35 proc.). Według danych European Monitoring Centre for Drugs and Drug Addiction (EMCDDA) na rok 2011, Polska przeznaczyła ponad 49 mln EUR na walkę z narkotykami. Warto by się jednak zastanowić, czy aby polityka prowadzona przez nasze państwo nie jest anachroniczna i nieskuteczna. Zamiast zwalczać dilerów i producentów zakazanych używek (a przecież takie jest chyba założenie), najczęściej ściga się i karze konsumentów – osoby posiadające niewielką ilość na własny użytek. Co prawda na mocy Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii prokurator, stwierdzając mniejszą wagę wykroczenia, może wyznaczyć niższą karę (np. grzywny), jednak rzadko korzysta z tej możliwości. Jeszcze rzadziej stwierdza się niską szkodliwość społeczną czynu, ze względu na którą postępowanie zostaje umorzone i do wydania wyroku w ogóle nie dochodzi. Do więzień trafiają najczęściej młodzi ludzie, a zakłady karne – często przepełnione, niedofinansowane i źle funkcjonujące – zamiast resocjalizować i edukować (co także jest założeniem takich placówek) robią coś zupełnie odwrotnego – zapoznają ludzi z półświatkiem przestępczym i piętnują ich na całe życie.
Marihuana w Urugwaju
Z jakich nowych metod radzenia sobie z problemem korzysta się za oceanem? Powołano specjalny Instytut Regulacji i Kontroli Marihuany, który zajmuje się prawną kontrolą sprzedaży i hodowli. Według nowego prawa, każdy obywatel może posiadać nie więcej niż sześć krzaków konopi i 40 gramów suszu miesięcznie na własny użytek. By legalnie zakupić „trawkę”, obowiązkowo trzeba się zarejestrować w państwowej bazie danych. Istnieje również możliwość powoływania klubów palaczy, liczących od 15 do 45 członków; kluby te mogą hodować do 99 krzaków rocznie. Nielegalna produkcja i handel są karane więzieniem. Dzięki powołaniu wspomnianej jednostki administracyjnej zdecydowanie ogranicza się istnienie tak zwanej szarej strefy. Były już prezydent José Mujica liczy, że pozwoli to zwiększyć przypływ pieniędzy do budżetu państwa, które można by zainwestować na przykład w ośrodki pomagające w walce z uzależnieniem, w profilaktykę czy edukację. Zaznaczmy, że Urugwaj przed wprowadzeniem regulacji przeznaczał około 80 mln USD rocznie na walkę z narkobiznesem. Czy chociaż część pieniędzy udało się zaoszczędzić (przecież inne narkotyki są wciąż zakazane)? Jaki jest wpływ z opodatkowania sprzedaży marihuany? Ciężko powiedzieć, brakuje jeszcze rzetelnych opracować i danych liczbowych – jest zbyt wcześnie, nowe prawo obowiązuje od niedawna. Pojawiają się jednak głosy krytyki, mówiące, że czarnego rynku nie da się całkowicie zlikwidować, a wydatki na walkę z narkotykami wcale nie się nie zmniejszą. Dilerzy i producenci innych używek będą musieli w jakiś sposób „odpracować” straty poniesione na sprzedaży i dystrybucji konopi. Czy będziemy mieli do czynienia z błędnym kołem?
Trendy europejskie
Znaczące są również tendencje europejskie – Czechy, Holandia, Francja, Hiszpania czy Portugalia już zajęły się reformą polityki narkotykowej, depenalizując lub częściowo legalizując posiadanie niewielkich ilości marihuany. Może nie jest to tak skrajnie liberalne i jednoznaczne stanowisko jak w przypadku Urugwaju, jednak państwa te dostrzegły, że dotychczasowe podejście do sprawy używek nie przynosi zamierzonych efektów, a jedynie zaostrza i brutalizuje konflikt pomiędzy państwem i kartelami narkotykowymi.
Dokąd zmierzamy?
Obserwując światowe zmiany, zarówno prawne jak i światopoglądowe, należy zastanowić się nad naszym własnym krajem. W Polsce potrzebna jest publiczna debata i szeroko zakrojona akcja informacyjna. Politycy wciąż myślą stereotypowo, wykazując się ignorancją lub po prostu niezrozumieniem tematu używek. Być może jest to świadoma gra na lękach i fobiach społeczeństwa polskiego? W grze o władze nie opłaca się popierać ogólnie pojętej mniejszości, nie warto mówić tematach trudnych, wywołujących kontrowersje. Lepiej straszyć, czy to degeneracją i upadkiem społeczeństwa, czy nieudolnością i zacofaniem konkurencyjnej partii. Potrzeba debaty, kampanii informacyjnej czy konferencji, takiej jak ta wspomniana na początku artykułu, która pozwoli ruszyć skostniałe i anachroniczne przepisy, wskażę potrzebę zmiany, odświeży nieco dyskurs publiczny. Nie musimy kopiować ani naśladować wzorców urugwajskich, pewnie nie byłoby to nawet wskazane, bo każdy kraj ma inną specyfikę, inną mentalność, ale istotne jest samo zauważenie problemu i przyznanie, że zaklinanie rzeczywistości nie przynosi pożądanych skutków. Może jednak lepiej żeby kluby palaczy tworzyły się na wolności a nie w więzieniu i płaciły podatki zamiast tworzyć szarą strefę?