Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Michał Jarocki: Krótka historia amerykańskiej tarczy


17 październik 2009
A A A

Projekt amerykańskiej tarczy antyrakietowej oraz plany umieszczenia jednego z jej elementów w naszym kraju wydawał się spełnieniem marzeń polskich elit politycznych. Marzeń o związaniu się ścisłym aliansem wojskowym z wielkim sojusznikiem zza oceanu.

 

Gdy kilka lat temu przedstawiciele administracji George’a W. Busha przestawili stronie polskiej swoją wizję umieszczenia w Polsce jednego z elementów amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej, nasze władze nie posiadały się ze szczęścia. Coś, co od dawna było jednym z istotnych celów polskiej polityki zagranicznej, czyli związanie się sojuszem wojskowych ze Stanami Zjednoczonymi, okazało się bardziej realne niż ktokolwiek mógł to sobie wyobrazić. Nic więc dziwnego, że Polacy nie zwlekali długo z podjęciem decyzji o rozpoczęciu negocjacji ze stroną amerykańską.

W toku licznych dyskusji powadzonych zarówno na własnym podwórku, jak i na arenie międzynarodowej, dawało się wyczuć rosnące napięcie związane z amerykańskim projektem. Bez wątpienia plany wykorzystania Polski do realizacji zamierzeń ówczesnych władz miały zarówno swoich zwolenników jak i przeciwników.

 Nie dziwi fakt, iż za projektem tarczy opowiedziały się kraje posiadające orientację zdecydowanie proamerykańską. Przykładem takich państw mogą być reprezentacji naszej części Europy, którzy zaczęli wyczuwać, że ten rejon kontynentu zaczął w końcu odgrywać znaczącą rolę w amerykańskiej polityce zagranicznej. Niespodzianką nie była również postawa Wielkiej Brytanii, od lat jednego z najwierniejszych sojuszników Stanów Zjednoczonych.

Z kolei sceptycznie do całego przedsięwzięcia podeszły te kraje europejskie, którym zależy na pozytywnych relacjach z Federacją Rosyjską, największym przeciwnikiem Tarczy. Do tego grona z pewnością możemy zaliczyć Niemcy oraz Francję. Fakt, że w ostatnich latach do władzy w obu tych krajach doszli politycy znacznie bardziej proamerykańscy nich ich poprzednicy (w Niemczech Angela Merkel zastąpiła Gerharda Schroedera, a we Francji Nicolas Sarkozy w miejsce Jaques’a Chiraca) nie miał w tym przypadku wielkiego znaczenia. Oba ta kraje wiążą z Rosją liczne, warte miliony euro kontakty handlowe. Oczywistym więc jest, że nie narażą własnych gospodarek na straty w imię amerykańskiego pomysłu, którego realizacja zresztą nie była do końca taka pewna.

Oczywiście największym przeciwnikiem projektu tarczy w Europie była Rosja. Od samego początku kiedy tylko plany Stanów Zjednoczonych odnośnie Polski zostały upublicznione, Moskwa wyraziła stanowczy sprzeciw. Argumentacja Rosjan polegała na zarzucaniu Stanom Zjednoczonym, że pod przykrywką ochrony wschodniego wybrzeża kraju przed rakietami balistycznymi wystrzelonymi ze strony tzw. państw wrogich np. Iranu, Amerykanie starają się uzyskać strategiczną przewagę nad samą Rosją. Według specjalistów na Kremlu dziesięć wyrzutni amerykańskich antyrakiet, zainstalowanych w Polsce, można bardzo łatwo przekształcić w takie same dziesięć wyrzutni dla rakiet ofensywnych. A to dla Rosjan robiło sporą różnicę.

Pomijając etap długich i żmudnych negocjacji prowadzonych przez polskich i amerykańskich dyplomatów, przejdźmy teraz do momentu, gdy projekt tarczy autorstwa George’a W. Busha upadł ku wielkiej radości jego przeciwników.

Jest 17 września 2009 roku. Siedemdziesiąta rocznica inwazji ZSRR na Polskę. Dzień zadumy i pamięci o ofiarach, jakie nasz naród poniósł w wyniki spisku dwóch wrogo do niego nastawionych potęg pierwszej połowy XX wieku. Jednak dzień ten po raz kolejny ma zapisać się w historii naszego kraju. Otóż tego dnia nowa amerykańska administracja pod kierownictwem Baracka Obamy, oświadczyła, że rezygnuje z umieszczenia w Polsce wyrzutni rakiet przechwytujących. Tym samym długo negocjowane polsko - amerykańskie porozumienie legło w gruzach, a cała idea jaka przyświecała zaangażowaniu się naszego kraju w amerykański projekt okazała się nieistotna. Triumfowała za to Rosja, której polityka krytykowania amerykańskich planów oraz zastraszania Waszyngtonu m.in. znaczącym pogorszeniem się stosunków bilateralnych odniosła pełen sukces.

Bez wątpienia był to smutny dzień dla polskiej polityki zagranicznej. Dzień, w którym sen o związaniu się ze Stanami Zjednoczonymi sojuszem, który pozwoli wynieść Polskę na pozycję partnera najwyższej kategorii, pękł jak bańka mydlana. Z kolei polskie elity polityczne pogrążyły się we wspólnych oskarżeniach oraz obwinianiu się nawzajem za tą strategiczną oraz prestiżową porażkę.

Jednak nie tylko Polska sporo straciła w oczach społeczności międzynarodowej. Również Stany Zjednoczony poniosły swego rodzaju klęskę. Jaki bowiem sygnał dla świata wysłał z chwilą ogłoszenia decyzji o rezygnacji z „polskiej” tarczy, Biały Dom? Otóż taki, że Stany Zjednoczone nie są już pewnym i godnym całkowitego zaufania partnerem. Wiele państw na świecie pojęło, że nie można już bezwiednie iść w ślad za Amerykanami, bo można skończyć jak ta naiwna Polska. Taki odbiór amerykańskiej decyzji był powszechny w komentarzach wielu światowych przywódców.

W momencie, gdy Polska polityka zagraniczna starała się podnieść z kolan po ciosie otrzymanym ze strony swojego sojusznika, zza oceanu nadeszła wiadomość mogąca nie tyle szokować, co na pewno wprawiać w osłupienie. Kilkanaście dni pod ogłoszeniu smutnej dla Polski decyzji, Amerykanie oznajmili, że rezygnacja z budowy elementów tarczy antyrakietowej autorstwa poprzedniej administracji, nie oznacza ogólnej rezygnacji z ochrony przeciwrakietowej. Według nowych planów administracji Obamy, europejska część parasola ochronnego ma mieć charakter bardziej mobilny. Zamiast budowy wyrzutni antyrakiet w jednym kraju, system będzie opierał się na dwóch ruchomych elementach - morskim i lądowym. Nie trzeba chyba dodawać, że jeden z elementów tego nowego systemu będzie rozlokowany w naszym kraju.

Rakiety umieszczone na pokładach amerykańskich krążowników, rozlokowanych wokół Europy, mają być częścią systemu rakietowego AEGIS. Jest to system wykrywający i eliminujący rakiety przeciwnika, wystrzelone w kierunku amerykańskich okrętów, ale może być zastosowany również od ochrony obiektów naziemnych. Z kolei w skład elementu lądowego wchodzą rakiety SM-3, przeznaczone do niszczenia wrogich rakiet balistycznych krótkiego i średniego zasięgu. Oba te elementy mają być ruchome, poprzez co możliwe będzie ich przemieszczenie w inny rejon Europy w zależności od aktualnych potrzeb.

Decyzja Amerykanów okazała się zbawienna dla wizerunku Polski na świecie, a także dla obrazu samych Stanów Zjednoczonych. W jej wyniku Polakom udało się zachować twarz na arenie międzynarodowej, a USA nadal będą uważane za godnego zaufania partnera. Wielu specjalistów z dziedziny stosunków międzynarodowych komentowało decyzję Białego Domu jako celową zagrywkę Baracka Obamy, mierzoną w uzyskanie pomocy Moskwy dla jego planów. Amerykańskiemu prezydentowi zależało przede wszystkim na poparciu Rosjan dla jego nacisków kierowanych pod adresem Iranu, a odnoszących się do programu atomowego rozwijanego przez ten kraj. W związku z tym, rezygnując z poprzedniego projektu tarczy, załagodził spór z Rosją, a jednocześnie zaproponował nowe rozwiązanie przeciwrakietowe, które z entuzjazmem zostało przyjęte przez społeczność międzynarodową.

W najbliższym czasie Polskę odwiedzi wiceprezydent USA Joe Biden, który ma przedstawić polskim władzom szczegóły dotyczące nowego programu przeciwrakietowego. Konkretne rozmowy między obydwoma krajami są toczone już od jakiegoś czasu. Specjalna grupa robocza, składająca się z polskich i amerykańskich dyplomatów, kończy właśnie negocjowanie ostatnich punktów porozumienia, które dotyczą m.in. statusu amerykańskich wojsk obsługujących amerykańskie rakiety na terytorium Polski oraz pojawienia się w naszym kraju amerykańskich rakiet Patriot, które w przyszłości mają wejść w skład polskiego systemu obrony powietrznej.

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.