Piotr Szumlewicz: Egalitarna polityka w dobie Internetu
Na początku XXI wieku internet w coraz większym stopniu wpływa na ludzkie życie, tak w wymiarze ekonomicznym, jak i politycznym. Technologie informatyczne zmieniają układ sił w społeczeństwie i ich rozwój prowadzi do pojawienia się nowych źródeł antagonizmów.
Zdaniem wielu badaczy, rozwój technologii informatycznych na czele z upowszechnianiem się internetu wytycza granice nowej epoki w ewolucji społeczno-ekonomicznej rozwiniętych społeczeństw. Manuel Castells pisze tutaj o przejściu od społeczeństwa industrialnego do społeczeństwa sieciowego, czy też od epoki industrializmu do epoki informacjonizmu. W jego ujęciu głównymi cechami społeczeństwa industrialnego były: fabryka przemysłowa, wielka korporacja, zracjonalizowana biurokracja, malejące zatrudnienie w rolnictwie, proces urbanizacji na wielką skalę, rozwój scentralizowanego systemu usług publicznych, środki masowego przekazu, budowa systemów narodowego i międzynarodowego transportu, rozwój broni masowego rażenia.[1] Na początku XXI wieku widoczne są jednak nowe trendy, które wskazują na zmianę w strukturze organizacji życia społecznego i gospodarczego. Coraz bardziej są dostrzegalne takie zjawiska jak: wzrost roli usług, zwiększanie się specjalistycznego i technicznego zatrudnienia przy równoczesnym zmniejszaniu się ilości wykwalifikowanych i średnio wykwalifikowanych robotników, wzrost roli wykształcenia oraz szybki rozwój infrastruktury komunikacyjnej. Wiedza, jej obrót oraz dystrybucja, staje się osią nowych form wykluczenia i dominacji. W ten sposób jeszcze większą rolę niż we wcześniejszych epokach odgrywa system edukacyjny. Powstaje nowy ład społeczny, który podkopuje wiele oczywistości minionej epoki i stawia przed ludzkością nieznane wcześniej wyzwania. Prawa i wyzwania epoki industrialnej muszą być zrewidowane i wpisane w nowy porządek.
Począwszy od Marksa wielu badaczy zajmowało się wpływem nowych technologii na ład społeczny, zastanawiając się, czy i w jakim sensie nowe technologie i media komunikowania wymuszają na społeczeństwach przemiany strukturalne i jak istotną rolę odgrywa w tym procesie ludzka wola. Marks jako pierwszy uznał, że rozwój sił wytwórczych prowadzi do zmiany stosunków społecznych, a, co więcej, do pewnego stopnia determinuje strukturę ładu społecznego. „Zdobywając nowe siły wytwórcze ludzie zmieniają swój sposób produkcji, a zmieniając swój sposób produkcji, sposób zarabiania na życie, zmieniają wszystkie swoje stosunki społeczne. Żarna dają nam społeczeństwo, któremu przewodzi pan feudalny, młyn parowy – społeczeństwo, w którym wysuwa się na czoło przemysłowy kapitalista.”[2] Podobny schemat pojawia się potem u wielu myślicieli, jak chociażby u Mumforda, Tofflera czy Druckera. Z tej perspektywy nowe technologie przeobrażają życie społeczne i wytyczają często wąskie ramy dla politycznych przemian. Dlatego też w tym ujęciu nie przywiązuje się wielkiej wagi do ludzkiej woli, a polityka jest traktowana marginalnie. Często się jedynie sugeruje, że nowe technologie zmieniają świat polityczny, prowadząc do poddania w wątpliwość wcześniej obowiązujących podziałów na liberałów i socjalistów czy na lewicę i prawicę. Wielu współczesnych myślicieli wieszczy więc zanik dotychczasowych konfliktów, sugerując, że zostaną one zastąpione nowymi, postindustrialnymi rodzajami antagonizmów. Jeżeli nawet zachowuje się pojęcie lewicy, to ma to być „nowa lewica”, która zmienia obszar swoich zainteresowań. Z perspektywy technokratycznych deterministów musi ona uznać wymogi nowego stanu sił wytwórczych i konieczności, jakie się z nim wiążą.
Wdrażanie nowych technologii informatycznych swój początek miało w drugiej połowie lat 70-tych XX wieku. W tym samym momencie rozpoczęła się ofensywa neoliberalnej ortodoksji połączona z kryzysem światowej gospodarki. Wtedy też część krajów rozwijających się, pod wpływem nacisku międzynarodowych organizacji handlu, zaczęła zmniejszać poziom protekcjonizmu. Dominujący dotychczas keynesizm został poddany krytyce ze względu na jego rzekomą niezdolność do radzenia sobie z wyzwaniami zglobalizowanej, ponadnarodowej gospodarki. Coraz częściej więc mówiono o równoległym narastaniu dwóch procesów: rozwoju technologii informatycznych i globalizacji, polegającej na zacieśnianiu kontaktów między poszczególnymi regionami, znoszeniu ceł i słabnięciu roli państw narodowych. Ten splot doprowadził do powstania nowej wizji światowej gospodarki, która stanowi dzisiaj podstawę działania takich organizacji jak Bank Światowy czy MFW. Zwie się ona konsensusem waszyngtońskim i opiera się na kilku ogólnych hasłach: utrzymuj dyscyplinę budżetową, liberalizuj politykę kredytową, liberalizuj przepływy kapitałowe, liberalizuj handel, prywatyzuj majątek państwowy, wprowadzaj deregulację, znoś bariery dla firm, szanuj gwarancje dla praw własności. Globalna sieć w tym ujęciu sprzyja realizacji tych postulatów jako elastyczne i ponadnarodowe medium. Informatyzacja i neoliberalna globalizacja są przedstawiane jako dwie strony tego samego procesu. Rozwój sieci internetowej i zacieśnianie więzów handlowych na świecie wymuszają nowe zasady ładu społecznego, wobec których dotychczasowe strategie są bezradne. Mimo to apologeci globalizacji twierdzą, że nowa sytuacja ułatwia szybki rozwój krajów włączanych w obręb światowego rynku i poprawę warunków życia globalizujących się społeczeństw. Krytycy tego procesu, często zgadzając się z diagnozą, sugerują, że tak pojmowana globalizacja sprzyja ekspansji kapitału spekulacyjnego, uprzywilejowuje potężne korporacje międzynarodowe i prowadzi do wzrostu rozwarstwienia społecznego oraz osłabienia pozycji świata pracy, który nie wie jak odnaleźć się w nowej, płynnej i elastycznej rzeczywistości.
U podstaw powyższego rozumowania stoją jednak błędne przesłanki. Przede wszystkim opiera się ono na fałszywej diagnozie i nieprzekonującej ocenie trendów rozwojowych światowej gospodarki. Globalizacja pojmowana jako znoszenie barier handlowych i ekspansja pozbawionego granic i osłon wolnego rynku nie zachodzi, a tam, gdzie dokonuje się, często prowadzi do cywilizacyjnego regresu.
Polityka państwowa nie traci znaczenia. Rzekoma globalizacja jest nową polityką mocarstw, skądinąd nie mniej protekcjonistyczną niż wcześniejsza. Począwszy od lat 80-tych większość krajów ubogich radykalnie zmniejszyło cła, zniosło większość subwencji, jak też zliberalizowało rynki walutowe i przyspieszyło proces prywatyzacji. Jednak poziom protekcjonizmu w krajach bogatych wcale nie uległ redukcji, a jedynie przyjął nieco bardziej ukryte formy. Łączny poziom dopłat, subwencji i osłon dla rodzimych producentów w krajach bogatych nie zmniejszył się w ostatnich latach. Tymczasem w wielu krajach likwidacja barier celnych spowodowała zalanie rynku tanimi wyrobami z importu, a w konsekwencji załamanie produkcji rodzimej.[3] Wiele biednych państw, które otworzyły swoje rynki i zliberalizowały kryteria wymiany handlowej, straciło na reformach. Przez ostatnie 20 lat w dwóch regionach świata, które najszybciej implantowały programy Banku Światowego, czyli w Afryce Subsaharyjskiej i Europie Środkowo-Wschodniej doszło do znacznego pogorszenia się warunków życia i wzrostu poziomu ubóstwa.
Innymi słowy rola państwa osłabła, ale w krajach biednych, które nie potrafiły przeciwstawić się naciskom międzynarodowych organizacji handlu. Państwa bogate nadal surowo chronią swoich interesów. Tak unijna jak i amerykańska czy japońska polityka rolna opierają się na daleko posuniętym protekcjonizmie. Państwo odgrywa też strategiczną rolę przy rozwoju największych przedsiębiorstw, często zapewniając im znaczne wsparcie (np. walka Airbusa z Beingiem). Również praktyki relokacji produkcji przez wielkie koncerny stanowią ciągle marginalne zjawisko, chociaż coraz częściej są wykorzystywane jako instrument szantażu wielkiego kapitału.
Silna rola państwa w światowej gospodarce dotyczy też implantacji nowych technologii. Niezmiennie dominująca rola państwa w gospodarce wiąże się również z tym, że strategie wdrażania nowych technologii nadal w przeważającej mierze są zależne od rządów narodowych. Internet jest dobrym przykładem twórczej roli państwa w postępie technologicznym. Jak pisze Castells: „wszystkie najważniejsze technologie, które doprowadziły do zbudowania Internetu, powstały w instytucjach państwowych, dużych uniwersytetach i ośrodkach badawczych, a nie w świecie biznesu. Było to zbyt śmiałe, kosztowne i ryzykowne przedsięwzięcia, aby podjęły je jakieś firmy, z natury rzeczy nastawione na zysk.”[4]
Z drugiej strony nowe technologie informatyczne wdrażane są na różne sposoby. Realia gospodarki światowej nie wymuszają stosowania podobnych strategii we wprowadzaniu nowych wynalazków. Nie ma jednolitego, określonego wzoru wprowadzania technologii informatycznych. Ich rozwój może być wpisany w realizację różnych, często sprzecznych ze sobą interesów. Zatem mimo że internet jest systemem światowym, służy on narodowo określonym celom. Dlatego jego wpływ na gospodarkę danego kraju zależy w przeważającej mierze od sposobu jego implantacji.
Pojawienie się nowych technologii informacyjnych zmieniło więc społeczno-ekonomiczną sytuację krajów rozwiniętych, jak też pozycję państw rozwijających się. Nie przekreśliło ono jednak wcześniejszych podziałów i osi politycznych konfliktów. Społeczeństwo informacyjne rozwija się w ogniu politycznych, ekonomicznych i kulturowych walk i nie jest w żaden sposób przesądzone ani zdeterminowane, jaki kształt ono przyjmie. Podobnie jak społeczeństwo industrialne rozwijało się w różnych typach ładu społecznego (w USA, Związku Radzieckim czy w Szwecji), tak też społeczeństwo sieciowe może być zorganizowane na bardzo różne sposoby. Jeżeli zaś od samego początku sposób i zakres implantacji internetu zależy od woli władz i społecznego nacisku, to takie pojęcia jak informacjonizm czy społeczeństwo sieciowe muszą zostać częściowo zredefiniowane. Historia internetu podobnie jak i innych kluczowych technologii jawi się tutaj jako dzieje walk między różnymi grupami nacisku. Sposób wprowadzania internetu stanowi zatem nowe pole konfliktu między lewicą i prawicą, czy też między socjalistami i liberałami. Skutki jego pojawienia się nie są przewidywalne i zależą od wyniku sporów i decyzji politycznych.
Rozwój internetu niewątpliwie stawia przed lewicą poważne wyzwania. Przede wszystkim asymetria w dostępie do sieci radykalnie pogłębia istniejące podziały społeczne. W większości krajów ubogich pojawienie się internetu zazwyczaj podtrzymuje, a nawet wzmacnia istniejące stosunki dominacji, tym bardziej marginalizując grupy wykluczone poza obręb życia publicznego. Jako że dostęp do sieci stanowi w skali świata nadal rzadko dostępny luksus, to w większości globu jej pojawienie się pogłębiło rozziew między rządzącą elitą i biednymi masami. Pierwszy etap istnienia internetu, w niewielkiej ilości państw nastawiony na jego upowszechnienie, pokazał, że pojawienie się sieci przyczynia się do umocnienia stosunków dominacji obecnych w społeczeństwie industrialnym. „Tak naprawdę, społeczeństwo cyfrowe – to znany nam dobrze podział na bogatych i biednych, wykształconych i niewykształconych, białych i inne rasy, mężczyzn i kobiety. (...) Dostęp do Sieci mają przede wszystkim wykształceni, zamożni, biali mężczyźni.”[5] Z drugiej strony istotne, negatywne znaczenie dla dalszego rozwoju internetu może mieć jego geneza. Rozwój internetu następował w warunkach bardzo nierównego dostępu do niego i przez początkowe lata był on tworzony prawie wyłącznie przez wąskie elity krajów bogatych. Dzisiaj co prawda sieć kształtuje znacznie większe grono ludzi, ale tak pod względem formy jak i treści nadal w przeważającej mierze jest ona zdominowana przez klasę średnią krajów rozwiniętych.[6] Egalitarna polityka w dobie internetu musiałaby zatem zmierzać do możliwie szybkich programów upowszechniania internetu, umożliwiających też większą pluralizację jego treści, co oczywiście zmuszałoby państwa do aktywnej polityki edukacyjnej. Tyczy się to zresztą tak skali narodowej jak i ogólnoświatowej. Brak polityki mającej na celu upowszechnianie szans związanych z internetem utwierdza stosunki władzy w obrębie danego państwa oraz pogłębia przepaść w rozwoju cywilizacyjnym między poszczególnymi regionami świata. W ostatnich 20 latach wzrósł dystans cywilizacyjny między światem rozwiniętym i biednym nie tylko we wskaźnikach makroekonomicznych, ale też dlatego, że biedne społeczeństwa, mimo wdrażania programów Banku Światowego, ciągle nie mają dostępu do nowych odkryć technologicznych. Bez całościowej polityki rządów tych państw nie wydaje się realne, aby w krótkim czasie stało się możliwe szybkie nadrobienie tej olbrzymiej przepaści.
Internet jako szybsze medium komunikacji i obrotu informacji niewątpliwie stwarza nowe możliwości kontaktu między poszczególnymi grupami i tym samym ułatwia zacieśnianie więzi między poszczególnymi środowiskami i to tak na odległość, jak i w obrębie lokalnych społeczności.[7] Z tego też względu w początkowej fazie rozwoju internetu, jego implantacja przyczyniła się do wzrostu przepaści między warstwami uprzywilejowanymi ekonomicznie i większością pozbawioną dostępu do sieci. Z drugiej strony „wzrost segregacji przestrzennej w latach dziewięćdziesiątych był spowodowany głównie dążeniem zamożnych grup społecznych do opuszczenia miast, gdzie nie czuły się bezpiecznie. Internet pozwalał tym enklawom bogactwa utrzymywać kontakt między sobą i ze światem oraz zerwać więzi z nieokiełznanym środowiskiem. Pogłębiające się zacofanie obszarów upośledzonych w zakresie infrastruktury telekomunikacyjnej wzmaga ich izolację i narzuca przywiązanie do miejsca.”[8] Innymi słowy internet sprzyjał konsolidacji środowisk biznesu i wzmacniał ich pozycję w społeczeństwie. Dzięki nowemu medium bogate elity mogły szybko organizować się i tym bardziej skutecznie bronić swoich interesów. Tyczy się to grup uprzywilejowanych ekonomicznie tak w obrębie kraju, jak i w skali światowej.
Z drugiej strony upowszechnianie internetu może sprzyjać zwiększeniu siły środowisk dotychczas zajmujących słabą pozycję w społeczeństwie. W Finlandii internet jest wykorzystywany do rozwijania demokratycznej partycypacji pośród najbardziej wyalienowanego politycznie sektora społeczeństwa, czyli młodych ludzi, którzy są najczęstszymi użytkownikami Internetu, ale jedynie okazjonalnymi uczestnikami w lokalnej demokracji. Fińskie władze realizują też masowe programy włączania emerytów do sieci, czyniąc z nich nie tylko pasywnych odbiorców usług świadczonych przez państwo, ale też aktywnych konsumentów, którzy biorą aktywny udział w realizacji wspólnie realizowanych projektów.[9] Internet może więc też służyć ponownemu upolitycznieniu grup, które dotychczas w niewielkim stopniu uczestniczyły w życiu publicznym.
Tyczy się to również, a może przede wszystkim robotników. Osłabienie ruchu robotniczego polegało między innymi na zaniku bezpośredniej komunikacji między pracownikami i rozbiciu siły robotników jako klasy, czemu sprzyjał chociażby rozwój drobnych, prywatnych zakładów usługowych, w których trudniej o obronę interesów pracowniczych niż w dużych przedsiębiorstwach produkcyjnych. Internet stwarza szansę na odbudowanie bliskich więzi między grupami uciskanymi ekonomicznie poprzez stworzenie szybkiej platformy komunikacji, pozwalającej na bardziej aktywne i masowe działanie w sytuacjach konfliktowych. Przykładowo w Finlandii związki zawodowe są włączone w sieć komunikacji internetowej, co bardzo zwiększa ich możliwości działania i ułatwia im szybką mobilizację w sytuacjach konfliktowych. Wszyscy członkowie związku otrzymują adres e-mailowy, dzięki któremu mogą szybko komunikować się. Sieć stanowi więc czynnik mobilizujący strajki czy protesty zinformatyzowanej siły roboczej, która może bardzo szybko reagować na wrogie działania pracodawców.[10] Innymi słowy ruch robotniczy może odzyskać swoją siłę poprzez bardziej dynamiczną organizację pracowników w sieci. Internet ułatwia integrację robotników jak też może przyczynić się do pogłębienia świadomości wspólnych interesów między nimi.
Wdrażanie technologii informacyjnych może więc wspomagać różne, często wykluczające się cele i służyć realizacji przeciwstawnych modeli organizacji życia społecznego. Tyczy się to jednak nie tylko szczegółowych rozwiązań i programów wdrażanych przez państwo, ale również ogólnych trendów i makroekonomicznych zasad organizacji gospodarki danego kraju. Badania porównawcze krajów rozwiniętych nie potwierdzają tezy, iż informatyzacja musi wiązać się z przeprowadzaniem neoliberalnych reform i zwiększaniem rozwarstwienia dochodowego. Mamy raczej do czynienia z kontynuacją walki politycznej między zwolennikami różnych modeli życia społecznego. Egalitarne państwo opiekuńcze, wbrew opiniom jego wrogów, wcale nie znajduje się w odwrocie, ani nawet w przejściowym kryzysie. Gospodarki skandynawskie zajmują czołowe miejsca w rankingach konkurencyjności, rozwoju technologicznego i jakości życia. Wzrost gospodarczy w Szwecji jest stabilny i przekracza średnią unijną, bezrobocie jest niskie i wciąż spada, wynosząc nieco ponad 5%, inflacja jest niewielka, budżet zrównoważony, a jakość życia społeczeństwa niezmiennie należy do najwyższych na świecie.[11] Zarazem poziom podatków i wydatków socjalnych utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie, a nawet w przeciągu ostatnich 20 lat wzrósł, co wcale nie zaszkodziło kondycji szwedzkiej gospodarki.
Być może jeszcze bardziej interesujący jest przypadek Finlandii, gdzie w pierwszym etapie wprowadzania technologii informatycznych w latach 1966-1990 rozwarstwienie dochodów malało i poprawiały się wskaźniki socjalne.[12] Jej przykład dowodzi też, że szumne zapowiedzi o końcu pracy i w związku z tym masowym bezrobociu w społeczeństwach informacyjnych są co najmniej przedwczesne. W ciągu ostatnich 10 lat bezrobocie w Finlandii spadło z 17% do 9%, a był to czas, w którym najszybszy rozwój zachodził właśnie w sektorach związanych z technologiami informacyjnymi. Co ciekawe, wbrew sugestiom o konieczności uelastycznienia rynku pracy w warunkach gospodarki sieciowej, „zawody związane z technologiami informacyjnymi cieszą się o wiele bardziej chronionym zatrudnieniem niż siła robocza w ogóle.”[13] Wdrażanie nowych technologii nie musi zatem prowadzić do ograniczania praw pracowniczych.
Włączenie sieci w system państwa opiekuńczego umożliwiło zwiększenie wydajności i skuteczności usług publicznych. Sieć została wykorzystana w służbie zasady, że państwo powinno wytwarzać obywateli/pracowników, którzy są dobrze wyedukowani i otoczeni rozległą ochroną zabezpieczeń społecznych. Ponadto skandynawskie welfare states zawierają prawie zupełnie bezpłatną, o wysokiej jakości państwową edukację od przedszkola do uniwersytetu (z najwyższymi wskaźnikami piśmiennictwa na świecie). Internet pełni też w krajach skandynawskich rolę aktywizującą na rynku pracy. Z badań Eurostatu wynika nie tylko to, że dostęp do internetu w krajach skandynawskich jest najbardziej powszechny w Unii Europejskiej.[14] Co niezwykle istotne, również dostęp do internetu szwedzkich pracowników jest największy (86% wobec średniej unijnej 60%). Warto też zauważyć, że równie powszechny dostęp do sieci jak pracownicy mają w Szwecji bezrobotni (też 86% wobec średniej UE 40%), co ułatwia im szybkie zdobycie pracy i sprawia, że długotrwałe bezrobocie w Szwecji należy do najniższych w Europie.
Państwo opiekuńcze trwa i ma się bardzo dobrze, natomiast rozwija się ono i realizuje wpisane w niego cele na nowym gruncie i w nowych warunkach. Implantacja nowych technologii informatycznych nie doprowadziła w nich do wzrostu rozwarstwienia społecznego ani do ograniczenia świadczeń socjalnych, tylko nieco zmieniła ich strukturę. Rozwój technologii informatycznych nie niesie w sobie ani pewności nadchodzącego przewrotu i przejścia na wyższy etap społecznego rozwoju, ani też nie wymusza pogorszenia warunków pracy czy wzrostu rozwarstwienia. Nadal wszystko zależy od politycznej woli i nacisku różnych grup interesu. Walka trwa.
------------------------------------
[1] M. Castells, Informacjonalizm i społeczeństwo sieciowe, przeł. K. Pietrowicz, w: Przegląd Polityczny, nr 64, 2004, str. 137-138.
[2] K. Marks, Nędza filozofii, przeł. T. Zabłudowski, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła zebrane, T. 4, Warszawa 1962, str. 141.
[3] Takie zjawisko miało miejsce na przykład w Nigerii, Tanzanii i Wybrzeżu Kości Słoniowej. R. Piasecki, Rozwój gospodarczy a globalizacja, Warszawa 2003, str. 116.
[4] M. Castells, Galaktyka Internetu. Refleksje nad Internetem, biznesem i społeczeństwem, przeł. T. Hornowski, Warszawa 2003, str. 33.
[5] A. Rothert, Demo-Net. Wirtualna projekcja rzeczywistości, Warszawa 2001, str. 49.
[6] M. Castells, Galaktyka Internetu. Refleksje nad Internetem, biznesem i społeczeństwem, str. 284.
[7] j. w, str. 142
[8] j. w. str. 268.
[9] M. Castells, P. Himanen, The Information Society and the Welfare State. The Finnish Model, Oxford 2002, str. 93, 121.
[10 j. w., str. 98.
[11] Szczegółowe dane na temat sytuacji szwedzkiej i fińskiej gospodarki można znaleźć na stronie internetowej Eurostatu. www.europa.eu.int/comm/eurostat.
[12] M. Castells, P. Himanen, The Information Society and the Welfare State. The Finnish Model, str. 82.
[13] j. w., str. 157.
[14] W krajach UE z internetu korzysta 47% obywateli w wieku od 16 do 74 lat, natomiast w Szwecji 82%, a w Finlandii 70%. Eurostat 2005 r.
Piotr Szumlewicz - doktorant filozofii na Uniwersytecie Warszawskim.
Redakcja psz.pl otrzymała tekst pt. "Egalitarna polityka w dobie Internetu" od autora - nie był on wcześniej publikowany (21.12.2005).